Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


czwartek, 21 lutego 2013

Zmęczona

Co ja dzisiaj przeżyłam... Masakra kompletna to była. Taka załamka że brak słów a nawet i jeszcze gorzej.
Czajcie to... Pisałam wczoraj opowiadanie. Kiedyś wspominałam że na konkurs muszę napisać. No i pisałam do drugiej w nocy, no ok. może wpół do było. Napisałam 3 strony, a w dodatku to nie jest dokończone. Brakuje jeszcze trochę środka i jakoś zakończyć muszę. No i tyle się napisałam nie? A dzisiaj na legalu poszłam sobie do pani pedagog zapytać czy tak może być, a pani mi czyta regulamin że to ma być co najwyżej jedna strona A4. A ja take oczy na nią. Okazało się że tyle mojego wysiłku, całe moje wypociny na darmo. No cóż i tak bywa. Muszę to dokończyć jakoś i może się kiedyś w czymś przyda, lbo tu wrzucę. Dlaczego ja jestem taka dziwna? Jak mam do napisania krótkie to piszę długie, a jak mam napisać długie to pisze krótkie. Chyba zostawię to bez komentarza.

A dzisiejsze lekcje były niesamowite. Prawie ich wcale nie było. Najpierw informatyka, jak to wiadoma na tej lekcji są zawsze luzy i nic się nie robi :) No dobra robi się ale na kompach to tak jakby nic. Potem miało być prawo. Niby było. Przeszło połowę lekcji spędziłyśmy z dziewczynami na łączniku, gdyż pani z logistykiem nagrywali film i my tam nie mogliśmy być, gdy skończyli to poszłyśmy do sali. Z racji tego że połowa klasy miała musztrę, a inni po prostu sobie gdzieś poszli  to było nas koło dziesięciu i z nudów tak wyszło że Dominika wyciągnęła samochodziki zza szyby i doszło do zabawy. Taka rozrywka dla dzieci w naszym wieku w sam raz :) Następnie dwie lekcje to pracownia biurowa. Robiliśmy reklamę i coś tam nagryzmoliliśmy w zeszytach. Jedyna porządna lekcja tego dnia to była ekonomia. Jakieś tam ćwiczenia robiliśmy i pisaliśmy trochę. Ale i tak na szczęście nie było to nic poważnego. Na końcu dwa wuefy na których się wykończyłam. A w szczególności na drugim. Albowiem graliśmy w kosza. Na szczęście było fajnie i to się chwali.
W domku byłam po 16. Zjadłam obiadek, trochę odpoczęłam i do kościoła. Po kościele na cmentarz. A tam to był koszmar w sensie pogodowym oczywiście. Wcale nie po odśnieżane! Nawet główna ścieżka. No masakra po prostu. Jeszcze jak szłam do wuja zapalić znicza to taki śnieg, że i do moich bucików naleciał. A gdy przechodziłam koło grobów to bym sobie nogę skręciła.... A jak zmarzłam. W domu to 30 minut odmarzałam. To był koszmar po prostu :)

A teraz wykończona zbyt krótkim snem i męczącym dniem chce mi się spać. Ale i tak nie pójdę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz