Spokojnie, dzisiaj nie będę zadręczać opowieściami o ufo i innych różnych stworzeniach nie z tej planety... Za to napiszę o czymś pięknym. Przeżyłam przed kilkoma minutami super wystrzałową przygodę. Może trochę i przesadzam bo było wiele momentów w moim życiu które były lepsze. Nie myślcie sobie że mam aż takie nudne życie. Ale to na serio było fajne. Coś po 22... Chyba 22:30 była. No więc postanowiłam iść na świeże powietrze. Zdziwiłam się bo nie sądziłam że niebo będzie takie piękne. Pełno małych, świecących gwiazdek. Normalnie super. Najpierw siedziałam na płocie. Potem zeszłam bo Martyna pisała i musiałam podejść bliżej domu żeby się połączyć z netem. No i niestety napisałyśmy tylko po 2 sms-y. No cóż zawsze to coś... Więc później się oddaliłam i się ległam na trawę. Było super. Taka wolność jaką rzadko idzie odczuć. Poczucie że nic nie musisz. Na niebie pośród gwiazd widzisz samoloty, które może pędzą komuś na ratunek, albo wiozą ludzi na drugą część świata. Pilot tam siedzi i robi wszystko żeby wykonać swoją pracę jak najlepiej, bo może kocha to co robi, może jest zadowolony że może latać i to nie jest jego ani pierwszy ani ostatni lot, może to było akurat jego marzenie lecieć tym samolotem i akurat w tym kierunku, a ja miałam zaszczyt to podziwiać. On nie ma świadomości że mija akurat najpiękniejszą gwiazdę na niebie, że widać jakby przez nią przeleciał i najprawdopodobniej nigdy się nie dowie. Zarazem w tym samym czasie przejeżdża koło ciebie samochód jeden, potem drugi... Po jakimś czasie jeszcze jeden, za jakiś czas następny. Ludzie, kierowcy gdzieś pędzą. Może całe rodziny wracają z wakacji, może tata lub mama wraca z jakiegoś ważnego spotkania a dzieci z utęsknieniem czekają w domu na powrót.... W oddali słuchać psa, szczeka. Milknie. A w głębi wsi odzywa się inny. Oni po prostu może sobie rozmawiali. Przecież psy też mają takie prawo. Może opowiadali sobie jak przeżyli dzisiejszy dzień. Jeden może biegał i bawił się ze swoim właścicielem, a drugi może siedział przez cały dzień w zamknięciu... Gdzieś tam daleko gdzie mój wzrok ani słuch nie dosięgał ginie jakiś człowiek. W szpitalu ktoś zwija się z bólu, dzieci gdzieś nie mają co pić, w jakieś chatce kobieta nie może zasnąć, gdzieś toczą się wojny, karetka może gdzieś pędzi na ratunek, chłopak wyznaje swojej wybrance miłość, babcia ucałowała wnuki na dobranoc, mama czyta dziecku bajkę bez której nie może zasnąć, w innym miejscu rodzi się nowe życie....
Przez to półtora godziny wydarzyło się na pewno wiele dobrego a zarówno i złego. A ja siedziałam na trawie słuchając odgłosów świerszczy i muzyki wypływającej z telefonu. Byłam wolna. Mogłam wszystko. Nic nie musiałam. Mogłam tak siedzieć nie przejmując się niczym. Nie obawiając się że nie widzę lub nie słyszę, że nie potrafię chodzić, że jutro nie będzie co zjeść, że nie mam dachu nad głową... Bo ja to wszystko mam.
Mam jeszcze coś, mam przyjaźń której nikt mi nie odbierze. :-)
Ooo... i bym zapomniała :) Widziałam spadającą gwiazdę. Super sprawa...
Może moje życie nie jest zbytnio ciekawe, ale w niektórych momentach skomplikowane a czasami nawet beznadziejne... Jednak są osoby, dla których warto żyć i dzięki którym w ogóle tu jestem. To właśnie im dedykuję wszystkie poniższe słowa...
Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II
Jan Paweł II
"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz