Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


poniedziałek, 31 grudnia 2012

2013

Żeby nie było że jestem jakaś inna i nie złoże wam życzeń... 

No to tego, szczęśliwego dwutysięcznego trzynastego!!!!!
O ile to jest możliwe, to żeby był lepszy od poprzedniego.





Niech ta trzynastka nie okaże się pechową ;)

Pozory mylą

Proszę nie osądzajcie ludzi po pozorach

sobota, 29 grudnia 2012

Mój scenariusz

Mam to wszystko w dupie! Nie wiem jak wy wszyscy to znosicie. Ludzie żyją na tym świecie od kilkudziesięciu lat i jest im wspaniale, a ja mam dopiero 16 i mam tego wszystkiego dosyć! Dosłownie!!!

Uciec! Zamieszkać gdzieś indziej, zmienić szkołę, numer telefonu, gg, usunąć się z fb, zapomnieć o tych ludziach, a w szczególności o tych którzy nazywali się przyjaciółmi, wynieść się po prostu na koniec świata. Poznać nowych ludzi, zacząć nowe życie! Takie moje marzenie. Tylko, że to jest nie realne, albo inaczej. To może i by było do zrealizowania, ale co z tego jeżeli wspomnienia zostaną? Co z tego będę miała, jeśli w myślach wciąż one będą? Nic z tego nie będzie, bo tego nie da się zapomnieć. Już próbowałam. Nie potrafię.

I że to niby przeze mnie?! I że to niby ja ją zniszczyłam? I że niby ja nie widzę tego co się stało? Ja wiem doskonale co się stało. Tak to sie kończy jeżeli lepiej uwierzyć komuś gdy mówi o mnie, a nie mi choć sama wiem lepiej o swoim życiu.
Przyjaźń? Nie, pomyłka. To była jedna wielka pomyłka!
Bo lepiej jest powiedzieć że ja udaje, niż próbować zrozumieć. No tak. Przecież na zrozumienie trzeba zasłużyć. Jak widać ja nie zasłużyłam! Bo kim ja jestem żeby zasłużyć na jakieś zrozumienie? Lepiej, a może po prostu łatwiej jest odejść, wmawiając mi winę i że to ją zniszczyłam. Niby czym? Tym że zachciało jej się poznać moją historię? Tym, że powiedziałam co czuję? A może tym że mnie nie rozumie? Może tym że mi nie wierzy?

Tylko że nigdy nie chciałaby się czuć tak jak ja!!!!!!!
Nigdy nie chciałaby przeżywać tego co przeżywam ja!!!!!
Nawet jej tego nie życzę.
Oszczędzę jej tego bólu! Bo to nie jest przyjemne. Jeśli myśli, że byłabym na tyle głupia, żeby specjalnie to udawać, to, to raczej z nią jest coś nie tak! Bo nigdy bym czegoś takiego nie wymyśliła! Bo niby po co? Żeby zwrócić na siebie jej uwagę? Nie dziękuję, nie skorzystam. Nigdy nie potrzebowałam jej uwagi.
Ale boli fakt że pomyślały tak osoby na których mi zależy, chyba już - zależało, osoby którym ufałam. Po prostu są zbyt słabe, zbyt słabe żeby spróbować zrozumieć to bezsilne uczucie. Człowiek nie czuje nic. Ani szczęścia, ani smutku, ani rozpaczy, ani radości. Nie jest zdolny do tego by się śmiać, ani do tego by płakać. Bo niby jak to jest możliwe? A jednak jest! Ja wiem jedno, nie potrzebuję wokół siebie ludzi, którzy nie potrafią mnie zrozumieć, którzy nawet nie chcą mnie zrozumieć, bo to jest moim zdaniem bez sensu!
I jeszcze te głupie propozycje, że pójdą ze mną i mi pomogą. I co miałam się na to nabrać? Nie, może poszły by raz. Ale co mi po tym, tam trzeba chodzić jak się już zacznie, raz nie wystarczy. Miałam się zgodzić, a im by się później odechciało ot tak, i co? Znowu bym została sama? Wolałam w to nie brnąć, choćby miało to się skończyć tragedią. 

Dziękuję za taki scenariusz życia, jest wręcz rewelacyjny.
Czuje że to była jakaś gra, baaa.... że to nadal jest gra. A ludzie się świetnie mną bawią. Widać jestem niezłą zabawką. Jak na razie to wy rozdajecie karty, ale jeszcze trochę, jak starczy mi sił to role się odwrócą. Wtedy wszyscy zobaczycie jak to jest być zwykłym pionkiem. Jeszcze zobaczymy kto ostatni żuci kostką i wykona ten decydujący ruch!

czwartek, 27 grudnia 2012

Dwa różne światy

Właśnie skończyłam oglądać ładny film. Czas wolny od szkoły, można nadrabiać zaległości :) Właśnie to lubię, chociaż na niecałe dwie godzinki, czy ile to tam trwa film oderwać się od świata i zanurzyć w świetle ekranu.

"Choć goni nas czas"


Fajne w tym było to, iż dzieliło ich niemal wszystko, dwa różne światy. Bogacz i mechanik samochodowy. A jednak coś ich złączyło. Wspólna szpitalna sala i ta sama choroba...
Więcej nie będę zdradzać ;)

Oglądnijcie ;D

Czasem...

Czasem nie jestem sobą..

"Czasem boję się, że nie będę szczęśliwa"

.....


Czasami jest tak, że zależy mi na kimś kto na to nie zasługuje, a może to ja na tego kogoś nie zasługuję...

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych!!! :)

No to mamy Wigilie...

W te święta chciałabym życzyć wszystkim czytelnikom mojego bloga duuuuużo wszystkiego ;)
Szczęścia, 
Uśmiechu na twarzy,
Wiernych przyjaciół,
Miłości,
Czasu dla siebie i najbliższych,
Spełnienia marzeń
Wiary w nadejście lepszego jutra,
Abyście uwierzyli, że każdy z was jest wyjątkowy,
Sił do pokonywania wszelkich trudności,
Żeby zawsze otaczali was wspaniali ludzie,
I oczywiście- zdrówka
No i wszystkiego czego sobie jeszcze życzycie.
Dziękuję, że są osoby które znajdują czas, aby czytać moje zapiski.

Wesołych świąt!!!

niedziela, 23 grudnia 2012

"Biegnij, nie oglądaj się"

Stwierdzam, iż mój kochany braciszek chyba dorósł. Nie bawią już go przedświąteczne prace. Ale spokojnie wykonałam prace za niego. A do tego zapomniałam napisać wcześniej, ubrałam dzisiaj z tatusiem dwie choinki. To chyba jest najlepsze w świętach. Bo choinkę lubię ubierać, nic innego mnie nie cieszy.

Tak zmieniając temat:


Opisówka

Niedziela, koniec weekendu. Jednak jest plus. Jutro nie trzeba iść do szkoły. Przeszło tydzień wolnego. To coś na co czekałam...
Dawno mnie tu nie było więc  będzie troszeczkę opisówki z ostatniego tygodnia.
Teraz tak myślę i chyba niedzielę, poniedziałek i wtorek sobie odpuszczę. Przeżyłam to raz, a drugi raz nie mam zamiaru. W środę po dłuższej przerwie do szkoły. Sprawdzian z geografii, który nie zbyt dobrze mi poszedł. Ale kiedy ja się miałam niby uczyć? Sobota- galeria, niedziela i poniedziałek- w Cieszkowie, a wtorek- pogrzeb. Mogłabym we wtorek wieczorem, bo czas miałam, ale głowy nie miałam. Byłam tak tym wszystkim zmęczona, że masakra. Oczy mnie bolały, głowa tak samo i do tego dziwne samopoczucie i zmęczenie. Dokładnie nie pamiętam co jeszcze działo się w środę.
Więc przejdźmy do czwartku. Jak to czwartek same luźne lekcje. A na ostatnich dwóch wf. A co na wf? Musztra :) Przyjechało kilku policjantów i pokazywali tak coś, jakieś podstawy. Ale fajnie było. Były robione zdjęcia więc może wstawią na stronę szkoły. Jak sie pojawią to wrzucę kilka.Skończyło się wcześniej i pani nas do domu puściła. Więc były plusy, bo nie trzeba było tak długo siedzieć. A w domu spotkało mnie sprzątanie. Dwie godziny. Koszmar.
Piątek, wigilie klasowe, jakieś jasełka i te sprawy. Co do wigilii to chyba nam zbytnio nie wyszła. Wszyscy po 10 minutach się rozeszli. Więc szybko się wszystko skończyło. Potem trzeba było posprzątać. Gdy już było posprzątane to szybko ze szkoły, oby jak najdalej od tego miejsca. Spotkałam się z Patrycją, bo jeszcze długo do busa miałyśmy, a ona już też skończyła. Więc pochodziłyśmy po sklepach troszeczkę. I tak nam zleciał czas. Potem bus i do domu. W domu nie pamiętam co było, ale również poszłam szybciej spać.
Sobota- yyy... sernika upiekłam. Nawet dobry mi wyszedł :) W pokoju posprzątałam. I jeszcze coś robiłam ale już też nie pamiętam.
Dzisiaj? Przygotowania do świąt. Jeszcze makaron został do zrobienia. Na jutrzejsze makiełki. Dawid ma robić. Jak co roku. To chyba taka mała tradycja. Ciekawe jaki mu wyjdzie :) Musze iść zobaczyć. Tego nie można przegapić, jak Dawid coś robi to przecież rzadkość ;D

Więc zmykam.


Piękny utwór!

poniedziałek, 17 grudnia 2012

[*]

Mam nadzieje, że mi to wybaczycie..
Taki żałobny tydzień ciszy...
Od wczoraj do niedzieli...
Dla babci
Na zawsze w pamięci!!!

 

Babciu kocham cię!!!

Zapalmy świeczkę dla niej

 

sobota, 15 grudnia 2012

Powiedz czy jest raj

Super piosenka!!!
Warta przesłuchania!!!
Polecam...



Powiedz czy jest raj, powiedz czy jest
I czy zwykłe dzieci mogą tam wejść
Powiedz czy jest raj, powiedz ze tak
Przytuliłem tylko ją we łzach

Kwestujemy!!! :)

Dom, łóżko, odpoczynek... ale mnie to ucieszyło przed niecałą godzinką :)
Nie ma to jak to od 9.40 do 20 być w ostrowie ;D Cały dzień na nogach. Pobudka o ósmej, jakieś śniadanko (co się u mnie rzadko zdarza ), potem na autobus. Na dodatek musiałam biegnąć. Koszmar normalnie :) Ale zdążyłam... Miła przejażdżka, bo Pyśka też jechała. Na miejscu spotkanie z Dominiką, obejście targu włączając oczywiście oglądanie różnych ciuchów itp., odwiedzenie kilku sklepów no i podróż do galerii. Na nóżkach, to kawałek drogi jest, ale szybko przeleciało. Pod galerią dołączyła do nas Daria. Potem to już tylko czerwone czapeczki na głowy, identyfikatory- czy jak to tam się nazywa na szyje, puszki i cegiełki w dłonie, no i jazda, sprzedawanie na całego. Tak, łatwo się mówi, żeby to jeszcze chcieli kupować. Od większości słyszy się tekst "Dziękuje, już mam", ale to nic dziwnego. Było nas tam chyba zbyt dużo. Ale zdarzali się tacy co kupili. Najczęściej, starsi panowie. Taki z wąsikiem i krawatem :) często jeszcze ludzie z dziećmi. Ludzie różnie na nas reagowali. "Jak będę wracał", "nie mam drobnych", "żona wzięła pieniądze" :), "nie mam gotówki, płacę kartą"...Zdarzali się również tacy, co nie chcieli cegiełek, a wrzucili kasę. Kazali wypisać na siebie, bo może szczęście przyniesie. Za to niektórzy ludzie to już chamówa. Gadacz do człowieka, mówisz ładnie "dzień dobry" itp, itd, a on nawet nie powie "nie dziękuję" baaa... to nic, nawet na ciebie nie spojrzy. Chamstwo po prostu.
Chodzić sześć godzin po całej galerii, większość czasu nawet marznąć w wejściu, tylko po to żeby sprzedać kilka cegiełek, może aż po to... Właśnie, marznąć. Jak zimno było, masakra. Ale na szczęście tam w wejściu muzyczka była ;D, więc można było się trochę poruszać i pośpiewać :) 
Liczy się to że mogłam pomóc i że po prostu było fajnie. Miło, zabawnie no i sympatycznie.

A teraz? Koszmar ;/ Nogi bolą max, i gardło do tego. Tak mnie w środku jakoś kuje, ale co tam, przeżyje. Mandarynki działają na mnie uzdrawiająco :)

czwartek, 13 grudnia 2012

hoo yip hoo yip hoo

Dzisiaj taki dziwny incydent mi się przydarzył. Ale na szczęście nie było to nic złego.
Jadę sobie busem do domu, gadam z Beatą i Natalią, gadamy, gadamy. Zapomniałam wyłączyć muzykę i cały czas leciała w słuchawkach. W pewnym momencie sobie to uświadomiłam, wkładam słuchawkę do ucha, żeby sprawdzić, co akurat za piosenka leci. Słucham, a tam....


Ucieszyło mnie to, dawno tego nie słuchałam. Jak zwykle, wspomnienia i te sprawy.... Pamiętam ten moment, tą gitarę, ten głos...
Coś niesamowitego... ;)

środa, 12 grudnia 2012

Przeszłość

Przeszłość nigdy nas nie opuszcza – tylko czeka by namieszać w teraźniejszości.  

Więc muszę zrobić wszystko, żeby mi do końca nie namieszała. Zamykam rozdział związany z niektórymi osobami, bo ja się narzucać nie będę, nie potrzebuje czyjeś łaski czy czego tam jeszcze. A otwieram rozdział dla nowych ludzi, dla znajomych, którzy coraz częściej sprawiają uśmiech na mojej twarzy. 
Jak to mówił Rafik: "O tak! Przeszłość często boli... Można od niej uciekać lub wyciągnąć z niej jakieś wnioski...!" Uciekać? Chciałabym, ale to nie jest proste, zostaje wyciąganie wniosków. W sensie- "Myśl co robisz" Ja często nie myślę i takie są konsekwencje. "Przeszłość upijaj słońcem"- tak mówi mój kapselek. ;) Ok, to boli, ale mam nadzieje że przejdzie...

A dzisiaj tak inaczej jest ;) Może te dwunastki sprawiły uśmiech...Kto wie... :) 
Zobaczymy jak to będzie jutro. 

 

dwunastki

Chciałam tego posta wstawić o godzinie 12:12, ale zważając na warunki szkolne nie dam rady...
Więc godzina 00:00
No i mamy:

12.12.2012

Ostatni raz w sezonie ;-)

Nie można przejść obok tego obojętnie.

Nie zmarnuj tego!!!

wtorek, 11 grudnia 2012

Zagłada

Patrzcie co znalazłam:


Znaki zwiastujące zagładę
Osoby obdarzone darem jasnowidzenia przez setki lat ostrzegały przed dniem, kiedy „wypełnią się proroctwa”. Początek Armagedonu mają poprzedzić znaki, które będą sygnałem dla wszystkich, że zbliża się „czas próby”. Zebraliśmy te najważniejsze. Oto one:
  • Wypadki drogowe. W gazetach i mediach elektronicznych będą informacje o lawinowo rosnącej liczbie wypadków drogowych, w których udział będą brały dzikie zwierzęta. Będzie to efektem ogromnej migracji zwierząt, które wyposażone w „szósty zmysł” będą starały się uciec w bezpieczne miejsce przed zbliżającą się katastrofą.
  • Dziwne zachowanie ptaków. Ptaki będą zachowywały się w niespotykany sposób. Przeważnie spokojne, w nocy na kilka dni przed zbliżającą się „godziną zero” swoim wrzaskiem będą budziły zdziwionych ich zachowaniem mieszkańców.
  • Zwariuje pole magnetyczne. Przebiegunowanie Ziemi ma być poprzedzone kilkoma anomaliami magnetycznymi, jak choćby kręceniem się w kółko igły kompasu.
  • Niezwykłe odgłosy. Nasza planeta to tak naprawdę kilka potężnych płyt położonych na płynnym morzu lawy. Jednym z sygnałów zmiany biegunów mają być długie i przenikliwe dźwięki, które będą pojawiały się w efekcie delikatnego przesuwania się płyt tektonicznych.
  • Zaburzenia naturalnego kompasu delfinów. Zmieniający się magnetyzm Ziemi zakłóci orientację w przestrzeni delfinów, które masowo będą wypływały na brzegi mórz i oceanów. Podobne zachowania będą dotyczyły ryb, które często w sposób naturalny migrują, a na kilka dni przed zmianą biegunów stracą zupełnie orientację.
  • Dwa Słońca na niebie. Na kilka godzin przed rozpoczęciem się przebiegunowania dojdzie do nieznanego nauce zjawiska – na niebie pojawi się drugie Słońce. O tym fenomenie mówiło wielu jasnowidzów i najsłynniejszych na świecie mediów. Czym ma być drugie Słońce? Być może będzie to planeta Wenus, która na skutek silnej fali magnetycznej nadciągającej ze strony Słońca zamieni się w jasną, gorejącą kulę.
  • Częste awarie urządzeń elektrycznych. Zmieniający się magnetyzm Ziemi będzie powodował rosnącą lawinę awarii urządzeń wykorzystujących elektronikę. Komputery nie będą chciały uruchomić się, na ekranach telewizorów obraz będzie „falował”. To wszystko będzie znakiem zbliżającej się Apokalipsy.
  • Sny ludzi. To także będzie zjawisko masowe – znakiem zbliżającego się Armagedonu będą coraz częściej słyszane opowieści ludzi o niezwykłych snach, a raczej koszmarach sennych. Będą w nich widzieli zbliżające się potężne fale wody niszczące na swojej drodze całe miasta, popłoch, śmierć i zniszczenie. Tego typu sny mogą zacząć się masowo pojawiać na kilka tygodni przed „godziną wielkiej próby dla ludzkości”.
  • Przeczucia nadchodzącej zmiany. Ten znak jest związany z tym, że obok nas żyją ludzie obdarzeni ogromną intuicją. To właśnie oni będą nam coraz częściej mówić o tym, że przeczuwają „coś złego”, że mają poczucie, że za chwilę „wszystko się zmieni i nic nie będzie wyglądało tak, jak wcześniej”. To narastające poczucie zbliżającej się światowej „zmiany” także będzie zwiastunem Armagedonu.
  • Znaki na niebie i ziemi. Przepowiednie mówią wyraźnie, że w „dniach Sądu” można się spodziewać zarówno niezwykłych znaków na niebie nad naszymi głowami, jak i innych fenomenów o naturze choćby religijnej (znaki na zwierzętach, płaczące figurki itp.) 
Gdy zwierzęta będą powodować wypadki, a ptaki będą się dziwnie zachowywać, spodziewajcie się zagłady. Ale bowiem tylko nieliczni przeżyją i to oni będą tworzyć nowe społeczeństwo...

Kosmos

Nie mam pojęcia czy to prawda, ale gdzieś, kiedyś obiło mi się o uszy, że ludzkość doczeka czasów gdzie wyprawa w kosmos nie będzie niczym nadzwyczajnym. Wow. Super co nie? Myśl że za kilka, kilkanaście lat, no dobra może kilkadziesiąt lat będzie można oglądać te wszystkie gwiazdy z bliska, na własne oczy. Wystarczy tylko większa ilość gotówki, na pewno nie obejdzie się od badań i hop siup do rakiety, odpalamy i zaczynamy podróż. Osobiście chciałabym polecieć...  Jak ten, yyy... pierwszy w kosmosie- Gagarin. O ile się nie mylę. Nie wspominając już o stąpaniu po innych planetach. Jak już bym się dostała na jakąś z nich to bym tam zamieszkała. Z dala od wszystkich. Od tych wszystkich zakłamanych ludzi. Może wtedy było by lepiej. Żyłabym sobie różą, tak jak mały książę. Nie wiem czy dobrze pamiętam ale chyba był szczęśliwy, choć miał tylko ją. A gdyby mi się już znudziło to bym obleciała wszystkie planety. Dalekim łukiem omijając Ziemie. Bo to jest zło. Niby jedyna planeta na której jest życie, ale co z tego jeżeli to życie nie cieszy? To po co żyć? Jeśli jest się kimś zbędnym, niepotrzebnym, to po co być? Jeśli się nie ma ochoty, to po ci się zmuszać? A tym bardziej że nie ma dla kogo. Jeszcze do niedawna myślałam, że jest chociaż jedna osoba , której zależy. Od niedawna wiem że nawet ta osoba uważa mnie za nic. Chociaż próbuje udawać, ale ja nie jestem już małym dzieckiem i widzę, że to tylko i wyłącznie udawanie. A co mnie wkurza? Że nie umie mi tego powiedzieć w prost! Tylko to udawanie, że jest wszystko ok. Może próbuje mi coś udowodnić, tylko że ja jeszcze nie wiem co. Może to jest jakaś gra, a w tej grze ja jestem na stanowisku przegranym. Moje pionki się przewróciły. Może tak właśnie ma być. Może to ja od samego urodzenia mam stanowisko na dnie i się nigdy nie podniosę, a ci wszyscy ludzie pomagają losowi. Są przeciwko, a nie ze mną.

Kiedyś myślałam, że mam przyjaciół. No tak, może miałam. Nie, oni mieli mnie. A mi się tylko wydawało, że mam ich. Bo człowiek, który odchodzi, zostawia drugiego człowieka, tym bardziej gdy jest on w potrzebie nie może nazywać się przyjacielem. Bo prawdziwy przyjaciel jest zawsze, a nie tylko gdy czegoś potrzebuje. Prawdziwego przyjaciela nie trzeba oznajmiać, że jest coś nie tak, on sam to zauważy, wtedy przyjdzie i pocieszy, a jak będzie trzeba to opieprzy.

Jejku zaczęłam niepotrzebny temat.
A miało być o kosmosie, no cóż zeszłam z tropu i już niestety nie potrafię wrócić. Więc muszę państwa pożegnać.
Bay...

Nie poddaj się

Spróbuj wziąć z tego coś
To przecież Twoje życie jest
Popełniaj błędy i naprawiaj je
Gdy dotkniesz dna odbijaj się
Wykorzystaj czas, drugiego już nie będziesz miał...




Nie poddaj się, bierz życie jakim jest
I pomyśl, że na drugie nie masz szans...

Takie tam, NIC ;)

Szczerze, to wchodziłam na bloga nie wiedząc co napisze, baaa... szczerze powiedziawszy nadal nie wiem. Staram się coś wymyślić.

yyyy...
Ufo było, krasnoludki były, o gwiazdach też coś było, do końca świata jeszcze 11 dni, codzienność to nuda... Chyba mi zacznie powolutku brakować tematów. ;)
To teraz pełen spontan ;D
------Marzenia? - nieee to nie dla mnie. Może jeszcze kiedyś ;D
Psy, koty, krowy, świnie? Koszmarnie. Nic. Żadnego pomysłu.
......

Więc chyba nie mam wyboru, nic na siłę ;/
Jutro coś wymyślę, mam taką nadzieje. Będę miała oczy szeroko otwarte i nawet z niczego postaram się zrobić coś. A teraz legnę się spać.
Dobranoc


niedziela, 9 grudnia 2012

Zapomnij o tym


Niepotrzebna

I znowu koniec weekendu... Nienawidzę tego.
Człowiek ma jutro iść do szkoły, a mu się nie chce.  Ale niedługo przerwa świąteczna. Czekam z utęsknieniem. Nie na święta, ale na wolne.

Dzisiaj nawet fajnie było. Pospałam sobie w końcu, czekałam na to długo. Na szczęście się doczekałam, ale i tak mi się chce spać. Jak jakiś niedźwiedź powinnam zapaść w sen zimowy, może wtedy bym się wyspała :)

A jeśli chodzi o mój stan ogólny, to jestem na granicy, tylko jeszcze do końca nie wiem między czym, a czym. Nie mam pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Brakuje mi sił i pomysłów. Nie wiem co powinnam zrobić. Chciałabym to wszystko zakończyć, ale nie potrafię zapomnieć. Takie dziwne uczucie, bezradności. Nie życzę tego nikomu.

Nie da się tak łatwo 
Choć by się bardzo tego chciało... 

I jeszcze piosenka ;D



Sam wiem najlepiej jak to jest
budzić się nikomu nie potrzebnym
jak w koszmarnym śnie
Choć osobiście mogę powiedzieć, że z doświadczenia wiem, ci niepotrzebni też się zdarzają. Takie dziwne uczucie. Należysz do tego świata, ale nikogo to nie interesuje. Jesteś sam.
Fakt, że mogło by cię zabraknąć nikogo nie smuci...

czwartek, 6 grudnia 2012

Mikołajki

Tak świątecznie dzisiaj.... Śnieg sypał, wszędzie czerwone czapki, pełno Mikołajów. Szłam dzisiaj rynkiem, to aż mi się weselej zrobiło. Tak zimno, a dzieci tańczyły coś, wszyscy poubierani na czerwono. Fajnie to wyglądało. A wokół rynku chodzili poprzebierani z koszykami i dzieciom chyba cukierki albo coś tam rozdawali.... W szkole też nie zabrakło Mikołaja z cukierkami.

Dzisiaj po raz pierwszy chyba od kilku lat w domu czułam się znacznie lepiej niż w szkole.
W szkole myślałam że nie wyrobie, to był kolejny koszmar. Ale co, trzeba żyć. Chciałabym się przeprowadzić, gdzieś gdzie nikt mnie nie będzie znał, nowi ludzie, nowe znajomości, mogłoby być dużo lepiej. Zakończyć ten rozdział raz na zawsze i rozpocząć nowy, lepszy. Albo może po prostu wystarczy zmienić szkołę. Tu i tak mi zbyt dobrze nie idzie. A może akurat poczułabym się lepiej. Bo ja tak nie mogę. Chociaż, jest w tym wszystkim jeden plus. One są szczęśliwe, a mi tylko o to chodziło. Ja mogę ryczeć całymi nocami, mogę nie uśmiechać się przez najbliższe miesiące, a nawet lat. W końcu musi przejść. Zakończenie czegoś zawsze jest trudne. Ale cóż tak musiało być. Widocznie nie zasługuję na nikogo. A może to i lepiej. Muszę się z tym pogodzić, bo co minęło to już nie wróci. A widocznie byłam przeszkodą i nadal nią jestem.

A gdy przeszłam do domu było lepiej, nie czułam się tak jak w szkole. Wszyscy dzisiaj mieli taki dobry humor, a Dawidem można było tak normalnie pogadać.

środa, 5 grudnia 2012

......

Dlaczego ja wszystko niszczę?
A na końcu cierpię...

Mnie tu wcale nie powinno być, nie powinnam istnieć... Wtedy nie było by tego wszystkiego!
Odejść?
Nawet tego nie potrafię.
Przykre nie?

Ale jeszcze będę się wam wszystkim śmiała w twarz!
Wtedy zobaczycie czym jest cierpienie.
A co niektórzy przejrzą na oczy i zdają sobie wtedy sprawę, że ja nie udaje, że nie wymyślam tego wszystkiego.

Jeżeli przegram walkowerem, to wy będziecie przegrani, nie ja.
Jeśli wszystko ma się tak kończyć to ja dziękuję, wysiadam.
Nie mam siły na to wszystko.
Nie chce już nikogo niszczyć swoim życiem i swoimi problemami.
Niech to całe życie zniszczy mnie, tak do końca.
Są ludzie którzy się ucieszą...

Na koniec dnia...


Są takie sytuacje – ...gdzie słowo  

Świetlica

Raz dobrze, raz źle... Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Mam wrażenie że to jakaś gra, tylko że wszyscy stoją po przeciwnej stronie mocy i czekają aż popełnię ten jeden błąd i spadnę, na samo dno. Mam cierpieć? ok może i zasłużyłam, tylko powiedzcie mi w końcu co jest powodem. Co znowu źle zrobiłam? Nie mam do tego siły więc zmienię temat.

Dzisiaj było pierwsze nasze wyjście z wolontariatu do świetlicy. Było, że tak pozwolę cobie zacytować klasyka "sympatycznie". Nie no ale tak szczerze to mi się podobało. Dzieci, przyznam że niektóre leniwe, ale są mili i fajnie się z nimi spędza czas. Znowu zapomniałam jak ten mały miał na imię, ale jakoś przeżyje. Wiem, że chodzi do 1 klasy. Poznałam przy nim literkę "K". Zabójcze to było, w pozytywnym tego słowa znaczeniu oczywiście. Trochę się pomęczył przy mnie, ale się nie poddał. Był dzielny, wytrzymał ze mną, a to już coś ;D Uczyłam go trochę czytać, co prawda kiepsko to szło bo mu się literki myliły, ale mam nadzieje, że jeszcze będę miała okazję go douczyć.... :)  Następny był Piotrek. Normalnie jak będę cały rok tam chodziła to tak się podszkolę podstaw języka polskiego, że masakra. Z kolei przy tym chłopaku nauczyłam się poprawnej pisowni "hodóje". Odmieniał przez osoby, czy jak to tam się nazywa. Przy JA tłumaczyłam, że piszę się otwarte U. Ok, wszystko w porządku, przychodzi kolej na MY napisał zamknięte. To po raz kolejny tłumacze mu, że UJE się nie kreskuje, bo dostanie dwóje. Śmiał się z tego, ale mam nadzieje, że zrozumiał. W bierki pograłam. :) Ale frajdę miałam. Nawet raz wygrałam. Wygrać z dziesięcio, czy tam jedenastolatką to jest coś :) Potem niestety przyszła godzina 16.30 i musiałam iść na busa. Potem już nic wesołego, ani zabawnego sie nie działo. Można by nawet stwierdzić, że wręcz przeciwnie, ale mniejsza o to :-)

A teraz by chyba wypadało przypomnieć sobie trochę z fizyki. Choć mi się nie chce max. Ale co zrobic jak mus to mus. Więc z wcześniejszej podróży w głęboki sen nici. Ale niedługo piątek, heh... ;D

wtorek, 4 grudnia 2012

Stereotypy

Wbrew stereotypom znajdują się nastolatkowie z dobrym sercem...
Jest ich dużo, tylko ludzie oceniają po pozorach, nie starają się zajrzeć w głąb młodego człowieka.
To jest potężny błąd popełniany przez coraz większą liczbę osób...

Post ucznia pierwszej klasy technikum – odnośnie prezentów na mikołajki, motywacją do zaprzestania postrzegania młodzieży przez pryzmat powszechnie przyjętych stereotypów

niedziela, 2 grudnia 2012

Rodzeństwo



Nie mam pojęcia, czy to każdemu tak, ale mi wróciły wspomnienia.
Pamiętam, jak kiedyś smerfy się oglądało na wieczorynkę. Godzina 19, kolacja zawsze była na stole, to taka nasza godzina. Zawsze wszyscy razem. Jeszcze prababcia żyła, a z Dawidem zawsze się o miejsce kłóciliśmy. To był taki sprint, kto pierwszy ten lepszy. Zawsze chciał zająć moje miejsce, ale zawsze to ja je zajmowałam. A jak chcieliśmy oglądać bajkę to wtedy był wyścig z kuchni do pokoju, żeby mieć lepszy widok na TV :) I jeszcze był jeden powód, kto był pierwszy trzymał w ręce pilota, więc tym samym miał władze. W życiu sześcioletniego dziecka to jest rzecz wielka. Ale tak dokładnie nie pamiętam ile miałam lat. Tylko że ja zawsze chociaż byłam pierwsza to i tak pilota nie miałam z uwagi na to że jestem młodsza. Zawsze mi zabierał :-( W takich wypadkach często były kłótnie, przyznam że nawet nieraz dochodziło do bójek :) Łej, to były czasy...
Albo jak graliśmy w piłkę albo bawiliśmy się w coś to nigdy to nie trwało długo. Oczywiście wtedy już mieliśmy kilka lat więcej. Wszystkie wspólne gry i zabawy kończyły się kłótnią, a nieraz nawet ostrą. A ja zawsze byłam za miękka. Płacz miałam na wierzchu. Do tej pory to mam. Jak widać od małego jestem wrażliwa. Pamiętam słowa rodziców albo babci "Za chwile będziecie się kłócić" albo "Za chwile będzie ryk". Ile on się ze mnie na śmiał. Ale to nie moja wina, że taka już jestem. Mimo iż wiedziałam, że to wszystko się tak skończy to i tak w to brnęłam. zawsze lubiłam ten czas spędzony wspólnie....
Tych czasów się nie zapomina. A czasami warto do nich wrócić i powspominać. Wiedząc, że zegara się nie cofnie i to już nigdy nie powróci. Ale tęsknie za czasami, gdy trzymanie pilota w ręce i decydowanie co będziemy oglądać oznaczało władzę, a jak się włączyło coś, co Dawidowi się nie pasowało, to się obrywało....

I tak na zakończenie:







Tak na to patrząc... Yyyy... Jakie to słodkie ;D

sobota, 1 grudnia 2012

Łaj dibu dibu dibu daj

Grudzień zaczął się zimno i lekkim przeziębieniem.
Wkraczamy powoli w świąteczny okres.
Zostało 5 dni do Mikołajek
23 dni do Wigilii
30 dni do Sylwestra
Mnie to jakoś nie kręci, ale o tym może przy innej okazji.

Dzisiaj... mamy sobotę, praktycznie z teoretycznego punktu widzenia to już po sobocie, ale ona jeszcze jest przez niecałe 2 godziny. Jak tan czas leci, jutro będzie niedziela, a po niedzieli koniec weekendu. Nie znoszę tego! Ale cóż, takie jest życie i wszystko trzeba przetrwać, już gorsze rzeczy się znosiło.
A więc co było dzisiaj? yyy... dziwne samopoczucie, ale to przez to całe przeziębienie. Głowa mnie boli z lekka, gardło, a na dodatek ten katar- KOSZMAR! W takich warunkach nie można realnie funkcjonować. Tylko, że ja, daje rade :) Nawet dzisiaj placek upiekłam. Tak mi się nie chciało że masakra, ale kto jak nie ja ;D Dobra, przyznam się. Nie wyszedł mi taki jak zawsze, ale jest jadalny, a to chyba najważniejsze :) A oprócz tego, dzisiaj nudy, nudy, nudy... Chyba zacznę przepisywać geografię, bo zapewne jutro mi się nie będzie chciało, a robię to już od tygodnia. Więc zapuszczę jakąś muzyczkę i chociaż trochę przepiszę. Tylko, że jakby spojrzeć na to z innej strony, to w stanie nie zdrowym nie byłoby to mądre zajęcie. Powodu jeszcze nie poznałam, ale każda wymówka jest dobra co nie?

Dobra zmykam coś robić, nie można siedzieć bezczynnie, bo to szkoda czasu.

I tak na dobry humor ;D :


piątek, 30 listopada 2012

Krasnoludek

Brrrrrrrrrr....

Nie mam pojęcia czy już kiedyś o tym wspominałam, ale chciałabym skończy ze spadochronem :)
Musi to byś super, to uczucie... Na początku na pewno strach przed skokiem, bo przecież spadochron może się nie otworzyć. Skoczyć, czy nie skoczyć,- człowiek myśli intensywnie. Jak się już znajdzie w takiej sytuacji to głupotą byłoby zrezygnować. A co tam raz się żyje i hops w dół... Oczy zamknięte, ręce rozłożone... I lecimy. Otwiera się oczy i ten widok. Błękit nieba, chmurki- takie czysto białe. Zerkamy w dół, a tam- wszystko... Jeziorko, zieleń traw, no i wszystko co jest na ziemi...
To teraz zamykamy oczy... Widzisz?
To jest wyobraźnia! Te wszystkie kolory co się tworzą przed oczami, te kształty, własna osoba skocząca z samolotu....- to jest wyobraźnia.
A teraz pojawił się uśmiech na twojej twarzy. Czyż nie tak? Tak szczerze to nie wiem jak to nazwać. Ale to chyba poczucie radości, cieszenie się chwilą. Satysfakcja, że można sobie pomyśleć o szczęśliwej sytuacji. Poczuć ten wiatr we włosach, oczywiście nie dosłownie.

Kiedyś skoczę ;-) Wtedy przekonam się jak to naprawdę jest, jakie to uczucie.
To chyba chcąc nazwać jednym słowem... to by trzeba było użyć słowa- marzenie? Czyż nie tak?

To ponownie zamykamy oczy... albo nie to będzie głupie. Bo nie będzie można przecież nic przeczytać. Więc tak: Jest krasnoludek, mały gruby, głupiutki...Ma żółtą czapeczkę i zielone spodenki. Idzie lasem i walnął w drzewo. Choć było gigantyczne porównując do niego, to go nie zauważył. A mówiłam że jest głupiutki. Spokojnie, nic mu się nie stało. Podniósł się i poszedł dalej. Po co szedł? Szukać przygód. Zaczął swoją wędrówkę z nadzieją że odnajdzie szczęście. Lecz gdy tak szedł uświadomił sobie, że nie musi szukać. Dlaczego? Bo je miał, tylko nie potrafił dostrzec. Nie wiedział czym jest szczęście. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest szczęśliwy, że szczęście można dostrzec we wszystkim, a co ważniejsze we wszystkich, którzy nas otaczają. Postanowił sie cieszyć tą chwilą, ale nie tą że przejechał banią po drzewie ;D ale tą że jest. Że dostał tą szansę i może istnieć, że może trwać... Gdy tak wędrował dalej, spotkał motylka. Był piękny, kolorowy. Leciał w stronę słońca. Krasnoludek, dajmy mu yyy... Franek. Więc Franek pobiegł za nim, nie wiedział dlaczego to robi, ale pomyślał, że to może być fajne. Co prawda szybko się zmęczył, ale coś zobaczył, motylek doprowadził go do prześlicznego miejsca, jakieś krainy. Były tam miliony kolorowych kwiatów, wszystkich rodzai, chyba we wszystkich najpiękniejszych kolorach świata. Nad nimi latały motyle, dziesiątki, a nawet może setki motyli. Nasz przyjaciel legnął się w miękkim dywanie kwiatów i podziwiał piękne widoki jakich nigdy wcześniej nie widział. Po jakiejś chwili uświadomił sobie, że musi wracać. Zerwał wielki bukiet kwiatów i ruszył w drogę powrotną.Po co mu kwiaty? Chwila dowiecie się... :-) Po dłuższym spacerku zawitał do swojej chatki. Co prawda znowu miał kłopot żeby ją znaleźć, ale mu się udało. Zgłodniał bardzo mocno. Postanowił coś zjeść. Wszedł do kuchni, otworzył lodówkę i myśli co wybrać. Zapomniał o kwiatach, tak ważnych, przecież. Zostawił jedzenie, stwierdził, że jeszcze wytrzyma. Wziął kwiatki i zaniósł koleżance, która się go nawet nie spodziewała. Znali się z widzenia. Dlaczego ją wybrał? Tego nikt nie wie, nawet on sam. Jednak wiedział prze zrywaniu kwiatów, że nie będzie to nikt inny tylko ona, bo zobaczyć uśmiech na twarzy drugiej osoby to bezcenny widok. Mijając ją nigdy nie widział uśmiechu. Teraz w końcu miał okazję. Jednak głupiutki krasnoludek nie był taki głupiutki... :) Czy Franek znalazł przygody? Znalazł, a nawet zyskał chyba coś więcej. Bo od jego gestu może rozpocząć się znajomość, a nawet może przyjaźń... :)

środa, 28 listopada 2012

Znasz to uczucie?

Znasz to?

"Przepraszam wszystkich znajomych, bo ja sam w sobie się gubię"

Chcę Ci coś opowiedzieć
Ale brakuje słów
Żeby wyrazić to co czuję
Mógłbym to namalować
Lecz nie wymyślił nikt
Kolorów które można użyć...


Dawno mnie tu nie było.
Ostatnio mnie dopada takie coś że nic nie potrafię wymyślić.
Kilka dni temu weszła bym tek jak teraz na ten blog i opisałabym co się wydarzyło. Chociaż byłoby to NIC ciekawego, zrobiła bym to. A przez ostatnie dni jest inaczej.
Tak po prostu nie potrafię.
Przepraszam.....

Jestem jakaś dziwna, nieraz nawet sama siebie nie poznaje. Wszystko mnie denerwuje i na niczym nie mogę się skupić...

Jedyne czego chce to zapomnieć o tym świecie.


"Przepraszam za wszystkie krzywdy,
które przeze mnie się stały"

sobota, 24 listopada 2012

Prawdziwe

 Najgorsze są chwile kiedy wolisz umrzeć niż żyć, właśnie wtedy żyjesz tylko dlatego, że musisz, a nie dlatego że chcesz.


  Nie potrzebuję skrzydeł by latać, potrzebuję ludzi dzięki którym nie upadnę

Ból fizyczny to często nic w porównaniu do bólu psychicznego  


Udajesz że wszystko jest ok ale tak naprawdę rozpadasz się od środka 


  W chwilach kiedy człowiek potrzebuje obecności drugiej osoby zazwyczaj zostaje sam 


Płacz jest mową ciała, gdy usta nie potrafią wytłumaczyć bólu jaki czujemy


Warto mieć przy sobie kogoś kto bez względu na wszystko usiądzie przy tobie, złapie cię za rękę i powie "nie bój się, jestem przy tobie" 

 

 

Któregoś dnia bogacz

;D


piątek, 23 listopada 2012

Dziwnie

Jaaaa..... Ale dzisiaj dziwny jest ten dzień ;/
Kompletnie nic z niego nie czaję.

Zacznijmy jednak od początku...
Dzisiaj pierwszy raz chyba od września zdarzyło mi się zaspać. Oczywiście obudziłam się po piątej, wtedy stwierdziłam, że jeszcze trochę po leżę... Tak trochę poleżałam że obudziła mnie Dominika dzwoniąc do mnie o 6.45.Nie miałam ochoty na nic, kompletnie na nic. Poważnie myślałam o tym żeby odpuścić sobie dzisiaj szkołę i lepiej tak mogłam zrobić. Jednak się zdecydowałam, bo co bym babci powiedziała ;/
Jak ja się nie wyspałam. Poszłam spać przed północą. Pierwszy raz chyba tak szybko, co prawda usnęłam koło pierwszej, ale to i tak szybko jak na mnie. Zrobiłam to z nadzieją, że w końcu się wyśpię. Fakt, że było wręcz przeciwnie był koszmarny. Po prostu usypiałam na lekcji. Aż w końcu na edukacji prawno- policyjnej mi się usnęło. Wiem nie nie powinnam. Na swoje wytłumaczenie nic nie mam. Mam to gdzieś. Najgorsze w tym wszystkim było to że pani zobaczyła. Efektem jest jedynka. No cóż, zdarza się.
Kolejny koszmar przeżyłam na matmie. Jak w gimnazjum zbierałam samie piątki i czwórki z tego przedmiotu teraz jest wręcz przeciwnie. Ja nie wiem co się ze mną dzieje. Rozumiem temat i wiem co trzeba zrobić, ale nie wiem jak. Wiem dziwnie to brzmi, ale tak jest. Poprawiałam sprawdzian, chciałam pomnożyć w słupku jakieś tam liczby. Nie umiałam podpisać prosto, pod sobą liczb. Myślałam, że tam szału dostanę. W głowie miałam taki mętlik, że masakra. W pewnym momencie nie wiedziałam co robię. Cudem udało mi sie zaliczyć to na trzy.
Dzisiaj był koszmar i to dosłownie.

Czułam się dziwnie i do tego byłam zmęczona. To wszystko się skumulowało.
Taki mętlik w głowie. Dziwne a za razem okropne.

A wczoraj? W nocy. Oglądałam TV aż w końcu zapragnęłam ciszy. Powyłączałam wszystko. Cisza, spokój. Tylko za ścianą odgłosy, Dawid chyba coś oglądał. Nagle taki szum w głowie, nie wiem może to normalne, pamiętam że zawsze tak jest, ale nieraz jest z podwojoną głośnością. I tak było wczoraj. Na szczęście nie trwało długo :) Więc stwierdzam że to nic... Możliwe że każdy tak ma, muszę podpytać ;>

środa, 21 listopada 2012

Każdy dzień

Każda cząsteczka ciała krzyczała 'nie chce tu zostać'
Mam dla kogo być, dla kogo walczyć
Dla kogo zostać tu by razem móc znów marzyć.
Do uśmiechniętych twarzy każdy dzień mówi,
Że ten kolejny wcale nie musi być taki trudny .!



Każdy dzień mówi mi żebym tu został
Przeciwności losu pokonał, a problemom sprostał.

MC!!

Co to się dzisiaj działo...
Pierwsza rzecz z samego rana. Co innego może mi się stać rano jak nie zaspanie. Ale przez 15 minut się wyrobiłam. Praktycznie to jeszcze szybciej bo mi się pomyliły autobusy. Myślałam, że mam 07.07 a potem uświadomiłam sobie, że on jedzie 07.13 Więc 5 minut w zapasie. Czyli na luzie zdążyłam. Ok, wszystko już jest ok. Idę na przystanek. Jakieś 3 min do busa. Przypomina mi się wypracowanie. Wzięłam czy nie. Na przystanku sprawdzam, patrzę nie ma. Szok. Nie ma jak to się męczyć do północy z  żeby napisać i ładnie przepisać na czysto po to, aby i tak zapomnieć następnego dnia wziąć do szkoły. Masakra. Co ja przeżyłam. Od razu najgorsze myśli że jedynkę dostanę. Potem myśl - Dawid. Jedzie następnym busem, czyli może wziąć i mi jakoś podać.Na szczęście był tak dobry i wziął. Wiązało się to z spacerkiem podczas przerwy do niego do szkoły, ale na szczęście to nie było problemem. I wszystko dobrze się skończyło :) Pozostaje liczyć na pozytywną ocenkę.
Dzisiaj w szkole tak mi wolno czas leciał. Jak nigdy na fizyce mi się spodobało. Ale akcja była. Pani pytała chyba 4 osoby, a nam kazała czytać temat i jak nam zostanie czasu to zapisać najważniejsze rzeczy. No to czytamy z Dominiką razem, włączyłyśmy naszą podzielność uwagi i zaczęłyśmy trochę rozmawiać. Ale to nie było głośno ani nic. No, a pani do nas że będziemy miały czas się wykazać, opowiemy o tym co przeczytałyśmy i mamy jeszcze chwilę żeby się przygotować- no może nie dokładne tak powiedziała, ale chodziło o to że nas zapyta z tego co nam zadała do zrobienia, bo gadałyśmy. My takie oczy. Aha,ok... I co teraz? Dobra bierzemy się i czytamy. Pani skończyła pytać, coś tam mówiła i przyszedł czas na nas. Ale ją zatkałyśmy. Wszystko, cały temat w skrócie opowiedziałyśmy. Ale oczy zrobiła. Myślała że nic nie powiemy, a my wszystko. Na końcu było ją stać tylko na "No dobrze." Lubie tak załatwiać nauczycieli. I ta mina bezcenna. Normalnie uwielbiam takie momenty!!! ;D
Na szczęście fizyka była ostatnią lekcją. No i przeszedł czas na relaks. Wyprawa do mc'a. Ten wypad zaliczam do udanych. A najlepszy był moment przejścia tym tunelem. Normalne że przegrałam, ale ten moment gdy trzeba było się tam przecisnąć... Nie wspominając o zaryciu głową :-)

Parę fotek :

I to zmęczenie :-)

;D

On był zepsuty!!! ;(

Skoczyła a i tak nie trafiła!!!

Rzut za trzy!!!

Chłopca nie znam, ale ważne że focie strzelił ;D

Fizyczne oksy!!

Focie w WC zawsze cool...



Moje paczadła
O.O

:***
Było subcio!!!

wtorek, 20 listopada 2012

Na nowo :)

Jaka głupota. Ze mną jest coś nie tak.
Zamiast walczyć chciałam się poddać. Byłam gotowa stracić wszystko. Tak o, pstryk i już. Było wszystko, nie ma nic. Na szczęście tego nie zrobiłam. Szczerze, to nie moja zasługa tylko ludzi których mam wokół.  :**** Buziaki dla was :)
Wracając jednak do sedna sprawy. Wiem, że już raz to robiłam, ale nie dotrzymałam słowa. Więc jeszcze raz. Zamykam ten rozdział!!! Otwieram nowy!!! Zrobię wszystko by był lepszy... :)
Zaczęłam od dzisiaj. Tak szczerze to dzięki Martynie. Dogadała mi trochę i miała rację. Takiego ciosu potrzebowałam, żeby się podnieść.

Bo w życiu chodzi o to żeby się nie poddawać! Żeby walczyć, mimo wszystko! Nie sztuką jest uciec, sztuką jest stawić czoła wszystkim przeszkodą i trudnością. Bo co będziemy mieli z tego że się poddamy? Nic! A jak podejmiemy wyzwanie możemy mieć wiele. Ale to od nas zależy jak do tego podejdziemy i jak to wszystko przyjmiemy. Bo trzeba żyć tak żeby nic nie uciekło. Żeby nie przejść obok najlepszych chwil tak o po prostu, tylko zatrzymać się i spytać "Ty do mnie?" Oczywiście może odpowiedzieć: "nie, pomyłka", ale przynajmniej będziemy mieli pewność że nic nie przegapiliśmy, a może akurat odpowie: "cześć, co tam?" Gdy się nie zatrzymamy, gdy nie zwolnimy się nie dowiemy, a potem będzie głupia myśl "a może to było to..." Trzeba żyć chwilą, bo to ona jest najważniejsza. Tu i teraz. Nie wczoraj, nie jutro dzisiaj. Na tym świecie jest pełno ludzi, którzy chcą żyć, a nie mogą, jest tyle ludzi niewidomych, którzy chcą choć raz zobaczyć niebo, jest tyle ludzi, którzy zrobili by wszystko, aby usłyszeć śpiew ptaków. A ja to wszystko mam. Mogę chodzić, mówić, śpiewać, słuchać, mogę dużo i tego nie potrafiłam docenić. Przecież życie jest piękne. I to nie jest banał, który każdy powtarza. To jest prawda, tylko trzeba umieć to zobaczyć. Trzeba po prostu chcieć. Wiem są w życiu złe chwile, łapie się doły i to chyba każdy przeżywa. Każdy upada, tylko wtedy należy się podnieść i powiedzieć "dam rade" i iść dalej. Pokazać wszystkim, że jest się silnym. Niech się gapią, niech myślą co chcą, niech zazdroszczą. To jest tylko i wyłącznie moje życie i to ja nim kieruje. Ode mnie zależy co z nim zrobię. A gdy już się nie może wytrzymać wszystkiego należy szukać pomocy wśród osób bliskich. Przyjaciele są niezastąpieni!!! Trzeba się cieszyć tym że są. Bo to jest skarb. Świadomość, że jest ktoś kto wysłucha i spróbuje pomóc jest niesamowita. Gdy wstajemy rano z łóżka, nie należy mówić: "ojeju, znowu do szkoły, nie chce mi się" bo to nie o to chodzi. Ok, nie chce się tam chodzić ale tam zostawiamy część swojego czasu. W szkole spędzamy przeszło pół dnia i od tego się nie ucieknie. Więc należy tam iść i z uśmiechem rozmawiać ze znajomymi, śmiać się z drobnostek i głupieć na przerwach. Mimo trudności! Bo to dzięki nim zapominamy o smutkach, to oni odciągają nas od życia poza szkołą czujemy radość, chce się żyć.
A marzenia? Marzenia się nie spełniają, owszem. Je trzeba spełniać! Dzisiaj mi pewna osoba powiedziała tak: "jeżeli ich nie będziesz miała to na 300% się nie spełnią" i miała rację. 

I o to w tym wszystkim chodzi. Cieszyć się z małych rzeczy! Doceniać każdą chwilę, bo to właśnie może ją będzie się wspominać jako najpiękniejszą :)

niedziela, 18 listopada 2012

Pęka mi łeb

I tak szczerze to po weekendzie ;///
Tak się cieszyć na weekend a ona tak szybko mija. Koszmar. I do tego ten ból. Moja głowa mi wysiada. Chyba na serio za dużo głupoty bo innego wytłumaczenia nie widzę. Niektórzy myślą żer to przez zmęczenie, ale bez przesady. Dzisiaj długo spałam, wczoraj też. I co? Nadal boli. Masakra!!

Wczoraj... yyyy... Sobota. A mnie Dawid wkurzył. Robiłam rogaliki. Nawet dobre my wyszły. Wszystko zjedli. ;) No i robię, robię, a ona nagle przychodzi do kuchni, otwiera lodówkę i wyskakuje z tekstem: sałatkę możesz zrobić... Do mnie takie coś. A ja mu na to że nie dzisiaj bo jestem zajęta. Rogaliki muszę skończyć i jeszcze trzeba dom posprzątać. A on do mnie z tekstem, że ja nic nie robię. Przychodzę ze szkoły i śpie, nic więcej. I tak co dziennie.... Już mu nic nie mówiłam bo nie chciałam się kłócić. Ale szkoda że on nie wie jak to jest wstawać nieraz nawet o piątej. Nie wie jak to jest wracać prawie co dziennie po 17. Nie wie jak to jest nie spać nocami. Nie wie jak to jest gdy głowa boli przez cały dzień. Szkoda mi go. Bo on niby robi dużo. To że poleci do sklepu uważa za wielki wyczyn. Nie powiem bo ostatnio trochę zrobi ale nie przesadzajmy.... Więc podsumowując: Ja nic nie robię. A jakby nie ja to by nawet kanapek do szkoły nie miał !!!
Zrobiłam mu tą sałatkę, nie przepraszam, pomogłam zrobić mu sałatkę. Bo to on robił praktycznie, ja mu tylko mówiłam jak i mięsko zrobiłam. Z tym wszystkim uwinęłam się tak dopiero po 17... I cała sobota przeleciała. Później nudy max, więc stwierdziłam że trzeba coś wymyślić. No i mi się udało. Uznałam, że moją ściankę trzeba bardziej udekorować, taka pusta była, a teraz taka kolorowa :) Podoba mi się ;D I nawet takie przesłania można znaleźć... Trochę pozytywnie wyszło...

A dzisiaj, po dłuższym śnie obiadek, a później do Martynki... Odwiedziny się udały i czas spędzony pozytywnie. To kilka godzin sprawiło że chciało mi się żyć. Brakowało mi tego. Dawno z nią tak nie gadałam. Po prostu było super. Chciałabym już tak do końca. Chociaż wiem że to jest niemożliwe. Wszystko może się zepsuć, nawet czuję że już się psuje. Za 10 minut za godzinę, czy też jutro może być całkiem inaczej. Może się wszystko posypać. Tak nagle, jedna myśl, która powędruje nie tam gdzie powinna i już po wszystkim. Wtedy będzie tylko : "to boli".  A ja nie chce tego...
Więc za dzisiaj Dziękuję!!! :***
że znalazłaś czas, że chciałaś znaleźć czas...


A na koniec piosenka. Przesłała mi ją Dominika.
Bardzo wielkie dzięki :)


czwartek, 15 listopada 2012

List

Ktoś mnie poprosił o piosenkę...
Proszę na życzenie ;)
Szczerze to nie wiem dlaczego ta, tak mnie jakoś wzięło...

Mam nadzieje że jeszcze tego nie było


środa, 14 listopada 2012

Z nimi ;**

Po tym dzisiejszym krótkim, baaa... bardzo krótkim śnie było okropnie. Tak mi się spać chciało że masakra, zresztą do tej pory mi się chce. Siedzieć do godziny 4, nawet chyba poszłam spać 20 pa. A do szkoły wstawać po 6. Koszmar! Ale dałam radę :)
Do tego od samego rana tak mi nie dobrze było, myślałam że nie wyrobię. Ale minęło chyba na wychowawczej. Potem już było ok.

Ze względu na mój dzisiejszy stan nieprzytomności nie będę dużo pisać, dzisiaj tak z lekka zdjęciowo będzie.
Takie małe oderwanie się od rzeczywistości czasami bardzo jest człowiekowi potrzebne...:

I ten szczery uśmiech :)
Moje!!! ;***



Jakie zdziwienie



A teraz na poważnie... yyy... co by tu wybrać?

Same witaminki ;D


Justin na ekranie heh... :)

Wybuch śmiechu zawsze spoko :)

Ciekawe który pikantny...

Skupmy się!

Jaki głupek!
Jak nie ładuje się do szafki to pod stół.
I to w publicznym miejscu!!

Żarłoki!!

Dobre było?

Smacznego!!! ;D








Więc popołudnie uważam za udane!
Dziękuję za dzisiaj!
Za to oderwanie od świata,
Dziękuję że jesteście ;****
;D

Znowu przyszło mi płakać.....




wtorek, 13 listopada 2012

Psychika

Nie chce mi się... Może odpuszczę sobie tą całą naukę. Kilka jedynek, nic mi się nie stanie :) Nie no żarcik. Chciałam teraz napisać że muszę czekać, aż Dawid mi wydrukuje te wszystkie mapki na gegre i z tego powodu mam trochę czasu, a tu akurat mi wydrukował i nici... Czyli wychodzi na to że nie mam czasu. Ja nie mieć czasu? Chyba żart :-) W końcu cała noc jest na naukę. A pisać o 3 mi się nie będzie chciało. Więc tak, dawno mnie tu nie było ;/ Czy coś się działo? Sama nie wiem :) Sobota... nastrój niezbyt miły... Po południu za to znalazłam sobie zajęcie. Posłużyłam się moją pomysłowością i nakrętkami z tymbarków... i coś wyszło. Oto efekty:



Dawida spytałam czy fajnie to mi powiedział że jakieś coś by się przydało jeszcze jakieś słuchawki albo coś. To to poszukuję dużych słuchawek na pozbyciu. Popsute mogą być bo i tek będą tylko wisieć. Mam jedne ale trochę małe.... Długo przy tym siedziałam że masakra. Gdy potem tak siedziałam i na to patrzyłam to się zastanawiałam, co tato powie gdy wejdzie go pokoju i to zobaczy. Przekonałam się o tym wczoraj. Nic nie powiedział, ulżyło mi :) A potem już nie pamiętam co robiłam :)
Niedziela- dłuższy sen, posprzątać trzeba było troszeczkę, potem ciocia przyjechała, itd, itp... Cały koszmar zaczął się późnym popołudniem. Takie dziwne to było. Taka pusta. Takie NIC. Takie... ja sama nie mogę tego opisać. Ale mocniejsze niż w sobotę, mocniejsze niż kiedykolwiek. Dominika mi się pytała co mi jest i to nie raz, a ja jej nie potrafiłam powiedzieć. To nie jest że nie chciałam, nie potrafiłam. Coś się ze mną dzieje i ja sama nie wiem co to. To jest okropność. Jesteś a jakby cię nie było. Czujesz ciało, ale nie duszę. Człowiek jest w stanie zrobić wszystko... Wieczorem zdecydowałam się na spacer. Na ulicach było pusto i tego w tamtym momencie najbardziej żałowałam. Nic nie jechało, żadnemu kolesiowi nie zachciało się akurat przejeżdżać. Więc poszłam koło sali usiadłam na płocie. Wsłuchiwałam się z dokładnością we wszystkie słowa piosenek. Myślałam że to pomoże. Ale nic. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, nie wytrzymywałam. Głowie było milion myśli na sekundę. Całe życie, te wszystkie złe momenty przykrywały te dobre. Gdy już nie mogłam wytrzymać w miejscu ruszyłam dalej. Drogą, którą zawsze chodzę. Oczywiście w ciągu tego całego czasu był telefon i sms-y. Dominika nie odpuszczała. Nawet gdy pragnęłam być sama, a ja potrzebowałam tego. Samotności. Wyłączyłam telefon. Napisała na drugi. Niestety tamtego nie mogłam wyłączyć, bo muzyka. Doszłam do głównej drogi. Szłam. Pojawił się samochód, patrzyłam na niego długo. Potem jechał kolejny, zatrzymałam się, był blisko. Wtedy przed oczyma stanęły mi Martyna, p.Ula i Dominika.... Nie potrafiłam. Coś mnie trzymało. Taka siła, nie mogłam się ruszyć... Zamknęłam oczy i poczekałam aż przejedzie, tak po prostu nie dałam rady. I chyba dobrze się stało nie? Ja wiem że to cholerne życie jest piękne, ja wiem że trzeba żyć. Ja to wszystko wiem. Ale ja nie wytrzymuję. Są takie momenty że już nie mogę. Że mam dosyć.Że nie daje tak po prostu rady. ;/ Nie wiem co mną kieruję. Wiem że w tych chwilach nie chce już tego wszystkiego. Moja psychika nie wytrzymuje. Jestem zbyt słaba. Za mało odporna do tego wszystkiego, do tego całego życia. Nie mam siły. Chce skończyć, a zarazem chcę żyć....
Wróciłam do domu....  Całą noc nie spałam. Nie potrafiłam zasnąć. Nie no może na jakieś pół godzinki usnęłam. Nie pamiętam.
 Poniedziałek- koszmar.Szkoła- koszmar. Ale dziękuję dziewczyną, bo mnie nie zostawiły. :) A siatka pomogła się wyładować, wyżyłam się na tej głupiej piłce! Gdy byłam już w domu wieczorem powyłączałam wszystko: telefony, gg i fb. Zapragnęłam odpoczynku. Od świata, od ludzi. Włączyłam muzykę i się położyłam, chyba się nawet trochę zdrzemnęłam.
A dzisiaj jest całkiem inaczej.... Dzisiaj pojawił się uśmiech i optymizm. Minęło wszystko samo. Mam nadzieje że na długo. Nie chce wracać do tamtego stanu...