Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


piątek, 30 listopada 2012

Krasnoludek

Brrrrrrrrrr....

Nie mam pojęcia czy już kiedyś o tym wspominałam, ale chciałabym skończy ze spadochronem :)
Musi to byś super, to uczucie... Na początku na pewno strach przed skokiem, bo przecież spadochron może się nie otworzyć. Skoczyć, czy nie skoczyć,- człowiek myśli intensywnie. Jak się już znajdzie w takiej sytuacji to głupotą byłoby zrezygnować. A co tam raz się żyje i hops w dół... Oczy zamknięte, ręce rozłożone... I lecimy. Otwiera się oczy i ten widok. Błękit nieba, chmurki- takie czysto białe. Zerkamy w dół, a tam- wszystko... Jeziorko, zieleń traw, no i wszystko co jest na ziemi...
To teraz zamykamy oczy... Widzisz?
To jest wyobraźnia! Te wszystkie kolory co się tworzą przed oczami, te kształty, własna osoba skocząca z samolotu....- to jest wyobraźnia.
A teraz pojawił się uśmiech na twojej twarzy. Czyż nie tak? Tak szczerze to nie wiem jak to nazwać. Ale to chyba poczucie radości, cieszenie się chwilą. Satysfakcja, że można sobie pomyśleć o szczęśliwej sytuacji. Poczuć ten wiatr we włosach, oczywiście nie dosłownie.

Kiedyś skoczę ;-) Wtedy przekonam się jak to naprawdę jest, jakie to uczucie.
To chyba chcąc nazwać jednym słowem... to by trzeba było użyć słowa- marzenie? Czyż nie tak?

To ponownie zamykamy oczy... albo nie to będzie głupie. Bo nie będzie można przecież nic przeczytać. Więc tak: Jest krasnoludek, mały gruby, głupiutki...Ma żółtą czapeczkę i zielone spodenki. Idzie lasem i walnął w drzewo. Choć było gigantyczne porównując do niego, to go nie zauważył. A mówiłam że jest głupiutki. Spokojnie, nic mu się nie stało. Podniósł się i poszedł dalej. Po co szedł? Szukać przygód. Zaczął swoją wędrówkę z nadzieją że odnajdzie szczęście. Lecz gdy tak szedł uświadomił sobie, że nie musi szukać. Dlaczego? Bo je miał, tylko nie potrafił dostrzec. Nie wiedział czym jest szczęście. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest szczęśliwy, że szczęście można dostrzec we wszystkim, a co ważniejsze we wszystkich, którzy nas otaczają. Postanowił sie cieszyć tą chwilą, ale nie tą że przejechał banią po drzewie ;D ale tą że jest. Że dostał tą szansę i może istnieć, że może trwać... Gdy tak wędrował dalej, spotkał motylka. Był piękny, kolorowy. Leciał w stronę słońca. Krasnoludek, dajmy mu yyy... Franek. Więc Franek pobiegł za nim, nie wiedział dlaczego to robi, ale pomyślał, że to może być fajne. Co prawda szybko się zmęczył, ale coś zobaczył, motylek doprowadził go do prześlicznego miejsca, jakieś krainy. Były tam miliony kolorowych kwiatów, wszystkich rodzai, chyba we wszystkich najpiękniejszych kolorach świata. Nad nimi latały motyle, dziesiątki, a nawet może setki motyli. Nasz przyjaciel legnął się w miękkim dywanie kwiatów i podziwiał piękne widoki jakich nigdy wcześniej nie widział. Po jakiejś chwili uświadomił sobie, że musi wracać. Zerwał wielki bukiet kwiatów i ruszył w drogę powrotną.Po co mu kwiaty? Chwila dowiecie się... :-) Po dłuższym spacerku zawitał do swojej chatki. Co prawda znowu miał kłopot żeby ją znaleźć, ale mu się udało. Zgłodniał bardzo mocno. Postanowił coś zjeść. Wszedł do kuchni, otworzył lodówkę i myśli co wybrać. Zapomniał o kwiatach, tak ważnych, przecież. Zostawił jedzenie, stwierdził, że jeszcze wytrzyma. Wziął kwiatki i zaniósł koleżance, która się go nawet nie spodziewała. Znali się z widzenia. Dlaczego ją wybrał? Tego nikt nie wie, nawet on sam. Jednak wiedział prze zrywaniu kwiatów, że nie będzie to nikt inny tylko ona, bo zobaczyć uśmiech na twarzy drugiej osoby to bezcenny widok. Mijając ją nigdy nie widział uśmiechu. Teraz w końcu miał okazję. Jednak głupiutki krasnoludek nie był taki głupiutki... :) Czy Franek znalazł przygody? Znalazł, a nawet zyskał chyba coś więcej. Bo od jego gestu może rozpocząć się znajomość, a nawet może przyjaźń... :)

środa, 28 listopada 2012

Znasz to uczucie?

Znasz to?

"Przepraszam wszystkich znajomych, bo ja sam w sobie się gubię"

Chcę Ci coś opowiedzieć
Ale brakuje słów
Żeby wyrazić to co czuję
Mógłbym to namalować
Lecz nie wymyślił nikt
Kolorów które można użyć...


Dawno mnie tu nie było.
Ostatnio mnie dopada takie coś że nic nie potrafię wymyślić.
Kilka dni temu weszła bym tek jak teraz na ten blog i opisałabym co się wydarzyło. Chociaż byłoby to NIC ciekawego, zrobiła bym to. A przez ostatnie dni jest inaczej.
Tak po prostu nie potrafię.
Przepraszam.....

Jestem jakaś dziwna, nieraz nawet sama siebie nie poznaje. Wszystko mnie denerwuje i na niczym nie mogę się skupić...

Jedyne czego chce to zapomnieć o tym świecie.


"Przepraszam za wszystkie krzywdy,
które przeze mnie się stały"

sobota, 24 listopada 2012

Prawdziwe

 Najgorsze są chwile kiedy wolisz umrzeć niż żyć, właśnie wtedy żyjesz tylko dlatego, że musisz, a nie dlatego że chcesz.


  Nie potrzebuję skrzydeł by latać, potrzebuję ludzi dzięki którym nie upadnę

Ból fizyczny to często nic w porównaniu do bólu psychicznego  


Udajesz że wszystko jest ok ale tak naprawdę rozpadasz się od środka 


  W chwilach kiedy człowiek potrzebuje obecności drugiej osoby zazwyczaj zostaje sam 


Płacz jest mową ciała, gdy usta nie potrafią wytłumaczyć bólu jaki czujemy


Warto mieć przy sobie kogoś kto bez względu na wszystko usiądzie przy tobie, złapie cię za rękę i powie "nie bój się, jestem przy tobie" 

 

 

Któregoś dnia bogacz

;D


piątek, 23 listopada 2012

Dziwnie

Jaaaa..... Ale dzisiaj dziwny jest ten dzień ;/
Kompletnie nic z niego nie czaję.

Zacznijmy jednak od początku...
Dzisiaj pierwszy raz chyba od września zdarzyło mi się zaspać. Oczywiście obudziłam się po piątej, wtedy stwierdziłam, że jeszcze trochę po leżę... Tak trochę poleżałam że obudziła mnie Dominika dzwoniąc do mnie o 6.45.Nie miałam ochoty na nic, kompletnie na nic. Poważnie myślałam o tym żeby odpuścić sobie dzisiaj szkołę i lepiej tak mogłam zrobić. Jednak się zdecydowałam, bo co bym babci powiedziała ;/
Jak ja się nie wyspałam. Poszłam spać przed północą. Pierwszy raz chyba tak szybko, co prawda usnęłam koło pierwszej, ale to i tak szybko jak na mnie. Zrobiłam to z nadzieją, że w końcu się wyśpię. Fakt, że było wręcz przeciwnie był koszmarny. Po prostu usypiałam na lekcji. Aż w końcu na edukacji prawno- policyjnej mi się usnęło. Wiem nie nie powinnam. Na swoje wytłumaczenie nic nie mam. Mam to gdzieś. Najgorsze w tym wszystkim było to że pani zobaczyła. Efektem jest jedynka. No cóż, zdarza się.
Kolejny koszmar przeżyłam na matmie. Jak w gimnazjum zbierałam samie piątki i czwórki z tego przedmiotu teraz jest wręcz przeciwnie. Ja nie wiem co się ze mną dzieje. Rozumiem temat i wiem co trzeba zrobić, ale nie wiem jak. Wiem dziwnie to brzmi, ale tak jest. Poprawiałam sprawdzian, chciałam pomnożyć w słupku jakieś tam liczby. Nie umiałam podpisać prosto, pod sobą liczb. Myślałam, że tam szału dostanę. W głowie miałam taki mętlik, że masakra. W pewnym momencie nie wiedziałam co robię. Cudem udało mi sie zaliczyć to na trzy.
Dzisiaj był koszmar i to dosłownie.

Czułam się dziwnie i do tego byłam zmęczona. To wszystko się skumulowało.
Taki mętlik w głowie. Dziwne a za razem okropne.

A wczoraj? W nocy. Oglądałam TV aż w końcu zapragnęłam ciszy. Powyłączałam wszystko. Cisza, spokój. Tylko za ścianą odgłosy, Dawid chyba coś oglądał. Nagle taki szum w głowie, nie wiem może to normalne, pamiętam że zawsze tak jest, ale nieraz jest z podwojoną głośnością. I tak było wczoraj. Na szczęście nie trwało długo :) Więc stwierdzam że to nic... Możliwe że każdy tak ma, muszę podpytać ;>

środa, 21 listopada 2012

Każdy dzień

Każda cząsteczka ciała krzyczała 'nie chce tu zostać'
Mam dla kogo być, dla kogo walczyć
Dla kogo zostać tu by razem móc znów marzyć.
Do uśmiechniętych twarzy każdy dzień mówi,
Że ten kolejny wcale nie musi być taki trudny .!



Każdy dzień mówi mi żebym tu został
Przeciwności losu pokonał, a problemom sprostał.

MC!!

Co to się dzisiaj działo...
Pierwsza rzecz z samego rana. Co innego może mi się stać rano jak nie zaspanie. Ale przez 15 minut się wyrobiłam. Praktycznie to jeszcze szybciej bo mi się pomyliły autobusy. Myślałam, że mam 07.07 a potem uświadomiłam sobie, że on jedzie 07.13 Więc 5 minut w zapasie. Czyli na luzie zdążyłam. Ok, wszystko już jest ok. Idę na przystanek. Jakieś 3 min do busa. Przypomina mi się wypracowanie. Wzięłam czy nie. Na przystanku sprawdzam, patrzę nie ma. Szok. Nie ma jak to się męczyć do północy z  żeby napisać i ładnie przepisać na czysto po to, aby i tak zapomnieć następnego dnia wziąć do szkoły. Masakra. Co ja przeżyłam. Od razu najgorsze myśli że jedynkę dostanę. Potem myśl - Dawid. Jedzie następnym busem, czyli może wziąć i mi jakoś podać.Na szczęście był tak dobry i wziął. Wiązało się to z spacerkiem podczas przerwy do niego do szkoły, ale na szczęście to nie było problemem. I wszystko dobrze się skończyło :) Pozostaje liczyć na pozytywną ocenkę.
Dzisiaj w szkole tak mi wolno czas leciał. Jak nigdy na fizyce mi się spodobało. Ale akcja była. Pani pytała chyba 4 osoby, a nam kazała czytać temat i jak nam zostanie czasu to zapisać najważniejsze rzeczy. No to czytamy z Dominiką razem, włączyłyśmy naszą podzielność uwagi i zaczęłyśmy trochę rozmawiać. Ale to nie było głośno ani nic. No, a pani do nas że będziemy miały czas się wykazać, opowiemy o tym co przeczytałyśmy i mamy jeszcze chwilę żeby się przygotować- no może nie dokładne tak powiedziała, ale chodziło o to że nas zapyta z tego co nam zadała do zrobienia, bo gadałyśmy. My takie oczy. Aha,ok... I co teraz? Dobra bierzemy się i czytamy. Pani skończyła pytać, coś tam mówiła i przyszedł czas na nas. Ale ją zatkałyśmy. Wszystko, cały temat w skrócie opowiedziałyśmy. Ale oczy zrobiła. Myślała że nic nie powiemy, a my wszystko. Na końcu było ją stać tylko na "No dobrze." Lubie tak załatwiać nauczycieli. I ta mina bezcenna. Normalnie uwielbiam takie momenty!!! ;D
Na szczęście fizyka była ostatnią lekcją. No i przeszedł czas na relaks. Wyprawa do mc'a. Ten wypad zaliczam do udanych. A najlepszy był moment przejścia tym tunelem. Normalne że przegrałam, ale ten moment gdy trzeba było się tam przecisnąć... Nie wspominając o zaryciu głową :-)

Parę fotek :

I to zmęczenie :-)

;D

On był zepsuty!!! ;(

Skoczyła a i tak nie trafiła!!!

Rzut za trzy!!!

Chłopca nie znam, ale ważne że focie strzelił ;D

Fizyczne oksy!!

Focie w WC zawsze cool...



Moje paczadła
O.O

:***
Było subcio!!!

wtorek, 20 listopada 2012

Na nowo :)

Jaka głupota. Ze mną jest coś nie tak.
Zamiast walczyć chciałam się poddać. Byłam gotowa stracić wszystko. Tak o, pstryk i już. Było wszystko, nie ma nic. Na szczęście tego nie zrobiłam. Szczerze, to nie moja zasługa tylko ludzi których mam wokół.  :**** Buziaki dla was :)
Wracając jednak do sedna sprawy. Wiem, że już raz to robiłam, ale nie dotrzymałam słowa. Więc jeszcze raz. Zamykam ten rozdział!!! Otwieram nowy!!! Zrobię wszystko by był lepszy... :)
Zaczęłam od dzisiaj. Tak szczerze to dzięki Martynie. Dogadała mi trochę i miała rację. Takiego ciosu potrzebowałam, żeby się podnieść.

Bo w życiu chodzi o to żeby się nie poddawać! Żeby walczyć, mimo wszystko! Nie sztuką jest uciec, sztuką jest stawić czoła wszystkim przeszkodą i trudnością. Bo co będziemy mieli z tego że się poddamy? Nic! A jak podejmiemy wyzwanie możemy mieć wiele. Ale to od nas zależy jak do tego podejdziemy i jak to wszystko przyjmiemy. Bo trzeba żyć tak żeby nic nie uciekło. Żeby nie przejść obok najlepszych chwil tak o po prostu, tylko zatrzymać się i spytać "Ty do mnie?" Oczywiście może odpowiedzieć: "nie, pomyłka", ale przynajmniej będziemy mieli pewność że nic nie przegapiliśmy, a może akurat odpowie: "cześć, co tam?" Gdy się nie zatrzymamy, gdy nie zwolnimy się nie dowiemy, a potem będzie głupia myśl "a może to było to..." Trzeba żyć chwilą, bo to ona jest najważniejsza. Tu i teraz. Nie wczoraj, nie jutro dzisiaj. Na tym świecie jest pełno ludzi, którzy chcą żyć, a nie mogą, jest tyle ludzi niewidomych, którzy chcą choć raz zobaczyć niebo, jest tyle ludzi, którzy zrobili by wszystko, aby usłyszeć śpiew ptaków. A ja to wszystko mam. Mogę chodzić, mówić, śpiewać, słuchać, mogę dużo i tego nie potrafiłam docenić. Przecież życie jest piękne. I to nie jest banał, który każdy powtarza. To jest prawda, tylko trzeba umieć to zobaczyć. Trzeba po prostu chcieć. Wiem są w życiu złe chwile, łapie się doły i to chyba każdy przeżywa. Każdy upada, tylko wtedy należy się podnieść i powiedzieć "dam rade" i iść dalej. Pokazać wszystkim, że jest się silnym. Niech się gapią, niech myślą co chcą, niech zazdroszczą. To jest tylko i wyłącznie moje życie i to ja nim kieruje. Ode mnie zależy co z nim zrobię. A gdy już się nie może wytrzymać wszystkiego należy szukać pomocy wśród osób bliskich. Przyjaciele są niezastąpieni!!! Trzeba się cieszyć tym że są. Bo to jest skarb. Świadomość, że jest ktoś kto wysłucha i spróbuje pomóc jest niesamowita. Gdy wstajemy rano z łóżka, nie należy mówić: "ojeju, znowu do szkoły, nie chce mi się" bo to nie o to chodzi. Ok, nie chce się tam chodzić ale tam zostawiamy część swojego czasu. W szkole spędzamy przeszło pół dnia i od tego się nie ucieknie. Więc należy tam iść i z uśmiechem rozmawiać ze znajomymi, śmiać się z drobnostek i głupieć na przerwach. Mimo trudności! Bo to dzięki nim zapominamy o smutkach, to oni odciągają nas od życia poza szkołą czujemy radość, chce się żyć.
A marzenia? Marzenia się nie spełniają, owszem. Je trzeba spełniać! Dzisiaj mi pewna osoba powiedziała tak: "jeżeli ich nie będziesz miała to na 300% się nie spełnią" i miała rację. 

I o to w tym wszystkim chodzi. Cieszyć się z małych rzeczy! Doceniać każdą chwilę, bo to właśnie może ją będzie się wspominać jako najpiękniejszą :)

niedziela, 18 listopada 2012

Pęka mi łeb

I tak szczerze to po weekendzie ;///
Tak się cieszyć na weekend a ona tak szybko mija. Koszmar. I do tego ten ból. Moja głowa mi wysiada. Chyba na serio za dużo głupoty bo innego wytłumaczenia nie widzę. Niektórzy myślą żer to przez zmęczenie, ale bez przesady. Dzisiaj długo spałam, wczoraj też. I co? Nadal boli. Masakra!!

Wczoraj... yyyy... Sobota. A mnie Dawid wkurzył. Robiłam rogaliki. Nawet dobre my wyszły. Wszystko zjedli. ;) No i robię, robię, a ona nagle przychodzi do kuchni, otwiera lodówkę i wyskakuje z tekstem: sałatkę możesz zrobić... Do mnie takie coś. A ja mu na to że nie dzisiaj bo jestem zajęta. Rogaliki muszę skończyć i jeszcze trzeba dom posprzątać. A on do mnie z tekstem, że ja nic nie robię. Przychodzę ze szkoły i śpie, nic więcej. I tak co dziennie.... Już mu nic nie mówiłam bo nie chciałam się kłócić. Ale szkoda że on nie wie jak to jest wstawać nieraz nawet o piątej. Nie wie jak to jest wracać prawie co dziennie po 17. Nie wie jak to jest nie spać nocami. Nie wie jak to jest gdy głowa boli przez cały dzień. Szkoda mi go. Bo on niby robi dużo. To że poleci do sklepu uważa za wielki wyczyn. Nie powiem bo ostatnio trochę zrobi ale nie przesadzajmy.... Więc podsumowując: Ja nic nie robię. A jakby nie ja to by nawet kanapek do szkoły nie miał !!!
Zrobiłam mu tą sałatkę, nie przepraszam, pomogłam zrobić mu sałatkę. Bo to on robił praktycznie, ja mu tylko mówiłam jak i mięsko zrobiłam. Z tym wszystkim uwinęłam się tak dopiero po 17... I cała sobota przeleciała. Później nudy max, więc stwierdziłam że trzeba coś wymyślić. No i mi się udało. Uznałam, że moją ściankę trzeba bardziej udekorować, taka pusta była, a teraz taka kolorowa :) Podoba mi się ;D I nawet takie przesłania można znaleźć... Trochę pozytywnie wyszło...

A dzisiaj, po dłuższym śnie obiadek, a później do Martynki... Odwiedziny się udały i czas spędzony pozytywnie. To kilka godzin sprawiło że chciało mi się żyć. Brakowało mi tego. Dawno z nią tak nie gadałam. Po prostu było super. Chciałabym już tak do końca. Chociaż wiem że to jest niemożliwe. Wszystko może się zepsuć, nawet czuję że już się psuje. Za 10 minut za godzinę, czy też jutro może być całkiem inaczej. Może się wszystko posypać. Tak nagle, jedna myśl, która powędruje nie tam gdzie powinna i już po wszystkim. Wtedy będzie tylko : "to boli".  A ja nie chce tego...
Więc za dzisiaj Dziękuję!!! :***
że znalazłaś czas, że chciałaś znaleźć czas...


A na koniec piosenka. Przesłała mi ją Dominika.
Bardzo wielkie dzięki :)


czwartek, 15 listopada 2012

List

Ktoś mnie poprosił o piosenkę...
Proszę na życzenie ;)
Szczerze to nie wiem dlaczego ta, tak mnie jakoś wzięło...

Mam nadzieje że jeszcze tego nie było


środa, 14 listopada 2012

Z nimi ;**

Po tym dzisiejszym krótkim, baaa... bardzo krótkim śnie było okropnie. Tak mi się spać chciało że masakra, zresztą do tej pory mi się chce. Siedzieć do godziny 4, nawet chyba poszłam spać 20 pa. A do szkoły wstawać po 6. Koszmar! Ale dałam radę :)
Do tego od samego rana tak mi nie dobrze było, myślałam że nie wyrobię. Ale minęło chyba na wychowawczej. Potem już było ok.

Ze względu na mój dzisiejszy stan nieprzytomności nie będę dużo pisać, dzisiaj tak z lekka zdjęciowo będzie.
Takie małe oderwanie się od rzeczywistości czasami bardzo jest człowiekowi potrzebne...:

I ten szczery uśmiech :)
Moje!!! ;***



Jakie zdziwienie



A teraz na poważnie... yyy... co by tu wybrać?

Same witaminki ;D


Justin na ekranie heh... :)

Wybuch śmiechu zawsze spoko :)

Ciekawe który pikantny...

Skupmy się!

Jaki głupek!
Jak nie ładuje się do szafki to pod stół.
I to w publicznym miejscu!!

Żarłoki!!

Dobre było?

Smacznego!!! ;D








Więc popołudnie uważam za udane!
Dziękuję za dzisiaj!
Za to oderwanie od świata,
Dziękuję że jesteście ;****
;D

Znowu przyszło mi płakać.....




wtorek, 13 listopada 2012

Psychika

Nie chce mi się... Może odpuszczę sobie tą całą naukę. Kilka jedynek, nic mi się nie stanie :) Nie no żarcik. Chciałam teraz napisać że muszę czekać, aż Dawid mi wydrukuje te wszystkie mapki na gegre i z tego powodu mam trochę czasu, a tu akurat mi wydrukował i nici... Czyli wychodzi na to że nie mam czasu. Ja nie mieć czasu? Chyba żart :-) W końcu cała noc jest na naukę. A pisać o 3 mi się nie będzie chciało. Więc tak, dawno mnie tu nie było ;/ Czy coś się działo? Sama nie wiem :) Sobota... nastrój niezbyt miły... Po południu za to znalazłam sobie zajęcie. Posłużyłam się moją pomysłowością i nakrętkami z tymbarków... i coś wyszło. Oto efekty:



Dawida spytałam czy fajnie to mi powiedział że jakieś coś by się przydało jeszcze jakieś słuchawki albo coś. To to poszukuję dużych słuchawek na pozbyciu. Popsute mogą być bo i tek będą tylko wisieć. Mam jedne ale trochę małe.... Długo przy tym siedziałam że masakra. Gdy potem tak siedziałam i na to patrzyłam to się zastanawiałam, co tato powie gdy wejdzie go pokoju i to zobaczy. Przekonałam się o tym wczoraj. Nic nie powiedział, ulżyło mi :) A potem już nie pamiętam co robiłam :)
Niedziela- dłuższy sen, posprzątać trzeba było troszeczkę, potem ciocia przyjechała, itd, itp... Cały koszmar zaczął się późnym popołudniem. Takie dziwne to było. Taka pusta. Takie NIC. Takie... ja sama nie mogę tego opisać. Ale mocniejsze niż w sobotę, mocniejsze niż kiedykolwiek. Dominika mi się pytała co mi jest i to nie raz, a ja jej nie potrafiłam powiedzieć. To nie jest że nie chciałam, nie potrafiłam. Coś się ze mną dzieje i ja sama nie wiem co to. To jest okropność. Jesteś a jakby cię nie było. Czujesz ciało, ale nie duszę. Człowiek jest w stanie zrobić wszystko... Wieczorem zdecydowałam się na spacer. Na ulicach było pusto i tego w tamtym momencie najbardziej żałowałam. Nic nie jechało, żadnemu kolesiowi nie zachciało się akurat przejeżdżać. Więc poszłam koło sali usiadłam na płocie. Wsłuchiwałam się z dokładnością we wszystkie słowa piosenek. Myślałam że to pomoże. Ale nic. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, nie wytrzymywałam. Głowie było milion myśli na sekundę. Całe życie, te wszystkie złe momenty przykrywały te dobre. Gdy już nie mogłam wytrzymać w miejscu ruszyłam dalej. Drogą, którą zawsze chodzę. Oczywiście w ciągu tego całego czasu był telefon i sms-y. Dominika nie odpuszczała. Nawet gdy pragnęłam być sama, a ja potrzebowałam tego. Samotności. Wyłączyłam telefon. Napisała na drugi. Niestety tamtego nie mogłam wyłączyć, bo muzyka. Doszłam do głównej drogi. Szłam. Pojawił się samochód, patrzyłam na niego długo. Potem jechał kolejny, zatrzymałam się, był blisko. Wtedy przed oczyma stanęły mi Martyna, p.Ula i Dominika.... Nie potrafiłam. Coś mnie trzymało. Taka siła, nie mogłam się ruszyć... Zamknęłam oczy i poczekałam aż przejedzie, tak po prostu nie dałam rady. I chyba dobrze się stało nie? Ja wiem że to cholerne życie jest piękne, ja wiem że trzeba żyć. Ja to wszystko wiem. Ale ja nie wytrzymuję. Są takie momenty że już nie mogę. Że mam dosyć.Że nie daje tak po prostu rady. ;/ Nie wiem co mną kieruję. Wiem że w tych chwilach nie chce już tego wszystkiego. Moja psychika nie wytrzymuje. Jestem zbyt słaba. Za mało odporna do tego wszystkiego, do tego całego życia. Nie mam siły. Chce skończyć, a zarazem chcę żyć....
Wróciłam do domu....  Całą noc nie spałam. Nie potrafiłam zasnąć. Nie no może na jakieś pół godzinki usnęłam. Nie pamiętam.
 Poniedziałek- koszmar.Szkoła- koszmar. Ale dziękuję dziewczyną, bo mnie nie zostawiły. :) A siatka pomogła się wyładować, wyżyłam się na tej głupiej piłce! Gdy byłam już w domu wieczorem powyłączałam wszystko: telefony, gg i fb. Zapragnęłam odpoczynku. Od świata, od ludzi. Włączyłam muzykę i się położyłam, chyba się nawet trochę zdrzemnęłam.
A dzisiaj jest całkiem inaczej.... Dzisiaj pojawił się uśmiech i optymizm. Minęło wszystko samo. Mam nadzieje że na długo. Nie chce wracać do tamtego stanu... 

sobota, 10 listopada 2012

piątek, 9 listopada 2012

Brak wszystkiego

Wiem!!! Obiecywałam sobie że to koniec, że koniec smutków, że koniec z przejmowaniem się, że nie będę myśleć, że zrobię wszystko żeby to nie wróciło, że się będę starać.
Miał być koniec smutków, miała być bezgraniczna radość, chęć życia, cieszenie się chwilą...
Tylko że przychodzi taki moment, że to nie wychodzi. Obietnica się rozsypuje. To wszystko tak nagle, nie wiadomo dlaczego.
Koszmarne uczucie.
Brak siły.
Uczucie niepotrzebności.
Bezgraniczna pustka.
I zapominasz jak smakuje uśmiech. Wpadasz w przepaść. Nie wiesz co ze sobą zrobić.

Nie ma drogi ucieczki.
Musisz zostać.
Starać się wytrzymać, pomimo braku chęci.

Nikt sobie nie wyobraża jak człowiek może być słaby.
Szczególnie gdy po udanym tygodniu, dwóch tygodniach gdy z braku powodów stacza się na dno.
:(
Chciałabym aby ktoś tak po prostu powiedział, że damy rade, że się ułoży, że jeszcze będę skakać ze szczęścia. Chciałabym żeby ktoś przytulił i powiedział, że jestem potrzebna, że jakiś sens jest w tym że tu jestem.

Koniec na dzisiaj, chyba nie powinnam w ogóle tego pisać ;//

02:30

To jest koszmar... Godzina 02.25!! Czy mi się opłaca iść spać jeżeli mam wstać o 5?
Chyba się nie opłaca ale mi się bardzo chcę i chyba pójdę ;/
A jutro, oj za dwie i pół godziny zacznę nowy dzień od kawy heh...
Nie ma jak to siedzieć do 01.35 przy angielskim. Dobrze że jeszcze nie sama :) Bo tak to bym usnęła ;/ Dominika dzięki za pomoc!! Potem prysznic i znowu książki. Przypomniało mi się o matmie, no i anglika musiałam przepisać na czysto do zeszytu. Więc pół godzinki to i mamy wpół do trzeciej. Koszmar!!!

Oj, a jutro ;/ dzisiaj niemiecki!! Teraz nie wiem czy nie było nic zadane ;/
Mam nadzieje że jednak nie :)


Tym mało optymistycznym akcentem życzę wszystkim:
Dobranoc :) -  Tylko o tej porze to tak dziwnie brzmi. Dobrej Nocy.- chyba tak lepiej... ;D







Co prawda może jeszcze nie ma czwartej ale prawie trzecia :-)
Bay...
Idę sprawdzić ten niemiecki i zapadam w dwu i pół godzinną  drzemkę :) niecało dwu i pół godzinną ;D



poniedziałek, 5 listopada 2012

Religia

Dowiedziałam się że jestem BEZCZELNA!
Super O.o Jestem z siebie dumna.
Niektórzy nauczyciele to są na prawdę jacyś dziwni. A zaczęło się to wszystko tak:
Była środa, lekcja religii zapowiedziana kartkówka, czy tam sprawdzian sama nie wiem co to było. No i piszemy, piszemy, napisałam co wiedziałam i zastanawiałam się nad kilkoma pytaniami. Tak się oparłam o stolik łokciem i spojrzałam jakie pytania ma koleżanka z ławki. Nie mówię, jakbym coś mówiła, albo próbowała w jakikolwiek sposób coś przekazać mogłaby się czepiać. Ale nawet nie pisnęłam a pani do mnie, że mam swoją kartkę i powinnam się nią zająć. No i kontra musiała być, no to odpowiedziałam że ja nic nie robię, a co to takiego, że patrzę sobie na pytania całkiem inne niż mam ja, a na dodatek gdy odpowiedzi są na innej kartce. To co mi da, że ja sobie spojrzę na pytanka. A że ja jestem ciekawa to muszę :) - oczywiście tego nie powiedziałam. Ona potem coś do mnie i chciała zabrać mi kartę, bo niby mam już skończyć pisać. A ja że niby dlaczego ja mam mieć mniej czasu od innych? Ona coś tam, coś tam, ja nie odpuściłam. Coś tam nawet chyba powiedziała że pyskuję. Ale mniejsza o to. Wymiana zdań i nagle ona do mnie "Ewangelia niedzielna" ahaaa... dobra. No to ja, że jak to jest możliwe żebym pamiętała co było w niedziele w kościele, a zresztą pytała z tego w środę to nie powtarzałam sobie. A ona czy umiem. Powiedziałam jedno zdanie. Spytała czy to tyle, a ja że tak. Spytałam jaką ocenę dostałam powiedziała 2, a ja głupia w nerwach nie zastanawiając się nad tym co mówie- "ooo... liczyłam na jeden" Ona otworzyła dziennik i coś tam dopisała. Wkurzona zamilknęłam- to dziwne. Po lekcji podeszłam do niej i pytam ile dostałam. A ona że 2 na szynach, tak jak chciałam. To ja, ładnie powiedziałam: przepraszam, ale ja nie chciałam ale po prostu powiedziałam że myślałam że dostanę jeden. Po tym stwierdziłam że ta cała rozmowa nie ma sensu i wściekła opuściłam tą klasę....
Rozdział drugi: POWTÓRKA Z ROZRYWKI
Lekcja chyba czwarta- Religia. Nawet nie pamiętam co dzisiaj zrobiłam złego. Chyba odpowiedziałam na jakieś pytanie, które miało pozostać retorycznym. I chyba znowu była jakaś wymiana zdać, ale na serio nie pamiętam. Wpisała mi uwagę. Nie wiem za co i nie wiem na jakiej podstawie! To jest szczyt szczytów. Normalnie chamówa. Spytałam się dlaczego mnie spytała o numer z dziennika, powiedziała, że porozmawiamy po lekcji. Spoko... Na legalu po lekcji sobie zostałam w klasie. I się pytam o to samo co wtedy. To ona do mnie: "przeczytam ci treść uwagi" a ja takie oczy i: to ja dostałam uwagę? Krótka i precyzyjna odpowiedź: TAK. Przeczytała: coś że nie słucham poleceń nauczyciela. Ale tego tez nie jestem pewna. To spytałam na jakiej podstawie kieruje we mnie takie zarzuty. Oczywiście odpowiedzieć nie potrafiła. Tylko potem stwierdziła że jestem bezczelna.Chyba o tej bezczelności też coś w uwadze było. Powiedziałam jej że ja nie jestem bezczelna, tylko szczera, a fakt że nieraz nie potrafię nie odpowiedzieć na pytanie, na które znam odpowiedź to u mnie normalka, tak samo jak to że stawiam na swoim i łatwo nie odpuszczam. Mam to już chyba wrodzone i chyba tak zostanie. Potem miałam jej dość i w nerwach wyszłam z klasy, prawie wybiegłam. Trochę się trzęsłam ale co tam.
Przepraszam bardzo, ale czy fakt że nauczyciel sugeruje coś uczniowi nie potrafiąc tego jakoś uzasadnić jest ok? Chyba nie. Sorry, ale mnie takie coś wkurza, tak samo było z panią od niemieckiego. Ja może i jestem trochę zadziorna, może i jestem nieraz zbyt szczera, może i nie potrafię odpuścić, może i muszę postawić na swoim, może i jestem przez to inna od wszystkich, ale nigdy nie mówię czegoś gdy wiem że to może obrazić drugiego człowieka, a nie potrafię tego uzasadnić. Bo jak już chcę komuś dogadać, to czymś co umiem odpowiednio wyargumentować. A stwierdzenie, że jestem bezczelna bez wyjaśnienia mnie obraziło.

To teraz się będę zastanawiać, czy jestem bezczelna... Może na serio taka jestem ;/ tylko nie zdaję sobie z tego sprawy.

niedziela, 4 listopada 2012

Ja

Uwielbiam ten moment gdy o godzinie 22 zakładam słuchawki, włączam muzyka na ful i idę przed siebie. Nie zwracając uwagi nawet na deszcz. Odcinam się od rzeczywistości. Zapominam o całym świecie, o tych wszystkich smutkach, o problemach, których nigdy nie brakuje. O wszystkim. Tak po prostu liczę się wtedy tylko ja, muzyka i droga która prowadzi przed siebie. Pozostaje człowiek sam ze swoimi myślami. Może człowiek wtedy wszystko. Może patrzeć w niebo, na przebijający się przez grubą warstwę chmur księżyc, obserwować krople deszczu spadające z nieba i z siłą uderzające o ziemie, albo po prostu zamknąć oczy i iść nie wiadomo gdzie i po co.  Dzisiaj temat przewodni to przyjaźń. Tak jakoś w większości o tym myślałam. I do jakiego wniosku doszłam, że na to nie zasługuje. I nie każcie mi mówić dlaczego, to chyba jednak zostawię dla siebie...
Myślałam jeszcze o sobie. Kim ja tak właściwie jestem? Nikim. Jednym małym człowieczkiem, który nie potrafi zrobić nic z sensem. Którego obecność nikogo nie interesuje. Który jest zbędnym elementem tego świata. Ale cóż widocznie tak ma być. Po co jestem? Togo to już w stu procentach nie wiem. A jaka jestem? Na pewno inna. Nie jestem taka jak wszystkie dziewczyny. Mam po prostu inny styl, który mnie ukrywa. Dzięki niemu zrozumiałam ilu ludzi na tym świecie ocenia po pozorach. Zrozumiałam że tylko nieliczni próbują otworzyć człowieka, próbują go poznać od środka, chcą się dowiedzieć jaki on jest nie oceniają po pozorach, nie kierują się stereotypami. Takich osób jest garstka... Idąc przed siebie ulicą czy jadąc autobusem w luźnych spodniach z kapturem na głowie i słuchawkami w uszach ludzie się na ciebie gapią. Oczywiście nie wszyscy, bo duża część tych osób jest w biegu, gdzieś się śpieszy. Bo to dziewczyna, jak ona wygląda, to nie pasuje itd. Jak moja rodzina. Nie tolerują tego że jestem inna chociaż nieraz się starają. Słabo im to jednak wychodzi. Po prostu każdy myśli że jestem dziwna. A ja po prostu jestem inna. Nie chce być taka jak wszyscy i nigdy nie chciałam. Od początku chciałam się czymś różnić. A co do stylu, ten strój mnie w pewnym sensie odzwierciedla. Pokazuje mnie z innej strony, ale mniejsza o to.
Jestem jaka jestem i nikt tego nie zmieni, po prostu jestem sobą i to uwielbiam. I mam gdzieś zdanie niektórych osób!

sobota, 3 listopada 2012

Setka!!!!

To mam kolejny jubileusz!!!

Gdyby ktoś się nie orientował dlaczego kolejny, to takie szybkie wyjaśnienie. Pierwsza setka była na moim pierwszym blogu, z którym niestety coś mi się stało i nie mogłam dodawać więcej postów. Tak więc powstał ten moim zdaniem ładniejszy i wygodniejszy i jak widać jest w dobrej formie. 

Setny wpis!!

W takim wypadku jakiś torcik by się przydał, albo nie wystarczyłaby czekolada. Może by mi trochę nastrój poprawiła.  To jak, kto stawia??

Ciesze się, że znajduję czas, co prawda nie codziennie, ale nieraz nawet kilka razy dziennie na to żeby coś napisać. Ciesze się że ktoś tu wchodzi. Co prawda jak zakładałam bloga to chciałam mieć go tylko dla siebie, taki mój pamiętnik. Ale pewnego dnia jak na to wszystko tak spojrzałam to stwierdziłam, że dobrze że są ludzie którzy to czytają. Miło mi się robi, gdy kogoś interesuje się tym co w danym momencie myślę, co czuję, jaki jest mój punkt widzenia, jak widzę ten cały świat. Cieszę się z tego powodu i bardzo, ale to bardzo dziękuję :) To mnie tez tak jakby motywuje w pewnym sensie.

Dziękuję!!!
A ja mam nadzieje, że doczekam kolejnej setki.

Anioł

Teraz tam myślę co tu napisać, ale chyba zostawię to tak jak jest.
W ciszy...
I niech wszystko zostanie tak jak jest, bo ja nie znoszę rozłąki. Ja nie znoszę bycia raz na jakiś czas. Co z tego że ja wiedziałam, że byłam pewna tego wszystkiego. Przecież ja mówiłam że tak będzie.
Nawet dobrze, stało się -zapominam...
Tylko że wspomnienia wracają ;(
A z nimi łzy...
Spokojnie...
Dam radę, a jak nie...
Mówi się trudno 

Zmieniając temat: 


piątek, 2 listopada 2012

nadzieja

Dzisiaj samopoczucie dziwne :-///

W dzień było spoko, teraz jest gorzej, ale jakoś to znoszę. A więc tak...

Nie będę nic pisać bo jak rzadko mi się to zdarza nie ma ochoty.




Jeżeli dziś Wszystkich świętych to jak najbardziej pasuje.
Płomień. Kojarzy mi się z nadzieją.  Ludzie mówią że nadzieje zawsze warto mieć.
Piosenka mi się przypomina
 
"Nie ma nikt takiej nadziei jak ja
Nie ma nikt takiej wiary w ludzi i cały ten świat"


Ja nadzieje mam, co prawda nieraz mało, ale zawsze się staram. Na przykład teraz.  Coś się popsuło. Szczerość. Chyba jestem nieraz zbyt szczera. :-(
Ale nie lubię też się narzucać, ja rozumiem jeżeli ktoś ma mnie dosyć. Tylko nie rozumiem dlaczego nie chce mi o tym powiedzieć. I to mnie boli.