Ale co marudzeniem nic nie zdziałam. Przecież czasu nie cofnę. Należy teraz czkać na święta. Będzie ciężko, ale damy radę... Najważniejsze to nie zwariować :) Mimo wszystko.
Więc tak, dzisiaj kolejny dzień z małolatą :) Nawet wytrzymała cały dzień bez komputera i to jest cud. Wieczorem jej już dałam, bo widziałam jak na mnie patrzy. To pograłam sobie z nią. Przecież dziecku się nie odmawia. :) A poza tym to dzisiaj sanki wyciągnęłam. Wow. Liczę na jakieś gratulację. Więc, dziękuję bardzo! :) No i co z tymi sankami, yyy... w śnieg wpadłam i to nie raz. Ciągnąc za sznurek nie szło bo na ogródku było tyle sniegu że masakra, no więc musiałam pchać od tyłu, a z racji tego że było ślisko to to nie szło biegać iiii.... gleba. No i tak było dwa razy. Wyryłam anioła w śniegu. Kilka razy Sandrę przewróciłam, ona oczywiście się specjalnie poddawała żeby w śniegu wylądować, ale raz to tak przez przypadek walnęła na glebę. Ale się z niej pośmiałam. Poza tym dzisiaj graliśmy z Dawidem (a to cud) w chińczyka. Oczywiście zwycięstwo dla mnie. Powygłupiałyśmy się trochę i tak jakoś minął dzień. W ciszy.
Więc chyba pójdę spać, bo jak już chyba wcześniej wspomniałam przestawiam się. Choć już i tak jest późno. Ale przecież lepiej późno niż później.
Ekhem, Dobranoc :)
A i jeszcze piosenka. Super! Stara ale jara- że tak się wyrażę.
Buziaczki!!! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz