Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


czwartek, 30 sierpnia 2012

;D

Wkurzyli mnie dzisiaj max!!! Musieli przegrać? Nie wiem co sie z nimi stało. Ale i tak nadal wierzę w tych głupków. W końcu Barcelona górą!!


Powiem wam że dzisiaj moje samopoczucie jest dużo lepsze niż wczoraj.

Szkoda czasu na smutanie, trzeba czerpać z życia co najlepsze ;-)
Pamiętajcie o tym i mi przypominajcie bo ja także często zapominam.

Szczerze to nic specjalnego się dzisiaj nie wydarzyło i miałam nic nie pisać, ale tak bardzo was kocham, że się stęskniłam ;D

Więc, pozdro!!!

Dzisiaj jest kolejny dzień, w którym moja głupota tryska energią, czy tylko ja tak mam?
Czy to może ten dzień jest jakiś niesamowity i wszyscy są napakowani energią?

Wiem że może nigdy się o tym nie dowiem ale będę się nad tym głęboko zastanawiać :)

I na koniec coś z Paktofoniki ;D


wtorek, 28 sierpnia 2012

Kompletne nic

No, to wtorek już prawie minął. Nawet dobrze, bo ten dzień jakiś kijowy był. Może jutro będzie lepiej, pójdę dzisiaj spać z taką nadzieją. Teraz się zastanawiam, czy opisywać dzisiejszy dzień i popsuć sobie humor do końca, czy może zostawić ten zakichany temat. Chyba wybiorę to drugie. Ale powiem wam że było zrycie max.

Dzisiaj byłam przez chwilę szczęśliwa. Ja po prostu za późno kojarzę fakty. Ja nie potrafię przyjąć do siebie złej wiadomości o kimś, choć w głębi wiem że to jest możliwe. Wiem że tak może się dziać, ale wierze że tak nie jest, bo chciałabym żeby tak nie było. Bo wierzę w tą osobę i co z tego że ja ją nie interesuję, że ją nie obchodzę. Było tak fajnie, powoli zapominałam o tym wszystkim. To akurat teraz wszystko powraca.

Rozumiecie coś z tego? Pewnie nie, bo ja jak zwykle nawijam bezsensu.

Zmienię temat, żeby wyjść z tego syfu. Oglądałam dzisiaj fajny film "Bracia", jak można się domyślić o braciach :) Było ich dwóch. Jeden wyszedł z więzienia, drugi miał żonę i dwójkę dzieci. A żeby się dowiedzieć więcej trzeba oglądnąć albo gdzieś przeczytać.

Idę bo przynudzam, cześć. 

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

"Pianista"

Dosłownie za kilka minut zacznie się ostatni tydzień wakacji ;/ Koszmar nie? Wy też to czujecie?
Ale na szczęście za dziesięć miesięcy następne ;-)

Więc ostatnia niedziela po której nie trzeba wcześnie wstać. Trzeba to chyba wykorzystać i sobie pospać, ale to chyba nie będzie możliwe ponieważ babcia na pewno mnie obudzi ;<

Przed kilkoma minutami skończyłam czytać książkę. "Pianista" Super książka, moim zdaniem powinna znajdować się w kanonie lektur szkolnych. Lepsze efekty po przeczytaniu bym miała gdybym wcześniej nie widziała filmu. Bo tak to już wiedziałam jak się skończy i w ogóle. Ale film muszę jeszcze raz obejrzeć, tylko że już nie dzisiaj. Może jutro przed kościołem. A dzisiaj może jakiś inny. Coś na pewno wynajdę ;-) Oglądnęłam już dzisiaj Śnieżkę ;D "Królewna Śnieżka i Łowca" Film taki ujdzie. Zbytnio mnie nie zaskoczył. Ale ostatnio za to oglądałam super. Tematyka wojenna: "Dzieci Ireny Sandlerowej" czy jakoś tak. Kobieta poświęcała swoje życie, żeby wyprowadzić żydowskie dzieci z getta.
Wracając jeszcze do Szpilmana. Na końcu jedno zdanie mnie tak jakoś ujęło. "... szedłem po raz pierwszy od sześciu lat bez obawy,jako wolny człowiek, środkiem Warszawy" Ok, może to zdanie jest jak najbardziej normalne i nie kryje w sobie nic cennego. Ale ja wyobraziłam sobie jak ten człowiek musiał się czuć. Był szczęśliwy. Bo mógł przejść jako wolny człowiek ulicami swojego miasta. Mógł dokonać czegoś na co czekał całe sześć lat. W ciągu których dużo razy otarł się o śmierć. W niektórych sytuacji wyszedł cało tylko dzięki głupocie wroga. Polecam książkę, bo jest na prawdę super ;)

A teraz zmykam jakiś film zapuścić.

O kurczę i bym zapomniała... Dzisiaj Dawid pomagał mi robić sałatkę. Dasz wiarę? Niemożliwe stało sie możliwością. Tutaj Nigdy nie mów nigdy się sprawdza ;) Nawet wychodziło mu to co mu kazałam zrobić. I nie marudził. Stwierdził że jest do tego stworzony. ;D I stwierdził że fajne jest to całe gotowanie ;) Ale podoba mu się tylko gdy robi coś co będzie jeść bo to lubi. Trochę się z niego naśmiałam. ;-)

A teraz jeszcze na koniec jakiś kawałek:

  

niedziela, 26 sierpnia 2012

Coś i nic

Elo!!! :-)



Kocham ten kawałek xD
 "Naiwny głupiec, tak to właśnie ja." ;)

A tak, co tam? Bo u mnie po staremu. Jak to sobota, pełno roboty. Zaskoczę was, ok może nie tak mocno jak ostatnio, ale drugi dzień z rzędu wstałam o dziesiątej. Szacun, nie? Szczerze, to nic ciekawego się dziś nie wydarzyło. Norma- obiad, posprzątać cały dom, kościół, kolacja, Rambo,tv... O wiem znowu będzie zdziwko. Dzisiaj laptopa uruchomiłam dopiero po 21.. Zatkało? Pierwszy raz chyba tak późno. :-) Jestem z siebie dumna xD. A jeszcze coś dzisiaj zrobiłam. Uwaga! Upiekłam placek!!! Mmmm... pycha. Chyba dobry, bo Dawid jadł i ja jadłam i jeszcze żyjemy. Więc jest ok.
Bay!!! ;D

Łapię chwile ulotne jak ulotka
Ulotne chwile łapię jak fotka

sobota, 25 sierpnia 2012

Babcia

Nienawidzę tego stanu! Tym razem nie o mój stan chodzi. Ze mną wszystko tym razem ok.
Więc tak, miałam już o tym wcześniej napisać, ale zawsze było coś ważniejszego, a dzisiaj wyszło na to, że nie mam za bardzo o czym napisać więc to opiszę :)

Lubicie gdy ktoś narzeka, że go coś boli, a przez to za bardzo nic nie może robić, mówi wam, że macie to zrobić. Wy odpowiadacie ok, ale za pięć minut bo teraz robię coś innego. Mija pięć minut idziecie żeby wykonać tamto zadanie, a okazuje się że tamta osoba to robi, mimo że tak narzekała na ból. Koszmarne nie? Ale cóż takie jest życie. Bardzo skomplikowane i kryje pełno tajemnic.
Powyższa sytuacja zdarza się w moim życiu często. Chodzi tu o moją babcie. Jakby pięć minut ją zbawiło. Nie wiem gdzie jej się nieraz śpieszy. Przecież jak mówię że zrobię to chyba zrobię nie? To jest logiczne. A zresztą jakby mnie bolały ręce, czy tam coś innego to bym nie robiła togo co nie muszę, a mógłby kto inny tym bardziej że uprzedził że zrobi. Ale nie... ona musi teraz. Najlepiej jakbym rzuciła wszystko i pobiegła zrobić to co powiedziała, choćbym miała żelazko na gazie heh... xD
Ok. kocham ją, ale nieraz jest na prawdę wkurzająca. Potrafi mnie rozwścieczyć jak nie wiem co. Powyższa sytuacja to jeszcze nic :-)

Sprzątałyśmy po obiedzie akurat. Pozostało tylko pozamiatać i umyć podłogę. Ale ja tam jeszcze coś kończyłam, a babcia mówi: "muszę wziąć umyć tu trochę", dobra jak musi to musi niech umyje. A potem wychodzi na dwór idzie do łazienki, bo w domu Dawid siedział, wychodzi, myślę sobie to teraz przyjdzie umyć, a ona idzie w kierunku ogródka. No Fuck... Po co mówi że musi jak nie zrobi. Ok, ja wiedziałam że i tak muszę to zrobić i nic mi się nie stanie. W ogóle to nie był problem, ale mogła nie mówić że musi... A jeszcze jak bym nie sprzątnęła i jak by przyszła to by z tekstem wyskoczyła "miałaś tu umyć"... Aha dzięki. Super sprawa nie? Nie ma co... ;-)

Jest jaka jest. Czasami nie do wytrzymania, ale jest super. W końcu trochę jej zawdzięczam. Mimo że czasami we wszystkim przesadza to ją kocham i to się liczy... Dobrze jest mieszkać z babcią ;)

czwartek, 23 sierpnia 2012

Spotkanie

Powiem wam że nieraz nawet się opłaca wcześniej wstać. Dobra tylko bez większego zdziwienia,  proszę, Wiem że to jest nie możliwe, przecież są wakacje. A ja dzisiaj zaszalałam i wstałam o... UWAGA! O dziewiątej!!! O.o Szacun nie? Mam nadzieje że nikt nie spadł z krzesła :)

Oczywiście bez powodu nie obudziłabym się o tak zabójczej porze. \
Po dziesiątej umówiłam się z Tyną, a Paffeł miał do nas dołączyć na boisku pod szkołą o dziesiątej trzydzieści. No i tak po dłuższym czasie spotkaliśmy się we trójkę. Oczywiście wyposażeni w tymbarki :) tego nigdy nie może zabraknąć. Napój bogów ;-)

No i tak na różnych rozmowach, które nieraz powodowały mnóstwo śmiechu minął nam czas, nawet nie wiedzieliśmy kiedy. W między czasie spotkaliśmy p. Zielazną, która przyszła z wnuczką na plac zabaw. Ale to było śmieszne, bo Paffeł mówił, że widział ją na boisku, a po kilku minutach właśnie wyszła zza szkoły. A później się okazało że Martyna powinna być już dziesięć minut temu w domu. Więc odwiedziliśmy jeszcze sklep i pozostało nam się rozstać.

Nawet z jednego powodu cieszę się że szkoła niedługo, ponieważ będziemy się z Tyną widywać codziennie tego mi nawet brakuję. Tylko szkoda że Paffeł z nami nie będzie chodził ;/

Wczoraj tak się dziwnie czułam. Czegoś mi brakowało. Nie wiedziałam czego. Ale teraz jestem pewna w stu procentach o co chodziło. Brakowało osoby z którą można tak po prostu pogadać. O wszystkim i o niczym. Przeszło mi to tak dopiero po 23, gdy pisałam właśnie z Martyną, a dzisiaj już jest znacznie lepiej. To poranne spotkanie dodało mi pozytywnej energii, naładowało mnie tak od środka. Cieszę się że są w życiu takie momenty, że niby zwykła rzecz, nic szczególnego, a jednak sprawiają one dużo radości.

"Cieszmy się z małych rzeczy, bo
wzór na szczęście w nich zapisany jest!"

 A teraz siedzę, oj przepraszam leżę i oglądam mecz... Real- Barcelona... Właśnie skończyła się pierwsza połowa. Zacięty mecz. Oczywiście liczę na Messiego ;-)

wtorek, 21 sierpnia 2012

Spacer

Dzisiaj był kolejny zwykły dzień... Nic szczególnego się nie wydarzyło. Więc chyba nawet nie mam o czym pisać.
Ale w życiu jest tak że nawet te nic nie znaczące chwile są piękne.
Na przykład przed chwilą wróciłam z półgodzinnego spaceru. Ktoś sobie może znowu pomyśleć: ale głupia prawie północ a ona po wiosce chodzi. Moja babcia by powiedziała: Tak ciemno a ty łazisz, a jakby cie koś złapał- albo coś w tym stylu. Na szczęście ja wiem o tym że jestem głupia i należę bardziej do tych odważnych ;) Więc dla mnie pikusiem było przejście ciemną do połowy tylko oświetloną dróżką. W końcu telefon służy także jako latarka xD. Ale tak serio to super się tam szło. Drzewa, po tej i po tej stronie pole... Jak w horrorze.. Tyle się tych horrorów naoglądałam i w ogóle stracha nie miałam. przecież w każdej chwili by mi mógł wyskoczyć jakiś Fredi, albo wampir który wyssał by ze mnie całą krew. :-)  Ciekawa jestem czy by mu smakowała. Na szczęście życie to nie film. Wracając jeszcze do spacerku o blasku księżyca i kilku lamp. Była to super sprawa, gwiazdy na niebie- co prawda ostatnio było ich więcej, muzyka w tle- to normalka.

A no i bym zapomniała ;/ ale na szczęście mi się przypomniało. Idę sobie tak drogą i idę. Aż nagle zaczyna szczekać pies, a potem drugi. I tak sobie szczekają. Po kilku sekundach przyłącza się kolejny, potem następny, a na końcu kolejne chyba trzy. Wyły i szczekały. Super... Idziesz drogą a w okół ciebie na połowie odcinka drogi szczekają psy, w telefonie słychać twoją ulubioną piosenkę, na niebie jest pełno gwiazd  a tobie chce się żyć.

Co dzisiaj jeszcze robiłam? Trudne pytanie. Uruchomiłam rolki. Fanie się jeździło :) Potem bawiłam sie z Rambem. Wiecie że psy potrafią odczuć w jakim nastroju jest człowiek. Też nie wiedziałam, ale usłyszałam w wiadomościach.


 
 
No i to by było chyba na tyle z tych lepszych momentów dzisiejszego dnia. 

Jeszcze coś:

Fajne nie? ;D

Myśli

Jakie to jest głupie!!! Czajcie, chce mi się spać. Ale to nie to jest głupie, to chyba normalne że człowiekowi się chce spać. Głupie jest to że teraz mi się chce spać, a jak wyłączę laptopa i położę się wygodnie, wezmę Zyzia i będę chciała usnąć to jak na złość nie dam rady. Sami możecie przyznać że to normalne nie jest. I tak jest codziennie. Można szału dostać. Ale na szczęście ja jestem wytrzymała i mam cierpliwość więc jakoś sobie z tym radzę. może za dwa tygodnie, gdy zacznie się szkoła będę zasypiać bez problemu. Blee... Fuj... Szkoła... O czym ja myślę. Jeszcze w czerwcu nie chciałam mieć wakacji, a teraz stwierdzam że nie chce szkoły. :)

Więc tak, o czym to ja miałam pisać? Ta moja pamięć... No cóż starość nie radość ;D
Ale na szczęście już wiem, będzie o kolejnych widokach. Spokojnie, o innych niż wczoraj...
Jeżeli ktoś się boi burzy i jej nie lubi ani słuchać, ani oglądać to mu współczuje z całego serca. Przecież to jest piękne. Te błyskawice rozciągające się przez pół nieba i nagle robi się jasno przez chwilę wydaje ci się że jest jasno jak za dnia potem od razu wszystko znika pozostaje tylko BUM raz mocniejsze raz słabsze, raz dłuższe a raz krótsze. Coś pięknego.
I właśnie to miałam dzisiaj przyjemność podziwiać. Dzisiaj i wczoraj zrozumiałam że świat potrafi być piękny. Baaa... że świat jest piękny, tylko trzeba potrafić to dostrzec. A nie codziennie ma się taki dzień że chce się widzieć piękno. Nieraz jest tak że widzi się wszystko w barwach czarno białych. Wtedy właśnie trzeba wziąć farby i pomalować wszystko na różne kolory tęczy. No chyba że już się nie ma siły i chęci nawet na to, to zostaje ostatnie koło ratunkowe. Telefon do przyjaciela. Zawsze trzeba mieć w okół siebie ludzi którzy są w stanie i w pełnej gotowości pomalować twój świat za ciebie. Zawsze i wszędzie, mimo i pomimo wszystko. Kiedy tobie braknie farby ten ktoś ci musi pożyczyć swoją. Zjechałam na boczny tor, ale to co :) Więc już wracając na główną trasę, tak siedziałam przez może godzinę w oknie i patrzyłam w dal. Na to jak błyskawicę przecinają drzewo, jak pada deszcz i jak drzewa się uginają pod wpływem wiatru. I co robiłam? Rozmyślałam. Uwielbiam myśleć. O wszystkim, o dobrych i o złych chwilach. Są dni że mogę przeleżeć pół dnia na łóżku z głową utkwioną w suficie nic nie robiąc tylko myśląc. Niektórzy powiedzą "ale idiotka" Ale jak dla mnie to jest fajne. Jesteś wtedy we własnym świecie, we własnym oceanie, k którym możesz wszystko i możesz być kim zechcesz. A dzisiaj o czym myślałam? Praktycznie to prawie o niczym. Połowę czasu spędziłam siedząc i gapiąc się w przestrzeń nie myśląc o niczym. Niby to jest nie możliwe sama sobie się dziwie jak tego dokonałam ale tak było. Miałam w głowię pustkę i to też było super. Przez drugą połowę tego czasu myślałam co by było gdyby. No bo przecież gdyby wszystko potoczyło się inaczej, jakbym na swojej drodze nie spotkała dwóch tak wspaniałych osób mogło by mnie teraz tu nie być, mogłabym nie istnieć. Wykonałabym jeden porządniejszy ruch i bym odpłynęła. Wczoraj nie widziałabym spadającej gwiazdki a dzisiaj takiej pięknej burzy....

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Piękny widok :)

Spokojnie, dzisiaj nie będę zadręczać opowieściami o ufo i innych różnych stworzeniach nie z tej planety... Za to napiszę o czymś pięknym. Przeżyłam przed kilkoma minutami super wystrzałową przygodę. Może trochę i przesadzam bo było wiele momentów w moim życiu które były lepsze. Nie myślcie sobie że mam aż takie nudne życie. Ale to na serio było fajne. Coś po 22... Chyba 22:30 była. No więc postanowiłam iść na świeże powietrze. Zdziwiłam się bo nie sądziłam że niebo będzie takie piękne. Pełno małych, świecących gwiazdek. Normalnie super. Najpierw siedziałam na płocie. Potem zeszłam bo Martyna pisała i musiałam podejść bliżej domu żeby się połączyć z netem. No i niestety napisałyśmy tylko po 2 sms-y. No cóż zawsze to coś... Więc później się oddaliłam i się ległam na trawę. Było super. Taka wolność jaką rzadko idzie odczuć. Poczucie że nic nie musisz. Na niebie pośród gwiazd widzisz samoloty, które może pędzą komuś na ratunek, albo wiozą ludzi na drugą część świata. Pilot tam siedzi i robi wszystko żeby wykonać swoją pracę jak najlepiej, bo może kocha to co robi, może jest zadowolony że może latać i to nie jest jego ani pierwszy ani ostatni lot, może to było akurat jego marzenie lecieć tym samolotem i akurat w tym kierunku, a ja miałam zaszczyt to podziwiać. On nie ma świadomości że mija akurat najpiękniejszą gwiazdę na niebie, że widać jakby przez nią przeleciał i najprawdopodobniej nigdy się nie dowie. Zarazem w tym samym czasie przejeżdża koło ciebie samochód jeden, potem drugi... Po jakimś czasie jeszcze jeden, za jakiś czas następny. Ludzie, kierowcy gdzieś pędzą. Może całe rodziny wracają z wakacji, może tata lub mama wraca z jakiegoś ważnego spotkania a dzieci z utęsknieniem czekają w domu na powrót.... W oddali słuchać psa, szczeka. Milknie. A w głębi wsi odzywa się inny. Oni po prostu może sobie rozmawiali. Przecież psy też mają takie prawo. Może opowiadali sobie jak przeżyli dzisiejszy dzień. Jeden może biegał i bawił się ze swoim właścicielem, a drugi może siedział przez cały dzień w zamknięciu... Gdzieś tam daleko gdzie mój wzrok ani słuch nie dosięgał ginie jakiś człowiek. W szpitalu ktoś zwija się z bólu, dzieci gdzieś nie mają co pić, w jakieś chatce kobieta nie może zasnąć, gdzieś toczą się wojny, karetka może gdzieś pędzi na ratunek, chłopak wyznaje swojej wybrance miłość, babcia ucałowała wnuki na dobranoc, mama czyta dziecku bajkę bez której nie może zasnąć, w innym miejscu rodzi się nowe życie....
Przez to półtora godziny wydarzyło się na pewno wiele dobrego a zarówno i złego. A ja siedziałam na trawie słuchając odgłosów świerszczy i muzyki wypływającej z telefonu. Byłam wolna. Mogłam wszystko. Nic nie musiałam. Mogłam tak siedzieć nie przejmując się niczym. Nie obawiając się że nie widzę lub nie słyszę, że nie potrafię chodzić, że jutro nie będzie co zjeść, że nie mam dachu nad głową... Bo ja to wszystko mam.

Mam jeszcze coś, mam przyjaźń której nikt mi nie odbierze. :-)

Ooo... i bym zapomniała :) Widziałam spadającą gwiazdę. Super sprawa...

sobota, 18 sierpnia 2012

Ufo atakuje

Kijowo ;-/

Bleee, bleee.... żartowałam :)

Czyli z góry na wejściu widać że mnie wali. No cóż taki już mój los. Zastanawiam się tylko jak to jest być normalnym :-)
Ale ja się nigdy raczej o tym nie przekonam więc nie będę tracić czasu na myśleniu o rzeczach nierealnych. Myślmy realnie. ;D To jeszcze trzeba by było umieć myśleć heh... kolejne bardzo trudne do wykonania zadanie. Więc nie myśląc i całkiem na poważnie: Witam wszystkich przybyłych gości na uczcie bogów. Zebrałam was w tej odległej na miliony kilometrów od ludzkości galaktyce po to aby pokazać wam jakim to ja jestem świetnym osobnikiem... Wow... Jednak zbytnio dzisiaj nie umiem na poważnie. To zróbmy tak: łod początku... Mamy jeszcze 51 minut do niedzieli. Ostatniego weekendowego dnia. Czas się niestety kurczy. Nic na to nie poradzimy że z dnia na dzień, z godziny na godziny, z minuty na minute, a nawet z sekundy na sekunde jesteśmy starsi. Taki już los rasy ludzkiej. Kurde.. A miało być na poważnie. Więc co mi się przytrafiło?  Wczoraj miałam pecha. Chciałam dobrze, trochę ogarnąć ogródek. Jak zwykle mi na złość musiała urosnąć pokrzywa tam gdzie jej powinno nie być. Nie mam pojęcia skąd ta gadzina się tam wzięła. Myślałam że ją uduszę. A ja głupia (oczywiście tylko w przenośni ;) ) nie widziałam jej. I ją złapałam tak na legalu całą dłonią. Idiotka ze mnie nie? No cóż godzę się z tą założoną tezą. W końcu nikt nie jest idealny :) A ja uwielbiam tą swoją głupotę. Przynajmniej nie jestem sztywna jak niektórzy xD. Wracając więc do tej pokrzywy Ale mnie bolało. A tata na to że to zdrowe. Ha Ha... Dzięki. Ja nie mogę wytrzymać o on mi z takim tekstem. Na szczęście wszzystko szybko się uspokoiło i przeszło. Potem się zastanawiałam czy to jednak była tak pokrzywa bo mnie ręka z lekka bolała, a na dodatek jakieś czerwone plamki mi zostały. Teraz są już prawie niewidoczne. Na szczęście. A co jeśli to faktycznie nie buła pokrzywa o.O tylko jakiś chwast z kosmosu. Ufo wystrzeliło na ziemię żeby ulokować w postać człowieka jakiś cip. Dlaczego to na mnie trafiło? teraz mnie znajdą zabiorą na odległą galaktykę i będą zmuszać do ciężkich prac sezonowych. Dlaczego to ja zawsze muszę mieć takiego pecha? czym sobie na to wszystko zasłużyłam? A z drugiej strony zwiedzę sobie jakąś planetę. Może będą mieli dobre jedzonko. Muszę to wszystko dokładnie przeanalizować. Może nie ma co histeryzować. Najgorsze będzie jednak to gdy rozprzestrzenianie się cipu będzie bolesne. Co jeśli zamieni on role serca. Będę człowiekiem bez serca. To by było koszmarne. Nic bym wtedy nie czuła. Nie umiałabym się przyjaźnić ani nienawidzić. To by było nie do zniesienia. Ale jeżeli cip przyjął by rolę mózgu to była bym mądrzejsza albo głupsza. Przeanalizujmy to... Nie mogłabym być głupsza, ponieważ już bardziej głupim nie idzie być heh... a po drugie ufoludki, które projektują takie pokrzywy do głupich nie mogą należeć. Więc mózgi mają mądre. W takim razie cipy też muszą być mądre ponieważ nie miałyby się od kogo zarazić głupotą. Więc ustalone i przeanalizowane. Z głębszych badań wynika iż będę mądrzejsza. Mi to odpowiada :) Tylko jedno pytanie. Czy ludzie nie będą się zawstydzać przy mojej mądrości?
Na pewno się wszystkim głupio zrobi. ;)

A na koniec ostrzeżenie. Pamiętajcie nie warto ufać niczemu co ma złe zamiary. We wszystko mogą być wmieszani nieprzyjaciele z nieznanych nikomu planet. Pamiętajcie :

ONI SĄ WŚRÓD NAS!!!




czwartek, 16 sierpnia 2012

Ogródkowo

Łoł... Przyznam że jestem trochę zmęczona. Oj tam, kto by się tym przejmował ;-)
Dzisiaj nawet fajnie było. Chociaż miało być zupełnie inaczej i jeszcze lepiej. Ale cóż, może innym razem. Więc tak. Obudziłam się przed dziesiątą, ale stwierdziłam że jak na mnie to za szybko. Poszłam spać dalej. Kolejna pobudka było o 11. Telefon dzwonił i mnie obudził. Kto by mógł inny dzwonić jak nie ciocia :) Jedenasta to także troszeczkę wczesna godzina jak na mnie więc poszłam spać dalej. I obudziłam się o trzynastej. No dobra może i było dziesięć po. Taki szczegół ;) Gdy tylko otworzyłam oczy spojrzałam w okno. Zapomniałam że mam tego nie robić bo się wtedy zapomina sen. A cos mi się śniło. No i nie pamiętam co. Ale za to się uśmiechnęłam. Czytałam gdzieś kiedyś, że jak człowiek się obudzi i się uśmiechnie to będzie miał udany dzień. Ten dzisiejszy nie był zły. Więc może to się sprawdza. Tylko szkoda  ze każdego dnia uśmiech z samego rana nie ciśnie się na twarz. "Zjadłam" obiad. Tak naprawdę wcale mi się nie chciało jeść, ale babcia. A wiadomo jakie są babcie. Następnie trzeba było posprzątać i takie tam. Gdy skończyłam to wszystko poszłam na górę włączyłam sobie muzyczkę i układałam puzzle. Co prawda za dużo nie ułożyłam ale chociaż kilka xD Po kilku minutach usłyszałam babcie, czyli już wiedziałam że będę musiała coś zrobić. Komenda- "Pościągaj pranie"... W głowie- " nie chce mi się" a przez usta wyszło "zaraz". Później relaksowałam się przy muzyce. Koło siedemnastej zjadłam płatki co prawda tak nie z głodu ale z nudów :) wyszłam na dwór i tata mi kazał skosić trawę. Ok, zawsze lubiłam to robić. Więc wszystko ładnie skosiłam. Potem trochę chwastów powyrywałam. Efekt końcowy jest ładny, tylko ile to sie trzeba przy tym napracować. A do tego z tą moją głową to miałam ciężko :-)  Tak to mnie nie bolała. Ale za każdym razem gdy się prostowałam kręciło mi się w niej jak w młynku. I to tak nie pierwszy raz, bo często tak mam. Ale jakoś przetrwałam. Zaczynam sie przyzwyczajać :) Na końcu, gdy wszystko skończyłam to nikt nie powiedział, że ładnie to zrobiłam. Nikt mnie nie pochwalił. Człowiek sie na męczy, a nikt go nie pochwali. Foch. Nikt nie widział że mnie kolce z lekka po dźgały. :(
No cóż jakoś to zniosę. :)

wtorek, 14 sierpnia 2012

Kiepski dzień

Super że ten dzień już się kończy.
Mam już go dość...
Byłam tak zmęczona że spałam dzisiaj do późna. Gdy się obudziłam wiedziałam już co mnie czeka po zejściu na dół. Nie chciało mi się schodzić. Ale nie z tego powodu, że dopiero się obudziłam i mi się nie chce, ale z tego że wiedziałam że znowu będę musiała to przetrwać, że to znowu wróciło, że znowu będę musiała to znosić, że znowu może nie będę umiała sobie z tym poradzić. Ale cóż w końcu musiałam zejść. Na szczęście jej nie było w kuchni i jej nie widziałam. Był obiad. Nie zjadłam, bo na samą myśl o tym wszystkim mi się odechciało. Potem pomogłam babci trochę ogarnąć kuchnię i poszłam do pokoju. Musiałam się jakoś oderwać włączyłam sobie Madagaskar 3. Szczerze to nawet mi się śmiać z tego nie chciało. Potem czytałam książkę i wzięłam się za puzzle ale szybko mi się znudziło. Koło 18 Iza napisała czy przyjadę do Koryt. Myślę sobie ok, trochę się oderwie... Ale to nic nie dało. Codzienność i jej widok... to wszystko powracało, a do tego prawie przez cały dzień koszmarny ból głowy. Więc siedzimy z Izą i Pyśką i gadamy, gadamy i gadamy... Nie miałam na nic ochoty. Nie śmieszyły mnie żarty ani nic. Tylko tak siedziałam i słuchałam co ona opowiadają. Tak gdzieś po 30 minutach napisała Martyna i wpadłyśmy na pomysł że jak pojadę z powrotem to do niej wpadnę. Bo tą wizytę planowałyśmy już dawno, ale zawsze tak jakoś coś przeszkodziło. To u niej poprawił mi się humor. Ona potrafi sprawić że ja nie myślę o tym co było i co będzie. Liczy się co jest. Ta chwila. To że gadamy, śmiejemy się i czasami głupiejemy. Liczy się to że jest! A u niej było zabawnie. Pokazała mi swój pamiętnik i czytałyśmy. Trochę gadałyśmy i czas szybko minął. No i się zrobiło ciemno. Więc czas do domu. Nienawidzę wracać. To jest zawsze najgorsza część wycieczek i różnych odwiedzin. Ale zawsze trzeba przez to przejść. No i wróciłam. Nawet fajnie się jechało. Pełno gwiazd na niebie i tak ciemno. Mało samochodów na drodze. Ogólnie fajnie...
W domu musiałam jakąś tabletkę na głowę wziąć bo myślałam że nie wyrobie. Zjadłam kolację- płatki z mlekiem :) Potem wzięłam jeszcze arbuza i cos miałam wrażenie jakby był popsuty z lekka, ale co tam nic mi nie będzie.

Dzisiaj babcię wypisali ze szpitala. Teraz będzie mieć hospicjum domowe czy jak to tam się nazywa.
Mama tam pojechała, bo nie może jej przecież samej z dziadkiem zostawić. Oczywiście jest jeszcze ciotka, ale co ona sama zrobi jeżeli ma małe dziecko. A babcia musi mieć teraz opiekę 24h na dobę. Tak samo jak prababcia gdy jeszcze żyła.... Więc wracając do mamy... Nie było jej i przyjechała w sobotę. Od przeszło tygodnia nas nie widziała. Jak ja bym miała dzieci to bym chciała spędzić z nimi trochę czasu. A ona? 2 na 3 dni była w stanie nieosiągalnym tak delikatnie ujmując. I wczoraj i dzisiaj. Myślałam że nie wyrobie. Ale dałam rade. Ja wiedziałam że tak będzie. Teraz się ciesze że pojechała. Przynajmniej spokój będzie. Nie będę nerwów na nią tracić... Są chwile, np. ta dzisiejsza, że miałam jej dosyć.
Nieraz wole żeby jej nie było.

niedziela, 12 sierpnia 2012

Okropnie

Kolejny weekend wakacyjny minął.
Piątek i sobota poza domem. Odwiedzimy babci. Nienawidzę szpitali. Tam jest okropnie, a jeszcze tym bardziej jak ktoś bliski tam leży. A jak zobaczyłam w piątek babcię to nie było tak źle. Myślałam sobie, jest silna szybko z tego wyjdzie. A jak dowiedziałam się prawdy...
Ja sobie tego nie wyobrażam. Przecież jeszcze niedawno śmigała swoją bryką. Ona nie umiała usiedzieć godzinki w domu. Zawsze gdzieś jeździła. A teraz? Teraz to nawet swobodnie chodzić raczej nie będzie. Prawdopodobnie to ma być coraz gorzej. Już teraz ma takie przebłyski że nikogo nie poznaje. Opowiada jakieś historie, że jej dom zabrali, zapomina gdzie jest. W sobotę gdy u niej byliśmy i już wiedziałam, że ona z tego nie wyjdzie czułam się całkiem inaczej. W jednym momencie miałam łzy w oczach jak tak na nią patrzyłam. Ja nie mogę w to uwierzyć. Ja wiem że ona z tego wyjdzie, a wszystko będzie jak dawniej.

Całą sobotę było dobrze, próbowałam o tym wszystkim nie myśleć. Ale w nocy pękłam. Nie dałam już rady. Musiałam się wypłakać. Najgorsze jest to, że nie było komu. Tylko Zyzio na mnie patrzył. Dałam rade. Czasami są takie momenty, że trzeba popłakać potem wstać i powiedzieć "dam radę"... Ale czy ja na pewno dam radę? Chyba muszę...

Szczerze to nie wiem co dzisiaj na mnie, a raczej we mnie wtargnęło.
 Od wczorajszej nocy czuję się koszmarnie. Dzisiaj przez cały dzień byłam tak jakby niedostępna. Nie było mnie. Było mi wszystko obojętne, a do tego wszyscy mnie wnerwiali. A to pytanie "co ci dzisiaj jest?" albo coś w tym stylu doprowadzało mnie do szału. W głowie miałam totalną pustkę. Myślałam że nie wytrzymam. Do tego mieliśmy gości bo na dożynki przyjechali zobaczyć i weszli na kawę, potem się przeciągnęło, zostali na grillu i tak miną dzień. Nawet nie chciało mi się śmiać z wywijasów Nikodema.

Właśnie dożynki... trwa "zabawa" zawsze szłam chociaż zobaczyć, chociaż nigdy nie ciągnęło mnie na tą stypę, ale dzisiaj nawet z domu nie mam ochoty wyjść.

"Noc spadających gwiazd"... wczoraj i dzisiaj najwięcej prawdopodobnie widać było i jest... Wczoraj nie widziałam ani jednej gdy wyjrzałam, a teraz to nawet gwiazd nie widzę... Koszmar. A miałam nadzieję że będą ładne widoki...

czwartek, 9 sierpnia 2012

Krótko i na temat:

Kolejny udany dzień ;-)

Stwierdzam że życie jest piękne ;D

Ciekawa jestem ile wytrwam przy takim spojrzeniu na świat, ale jak na razie wychodzi mi to świetnie. Oby jak najdłużej, bo przez ostatnie dni jest na prawdę super. Kocham ten stan. Radość, uśmiech na twarzy, cieszenie się małymi rzeczami i po prostu wolność. Chciałabym już tak zawszę. ;D Tylko nigdy nie wierzyłam w to że marzenia się spełniają, ale może tym razem... Kto wie :) Bądźmy optymistami...

Więc dzisiaj był kolejny dzień z cyklu "spacerek" rowerowy.
Jednak tym razem w przeciwną stronę. Kierunek Przybysławice. Po krótkim błądzeniu trafiłam do celu =)
No i tak się zaczęła wspaniała część dzisiejszego dnia. Na serio nie wiem jak to wszystko ująć. Powiem tak, było bardzo miło, zabawnie i sympatycznie. Seryjnie dawno się tak fajnie nie bawiłam na placu zabaw. Kuba jest świetny. Zresztą ma to po kimś :-) Mimo że nie chciał się ze mną pożegnać.
Panuje u pani taka miła, rodzinna atmosfera czego w niektórych domach brakuję.

Więc jeszcze raz Dziękuję za zaproszenie, mile spędzone te kilka godzin i wspaniałą zabawę.
Po prostu dziękuję że pani JEST. ;*



wtorek, 7 sierpnia 2012

Malutki wypadzik

Kolejny udany dzień. Normalnie jestem z siebie dumna. Dzisiaj było suuuper...

Wyprawa rowerowa z dziewczynami :-)
Spacer okazał się długi i męczący ale co z tego. Jak dla mnie liczy się świetna zabawa. A to że teraz mnie nogi bolą to malutki szczegół. Pobolą i przestaną, a w ogóle nie jest tak źle. Przecież o ostatnim wypadzie czułam się o wiele gorzej.

Więc tak, dzisiaj w planach było co innego ale lubię robić coś na spontana więc telefon i do Izy sms w stylu coś czy ma czas dzisiaj. Ona jak zwykle domyśliła się o co chodzi. Więc spotkałyśmy się coś o 16. Pojechałyśmy po Pyśkę no i zaczęło padać. Stwierdziłyśmy że jedziemy na scenę bo tam jest dach, ale na szczęście tylko pokropiło. I pogoda się poprawiła. Pogadałyśmy, odwiedziłyśmy sklep. Potem na plac zabaw i znowu gadałyśmy. A później nie wiek którą ale którejś się wzięło na przejażdżkę. Aha, spoko, oby nie daleko. Okazało się trochę daleko. Ale gdy się jedzie z kimś to ma sie wrażenie że jest bliżej. Oczywiście musiał być odpoczynek. Nie było nic w pobliżu więc wybrałyśmy drogę. Fajnie się siedziało. Pobawiłam się w fotografa i popstrykałam zdjęcia. Niektóre nawet fajnie wyszły.

 Np. to :




W końcu musiał przyjść czas na podróż. Chociaż przyznam że wcale mi się nie chciało. Ale po drodze mi odwalało, dobrze że mnie tam ludzie nie znają :) Ale w Korytach jeszcze się zatrzymałyśmy pod szkołą i posiedziałyśmy na schodach. Słuchałyśmy muzyki i co się dało to się śpiewało ;D Super się tam siedziało. Była cisza. Uwielbiam tak siedzieć, gdy słuchać tylko to co jest w okół. Najchętniej to bym tam została i nie wracała. Ale zaczęło się ściemniać i ochładzać. To chyba była pora na powrót do rzeczywistości. Więc zebrałyśmy siły i ruszyłyśmy w podróż powrotną. Kierunek dom. I tak właśnie trafiłam tu gdzie jestem ;D

Po przeszło czterech godzinach z nimi stwierdzam że było warto... Po raz kolejny zresztą.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Patatajanie

Hejooo!!!

Uwaga od razu ostrzegam dzisiaj dostaje na głowę. Oczywiście pozytywnie. Tak mnie dzisiaj waliło że masakra. Dobrze że nikt obcy tego nie widział, bo by mnie w psychiatryku zamknęli ;D

Więc tak:
Po południu przyjechała Agata, Sandra i ciocia. Przyjechały ponieważ stwierdziły że dzisiaj zapowiadają ostatni dzień w którym dopisuje pogoda na basen. Więc postanowiłam też wskoczyć. Tak ciepło mówię co mi tam ochłodzę się. No i wskoczyłam. Przez jakiś czas było spokojnie. Aż do pewnego momentu.
Postanowiłam sobie popatatajać. Mamy takiego dmuchanego jelonka. No i wsiadłam na niego.
Oto dowód jakby ktoś nie wierzył :)


I zaczęłam hasać i patatajać. Po całym basenie. Zaczęłam wariować i śpiewać jakbym na głowę dostała. Jakaś energia we mnie wstąpiła. Dobrze że pozytywna =)
A Sandra miała ubaw. Śmiała się jak nie wiem, zresztą nie tylko ona bo wszyscy tam obecni się chichrali. Mój Teodorek (bo tak go nazwałam) był bardzo dzielny. Znosił wszystkie moje hasania. I oczywiście wrzaski i śpiewania- tu brawa dla niego za odwagę. Po tym całym niesamowitym głupkowaniu, które trochę trwało nie byłam zmęczona tak od tego patatajowania jak od wszystkich słów wypowiedzianych. Gadałam głupoty, wszystko co mi tylko przychodziło do głopy, ale co z tego jeżeli to wszystko wyglądało i brzmiało idiotycznie. Ważne że było bardzo fajnie i zabawnie. A najważniejsze że wywołało śmiech u ludzi i u mnie oczywiście. Bo to jest najważniejsze, żeby sprawiać radość innym i sobie :-)

p.s. A tak na marginesie: na serio super się hasało. Polecam. Jest niesamowity ubaw ;D
      Ale nikt tego nie robi lepiej ode mnie. :-)

niedziela, 5 sierpnia 2012

Niedziele uważam za udaną

Kolejny dzień minął tym razem niedziela :-) A więc jestem starsza o kolejne 24 godziny. No cóż czas płynie. Jakoś trzeba to znieść
A więc niedziela nie zapowiadała się taka jaka była.
Jak wstałam i się trochę ogarnęłam to obiadek pomogłam babci zrobić. Potem trzeba było zjeść tak na prawdę to nie byłam głodna, ale potem znowu by babcia swoje gadki wygłaszała, że najlepiej to nic bym nie jadła. Więc trochę musiałam. Tak  praktycznie to, to było trzy w jednym śniadanie, obiad i kolacja. Ale co ja poradzę że nie mam ostatnio apetytu. To nie moja wina. Ale zmieńmy temat. Więc jak już wszyscy zjedli to należało posprzątać. No i właśnie tak kończyły się plany dzisiejszego dnia. Zamierzałam resztę niedzieli przesiedzieć nudząc się. Ale moje plany nie wypaliły, bo pojawił się biały samochód przed bramą, a to wskazuje na to że przyjechał Nikoś. A jeżeli on przyjechał, a do tego jest ładna pogoda oznacza basen. Wcale nie miałam ochoty dzisiaj siedzieć w wodzie. Ale co z tego jeżeli los chciał inaczej ;D Nikodem był pierwszy w wodzie więc weszłam tak tylko żeby go przypilnować. Z mojego niekąpania się wyszły nici bo szybko byłam mokra i wiedziałam jak to się skończy. Potem gdy do basenu weszła jeszcze Angela to ze mnie już kapało. Tak mnie załatwiła, a najgorsze było to że nie mogłam jej nic wielkiego zrobić ponieważ Nikoś ją bronił. Gdy sytuacja się opanowała to Dawid mnie chciał utopić. Ale spokojnie przeżyłam. Raz jak mnie wziął pod wodę to powietrza nie miałam. Chciałam mu oddać ale co z tego jeżeli on jest silniejszy. Więc byłam bezradna. No i tak minęło popołudnie. Ale i nadszedł czas na nudę. Zaczęłam układać puzzle ale staje się to coraz trudniejsze pozostawały mi sama kawałki które się prawie nie różnią. Ale wieżę że dam radę. A co się działo później? Odwiedziła mnie Martyna ;D Byłam w szoku jak napisała mi że wpadnie. Co prawda tylko na 5 minut ale zawsze coś. Przyjechała po filmy. Ale był czas żeby zamienić kilka słów. Powiedziała że może w jakąś niedziele wpadnie rowerem. Trzymam ją za słowo, bo dawno nie rozmawiałyśmy tak dłużej.

Więc uważam niedziele za udaną. Chociaż jeszcze się nie skończyła i może się wszystko wydarzyć. Ale liczę jednak na to że nie będzie to nic złego.

 Na koniec jakiś fajny kawałek:







środa, 1 sierpnia 2012

KaBooom... ;D

Siema, siema, co tam?? ;D
Cud mimo bólu brzucha mam poczucie humoru :-)
Druga tabletka przeciwbólowa. Czekam może będą jakieś efekty. Bo inaczej nie usnę, a przydałoby się trochę drzemki...
Dzisiaj było trochę do dupy. Mam nadzieje że to tylko jednodniowe było. Takie zagubienie się. A jutro znaczy dzisiaj znowu wszystko będzie ok. Dłuższy czas był spokój i mam nadzieje że tak nadal będzie.
Co jeszcze okropnego dzisiaj było... Yyyy pomyślmy. Więc tak:
1) Siatkarze przegrali 3:1
2) Radwańskie także przegrały, ale walczyły dzielnie były świetne jak dla mnie. Po prostu nie miały szans. Ale brawa za walkę do końca
3) Korzeniowski także zawalił.
4) O Otylii Jędrzejczak nawet nie wspomnę.
5) wiadomość z poniedziałku. Siatka plażowa polakom na razie idzie nieźle. Wygrany w świetnym stylu mecz już nie pamiętam z kim.
   I to chyba tyle...

Tak na zakończenie:

"- A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść?- spytał Krzyś ściskając Puchatkowi łapkę- Co wtedy?
-Nic wielkiego-zapewnił go Puchatek- posiedzę tu sobie i na ciebie poczekam... Kiedy się kogoś kocha, to ten ktoś nigdy nie znika tylko siedzi gdzieś i czeka na Ciebie..."

Dobranoc ;***