Czyli mam rozumieć że to już koniec? ;( I znowu trzeba będzie wstawać wcześnie rano. Koszmar. Na szczęście to tylko 5 miesięcy, a może to aż 5 miesięcy :) Jakoś zleci.
Wczoraj miałam dziwny sen. Dzisiaj też mi się coś śniło ale tego niestety nie pamiętam. A co do wczorajszego to śniło mi się, że była wojna. Taka jakaś dziwna. Wszyscy byli na jakimś boisku, na którym była założona siatka do gry w siatkówkę. No i po jednej stronie były wojska polskie, a po drugiej niemieckie. Poubierani byli jak to na wojsko przystało w jakieś mundury i czapki. No i nie można było przejść na drugą stronę, bo jak się przeszło to zostało się rozstrzelanym, a na dodatek był to teren cały w minach. Oczywiście w tym całym świecie nie mogło mnie zbraknąć. Chodziłam po polskiej części, chyba nawet montowałam też miny. W pewnym momencie zaczęłam się z kimś gonić, bawiliśmy się i przez przypadek wybiegłam na niemiecką strefę. Nie zdałam sobie z tego sprawy i biegłam dalej. Później zauważyłam miny i że coś jest nie tak. Rozglądnęłam się i wszędzie byli Niemcy. Na szczęście nikt mnie nie zauważył. Obejrzałam się za siebie i doszło do mnie że dobiegłam bardzo daleko, a w moim kierunku zmierza jakiś tam szef z dwoma facetami u boku, którzy mają karabiny w rękach. Pomyślałam że już po mnie. Po lewej miałam jakiś betonowy płot. Pierwsza myśl to przeskoczyć, ale tam coś było że nie mogłam tego zrobić. Chyba też jakieś pole minowe. Oni nadal zmierzali w moim kierunku ale mnie nadal nie widzieli. Jakbym tam została to by do mnie doszli, jakbym biegła dalej to by mnie inni zastrzelili, taki i tak bym była martwa. Za tą siatką widziałam postać z którą się wcześniej bawiłam, wołał chyba "uważaj". A ja postanowiłam biec. Ale nie w tym samym kierunku co przedtem. Ale przez środek niemieckiej połowy. Po przekątnej. Choć tam było pełno min i Niemców. Nikt z Polaków mnie nie widział tylko ta jedna postać, która na mnie patrzyła i chciała żebym uważała i nie zginęła. Ta jedna jedyna postać, której nie umiem rozszyfrować. No więc wracając do mnie. Biegłam co sił w nogach, zauważył mnie ten szef co był za mną. Wydał komendę : "ZASTRZELIĆ". Biegłam dalej, nie zostało mi dużo do siatki. Ale nie zdążyłam. Padły strzały, a ja padłam na ziemię. Było po mnie. Jeżeli teraz dobrze pamiętam to tamta postać płakała i chciała biec do mnie ale ją zatrzymano...
No i się obudziłam.
Sama nie wiem skąd wziął mi się taki sen. Ale zastanawia mnie tylko jedno. Kim była ta tajemnicza postać. Bo tylko z nią biegałam i tylko ona chciała żeby mi się udało. Jedna jedyna osoba. I tylko ona się przejęła moją śmiercią.
Muszę przyznać mam dziwne sny, ale przez jakiś czas mi się nic nie śniło. A teraz już 3 nice z rzędu. Fajnie :)
O, sprawdzę w senniku co oznacza taki sen.
Śmieci - kres pewnego okresu w życiu i zapowiedź zbliżających się istotnych zmian; podjęcie radykalnej decyzji
Wojna - trud i ciężary
Płacz - radosne wydarzenie
No, ale ja nie wierze w takie rzeczy więc jest ok. Może dzisiaj mi się coś radośniejszego prześni. Bo ten sen na serio dał mi do myślenia :)
Może moje życie nie jest zbytnio ciekawe, ale w niektórych momentach skomplikowane a czasami nawet beznadziejne... Jednak są osoby, dla których warto żyć i dzięki którym w ogóle tu jestem. To właśnie im dedykuję wszystkie poniższe słowa...
Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II
Jan Paweł II
"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"
niedziela, 27 stycznia 2013
sobota, 26 stycznia 2013
Ostatni weekend
Więc jakby to wam powiedzieć i nie popsuć nastroju. Będzie trudno, ale jednak się odwarze. Więc uwaga. No bo ten. To już ostatni weekend ferii!!!! O.o Ja chce jeszcze!!! :( Dlaczegoż tak szybko się skończyło? Masakra!
Ale co marudzeniem nic nie zdziałam. Przecież czasu nie cofnę. Należy teraz czkać na święta. Będzie ciężko, ale damy radę... Najważniejsze to nie zwariować :) Mimo wszystko.
Więc tak, dzisiaj kolejny dzień z małolatą :) Nawet wytrzymała cały dzień bez komputera i to jest cud. Wieczorem jej już dałam, bo widziałam jak na mnie patrzy. To pograłam sobie z nią. Przecież dziecku się nie odmawia. :) A poza tym to dzisiaj sanki wyciągnęłam. Wow. Liczę na jakieś gratulację. Więc, dziękuję bardzo! :) No i co z tymi sankami, yyy... w śnieg wpadłam i to nie raz. Ciągnąc za sznurek nie szło bo na ogródku było tyle sniegu że masakra, no więc musiałam pchać od tyłu, a z racji tego że było ślisko to to nie szło biegać iiii.... gleba. No i tak było dwa razy. Wyryłam anioła w śniegu. Kilka razy Sandrę przewróciłam, ona oczywiście się specjalnie poddawała żeby w śniegu wylądować, ale raz to tak przez przypadek walnęła na glebę. Ale się z niej pośmiałam. Poza tym dzisiaj graliśmy z Dawidem (a to cud) w chińczyka. Oczywiście zwycięstwo dla mnie. Powygłupiałyśmy się trochę i tak jakoś minął dzień. W ciszy.
Więc chyba pójdę spać, bo jak już chyba wcześniej wspomniałam przestawiam się. Choć już i tak jest późno. Ale przecież lepiej późno niż później.
Ekhem, Dobranoc :)
A i jeszcze piosenka. Super! Stara ale jara- że tak się wyrażę.
Buziaczki!!! :)
Ale co marudzeniem nic nie zdziałam. Przecież czasu nie cofnę. Należy teraz czkać na święta. Będzie ciężko, ale damy radę... Najważniejsze to nie zwariować :) Mimo wszystko.
Więc tak, dzisiaj kolejny dzień z małolatą :) Nawet wytrzymała cały dzień bez komputera i to jest cud. Wieczorem jej już dałam, bo widziałam jak na mnie patrzy. To pograłam sobie z nią. Przecież dziecku się nie odmawia. :) A poza tym to dzisiaj sanki wyciągnęłam. Wow. Liczę na jakieś gratulację. Więc, dziękuję bardzo! :) No i co z tymi sankami, yyy... w śnieg wpadłam i to nie raz. Ciągnąc za sznurek nie szło bo na ogródku było tyle sniegu że masakra, no więc musiałam pchać od tyłu, a z racji tego że było ślisko to to nie szło biegać iiii.... gleba. No i tak było dwa razy. Wyryłam anioła w śniegu. Kilka razy Sandrę przewróciłam, ona oczywiście się specjalnie poddawała żeby w śniegu wylądować, ale raz to tak przez przypadek walnęła na glebę. Ale się z niej pośmiałam. Poza tym dzisiaj graliśmy z Dawidem (a to cud) w chińczyka. Oczywiście zwycięstwo dla mnie. Powygłupiałyśmy się trochę i tak jakoś minął dzień. W ciszy.
Więc chyba pójdę spać, bo jak już chyba wcześniej wspomniałam przestawiam się. Choć już i tak jest późno. Ale przecież lepiej późno niż później.
Ekhem, Dobranoc :)
A i jeszcze piosenka. Super! Stara ale jara- że tak się wyrażę.
Buziaczki!!! :)
piątek, 25 stycznia 2013
Gleba
O kurcze, ale jestem zmęczone. Chyba pójdę zaraz spać, choć co prawda jest to do mnie nie podobne. Tylko że wstałam o 8.30!!!! Dacie wiarę? Masakra nie? Przecież ferie są. No właśnie, są ferie trzeba się poświęcać. Sama nie wierze że to uczyniłam, ale cóż stało się. A teraz mi się oczy kleją, ciekawe dlaczego :)
Już odpuszczę ten poranek, był ciężki ale przeżyłam. Żeby tak szybko nie wstawać zasugerowałam jakiś film. No i wypadło na "Wyprawa w kosmos". Coś anonimowego, o jakiś muchach, które poleciały w kosmos. Oczywiście nie za pomocą swoich skrzydełek. Bo to by było bezsensu. Tylko akurat Apollo startował i się muchy zabrały. Na gapę ale doleciały. Skończyłyśmy oglądać jak stanęli na księżycu, jutro będzie ciąg dalszy, bo coś przeczuwam, że pobudka będzie równie szybko.
Poza tym dzisiaj wyszłam na śnieg. Z rana trzeba było trochę poodgarniać bo przecież zasypało. :) No i tak wyszło że młoda kilka razy miała śnieg na głowie. Ja zaliczyłam glebę. Ale to nie było śmieszne! I po co się śmiać? Ze mnie? Wiem że się śmiejesz, wyczuwam! Foch! Nie no żarcik :) A ta gleba to z powodu tego, iż chciałam się z Sandrą pobawić i jak widać mi nie wyszło. Nie mówię jakby gdzieś na ogródku, ale na chodniku przed domem? Masakra. No więc chciałam na zaspę wejść. Udało mi się. Postałam trochę, oczywiście Sandra też. No i tak było pod kim się pierwsze zapadnie. Ale ja mówie, nie no muszę dokończyć odgarniać ten śnieg. I zachciało mi się zeskoczyć. Przy wybijaniu się załamała jednak :) No i nie utrzymałam równowagi przy lądowaniu i... gleba :D Ale bez tego się przecież nie obejdzie :)
No więc tym optymistycznym akcentem zakończę dzisiejszą naradę... ;p
Napisałabym coś jeszcze ale z uwagi na zmęczenie nie dam rady.
Baterię mi padły.
Trzeba naładować.
Chyba się starzeję, już siły nie te same ;/
Bay :***
Już odpuszczę ten poranek, był ciężki ale przeżyłam. Żeby tak szybko nie wstawać zasugerowałam jakiś film. No i wypadło na "Wyprawa w kosmos". Coś anonimowego, o jakiś muchach, które poleciały w kosmos. Oczywiście nie za pomocą swoich skrzydełek. Bo to by było bezsensu. Tylko akurat Apollo startował i się muchy zabrały. Na gapę ale doleciały. Skończyłyśmy oglądać jak stanęli na księżycu, jutro będzie ciąg dalszy, bo coś przeczuwam, że pobudka będzie równie szybko.
Poza tym dzisiaj wyszłam na śnieg. Z rana trzeba było trochę poodgarniać bo przecież zasypało. :) No i tak wyszło że młoda kilka razy miała śnieg na głowie. Ja zaliczyłam glebę. Ale to nie było śmieszne! I po co się śmiać? Ze mnie? Wiem że się śmiejesz, wyczuwam! Foch! Nie no żarcik :) A ta gleba to z powodu tego, iż chciałam się z Sandrą pobawić i jak widać mi nie wyszło. Nie mówię jakby gdzieś na ogródku, ale na chodniku przed domem? Masakra. No więc chciałam na zaspę wejść. Udało mi się. Postałam trochę, oczywiście Sandra też. No i tak było pod kim się pierwsze zapadnie. Ale ja mówie, nie no muszę dokończyć odgarniać ten śnieg. I zachciało mi się zeskoczyć. Przy wybijaniu się załamała jednak :) No i nie utrzymałam równowagi przy lądowaniu i... gleba :D Ale bez tego się przecież nie obejdzie :)
No więc tym optymistycznym akcentem zakończę dzisiejszą naradę... ;p
Napisałabym coś jeszcze ale z uwagi na zmęczenie nie dam rady.
Baterię mi padły.
Trzeba naładować.
Chyba się starzeję, już siły nie te same ;/
Bay :***
czwartek, 24 stycznia 2013
Nocna Sesja :)
Tak wam powiem, szczerze to nie wiem czy chcecie wiedzieć czy nie, ale mimo to wam powiem, że dzisiaj Sandra przyjechała. Więc kilka dni krótszego snu się zapowiada. :) Ale to nic. Są też plusy. Zapewne wyciągnie mnie poza cieplutki dom do zimnego otoczenia w którym trwa zima. Czyli na śnieg. To chyba dobrze, przynajmniej się ruszę trochę :D
Więc dzisiaj przyjechała i się nie nudziłyśmy. Teraz nie wiem ale chyba padła. A jakie pretensje były że o 00:15 musiała się położyć spać, choć w domu spałaby już chyba od 22. No ale co, przyjechała na ferie trzeba jej trochę odpuścić. Więc zrobiłyśmy sobie sesję zdjęciową. Niektóre zdjęcia powychodziły całkiem fajne. Załączę je niżej :) Powiem wam szczerze że się fajnie bawiłam i chyba zaraz pójdę spać bo jutro zamierzam wcześniej wstać. Choć nie za szybko, bo co jak co, ale przesadzać nie należy :D
Poza tym dzisiaj grałyśmy w bombera, czy bombermana czy jak to tam się nazywa. Chodzi mi o tą grę co się chodzi i postawia bomby, żeby zniszczyć jakieś murki i powybijać przeciwników. Pochwalę się że wygrałam.
No to dzień zaliczam do udanych. Zobaczymy co przyniesie jutro. Muszę coś ciekawego wymyślić. Mam całą noc, bo znając życie nie będę mogła zasnąć.
Fotki : ;)
Więc dzisiaj przyjechała i się nie nudziłyśmy. Teraz nie wiem ale chyba padła. A jakie pretensje były że o 00:15 musiała się położyć spać, choć w domu spałaby już chyba od 22. No ale co, przyjechała na ferie trzeba jej trochę odpuścić. Więc zrobiłyśmy sobie sesję zdjęciową. Niektóre zdjęcia powychodziły całkiem fajne. Załączę je niżej :) Powiem wam szczerze że się fajnie bawiłam i chyba zaraz pójdę spać bo jutro zamierzam wcześniej wstać. Choć nie za szybko, bo co jak co, ale przesadzać nie należy :D
Poza tym dzisiaj grałyśmy w bombera, czy bombermana czy jak to tam się nazywa. Chodzi mi o tą grę co się chodzi i postawia bomby, żeby zniszczyć jakieś murki i powybijać przeciwników. Pochwalę się że wygrałam.
No to dzień zaliczam do udanych. Zobaczymy co przyniesie jutro. Muszę coś ciekawego wymyślić. Mam całą noc, bo znając życie nie będę mogła zasnąć.
Fotki : ;)
Atakujemy!!! Tak jakoś ta fota mi się spodobała :) |
![]() |
Nie pytajcie, bo sama nie wiem co to miało być :) |
Raz, dwa i w górę ręce |
Spokojnie, przeżyłam :-) |
Jołłłł !!!! |
Dawaj buziaka!!! |
;*****!! |
Zyzio na pierwszym planie :D |
Bez głupich min się nie obeszło :) |
środa, 23 stycznia 2013
Śnieg
Więc, kolejny dzień ferii minął. Ja planowałam się przestawić i zacząć chodzić spać wcześniej, ale jak widać mi się nie udało :) Ale zaraz pójdę, mimo fakt iż wiem że tak i tak nie usnę :)
Logicznie :)
Pisanie logicznych rzeczy przeze mnie jest czymś powszechnie obowiązującym w mojej naturze :D Chyba znacznie za dużo gadam i strasnie majaczę. Więc lepiej skończę z tym i zacznę z czymś innym.
Dziś, praktycznie to już wczoraj yyy... wyspałam się, po czym zjadłam śniadanie w postaci obiadu co już mam w zwyczaju, następnie ubrałam się ciepluteńko i poszłam na śnieg :) Tak praktycznie to nie dosłownie, bo wzięłam się za rzeczy które są niezbędne w okres śnieżny. Odgarnęłam śnieg! Tu jest teraz miejsce na podziw dla mojej osoby i oklaski też poproszę :D. Mimo fakt że wskaźnik rtęci wskazywał stopnie ujemne ja sie nie przestraszyłam. Wręcz przeciwnie ;) Z pieskiem pobiegałam. No dobra niech wam będzie pobiegałam to za dużo powiedziane. Ale śnieg odgarnięty to najważniejsze. Potem jeszcze tata przyjechał z pracy i mi pomógł. I cały wjazd normalnie był piękny. Można podziwiać jakby był ktoś chętny. Choć by trzeba się zastanowić czy czasami nie zasypało z powrotem ;) I jeszcze zgarnialiśmy z dachu. Tam to było śniegu! Ale zabawa świetna. Szkoda, że ten cały śnieg się nie lepi, bo fajne igloo bym sobie zbudowała. To by był odjazd. Taka jaskinia tylko dla mnie. Pamiętam już kiedyś mieliśmy igloo. Tata nam zbudował. Wiem może miałam 6 lub 7 lat. Pamiętam wtedy było dużo śniegu i taki wielki bałwan był. Gdzieś muszę mieć zdjęcia.
O jedno znalazłam, z panem Bałwanem :)
Po lewej od bałwana to ja, ze śnieżką w ręce najprawdopodobniej celuje w Dawida, który wypina swoje, że tak powiem cztery litery :) w celu chyba także zrobienia śnieżki. Zdjęcie w Igloo też gdzieś powinnam mieć poszukam jutro, znaczy dzisiaj ale później i jak oczywiście nie zapomnę. Bo u mnie to różnie z tym bywa. Więc teraz chyba najzwyczajniej w świecie pójdę spać :)
Dobranoc ;**
Logicznie :)
Pisanie logicznych rzeczy przeze mnie jest czymś powszechnie obowiązującym w mojej naturze :D Chyba znacznie za dużo gadam i strasnie majaczę. Więc lepiej skończę z tym i zacznę z czymś innym.
Dziś, praktycznie to już wczoraj yyy... wyspałam się, po czym zjadłam śniadanie w postaci obiadu co już mam w zwyczaju, następnie ubrałam się ciepluteńko i poszłam na śnieg :) Tak praktycznie to nie dosłownie, bo wzięłam się za rzeczy które są niezbędne w okres śnieżny. Odgarnęłam śnieg! Tu jest teraz miejsce na podziw dla mojej osoby i oklaski też poproszę :D. Mimo fakt że wskaźnik rtęci wskazywał stopnie ujemne ja sie nie przestraszyłam. Wręcz przeciwnie ;) Z pieskiem pobiegałam. No dobra niech wam będzie pobiegałam to za dużo powiedziane. Ale śnieg odgarnięty to najważniejsze. Potem jeszcze tata przyjechał z pracy i mi pomógł. I cały wjazd normalnie był piękny. Można podziwiać jakby był ktoś chętny. Choć by trzeba się zastanowić czy czasami nie zasypało z powrotem ;) I jeszcze zgarnialiśmy z dachu. Tam to było śniegu! Ale zabawa świetna. Szkoda, że ten cały śnieg się nie lepi, bo fajne igloo bym sobie zbudowała. To by był odjazd. Taka jaskinia tylko dla mnie. Pamiętam już kiedyś mieliśmy igloo. Tata nam zbudował. Wiem może miałam 6 lub 7 lat. Pamiętam wtedy było dużo śniegu i taki wielki bałwan był. Gdzieś muszę mieć zdjęcia.
O jedno znalazłam, z panem Bałwanem :)
Po lewej od bałwana to ja, ze śnieżką w ręce najprawdopodobniej celuje w Dawida, który wypina swoje, że tak powiem cztery litery :) w celu chyba także zrobienia śnieżki. Zdjęcie w Igloo też gdzieś powinnam mieć poszukam jutro, znaczy dzisiaj ale później i jak oczywiście nie zapomnę. Bo u mnie to różnie z tym bywa. Więc teraz chyba najzwyczajniej w świecie pójdę spać :)
Dobranoc ;**
wtorek, 22 stycznia 2013
Powstanie Styczniowe
22 stycznia 1863- żeby nie było że nie pamiętam :)
22 stycznia 2013- czyli dzisiaj jest 150 rocznica wybuchu powstania styczniowego. W końcu było to największe powstanie narodowe.
Nie ma co tu o tym pisać, bo jak ktoś chce coś się dowiedzieć to może wejść w Wikipedie :)
Taki utwór o wolności. Teledysk też szuper wyszedł. Niby prosty a jednak coś w sobie ma
22 stycznia 2013- czyli dzisiaj jest 150 rocznica wybuchu powstania styczniowego. W końcu było to największe powstanie narodowe.
Nie ma co tu o tym pisać, bo jak ktoś chce coś się dowiedzieć to może wejść w Wikipedie :)
Taki utwór o wolności. Teledysk też szuper wyszedł. Niby prosty a jednak coś w sobie ma
poniedziałek, 21 stycznia 2013
Przebój
Pamiętacie? Powiedzcie że tak!!! Te czasy.
Jakieś sześć lat wstecz ?
Tańczyło się to na ulicy. Pamiętam z Sylwią i Beatą. Jak byłyśmy u Sylwii. Najpierw jadłyśmy czereśnie. Pestki lądowały na samochodach. Nie no, dużo niecelnych było. Ale czereśnie pyszne!!! W chowanego się bawiłyśmy i jakieś inne zabawy się wymyślało. To były czasy. Człowiek się tak nie przejmował tym wszystkim. Tęsknie. Chce mieć znowu kilka lat. A by było szaleństwo :)
Poszłabym w życiu inną drogą.
Ale co było nie wróci, uciekło bezpowrotnie.
I ten przebój! I ten taniec! Niesamowite! :)
Powiedzcie że pamiętacie!!!
Jakieś sześć lat wstecz ?
Tańczyło się to na ulicy. Pamiętam z Sylwią i Beatą. Jak byłyśmy u Sylwii. Najpierw jadłyśmy czereśnie. Pestki lądowały na samochodach. Nie no, dużo niecelnych było. Ale czereśnie pyszne!!! W chowanego się bawiłyśmy i jakieś inne zabawy się wymyślało. To były czasy. Człowiek się tak nie przejmował tym wszystkim. Tęsknie. Chce mieć znowu kilka lat. A by było szaleństwo :)
Poszłabym w życiu inną drogą.
Ale co było nie wróci, uciekło bezpowrotnie.
I ten przebój! I ten taniec! Niesamowite! :)
Powiedzcie że pamiętacie!!!
niedziela, 20 stycznia 2013
Konkurs
Chyba by trzeba się do pracy wziąć. Haha, dobre sobie :)
Nie no, ale tak na serio to muszę wenę znaleźć, tylko jak? Oto jest pytanie. Jeśli ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, gdzie owóż poszukiwana się znajduję, proszę o bezwzględny kontakt z moją osobą. A tak bardziej szczegółowo to muszę napisać opowiadanie. Zaledwie parę dni temu skończyłam jedno, zachciało mi się ;/ wyczerpałam swoje siły na tamto a teraz nie mam siły na to. Ale ja marudzę. Maruda pospolitos. Przecież konkurs ważna sprawa. Nie można pominąć takiego ważnego wydarzenia w dziejach ludzkości. Tylko jakby jeszcze jakieś porządne tematy dawali to by było wszystko ok. A tak. Człowiek się namęczy, nic mu z tego nie wyjdzie, wyleje wszystkie słowa jakie ma w zanadrzu i tak nic nie będzie z tego miał. Normalka. Przecież nie wszystko się robi żeby coś z tego mieć.
Ale napisać zawsze można spróbować. To nic nie kosztuje, nie licząc oczywiście poświęconego czasu, który jest bardzo cenny :)
Więc włączę chyba tryb "myśl, myśl, myśl" i może coś z tego będzie. Nawet mam wizję. A to zawsze coś ;)
Tylko żeby coś z tej wizji powstało, to by było coś :D
Trzymajcie kciuki :*
Nie no, ale tak na serio to muszę wenę znaleźć, tylko jak? Oto jest pytanie. Jeśli ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, gdzie owóż poszukiwana się znajduję, proszę o bezwzględny kontakt z moją osobą. A tak bardziej szczegółowo to muszę napisać opowiadanie. Zaledwie parę dni temu skończyłam jedno, zachciało mi się ;/ wyczerpałam swoje siły na tamto a teraz nie mam siły na to. Ale ja marudzę. Maruda pospolitos. Przecież konkurs ważna sprawa. Nie można pominąć takiego ważnego wydarzenia w dziejach ludzkości. Tylko jakby jeszcze jakieś porządne tematy dawali to by było wszystko ok. A tak. Człowiek się namęczy, nic mu z tego nie wyjdzie, wyleje wszystkie słowa jakie ma w zanadrzu i tak nic nie będzie z tego miał. Normalka. Przecież nie wszystko się robi żeby coś z tego mieć.
Ale napisać zawsze można spróbować. To nic nie kosztuje, nie licząc oczywiście poświęconego czasu, który jest bardzo cenny :)
Więc włączę chyba tryb "myśl, myśl, myśl" i może coś z tego będzie. Nawet mam wizję. A to zawsze coś ;)
Tylko żeby coś z tej wizji powstało, to by było coś :D
Trzymajcie kciuki :*
sobota, 19 stycznia 2013
Nocą
O jejciu i mamy już trzecią, a praktycznie dziewięć po...
Jak ten czas szybko leci. Pomyśleć, że jeszcze przed chwilą było południe i wstawałam z łóżka a teraz mamy juz noc i co za tym idzie kolejny dzień za sobą. Baaa... co to jest w porównaniu z tym, że przed chwilą zaczynały się ferie a teraz praktycznie połowa już minęła :( SMUTNE!! Niestety prawdziwe. A ja tak szczerze mówiąc jeszcze nic nie dokonałam. (oprócz przeczytania jednej książki) To wszystko przez tą grypę. Na szczęście chociaż mam na co zwalić winę. Teraz już jest wszystko ok więc muszę wziąć się za niektóre sprawy. Bo nie znoszę niedomówień i niedotrzymanego słowa ;)
Teraz chyba pójdę spać. A jutro znowu pobudka z rana, tak koło czternastej,a na śniadanie zjem sobie obiad :)
Oby nie było tak jak wczoraj że nie mogę zasnąć. Wczorajsza noc była koszmarem, ale dzisiaj mam na szczęście inny nastrój w sensie pozytywnym oczywiście.
Dobranoc ;***
Noc nocą, ale mi się piosenka przypomniała. O nocy :D
Więc czekam na ciebie, aż pokażesz mi niebo, a potem wzbije się mocno i do niego polecę :)
Bay :D
Jak ten czas szybko leci. Pomyśleć, że jeszcze przed chwilą było południe i wstawałam z łóżka a teraz mamy juz noc i co za tym idzie kolejny dzień za sobą. Baaa... co to jest w porównaniu z tym, że przed chwilą zaczynały się ferie a teraz praktycznie połowa już minęła :( SMUTNE!! Niestety prawdziwe. A ja tak szczerze mówiąc jeszcze nic nie dokonałam. (oprócz przeczytania jednej książki) To wszystko przez tą grypę. Na szczęście chociaż mam na co zwalić winę. Teraz już jest wszystko ok więc muszę wziąć się za niektóre sprawy. Bo nie znoszę niedomówień i niedotrzymanego słowa ;)
Teraz chyba pójdę spać. A jutro znowu pobudka z rana, tak koło czternastej,a na śniadanie zjem sobie obiad :)
Oby nie było tak jak wczoraj że nie mogę zasnąć. Wczorajsza noc była koszmarem, ale dzisiaj mam na szczęście inny nastrój w sensie pozytywnym oczywiście.
Dobranoc ;***
Noc nocą, ale mi się piosenka przypomniała. O nocy :D
Więc czekam na ciebie, aż pokażesz mi niebo, a potem wzbije się mocno i do niego polecę :)
Bay :D
piątek, 18 stycznia 2013
czwartek, 17 stycznia 2013
Naiwna
Był chłodny jesienny wieczór
Księżyc wzbił się bardzo wysoko
W oknie siedziała dziewczyna
Z głośników wydobywała się muzyka
Młody chłopak śpiewał:
"życie jest piękne..."
Ale czy w to wierzyć?
Dziewczyna jest sama
Wydawałoby się że nie ma powodu
Że nie warto
Ale jeden jednak jest
Wiara
Może głupia
Ale wierzy że tam są
Oni
Jej przyjaciele
Którzy pomogą
Którzy zawsze będą
Którzy nie zawiodą
Teraz ich nie ma
Ale przyjdą- wierzy
Może niepotrzebnie
Może zbyt łatwo
Może po prostu naiwna
Księżyc wzbił się bardzo wysoko
W oknie siedziała dziewczyna
Z głośników wydobywała się muzyka
Młody chłopak śpiewał:
"życie jest piękne..."
Ale czy w to wierzyć?
Dziewczyna jest sama
Wydawałoby się że nie ma powodu
Że nie warto
Ale jeden jednak jest
Wiara
Może głupia
Ale wierzy że tam są
Oni
Jej przyjaciele
Którzy pomogą
Którzy zawsze będą
Którzy nie zawiodą
Teraz ich nie ma
Ale przyjdą- wierzy
Może niepotrzebnie
Może zbyt łatwo
Może po prostu naiwna
Hipotermia
"Nie mam pojęcia, co się stało ze mną.
Coś zamieniło światło w ciemność - negatyw.
Ostatni rok, dwa - miałem ciężko.
Znowu czuję się jak przegrany śmieć, bo
Wszystko się wali prócz tej ściany przede mną.
Mówiłem sobie wiele razy: "zmień coś" i zmieniałem.
Byłem daleko stąd. Wyszło na to, że to nietrwałe.
Stoję dokładnie tu, gdzie stałem parę lat wstecz,
Lecz oczy, którymi patrzę zgubiły swój blask gdzieś
[...]
Biorę te, które mam, ale zdają się leczyć próżnię.
Ile trzeba tego zeżreć, żeby nie chcieć umrzeć?!"
Coś zamieniło światło w ciemność - negatyw.
Ostatni rok, dwa - miałem ciężko.
Znowu czuję się jak przegrany śmieć, bo
Wszystko się wali prócz tej ściany przede mną.
Mówiłem sobie wiele razy: "zmień coś" i zmieniałem.
Byłem daleko stąd. Wyszło na to, że to nietrwałe.
Stoję dokładnie tu, gdzie stałem parę lat wstecz,
Lecz oczy, którymi patrzę zgubiły swój blask gdzieś
[...]
Biorę te, które mam, ale zdają się leczyć próżnię.
Ile trzeba tego zeżreć, żeby nie chcieć umrzeć?!"
Za dużo
Do napisania tego posta zabieram się już dzisiaj po raz trzeci. Chcąc pisać, przy każdym myślałam o czymś innym. Po prostu mam dzisiaj za dużo myśli w głowie. Nie wiem sama o czym mam myśleć. Chciałabym pozytywnie i zapomnieć o wszystkim i o wszystkich, ale tak nie idzie. A może to ja tak nie potrafię. Zresztą, ja chyba nic porządnie nie potrafię zrobić. Wszystko co mi się przytrafia po upływie czasu okazuje się pomyłką, no dobra, prawie wszystko. Ale ludzie ile tak można? Każdy, nawet ten najtrwalszy twardziel kiedyś wysiada. Ja niestety nie jestem twardzielem więc tym bardziej mam do tego prawo.
A może powinnam to wszystko, te wszystkie smutki w czymś zatopić? Może to właśnie jest rozwiązanie. Może dzięki temu udałoby się o tym wszystkim zapomnieć. Już sama nie wiem co o tym myśleć.
Za dużo wszystkiego w jednym miejscu
A może powinnam to wszystko, te wszystkie smutki w czymś zatopić? Może to właśnie jest rozwiązanie. Może dzięki temu udałoby się o tym wszystkim zapomnieć. Już sama nie wiem co o tym myśleć.
Za dużo wszystkiego w jednym miejscu
wtorek, 15 stycznia 2013
Lek
Kto by pomyślał.
17.49zł- to właśnie tyle jest warte w dzisiejszych czasach niesamowity kartonik -wymiary ok. 15 na 4 na 6. (tak na moje oko), w którym znajduje się sześć magicznych saszetek. Niejakie lekarstwo na leczenie objaw grypy. Zwalcza gorączkę, dreszcze, bóle mięśni, bóle kostno-stawowe, bóle głowy, katar i kichanie. Jeszcze brakło bólu gardła i by był komplet. Bo to lekarstwa są nadzwyczaj mądre, jak to pokazują w reklamach. Jedzenie zawsze trafia wprost do żołądka, ale lekarstwa nie. Choć są wypijane lub połykane tą samą drogą co zwykłe jedzenie, czyli drogą doustną, lekarstwo w organizmie człowieka namierza źródło naszej infekcji i to właśnie tam trafia, nie do żołądka. Aaa... no tak, bo jak jemy to jesteśmy głodni, więc problem jest w żołądku gdyż jest pusty. W takim razie jedzenie też jest bardzo mądre bo trafia tam gdzie powinno. Już się boje pomyśleć co by było gdyby popłynęło wprost do głowy. Chyba za bardzo filozofuje, przecież reklamy wiedzą lepiej, przecież jak boli mnie główka, zażywam tabletkę to mam w to wierzyć, że ta oto magiczna tabletka skierowała się w kierunku mojej głowy i tam płynie.
Wróćmy jednak do mojego kochanego, jakże pysznego Theraflu. Pijąc to myślałam, że dzisiaj po raz drugi zwymiotuje. Co mi przyszło. Litości. Dobrze że chociaż dodają tu jakieś składniki, które przypominają smak owoców. Bądźmy szczerzy: jak cytryna to, to nie smakuje. Ale bez tego to bym tego do swojego czci godnego przełyku nie wzięła. Do tego trzeba to pić na gorąco. A mnie ogrzało, aż za bardzo.
Na logikę- mamy człowiek chorego. W trakcie swojej choroby chce spożywać coś dobrego, a nie jakiś wywar cytryno podobny z tajemniczymi mocami uzdrowienia. Nie żebym nie wierzyła że to nie pomaga. Bo na pewno jakieś tam moce ma i może poczuję się dzięki temu lepiej, ale tu o smak chodzi. Zrobili by chociaż raz jakieś dobre lekarstwo. Wszyscy by byli szczęśliwsi.
Mój stan na chwilę obecną jest lepszy.
Diagnoza: ból głowy, kaszel, który mnie męczy i już nie mam do niego siły, katar... i chyba pójdę spać :)
Tak w sekrecie powiem: mam ochotę na pizze, taką dobrą.
17.49zł- to właśnie tyle jest warte w dzisiejszych czasach niesamowity kartonik -wymiary ok. 15 na 4 na 6. (tak na moje oko), w którym znajduje się sześć magicznych saszetek. Niejakie lekarstwo na leczenie objaw grypy. Zwalcza gorączkę, dreszcze, bóle mięśni, bóle kostno-stawowe, bóle głowy, katar i kichanie. Jeszcze brakło bólu gardła i by był komplet. Bo to lekarstwa są nadzwyczaj mądre, jak to pokazują w reklamach. Jedzenie zawsze trafia wprost do żołądka, ale lekarstwa nie. Choć są wypijane lub połykane tą samą drogą co zwykłe jedzenie, czyli drogą doustną, lekarstwo w organizmie człowieka namierza źródło naszej infekcji i to właśnie tam trafia, nie do żołądka. Aaa... no tak, bo jak jemy to jesteśmy głodni, więc problem jest w żołądku gdyż jest pusty. W takim razie jedzenie też jest bardzo mądre bo trafia tam gdzie powinno. Już się boje pomyśleć co by było gdyby popłynęło wprost do głowy. Chyba za bardzo filozofuje, przecież reklamy wiedzą lepiej, przecież jak boli mnie główka, zażywam tabletkę to mam w to wierzyć, że ta oto magiczna tabletka skierowała się w kierunku mojej głowy i tam płynie.
Wróćmy jednak do mojego kochanego, jakże pysznego Theraflu. Pijąc to myślałam, że dzisiaj po raz drugi zwymiotuje. Co mi przyszło. Litości. Dobrze że chociaż dodają tu jakieś składniki, które przypominają smak owoców. Bądźmy szczerzy: jak cytryna to, to nie smakuje. Ale bez tego to bym tego do swojego czci godnego przełyku nie wzięła. Do tego trzeba to pić na gorąco. A mnie ogrzało, aż za bardzo.
Na logikę- mamy człowiek chorego. W trakcie swojej choroby chce spożywać coś dobrego, a nie jakiś wywar cytryno podobny z tajemniczymi mocami uzdrowienia. Nie żebym nie wierzyła że to nie pomaga. Bo na pewno jakieś tam moce ma i może poczuję się dzięki temu lepiej, ale tu o smak chodzi. Zrobili by chociaż raz jakieś dobre lekarstwo. Wszyscy by byli szczęśliwsi.
Mój stan na chwilę obecną jest lepszy.
Diagnoza: ból głowy, kaszel, który mnie męczy i już nie mam do niego siły, katar... i chyba pójdę spać :)
Tak w sekrecie powiem: mam ochotę na pizze, taką dobrą.
poniedziałek, 14 stycznia 2013
Pokonana
Nie wierze!!!
Masakra!!!
Nie ma jak to zacząć ferie w chorobie. Nie ma chyba nic piękniejszego. Jestem sama z siebie dumna. Łóżko, kołderka i ja- świetny trójkącik. Dorzucając laptopa wychodzi kwadracik :) A teraz tak na poważnie:
Wczoraj już czułam, że będzie coś nie tak. Głowa mnie bolała strasznie, wzięłam tabletkę i nic, później wzięłam kolejną i troszeczkę było lepiej. Oprócz uporczywego bólu głowy dostałam kaszel, który był straszny. Ale jak to ja nie przejmowałam się zbytnio, bo wiedziałam że szybko przejdzie. W nocy gdzieś po północy postanowiłam iść spać, tak mi było zimno, że masakra. Trzęsłam się sama z siebie. Nie potrafiłam usnąć. Udało mi się to dopiero po drugiej. Spało się fajnie, ale niestety tylko około dwie godzinki. Przed czwartą się zbudziłam, miałam sucho w gardle więc poszłam po wodę. Jak schodziłam ze schodów to myślałam że niedługo z nich spadnę. Nie miałam siły nawet po nich stąpać. Gdy wróciłam znowu mi było zimno i znowu się trzęsłam. Po piątej usnęłam. Następna i to już ostatnia pobudka była o 06.20. Podniosłam się z łóżka, to była godzina o której mama wstaje by przygotować śniadanie tacie i wujowi do pracy. Wiedziałam że będzie w kuchni więc poszłam zrobić sobie herbatę. I tam odbyła się akcja. Woda była już wstawiona. Wyciągnęłam kubek, włożyłam torebkę herbaty, i tak stoję przy szafie. W głowie mam szum, a na dodatek mi niedobrze. Zalałam herbatkę i podeszłam do lodówki by wyciągnąć cytrynę. Stanęłam przy niej i momentalnie nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Szum z głowie narastał, zaczynałam tracić równowagę, nie wiedziałam co się ze mną ani w okół mnie dzieje. Usłyszałam z ledwością mamę: "Bo się przewrócisz". Zaprowadziła mnie na krzesełko, żebym usiadła. Sama nie byłam w stanie iść. Gdy już siedziałam ten szum mnie przerażał. Aż w końcu mi się zrobiło niedobrze. Jedna myśl przeszła do mózgu- łazienka. Nie wiem jakim cudem, ale tam doszłam. Tam było tylko takie bleee.... Nie wiem co to było ale siedziało we mnie i nie chciało wyjść na świat. Aż w końcu wyplułam takie coś żółte. Ale nie będę tu obrzydzać. Po tym incydencie czuję się lepiej. Co prawda nie śpię od 06.20 ale da się wytrzymać. Po prostu zostałam pokonana przez jakieś coś silniejsze ode mnie :)
Masakra!!!
Nie ma jak to zacząć ferie w chorobie. Nie ma chyba nic piękniejszego. Jestem sama z siebie dumna. Łóżko, kołderka i ja- świetny trójkącik. Dorzucając laptopa wychodzi kwadracik :) A teraz tak na poważnie:
Wczoraj już czułam, że będzie coś nie tak. Głowa mnie bolała strasznie, wzięłam tabletkę i nic, później wzięłam kolejną i troszeczkę było lepiej. Oprócz uporczywego bólu głowy dostałam kaszel, który był straszny. Ale jak to ja nie przejmowałam się zbytnio, bo wiedziałam że szybko przejdzie. W nocy gdzieś po północy postanowiłam iść spać, tak mi było zimno, że masakra. Trzęsłam się sama z siebie. Nie potrafiłam usnąć. Udało mi się to dopiero po drugiej. Spało się fajnie, ale niestety tylko około dwie godzinki. Przed czwartą się zbudziłam, miałam sucho w gardle więc poszłam po wodę. Jak schodziłam ze schodów to myślałam że niedługo z nich spadnę. Nie miałam siły nawet po nich stąpać. Gdy wróciłam znowu mi było zimno i znowu się trzęsłam. Po piątej usnęłam. Następna i to już ostatnia pobudka była o 06.20. Podniosłam się z łóżka, to była godzina o której mama wstaje by przygotować śniadanie tacie i wujowi do pracy. Wiedziałam że będzie w kuchni więc poszłam zrobić sobie herbatę. I tam odbyła się akcja. Woda była już wstawiona. Wyciągnęłam kubek, włożyłam torebkę herbaty, i tak stoję przy szafie. W głowie mam szum, a na dodatek mi niedobrze. Zalałam herbatkę i podeszłam do lodówki by wyciągnąć cytrynę. Stanęłam przy niej i momentalnie nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Szum z głowie narastał, zaczynałam tracić równowagę, nie wiedziałam co się ze mną ani w okół mnie dzieje. Usłyszałam z ledwością mamę: "Bo się przewrócisz". Zaprowadziła mnie na krzesełko, żebym usiadła. Sama nie byłam w stanie iść. Gdy już siedziałam ten szum mnie przerażał. Aż w końcu mi się zrobiło niedobrze. Jedna myśl przeszła do mózgu- łazienka. Nie wiem jakim cudem, ale tam doszłam. Tam było tylko takie bleee.... Nie wiem co to było ale siedziało we mnie i nie chciało wyjść na świat. Aż w końcu wyplułam takie coś żółte. Ale nie będę tu obrzydzać. Po tym incydencie czuję się lepiej. Co prawda nie śpię od 06.20 ale da się wytrzymać. Po prostu zostałam pokonana przez jakieś coś silniejsze ode mnie :)
niedziela, 13 stycznia 2013
Rok temu
Jejciu i pomyśleć, że to minął już rok.
Ten piątek trzynastego równo z przed roku przeszedł do historii. Nasz niezapomniany Komers!
Nigdy nie zapomnę tego pośpiechu, bo jak zwykle 3b wszystko na ostatnią chwile. Zaproszenia- to było coś. Jakby Angelika nie wymyśliła to by takich ładnych nie było (tak skromnie mówiąc) Ale tak szczerze to bez mojej pomocy to pani by chyba nic nie zrobiła, a jak przyszło co do czego to ja najgorsza byłam. Wszystko na naszej głowie było, bo jak 3a miała coś zrobić to było "dlaczego my?" Mniejsza o to.
Jak dla mnie zapowiadało się to kiepsko, jeszcze nawet chciałam zrezygnować parę godzin przed, ale stwierdziłam że nie mogę tak zrobić. Po prostu było by to nie fair. No wiec po powrocie ze szkoły do fryzjerki, która zmieniła mnie, że na początku nie wiedziałam, że to ja. Jak ja się zobaczyłam w lusterku, to jedno zdanie powiedziałam "Co ty ze mną zrobiłaś?" :)
W końcu wybiła godzina 17 i zabawę czas zacząć. Ale wszystko na luzie, najwyżej by nie wyszło, nic na to nie poradzimy :) Słowo wstępu, kilka piosenek iii.... Polonez. Na szczęście się nie pomyliłam. Jakąś wpadkę Moniczka wywinęła, ale niestety tego nie zauważyłam. Może to i dobrze bo jak bym się zaczęła śmiać, to bym nie mogła przestać. A co po części oficjalnej? Zabawa do rana! Najgorsze w tym było to, że musiałam się przebrać w sukienkę, w której wyglądałam koszmarnie. Przeżyłam więc chyba nie było tak źle :)
Ogólnie zabawa była super!!!!
Jeszcze jedna w takim towarzystwie by się przydała. Tak się spotkać starą ekipą i coś wykombinować :)
![]() |
Nasza 3b!! |
![]() |
Trochę nie wyraźne, ale pamiątka z panem Sławkiem musi być :) |
I na deser torcik!!!! |
On i ona
"chwila zatracenia kiedy skończyła się droga,
wypadli na zakręcie nie przeżył nikt z ich obojga"
sobota, 12 stycznia 2013
SWPS w Poznaniu
Hejoo!!
To teraz troszkę o dniu wczorajszym. Miałam napisać wczoraj, ale postanowiłam że zaczekam na fotki. Co prawda nie mam ich jeszcze wszystkich ale chociaż kilka. Na resztę muszę poczekać aż koleżanka mi prześle.
Zdążyłam na busa, :) miał on bardzo straszne spóźnienie! Oburzyłam się okropnie, bo musiałam marznąć. Nie mam pojęcia co ci ludzie sobie myślą. Ale przecież mniejsza o to.
Szkoła Wyższa Psychologi Społecznej- to właśnie tam się udaliśmy. Po długiej podróży dojechaliśmy. Tam udaliśmy się do sali, w której jakiś profesorek zaczął nam coś omawiać, a gdy skończył poprowadził wywiad z panem mecenasem Piotrem Ostafim. Było to ciekawe doświadczenie. Dowiedziałam się jak odbywa się nagrywanie "sądu rodzinnego". Poza opisaniem tego programu opowiedział trochę o swojej pracy. Ogólnie można było z tego dużo wynieść. Na końcu był czas na zadawanie pytań, choć nie było go dużo, bo zostały zadane chyba tylko trzy pytania. Brakło po prostu czasu. Przed tym całym wywiadem był oczywiście czas na fotkę. Za tym jednym zdjęciem chyba się zaczekam, bo zanim wstawią na stronę szkoły to może trochę minąć.
Następnie odbyły się wykłady na trzy tematy: coś o prawach dziecka, coś o pieniądzach mobilnych i coś i telewizji. Naszej klasie przypadło wziąć udział w tym drugim. Myślałam że trafię na prawa dziecka, ale nie wyszło. Na początku zapowiadało się troszeczkę ciekawie, ale później babka zaczęła przynudzać i przyznam że spać mi się zachciało. Ale spokojnie wszystko pod kontrolą, nie usnęłam :) Skończyła chyba z 30 minut przed czasem. Nie wiem może jej się gdzieś śpieszyło albo coś. Najważniejsze jest to że pół godziny musieliśmy czekać za innymi grupami.
Wykorzystaliśmy ten czas nie na coś inne jak na zdjęcia.
Ogólne podsumowując wyjazd to było spoko. :D Zarazem można było się dobrze bawić i coś z tego wynieść. Takie połączenie miłego z pożytecznym .
Jeżeli dostanę więcej fotek to na pewno wstawię. U Pauliny mam lepsze :)
To teraz troszkę o dniu wczorajszym. Miałam napisać wczoraj, ale postanowiłam że zaczekam na fotki. Co prawda nie mam ich jeszcze wszystkich ale chociaż kilka. Na resztę muszę poczekać aż koleżanka mi prześle.
Zdążyłam na busa, :) miał on bardzo straszne spóźnienie! Oburzyłam się okropnie, bo musiałam marznąć. Nie mam pojęcia co ci ludzie sobie myślą. Ale przecież mniejsza o to.
Szkoła Wyższa Psychologi Społecznej- to właśnie tam się udaliśmy. Po długiej podróży dojechaliśmy. Tam udaliśmy się do sali, w której jakiś profesorek zaczął nam coś omawiać, a gdy skończył poprowadził wywiad z panem mecenasem Piotrem Ostafim. Było to ciekawe doświadczenie. Dowiedziałam się jak odbywa się nagrywanie "sądu rodzinnego". Poza opisaniem tego programu opowiedział trochę o swojej pracy. Ogólnie można było z tego dużo wynieść. Na końcu był czas na zadawanie pytań, choć nie było go dużo, bo zostały zadane chyba tylko trzy pytania. Brakło po prostu czasu. Przed tym całym wywiadem był oczywiście czas na fotkę. Za tym jednym zdjęciem chyba się zaczekam, bo zanim wstawią na stronę szkoły to może trochę minąć.
Następnie odbyły się wykłady na trzy tematy: coś o prawach dziecka, coś o pieniądzach mobilnych i coś i telewizji. Naszej klasie przypadło wziąć udział w tym drugim. Myślałam że trafię na prawa dziecka, ale nie wyszło. Na początku zapowiadało się troszeczkę ciekawie, ale później babka zaczęła przynudzać i przyznam że spać mi się zachciało. Ale spokojnie wszystko pod kontrolą, nie usnęłam :) Skończyła chyba z 30 minut przed czasem. Nie wiem może jej się gdzieś śpieszyło albo coś. Najważniejsze jest to że pół godziny musieliśmy czekać za innymi grupami.
Wykorzystaliśmy ten czas nie na coś inne jak na zdjęcia.
Ogólne podsumowując wyjazd to było spoko. :D Zarazem można było się dobrze bawić i coś z tego wynieść. Takie połączenie miłego z pożytecznym .
![]() |
Jeżeli dostanę więcej fotek to na pewno wstawię. U Pauliny mam lepsze :)
piątek, 11 stycznia 2013
czwartek, 10 stycznia 2013
Troszkę o feriach
I ta radość ze świadomości, że piątek spędzę bardzo daleko od szkoły, bo aż w Poznaniu. Szykuje się jutro udany dzień. Co prawda jest jeden minus, trzeba wstać i zdążyć na autobus. Bez tego się nie obejdzie. Najgorzej będzie jak zaśpię, chyba tego nie zniosę. Ale cóż każdemu się przecież może zdarzyć :) a mi to już w szczególności. Ale o czym mówię i jak jutrzejszy dzień się potoczy zdradzę wam jutro albo w sobotę. Nie chciałabym w jakikolwiek sposób zapeszać, wykrakać czegoś albo co tam jeszcze. Jedno jest pewne pobudka będzie 6.30 a do domu wrócę koło 19, jeżeli nie później bo to nigdy nic nie wiadomo. Ale przecież nie to jest najważniejsze, w końcu od poniedziałku zaczynamy ferie więc oznacza to jeden fakt- może w końcu się wyśpię. Muszę sobie te ferie jakoś rozplanować, bo coś mi się obiło o uszy że Sandra ma przyjechać. Jeszcze w planach jest odwiedzić Moniczkę, choć nie wiem jak to będzie z pogodą, ale mam nadzieje że wypali. Następnie zamierzam wybrać się do kina na coś ciekawego. Ooo... książki poczytać, bo ostatnio zbytnio nie ma na to czasu. Choć przyznam że dzisiaj wypożyczyłam jedną i nawet zaczęłam czytać. Ale nic nie zmienia faktu, że głównym celem jest się wyspać. Bo to tylko dwa tygodnie, które zlecą niezauważalnie szybko, nawet szybciej chyba niż mi się to wydaje. No i przyjdzie znowu iść do szkoły. Gdzie będzie zmiana planu, oczywiście zapewne na gorszę ponieważ chcą nam dołożyć jedną matme w tygodniu. Dzięki za taki prezent, jeszcze w gimnazjum bym się cieszyła, ale teraz to masakra.
Dzisiaj jestem tak na świeżo po wywiadówce. Myślałam że będzie gorzej, a tu wcale nie było tak źle, szczerze to usłyszałam tylko jedno zdanie: "Masz szczęście, że nie masz jedynki" I to było wszystko.
Czyli pierwszy semestr mam za sobą. Co prawda ten łatwiejszy i krótszy, ale zawsze to coś :) Z drugim będzie gorzej, ale muszę chyba się wziąć za siebie i zacząć porządną naukę. Tylko mówić jest łatwo, a jak przyjdzie co do czego to będzie : "Nie chce mi się" Ale cóż już taki mój los, najwyżej sobie nie poradzę :)
Dzisiaj jestem tak na świeżo po wywiadówce. Myślałam że będzie gorzej, a tu wcale nie było tak źle, szczerze to usłyszałam tylko jedno zdanie: "Masz szczęście, że nie masz jedynki" I to było wszystko.
Czyli pierwszy semestr mam za sobą. Co prawda ten łatwiejszy i krótszy, ale zawsze to coś :) Z drugim będzie gorzej, ale muszę chyba się wziąć za siebie i zacząć porządną naukę. Tylko mówić jest łatwo, a jak przyjdzie co do czego to będzie : "Nie chce mi się" Ale cóż już taki mój los, najwyżej sobie nie poradzę :)
środa, 9 stycznia 2013
Tylko że wysiadam
A co jeśli powiem, że niektórych rzeczy mam już dosyć?
A co jeśli ostatnie sytuacje mnie dobijają?
A co jeśli jutro będzie to samo?
Po prostu pytania retoryczne. Na nie, nie ma odpowiedzi. Chyba zbyt długo było ładnie, żeby ładnie mogło pozostać. To wszystko się tak dziwnie układa. Najpierw jedno, raczej jedna osoba, przez którą cierpiałam i z której chyba już się wyleczyłam. Tak bynajmniej mi się wydaje. Bo już nie boli tak jak kiedyś. To minęło, ale mojej osobie jest przeznaczony chyba taki los, że kolorową ścieżką nie mogę iść więc musiało się popsuć coś innego. Jeszcze jedno pytanie: Jak to długo będzie trwać?
Długi okres czasu było wszystko ok. Cieszyłam się z tego stanu. A teraz te beznadziejne dwa dni pozwoliły mi przypomnieć sobie o wszystkim. Tylko że wysiadam.
A co jeśli ostatnie sytuacje mnie dobijają?
A co jeśli jutro będzie to samo?
Po prostu pytania retoryczne. Na nie, nie ma odpowiedzi. Chyba zbyt długo było ładnie, żeby ładnie mogło pozostać. To wszystko się tak dziwnie układa. Najpierw jedno, raczej jedna osoba, przez którą cierpiałam i z której chyba już się wyleczyłam. Tak bynajmniej mi się wydaje. Bo już nie boli tak jak kiedyś. To minęło, ale mojej osobie jest przeznaczony chyba taki los, że kolorową ścieżką nie mogę iść więc musiało się popsuć coś innego. Jeszcze jedno pytanie: Jak to długo będzie trwać?
Długi okres czasu było wszystko ok. Cieszyłam się z tego stanu. A teraz te beznadziejne dwa dni pozwoliły mi przypomnieć sobie o wszystkim. Tylko że wysiadam.
Siata
Poniedziałkowa siatkówka zawsze przynosiła mi to, że mogłam się wyładować, wyrzucić złe emocje, pogadać i się pośmiać. Tylko że wczoraj było wręcz przeciwnie. Ja nie wiec co się tam ze mną stało. Nie odbierałam rzeczywistości. A to było dziwne bo miałam tego dnia dobry humor. Głowa mnie bolała, może to przez zmęczenie. Bo spać też mi się bardzo chciało. Nic mi nie wychodziło. Nie potrafiłam nieraz nawet porządnie odbić piłki. Łeee... to jeszcze nic, były momenty że nie potrafiłam się skupić na piłce. Leciała koło mnie, a ja nie zdawałam sobie z tego sprawy. To było koszmarne uczucie.
Tamtego dnia pierwszy raz od dłuższego czasu zamieniłam kilka słów z Dominiką. Najpierw na lekcji mi się spytała czy zostaje na siatce, a później gdy się przepierałam, czy będę z nią w parze. Zdziwiło mnie to max. Więc odbijałam z nią i tak praktycznie na tym się nasz kontakt urwał. I nawet jestem happy z tego powodu.
Dzisiaj idę na busa jestem na rynku i spotkałam Izę, która szła za mną a ja nawet tego nie wiedziałam. No i mnie zapytała jak tam Dominika? A ja jej, że nie wiem, bo z nią nie gadam. Na to ona, że właśnie zauważyła i spytała co się stało. To ja jej że to: "To skomplikowane. Stwierdziła że ją zmieniłam, oj nie- zniszczyłam" Ona na mnie takie oczy i takie zdanie, które przykuło moją uwagę "Ona chyba sama się zniszczyła". Rozmowa później potoczyła się trochę jeszcze, tylko że nadszedł czas pożegnania bo nasze drogi się rozeszły. Potem spotkałam Martynę i Sylwię, z którymi szłam na przystanek. A w busie spotkałam Patrycję i Izę. I tym oto pięknym akcentem wróciłam do domu, gdzie miałam nadzieje iż oderwę się od wszystkiego co najgorsze, ale niestety się myliłam.
Chyba moja sytuacja wróciła do stanu wyjścia. ;/
Tamtego dnia pierwszy raz od dłuższego czasu zamieniłam kilka słów z Dominiką. Najpierw na lekcji mi się spytała czy zostaje na siatce, a później gdy się przepierałam, czy będę z nią w parze. Zdziwiło mnie to max. Więc odbijałam z nią i tak praktycznie na tym się nasz kontakt urwał. I nawet jestem happy z tego powodu.
Dzisiaj idę na busa jestem na rynku i spotkałam Izę, która szła za mną a ja nawet tego nie wiedziałam. No i mnie zapytała jak tam Dominika? A ja jej, że nie wiem, bo z nią nie gadam. Na to ona, że właśnie zauważyła i spytała co się stało. To ja jej że to: "To skomplikowane. Stwierdziła że ją zmieniłam, oj nie- zniszczyłam" Ona na mnie takie oczy i takie zdanie, które przykuło moją uwagę "Ona chyba sama się zniszczyła". Rozmowa później potoczyła się trochę jeszcze, tylko że nadszedł czas pożegnania bo nasze drogi się rozeszły. Potem spotkałam Martynę i Sylwię, z którymi szłam na przystanek. A w busie spotkałam Patrycję i Izę. I tym oto pięknym akcentem wróciłam do domu, gdzie miałam nadzieje iż oderwę się od wszystkiego co najgorsze, ale niestety się myliłam.
Chyba moja sytuacja wróciła do stanu wyjścia. ;/
wtorek, 8 stycznia 2013
Wierszyk
Poniedziałek, nastrój mi dopisywał. A najbardziej przed religią . Stanęłyśmy przed klasą z Natalią i czekałyśmy na lekcję. Coś tam rozmawiamy, przypominamy sobie ewangelie, bo wiadomo że pani będzie z tego pytać. Gadamy i gadamy, aż nagle, szczerze mówiąc to nie wiem z jakiego powodu i jak to się stało, ale Natalia wyskoczyła z wierszykiem.
Stwierdziła że uczyli się tego w podstawówce, służyło to temu aby wiedzieć po jakich literach piszemy "rz". Coś tam to sensu ma, może i czegoś to nauczy. Tylko że gdy się w to zagłębiłam stwierdziłam że to nie ma sensu. Bo przecież co ma uciekający chłopiec do konia, który idzie gdzieś wyżej? No ludzie zastanówcie się. Natalia się najprawdopodobniej ze mną zgodziła i zaczęłyśmy wymyślać nową historyjkę. Zasady były identyczne, to znaczy musiało zaczynać się od takich samych liter.
"Babcia, dziadek gonią chłopca, jeden koń poszedł trochę wyżej"
Stwierdziła że uczyli się tego w podstawówce, służyło to temu aby wiedzieć po jakich literach piszemy "rz". Coś tam to sensu ma, może i czegoś to nauczy. Tylko że gdy się w to zagłębiłam stwierdziłam że to nie ma sensu. Bo przecież co ma uciekający chłopiec do konia, który idzie gdzieś wyżej? No ludzie zastanówcie się. Natalia się najprawdopodobniej ze mną zgodziła i zaczęłyśmy wymyślać nową historyjkę. Zasady były identyczne, to znaczy musiało zaczynać się od takich samych liter.
"Bolek dziobał gąsienice, chcąc ją kopnąć pomiędzy wrażliwą trzustkę"
Może to też nie ma większego sensu, bo nie wiem czy gąsienica ma trzustkę i nie wiem czy można kopnąć pomiędzy trzustkę. Ale moim zdaniem to brzmi lepiej. Ja zapamiętałam w przeciwieństwie do wersji oryginalnej. Jestem dumna z siebie.
Wiem naszej głupoty nikt nie ogarnie, ale czasami warto być zwariowanym ;)
niedziela, 6 stycznia 2013
Nikoś
Nie ma jak to zabawa w wilki. Ta pomysłowość dzieci i ta niesamowicie wielka wyobraźnia nieraz mnie zadziwia, a myślałam że to ja mam dużą wyobraźnie, ale dzisiaj porównując ją do pomysłów Nikosia to sama nie wiem co o tym myśleć.
Zacznijmy od początku...
Pospałam sobie dzisiaj trochę długo, bo aż do 15.10, obudziła mnie mama pytając się czy jadę do cioci na kawę. Ja taka zaspana myślę czemu nie. No to się ogarnęłam i pojechaliśmy. Tam mała kawka na rozbudzenie się, a potem przyszedł Nikodem. Jest trochę chory więc był spokojny, aż do czasu. Poszłam z nim do pokoju i zaczęło się od zabawy lalkami ;) Zdziwiło mnie to, bo chłopak i lalki, ale ok. A potem wymyślił wilki, oj nie najpierw były tygrysy, a potem staliśmy się wilkami. Bez takich odgłosów jak "auuu" się nie obeszło. Polowaliśmy na gepardy i niedźwiedzie, czy co to tam jeszcze było, którymi w rzeczywistości były pluszowe misie. Musieliśmy je pokonać, to znaczy złapać, w jakikolwiek sposób rozszarpać, następnie zamrozić i zakopać. Na to zamrożenie nigdy w życiu bym nie wpadła. W pewnym momencie ktoś wszedł do pokoju zobaczyć co robimy i zostawił drzwi otwarte. Nikoś wstał podszedł do drzwi i z tekstem "zamknę żeby nam ludzie nie przeszkadzali", z naciskiem na słowo "ludzie". Zabawa w całości okazała się super. Nie ma jak to wrócić do dzieciństwa. Na końcu jeszcze przyjechała Sandra, bo akurat w domu jej nie było. Wróciła jakieś pięć minut przed naszym odjazdem. Niestety czas szybko zleciał i nadszedł czas wracać do domu. A szkoda bo na serio świetnie się bawiłam :)
Zacznijmy od początku...
Pospałam sobie dzisiaj trochę długo, bo aż do 15.10, obudziła mnie mama pytając się czy jadę do cioci na kawę. Ja taka zaspana myślę czemu nie. No to się ogarnęłam i pojechaliśmy. Tam mała kawka na rozbudzenie się, a potem przyszedł Nikodem. Jest trochę chory więc był spokojny, aż do czasu. Poszłam z nim do pokoju i zaczęło się od zabawy lalkami ;) Zdziwiło mnie to, bo chłopak i lalki, ale ok. A potem wymyślił wilki, oj nie najpierw były tygrysy, a potem staliśmy się wilkami. Bez takich odgłosów jak "auuu" się nie obeszło. Polowaliśmy na gepardy i niedźwiedzie, czy co to tam jeszcze było, którymi w rzeczywistości były pluszowe misie. Musieliśmy je pokonać, to znaczy złapać, w jakikolwiek sposób rozszarpać, następnie zamrozić i zakopać. Na to zamrożenie nigdy w życiu bym nie wpadła. W pewnym momencie ktoś wszedł do pokoju zobaczyć co robimy i zostawił drzwi otwarte. Nikoś wstał podszedł do drzwi i z tekstem "zamknę żeby nam ludzie nie przeszkadzali", z naciskiem na słowo "ludzie". Zabawa w całości okazała się super. Nie ma jak to wrócić do dzieciństwa. Na końcu jeszcze przyjechała Sandra, bo akurat w domu jej nie było. Wróciła jakieś pięć minut przed naszym odjazdem. Niestety czas szybko zleciał i nadszedł czas wracać do domu. A szkoda bo na serio świetnie się bawiłam :)
![]() |
I ta radość z udanych łowów... |
![]() |
W trakcie polowania :) |
![]() |
Czas do spania ;D |
![]() |
Fotka z Miśkiem |
![]() | |
Chyba w tym momencie został pokonany :) |
Miłe słowa
Teraz będzie krótko, zwięźle i na temat.
Podeszłam wczoraj do pani Alinki i pani Agnieszki, gdy rozmawiały akurat z Agatą i Sylwią i pani Alinka do mnie, że czytała swoim dzieciom moje opowiadanie. Powiedziała, że im się podobało i nadal jeszcze nieraz proszą, aby przeczytała jeszcze raz.
Ale mi się miło zrobiło. Czuje się jak jakiś Hans Christian Andersen, heh oczywiście to jest żarcik :)
A tak na poważnie to super jest świadomość, że coś co sama napisałam ludzie czytają nawet swoim dzieciom. ;D
Podeszłam wczoraj do pani Alinki i pani Agnieszki, gdy rozmawiały akurat z Agatą i Sylwią i pani Alinka do mnie, że czytała swoim dzieciom moje opowiadanie. Powiedziała, że im się podobało i nadal jeszcze nieraz proszą, aby przeczytała jeszcze raz.
Ale mi się miło zrobiło. Czuje się jak jakiś Hans Christian Andersen, heh oczywiście to jest żarcik :)
A tak na poważnie to super jest świadomość, że coś co sama napisałam ludzie czytają nawet swoim dzieciom. ;D
sobota, 5 stycznia 2013
Maraton
Dla takich chwil chyba warto żyć!
Ten dzień, znaczy wczorajszy zapisuje się na listę tych, o których się nie zapomina.
A zaczął się kiepsko. Nieprzespana noc odbiła się mocno na szkole. Nie no dobra, szczerze? Spałam jakąś niecałą godzinkę.Ale to była masakra.Zaczęło mi się chcieć spać koło drugiej, może wpół do trzeciej. To wyłączyłam TV i stwierdzam idę spać, bo trzeba się wyspać. Gorsze to było do zrealizowania. Położyłam się, wzięłam swojego misia, kołderka, zamykam oczy i czekam na sen. Tylko że jak na złość nie chce przyjść. Leżę tak i leżę nic. Mija godzina i nic. Mija druga, bardzo się dłuży. Koszmar! Ale w końcu po piątej nadszedł ten długo oczekiwany sen. Tylko że wtedy był czas wstawania do szkoły. No i nie wstałam, bo nie wiem kto wymyślił lekcje od 7.10. Więc na pierwszą zaspałam. Na szczęście nie ma czego żałować to tylko angielski. Zajechałam na drugi. Potem jeszcze gorszy przedmiot- niemiecki.Następnie jeszcze kilka lekcji. Dałam rade, pomimo snu który mnie przymulał. Siedem lekcji ostatnie PP. Po dzwonku 45 min wolnego- takie okienko, a później jeszcze jedna lekcja. Luzy, bo to akurat zajęcia dodatkowe z panią Asią. Cieszyłam się jak się skończyło, bo potem tylko autobus i dom. A w domu byłam o 17.15 jak się nie mylę. Dobra 45 min na przygotowanie się. Szybki prysznic, suszenie włosów, choć nie do końca były suche :) Przygotowanie się, wzięcie tego co najważniejsze, no i o 18 udało mi się wyjechać. Myślę jak zwykle spóźniona. Jeszcze do Euro w Ligocie po coś do picia. I na miejscu byłam dziesięć po. W wejściu spotkałam Michała i się dowiedziałam że nie tylko ja jestem spóźniona pani też jeszcze nie było. Myślę: normalne :) więc jest git.
Potem to już tylko MARATON czas zacząć.
Tak szczerze to nie wiem za bardzo co powiedzieć. Było super i bardzo mi się podobało, a do tego dopisywał mi humor. Filmy były bardzo ciekawe i pouczające, których teraz nie będę opisywać, bo to chyba nie ma sensu. Goście bardzo mili, wygadani, i jeszcze chciałam jedną cechę wymienić, tylko że nie mogę lego określić. Brakuje mi tego słowa. Ludzie z pasją, ale to jeszcze nie to.
Więc jeszcze raz bardzo dziękuję. Miła atmosfera, wspaniali ludzie i człowiekowi chce się żyć.

P.S. I to "STO LAT" normalnie, takie zaskoczenie max. Miło ;) Dziękuję. Tak mi się trochę dziwnie zrobiło, ale ok :D
Ten dzień, znaczy wczorajszy zapisuje się na listę tych, o których się nie zapomina.
A zaczął się kiepsko. Nieprzespana noc odbiła się mocno na szkole. Nie no dobra, szczerze? Spałam jakąś niecałą godzinkę.Ale to była masakra.Zaczęło mi się chcieć spać koło drugiej, może wpół do trzeciej. To wyłączyłam TV i stwierdzam idę spać, bo trzeba się wyspać. Gorsze to było do zrealizowania. Położyłam się, wzięłam swojego misia, kołderka, zamykam oczy i czekam na sen. Tylko że jak na złość nie chce przyjść. Leżę tak i leżę nic. Mija godzina i nic. Mija druga, bardzo się dłuży. Koszmar! Ale w końcu po piątej nadszedł ten długo oczekiwany sen. Tylko że wtedy był czas wstawania do szkoły. No i nie wstałam, bo nie wiem kto wymyślił lekcje od 7.10. Więc na pierwszą zaspałam. Na szczęście nie ma czego żałować to tylko angielski. Zajechałam na drugi. Potem jeszcze gorszy przedmiot- niemiecki.Następnie jeszcze kilka lekcji. Dałam rade, pomimo snu który mnie przymulał. Siedem lekcji ostatnie PP. Po dzwonku 45 min wolnego- takie okienko, a później jeszcze jedna lekcja. Luzy, bo to akurat zajęcia dodatkowe z panią Asią. Cieszyłam się jak się skończyło, bo potem tylko autobus i dom. A w domu byłam o 17.15 jak się nie mylę. Dobra 45 min na przygotowanie się. Szybki prysznic, suszenie włosów, choć nie do końca były suche :) Przygotowanie się, wzięcie tego co najważniejsze, no i o 18 udało mi się wyjechać. Myślę jak zwykle spóźniona. Jeszcze do Euro w Ligocie po coś do picia. I na miejscu byłam dziesięć po. W wejściu spotkałam Michała i się dowiedziałam że nie tylko ja jestem spóźniona pani też jeszcze nie było. Myślę: normalne :) więc jest git.
Potem to już tylko MARATON czas zacząć.
Tak szczerze to nie wiem za bardzo co powiedzieć. Było super i bardzo mi się podobało, a do tego dopisywał mi humor. Filmy były bardzo ciekawe i pouczające, których teraz nie będę opisywać, bo to chyba nie ma sensu. Goście bardzo mili, wygadani, i jeszcze chciałam jedną cechę wymienić, tylko że nie mogę lego określić. Brakuje mi tego słowa. Ludzie z pasją, ale to jeszcze nie to.
Więc jeszcze raz bardzo dziękuję. Miła atmosfera, wspaniali ludzie i człowiekowi chce się żyć.
P.S. I to "STO LAT" normalnie, takie zaskoczenie max. Miło ;) Dziękuję. Tak mi się trochę dziwnie zrobiło, ale ok :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)