Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


czwartek, 28 lutego 2013

Złoto

Dylemat na dziś: Niemiecki czy sen. Chyba jednak jestem zmuszona wybrać to pierwsze choć bardzo tego nie chcę. W końcu to tylko słówka i nie jest ich znowu dużo więc może chociaż na trzy się wystaram.
Ale co do snu, to mi się dzisiaj chce niesamowicie mocno ;/ Wczoraj poszłam wcześnie bo jeszcze północy nie było, a i tak się nie wyspałam. Na szczęście mamy piątek i weekend który cieszy.

Dzisiaj normalnie oglądam sobie skoki narciarskie. Pierwsza seria- Stoch na pierwszym. Ale zbyt mnie to nie ucieszył, bo oni często tak mają w pierwszej wysoko a drugą zawalali. Ale nie tym razem.
Mamy złoto i Mistrza Świata :)
Brawo Kamil!!!

I tak na koniec nutka :)


A teraz Dobranoc :)
I długiego, spokojnego snu życzę :D

środa, 27 lutego 2013

Ram Tam Tam

Tadam :D

Więc miałam poczytać sobie książkę, bo nie wiem czy wspominałam- wypożyczyłam sobie nową :)
Szaleje po prostu :) Tym razem jedna z książek J.K. Rowling. Jest to ósma książka, którą czytam tej pisarki. Oczywiście wszystkie części Harry'ego, a teraz niejaki "Trafny wybór". Szczerze to nie wiem czy mnie to jakoś wciągnie, bo dopiero zaczęłam, ale trzeba być dobrej myśli :)

A dziś. Co to było... Masakra po prostu, sama w to wszystko nadal nie wierze :) Ale oczywiście w sensie pozytywnym. Pisaliśmy sprawdzian z PP. Ani wczoraj, ani dzisiaj przed lekcjami nie zajrzałam do zeszytu, ani podręcznika. Przychodzi do lekcji, pani rozdaje sprawdziany. To było pogmatwane trochę, albowiem pisaliśmy dwa. To jest zawsze w formie testu więc na spokojnie zdążyliśmy. Dwadzieścia kilka pytań zamkniętych. Pusta głowa i czekałam na jakieś zbawienie z nieba, a może żyłam nadzieją. Wczytałam się i kilka zadań stało mi się prostych, na logikę je wzięłam. A to co nie wiedziałam, to po prostu strzelałam. Jakoś dokończyłam swojego dzieła. Oddałam kartki i wszystko ok, gadam z Natalką i jakoś do przerwy zleciało. Po przerwie mieliśmy wychowawczą więc pani postanowiła sprawdzić testy. Po sprawdzeniu okazało się że druga część poszła całej klasie fatalnie. A pierwsza nawet w miarę. I tu się pochwalę. Oby dwa testy napisałam najlepiej! Nie wiem to na serio był jakiś cud! Do tej pory w to nie wierze! Z pierwszej części jako jedyna dostałam 5. Dasz wiarę? P I Ę Ć, ja :) heh... A z drugiej części pani nie wpisywała ocen albowiem prawie wszyscy dostali by 1, tylko było kilka dwójek. W tym moja i moja największa ilość punktów ze wszystkich. :) Nie wiem jak to się stało, ale się stało :)
Jestem z siebie dumna ;D

A jak dzisiaj zobaczyłam swoje oceny z polskiego to się przeraziłam... Nie no nie jest źle :) jadę na trójkach, nie mam ani mniejszej ani większej oceny. Same tróje :) Nawet pani coś powiedziała w tym stylu: "Ty to jesteś wielbicielem trójek" No cóż, taka już ma dola :D heh...

A dzisiaj zero nauki więc mam luz... Ode śpie może w końcu. Wczoraj za to miałam urwanie głowy. Tu mnie sen dopadał, tu musiałam pisać i swoją wenę uaktywnić i jeszcze do tego fizyki się nauczyć... maszakra to była :D

poniedziałek, 25 lutego 2013

...


Angela się uczy!!!
 :)

Dasz wiarę ??


Wystarczy odrobina kreatywności – a nawet nauka trudnego przedmiotu wydaje się ciekawsza

^^

Dzisiaj mam jakiś nastrój nie kolorowy więc lepiej chyba pomilczę. Wszystko mnie denerwuję. Mam jednak nadzieję że do jutra przejdzie. ;/

Więc kilka fotek z ostatniego czasu. :


To jest ciąg dalszy zdjęć od mojej Natalki :








Tu już zdjęcie podczas wtorkowego wyjścia do kina. Trochę ciemne, ale nie chce mi się rozjaśniać i nie mam dzisiaj do tego nerwów. Ale jak można dostrzec przysypiam na wykładnie. Co jest Normalne :)
Ale film obejrzałam cały i był super.


Tu z kolei mamy niesamowitą lekcję PDG. W czasie gdy pani wyszła w klasy a Natalia dyktowała notatkę chłopcy tak się starali aby wszystko usłyszeć, że aż się w rzędzie ustawili.


I na koniec moje  zrobione w piątek jak się nie mylę. Niesamowity sopel. Niestety później musiałam go zerwać i już go nie ma :( Ale ważne że jest uwiecznione.

czwartek, 21 lutego 2013

Zmęczona

Co ja dzisiaj przeżyłam... Masakra kompletna to była. Taka załamka że brak słów a nawet i jeszcze gorzej.
Czajcie to... Pisałam wczoraj opowiadanie. Kiedyś wspominałam że na konkurs muszę napisać. No i pisałam do drugiej w nocy, no ok. może wpół do było. Napisałam 3 strony, a w dodatku to nie jest dokończone. Brakuje jeszcze trochę środka i jakoś zakończyć muszę. No i tyle się napisałam nie? A dzisiaj na legalu poszłam sobie do pani pedagog zapytać czy tak może być, a pani mi czyta regulamin że to ma być co najwyżej jedna strona A4. A ja take oczy na nią. Okazało się że tyle mojego wysiłku, całe moje wypociny na darmo. No cóż i tak bywa. Muszę to dokończyć jakoś i może się kiedyś w czymś przyda, lbo tu wrzucę. Dlaczego ja jestem taka dziwna? Jak mam do napisania krótkie to piszę długie, a jak mam napisać długie to pisze krótkie. Chyba zostawię to bez komentarza.

A dzisiejsze lekcje były niesamowite. Prawie ich wcale nie było. Najpierw informatyka, jak to wiadoma na tej lekcji są zawsze luzy i nic się nie robi :) No dobra robi się ale na kompach to tak jakby nic. Potem miało być prawo. Niby było. Przeszło połowę lekcji spędziłyśmy z dziewczynami na łączniku, gdyż pani z logistykiem nagrywali film i my tam nie mogliśmy być, gdy skończyli to poszłyśmy do sali. Z racji tego że połowa klasy miała musztrę, a inni po prostu sobie gdzieś poszli  to było nas koło dziesięciu i z nudów tak wyszło że Dominika wyciągnęła samochodziki zza szyby i doszło do zabawy. Taka rozrywka dla dzieci w naszym wieku w sam raz :) Następnie dwie lekcje to pracownia biurowa. Robiliśmy reklamę i coś tam nagryzmoliliśmy w zeszytach. Jedyna porządna lekcja tego dnia to była ekonomia. Jakieś tam ćwiczenia robiliśmy i pisaliśmy trochę. Ale i tak na szczęście nie było to nic poważnego. Na końcu dwa wuefy na których się wykończyłam. A w szczególności na drugim. Albowiem graliśmy w kosza. Na szczęście było fajnie i to się chwali.
W domku byłam po 16. Zjadłam obiadek, trochę odpoczęłam i do kościoła. Po kościele na cmentarz. A tam to był koszmar w sensie pogodowym oczywiście. Wcale nie po odśnieżane! Nawet główna ścieżka. No masakra po prostu. Jeszcze jak szłam do wuja zapalić znicza to taki śnieg, że i do moich bucików naleciał. A gdy przechodziłam koło grobów to bym sobie nogę skręciła.... A jak zmarzłam. W domu to 30 minut odmarzałam. To był koszmar po prostu :)

A teraz wykończona zbyt krótkim snem i męczącym dniem chce mi się spać. Ale i tak nie pójdę :)

wtorek, 19 lutego 2013

Widoki

Wiem że już się żegnałam i te sprawy, ale jeszcze coś dla was mam.
Albowiem coś co mi się spodobało! Taki zwykły widok, a może ucieszyć.























Zdjęcia zrobione przez Natalię, której zarazem bardzo dziękuję za przesłanie.
I za to że tak długo znosiła moje tłumaczenie, aby zrozumieć o jakie zdjęcia mi chodzi ;D
Jeszcze raz wielkie Dzięki! :**

Na Dobranoc

No więc tak. Nawet zaczęłam dzisiaj tworzyć i nawet miałam w zamiarach coś stworzyć... ale nikczemne człowieki na mnie napadły.Oczywiście w żartach to "nikczemna" bo jakby inaczej. Co ja bym bez nich wszystkich zrobiła. Nawet na końcu wyszłabym z tego wszystkiego bez zadanka domowego, a tu proszę w sam raz na daną chwilę zjawia się odpowiednia osoba i mnie o tym wszystkim informuję.
Uwielbiam tych moich głupków!!! Co prawda nie wyrabiałam już prawie bo na fejsie miałam 4 okna czatów otwarte do tego 6 osób na zaczepkach, z którymi rozgrywała się wojna i którą ja oczywiście wygrałam, no bo kto by inny skoro ja najdłużej przebywam na necie. O porę dnia mi tu chodzi, znaczy nocy raczej. GG na dostępny i pisanie z jedną osobą. No i oczywiście rzecz najważniejsza telefon! I esemeski z osobą arcyważną! Więc tak spędziłam dzisiejszy wieczór i noc! Niesamowite to było. Tak mnie waliło jak już dawno kiedy. W międzyczasie nawet wymyśliłam pytanko czyli jednopytaniową ankietę. Jestem genialna! Chwała mi! Ale o tym w późniejszym wydaniu będię albowiem muszę jeszcze pozbierać odpowiedzi od kilku osób.
Więc tak dzisiejszy dzień uważam, znaczy juz wczorajszy za udany w 100% i chciałabym takich więcej.
Ogłaszam że przeżyję zdradę jaką poczynił względem mojej czcigodnej osoby król Julian, przyznam rację moim głupkom że pytania kierowane względem mnie typu "co ty ćpiesz?" w tych okolicznościach były na miejscu :D

Dzisiaj miałam plany takie, żeby napisać jakąś ładną opowieść tu i do tego jeszcze miałam dokończyć książkę, albowiem zostało mi niecałe 100 stron. A tu nici ani to nie wyszło, ani to.
Jest prawie wpół drugiej i zaczyna mi się chcieć spać. Po wczorajszym śnie trzygodzinnym to chyba normalne :) Ale cóż moja natura należy do tych nocnych, najwyżej jutro w kinie zasnę.
Ano własnie bo do kina jutro idziemy! Jakaś lekcja w kinie czy coś. Będziemy oglądać film. Tylko nie pytajcie jaki bo nie wiem. Wiem tyle że ma to być komedia i że w tytule ma coś z północą. Nie wiem, dalej niż północ, albo może bliżej od północy. Nie mam pojęcia, wiem jeszcze tyle że to komedia ma być, a później coś gadane będzie o komizmie. No ale jutro się dowiem. :) Więc będą tylko cztery lekcje jupiii!!! :)

Więc podsumowując, idę się spakować, może jeszcze poczytam i spaciu ! :D

Dobranoc... czyli Dobrej Nocy życzę i długiego snu i wypoczynku jeszcze!!! ;)
A mnie wali!!! :D Ale lubię ten stan!!!
 

poniedziałek, 18 lutego 2013

Autobus

 Nienawidzę poniedziałków, ale przyznam szczerze z ręką na sercu że ten był nawet spoko. Nie licząc angielskiego i sprawdzianu na który nic nie umiała i pewnie zaliczę jedynkę to nawet w szkole było git. Był jeden minus odebrali nam polski i wstawili matmę... Maszakra. A ja już miałam nadzieję że jakąś czwóreczkę z kartkóweczki złapię, a tu nici.
Uwielbiam ten stan gdy na widok pewnych osób poprawia mi się nastrój. To dzisiejsze 8 lekcji minęło mi bardzo szybko, co zarazem mnie bardzo cieszy.

A po szkole do domku. A w podróży? Co to się działo! Chyba normalna osoba tego nie zrozumie i nie pojmie. Patrycja, Iza i Paulina. Święta trójca przy której "powaga" to coś obcego.  One jak się dobiorą to czuję się jak w kinie na najśmieszniejszej komedii. :) I za to dziewczynki dziękuję. Że potraficie sprawić uśmiech na mej twarzy. :D Liczę na powtórkę, bo się świetnie bawiłam. Co jak co, ale dar do rozbawiania macie we krwi :) I widok Pauliny z "powagą" na twarzy- bezcenne. Tekst "Logokopopeda" czy jak to tam było wymiata. I ta chwila skupienia i zastanowienia się jak to w rzeczywistości się wymawia.... Brak słów. Powrót do przeszłości i wspominanie wpadek nauczycieli typu "Im wyżej tym wyżej", "-Po angielsku mam to napisać? -Nie po kaszubsku" i niesamowitych momentów z gimnazjum - Coś niesamowitego.
Kilkudziesięciu minutowa powrót do domu potrafi zmienić nastawienie człowieka do życia.

Jednym zdaniem: Jestem z was dumna!!! Oby tak dalej :)

czwartek, 14 lutego 2013

Prawo

Zapowiedziany sprawdzian chyba od dwóch tygodni. Tylko że w ciągu tych wszystkich dni były rzeczy równie ważne, wiec logicznie rzecz ujmując uczyć się nie było kiedy. Wczoraj miałam się uczyć ale jakoś tak  wyszło że mi ie wyszło. Najpierw bardziej interesował mnie mecz i Lewandowski w akcji, a później wzięłam się za pisanie. Więc jak widać czasu na naukę nie ma. A wczoraj mając do wyboru moją wenę i pisanie oraz  zeszyt od prawa i nudy, których nie rozumiem ani trochę wybrałam to pierwsze. Oczywiście robiłam to z myślą, iż jutro w autobusie się pouczę, znaczy dzisiaj. Wiedziałam że będą pustki o tej godzinie więc byłam spokojna.
Dzisiaj zgodnie z moimi założeniami w autobusie można było sobie na spokojnie usiąść i wyjąć zeszyt w celach edukacyjnych. Tylko skierowało mnie w inną stronę ;/ To jakaś siła wewnętrzna. To nie moja wina że moje wnętrza podpowiadały mi aby nie sięgać tego zeszytu. Ja chciałam się pouczyć, miałam dobre intencje. Ale na serio nie wiem co to było, jakieś moce skierowały moją rękę ku książce i to w niej pogłębiłam swoje oczy podczas podróży do szkoły. Więc z nauki nici wyszły.
Pierwszą mieliśmy, a praktycznie miałyśmy informatykę na której otrzymałam piąteczkę, że tak sobie pozwolę się pochwalić. Ale miało być o prawie, no więc dziewczyny mówiły że namówimy panią żeby nam przełożyła. Gdy to usłyszałam lepiej mi się zrobiło, bo zdałam sobie sprawę, że przecież nic nie umiem. Przerwa przed prawem. Kserowanie ściąg szło im sprawnie. Ale nie było takiego szału jak przed PDG, kiedy tylko 3 osoby chyba nie miały ściąg i w tym ja, ale o tym chyba już wspominałam. Więc jedni ściągi, inni żyją nadzieją jak np. ja. :)
Zaczyna się lekcja. Pani jednak nie przełożyła albowiem stwierdziła że było już dawno zapowiedziane i nie przełoży. "Ok, będzie jedynka." Kartki rozdane, spoglądam na swoją i stwierdzam że to jakaś czarna magia a nie prawo. :) Nie no znowu aż tak źle to nie było. Zerkam na prawo, do mojej Natalki, coś wie... Coś tam się spisało, ale nie wszystko. Bowiem okazało się że coś jednak tam wiedziałam. Dwa punkty zyskałam dzięki swojej wiedzy, a 3,5 dzięki Natalce :)
Więc podsumowując nie ucząc się ani trochę zyskałam 5,5 pkt. na 7. Wiec będę miała 4. Jestem z siebie dumna.
Wiem, wiem że to nie sprawiedliwe. Ale ludzie zrozumcie każdy nieraz musi tak postąpić :D To już jest wpisane w życie ucznia. Ważne że nie używałam żadnych ściąg.

wtorek, 12 lutego 2013

Kłik

A dzisiaj mamy wtorek. Zaskoczeni? Czyli jeszcze tylko środa, czwartek, piątek i weekend. Niby dopiero był a ja już zatęskniłam. Pragnę wakacji, gdzie mogło się długo spać, a za dnia wylegiwało się w basenie i na słońcu. Tęsknie. Jeszcze jakieś 4 miesiące. Damy rade.Chyba muszę. ;/
Jednak wróćmy do dzisiaj. Przełożyli nam historie na lekcje piątą, więc do szkoły jechaliśmy na lekcję drugą.  Dobre i to, zawsze ta godzinka snu więcej. Wieczorem nie ma czasu na sen, bo czytam i się edukuję więc muszę korzystać rano. A jutro chyba skorzystam na jakiejś lekcji ;) Nie no żarcik.
Dzisiaj lekcje zaczęłam z grubej rury. Od niemca. Ale powiem wam, choć nie wiem czy czasami już nie wspominałam, w tym roku wole bardziej niemiecki niż angielski. Masakra. Potem nuda, nuda, nuda bo pracownia ekonomiczna i to aż dwie. Historia. Pani opowiadała o temacie coś tam, trochę nawet słuchałam. Gdy nagle dostałam sms. Wiem na lekcji nie wolno używać telefonów komórkowych. Ale jeżeli byłoby to coś ważnego? No przecież musiałam sprawdzić :) "jade do mc donalds o 14 chcesz frytki?" Ja takie zdziwko O_o No ale ja bym nie chciała? Niemożliwe. I takim oto cudem Rafał się bardzo dobrze spisał. Po lekcjach przywiózł mi frytki. Pomyślał o mnie ;D Nawet mi zrobił focię na swoim rumaku :) ;


Po krótkiej rozmowie się rozdzieliliśmy. O 15.30 spotkałyśmy się z Dominiką na rynku i poszłyśmy do świetlicy. Tam godzinka bardo szybko minęła, miałam jakoś wrażenie, że zbyt szybko. Fajne są tam te dzieciaki. Za razem robi się cos pozytywnego i fajnie bawi. A fakt, iż w domu dopiero po 17 już pominę :)

Jeszcze jedna fotka, którą zrobiła mi Natalia przed lekcją historii. Zamiast przypominać sobie co było na ostatniej lekcji wybrałam sobie lepsze zajęcie. :


Książka pt. "Cień wiatru" jestem dopiero na 100 stronie, ale zapowiada się bardzo ciekawie. ;D

niedziela, 10 lutego 2013

200!!!

Coś mi się wydaję, że ta druga setka szybciej zleciała. :)

Więc to już 200 post!!!

Teraz tak myślę co będzie idealne na tę okazję...



Taki tam wesoły torcik dla moich czytelników :)
Smacznego życzę!!! 

Mam nadzieje że będzie jeszcze jedna setka, czyli jeżeli dobrze liczę to już trzecia.


Pozdrawiam :)

Było super!!

Ten weekend zaliczam do najlepszych weekendów ostatnich czasów. Co prawda był krótki ale przemiły :) W piątek niesamowity relaks na koncercie, sobota pod znakiem odpoczynku, a niedziela... Co to się działo :D...
Jak nigdy obudziłam się o dziesiątej. Jednak stwierdziłam, że jeszcze zbyt szybko aby wstawać więc zatonęłam w myślach, może nawet i marzeniach nie wiem jak to nazwać. Później włączyłam TV i tak jakoś zleciało do 12.20. Nie chciałam okazać się aż tak bardzo leniwa więc wyszłam z tego łóżka, ubrałam się, umyłam, uczesałam i akurat był obiad. Normalnie jakbym sobie to wyliczyła. Obiadek zjadłam i włączyłam kompa. W planach już miałam wyjazd do Moniczki. Martyna wpadła dosłownie na minutkę po płytę. No i przed 14 wsiadłam na rowerek okazało się oczywiście że mam brak powietrza w tylnik kole. O 14 miałam być u Patrycji ale dojechałam dziesięć po. Jak zazwyczaj spóźniona. Nie powiem bo było zimno, ale czego się nie robi. Nawet przyznam że fajnie się jechało. Kierunek Karminek z małym przystankiem w Korytach. No i tak o 14. 27 byłyśmy na miejscu. Moniczka przywitała nas z uśmiechem i entuzjazmem. Jak to u niej często bywa. Kiedy ja ją ostatnio widziałam. Masakra. Ale na szczęście dzisiaj się zdarzyła taka okazja. Było świetnie. Te niecałe trzy godziny przeleciały jak szalone. Nawet nie wiem kiedy, nagle ciemno się zrobiło. Ale było przemiło. pooglądałyśmy zdjęcia z  komersów, przedyskutowaliśmy trochę temat. Powspominałyśmy czasy gimnazjum i nasz komers. Zjadłyśmy to dobre coś, choć zapomniałam jak to się nazywa, ale ważne że było dobre :) Gdy już było kilka minut po siedemnastej, trzeba było wracać. Bo juz ciemno, a ja powiedziałam że wrócę gdy jeszcze będzie widać. W drodze powrotnej tez nie obeszło się od przypałów. Najpierw Monika zaryła w krawężnik. Bardzo fajnie to wyglądało. Później był sobie kotek na płocie. Patrycja "złapię go" oczywiście na żarty, wystawiła rękę, kotek znikł, po sekundzie wyskoczył i zaskoczył wszystkich swoim drastycznym "miał". My w śmiech, a Patrycja przerażona. Się przestraszyła biedulka. Jak nagle przyspieszyła. ;) Widok bezcenny i zarazem bardzo śmieszny.
Podsumowując- trzeba to powtórzyć!!! ;)

sobota, 9 lutego 2013

Nieziemskie stworzenia

To opowiadanie pisałam w trzeciej gimnazjum. Było to zadanie domowe z które otrzymałam 5-, że się tak pochwalę.


        Był rok 3615 w małej wiosce, w niewielkiej chatce przy lesie , w Stanach Zjednoczonych żył chłopiec o imieniu Seht.  Był to 16-letni chłopak Indianin ( do stanów przeprowadził się po śmierci matki w 3609roku), wysoki ok. 180 cm i dobrze zbudowany. Włosy ma krótkie w odcieniu czerni, oczy koloru brązowego, skóra ciemniejsza jak przystało na normalnego Indianina. Zabawny, uśmiechnięty i zawsze dobrzy wyglądający chłopak.
       Pewnej nocy dokładnie dwa tygodnie i cztery dni po zakończeniu roku szkolnego (Seht kończył gimnazjum) o godzinie 23.50 nastolatek zerwał się ze snu ponieważ miał koszmar.  Zauważył, że zza okna dochodzą błyski świateł różnych kolorów. Postanowił więc sprawdzić co się dzieje, podszedł do okna, a tam przy ścianie drzew ujrzał dwóch nieznanych sobie chłopaków w kapturach na głowie. Zauważył że machają oni rękami w zaskakującym stylu i z ich rąk wydobywa się to światło. Zamyślony nie zorientował się że jeden z chłopaków patrzy się na niego z zaciekawieniem. Seht  postanowił że się schowa i tak tez uczynił. Przez pięć minut siedział pod oknem i nie odważył się wychylić.
-Raz się żyje-stwierdził. Po czym postanowił zajrzeć za okno. Okazało się że nikogo już tam nie ma. Należał on do odważnych i bardzo ciekawych więc wyszedł przez okno i poszedł do miejsca gdzie przed dziesięcioma minutami widział dwie postacie ze światełkami. Na miejscu nic nie zobaczył co mogło świadczyć kim byli i co tu robili przybysze. Po kilku sekundach rozglądania się wokół siebie przed oczy wyskoczył mu jeden z nieznajomych.  Po szybkiej analizie Seht’a można było stwierdzić, że był on niższy od niego, mniej więcej o 15 cm. Oczy miał czarne i wyraziste, włosy ciemne najprawdopodobniej czarne, dłuższe, grzywkę zrzuconą na prawe oko. W lewej brwi miał dwa  małe kolczyki. Ubrany był w czarną koszule, którą miał rozpiętą pod nią miał biały t-shirt, a także miał na sobie czarne szorty.
-Cześć- odezwał się przybysz. Seht patrzył się na niego jakby zobaczył ducha , niemiał nic z siebie wydusić – Mam na imię Sam.
-Cześć- wykrztusił z siebie 16-latek-ja mam na imię Seht.
-Miło mi cię poznać
-Z kim ty tutaj byłeś? Widziałem was.
- Aaa… mówisz o Emmie
Seht na chwile zamilkł bo przecież widział dwóch chłopaków. Zdziwił się może jednak było ich trzech. Rozważał dwie teorie albo Sam chciał wmówić mu że nie było żadnego chłopaka, ponieważ był niebezpieczny, albo to właśnie z niego wydobywały się te światełka i nie chciał żeby odkryć jego zdolności.
- Ale…- zawahał się- ja widziałem dwóch chłopaków. Jednym byłeś ty a ten drugi?
-No tak Emma wzrostem przypomina chłopaka ubiera się także podobnie. Ale taki styl jej odpowiada nic na to nie poradzę.  Powiem ci w sekrecie, że to nawet mi się trochę podoba.
Obydwoje się zaśmiali.
-Słyszałam- wydobył się głos z lasu
 Z lasu wyszła Emma była wysoką brunetką i miała piękne niebieskie oczy. Ubrana była w bluzę i bojówki, a na głowie miała czapkę z daszkiem. Miała ok. 15 lat.
-Cześć jestem Emma –podała rękę Seht’owi, który ją uścisnął i nagle kopnął go prąd .
-Ała..- wymskło mu się
- A tak przepraszam, zapomniałam że ty jesteś człowiekiem…- Tłumaczyła się dziewczyna
-Ale… Przecież…  ty też jesteś człowiekiem- zdziwił się chłopak
-Nie koniecznie- zaczął  tłumaczyć Sam- Zdradzimy ci naszą tajemnice jeżeli obiecasz że nikomu nie powiesz…
-Ok. Przysięgam- odpowiedział po chwili zastanowienia
-No bo my- wskazał na siebie i koleżankę-jesteśmy z innego plemienia niż ty. W legendach nazywają nas Reptilianiami. Tylko w tych legendach nie jest napisane o nas wszystko no i niektóre rzeczy oczywiście nie pasują. Owszem jesteśmy jaszczurkami i mamy mniej więcej od 180cm do 210cm ale w legendach nie jest zawarte, że potrafimy zmieniać się w ludzi Kiedy tylko chcemy. No i jak już zauważyłeś mamy różne zdolności ale nie w każdym przypadku one występują. Emma jak ją ktoś dotknie to razi prądem taką mocą jaką tylko będzie sama chciała, ale oczywiście umie nad tym zapanować. Ja mam dar do oślepiania wszystkich istot żywych. Gdybym chciał mógłbym teraz sprawić abyś nic nie widział. Nieraz jest z tego niezła zabawa. I oczywiście nie jesteśmy z tej planety ale od dosyć dawna mieszkamy na Ziemi. Jak się nie mylę to od  3511roku. Uważamy tą planetę za dom.
Zastała cisza.
- Hahaha- Seht zaczął się śmiać- dobre prawie dałem się nabrać… A, tak na prawdę co robiliście?
Znowu cisza Seht nagle czuje pustkę nic nie widzi, za chwile czuje dotyk bardzo ciepłej dłoni i czułe że przechodzi przez niego prąd. Po sekundzie wszystko wraca do normy. Patrzy na Emmę i na Sama.
- Czyli to jednak nie były żarty?
-Nie. Najprawdziwsza prawda..
-Fajnie…  Też bym tak chciał-zastanowił się – czyli, wy się w ogóle nie starzejecie?
- Nie-tym razem odpowiedziała Emma
-No dobra może i jesteście jacyś zmiennokształtni-tu się zaśmiał-ale jest prawie pierwsza w nocy i może  powiecie mi w końcu co tu robiliście zanim przyszedłem?
-Próbowaliśmy zbudować statek żeby dostać się na swoją planetę
-Hmyy..przecież stwierdziliście że tutaj jest wasz dom.
-No tak ale mój tata jest ciężko chory zastał zraniony przez Południce
-A kto to?
- Złośliwy i morderczy demon polujący latem.
-To takie rzeczy też istnieją.. mniejsza o to, to co z tym waszym statkiem?
-No tu mamy problem ponieważ zginęła ważna część bez której nie da się go odpalić, a najprawdopodobniej ukradł go bazyliszek (Jest to smok. Wyglądem przypomina olbrzymiego węża, kojarzony jest także z jaszczurką. Może osiągnąć do piętnastu metrów długości) I nie umiemy go wytropić.
Nagle przestała mówić, Sam rozglądał się po ścianie lasu i coś wywąchiwał. Emma robiła to samo nagle oboje rzucili się wielkim susem w las a w powietrzu zmienili się w wielkie jaszczurki a ich ubrania rozdarły się i rozprysły w każdą stronę. Pobiegli w las z taka prędkością że Seht nie zdążyła na nimi wzrokiem. Postanowił jednak udać się za nimi tak szybko jak tylko potrafił. Nagle usłyszał piski jakiś stworzeń. Pobiegł w ich kierunku po pięciu minutach biegu dobiegł na miejsce. Zobaczył trzy smoki, przypominające węże i ich wielkie gniazdo w którym leżało coś świecącego o nieokreślonym kształcie. Jego koledzy walczyli ze smokami. Ani jedni ani drudzy nie dawali za wygraną. Było trzech na dwóch, ale gigantyczne jaszczurki dawały sobie rade. Znowu zabrzmiał pisk. Teraz Seht uświadomił sobie że to jad bazyliszka działa tak na  Reptilianie. Wpadł na pomysł, że mógłby pomóc swoim nowym kolegom. Po cichu zakradł się do gniazda bazyliszków i ukradł to o co toczyła się walka. Okazało się ze jest to silnik, ale nie taki normalny przy dotknięciu on się pomniejszał. To było lepiej dla chłopaka,  bo łatwiej było wyjść niezauważalnie z lasu. Odchodząc chłopak zobaczył że jeden smok leży nieruchomo na ziemi. Po czym uciekł ile tylko miał sił w nogach. Po wybiegnięciu z lasu usiadł na kamieniu i rozmyślał nad tym co zobaczył. „Człowiek i jaszczurka w jednym. Chyba śnie.” Zauważył szczątki ubrań Emmy i Sama więc postanowił udać się do domu i przynieść im coś do ubrania. Gdy wracał dobiegł do niego pisk, a raczej piski. Pewnie domyśleli się, że gniazdo jest puste. Ziemia lekko się poruszyła a po trzydziestu sekundach słychać było biegnące dwie olbrzymie  postacie. Zatrzymali się przed ścianą lasu.
- A no tak.. macie przyniosłem wam żebyście mieli co założyć- rzucił ubrania w las.
Po czterech minutach wyszli z lasu z kilkoma ranami na twarzy.
-Silnik znikł. Nie wiem jak to się mogło stać. Teraz to już nigdy nie wrócimy do domu nasze szanse są… nie mamy szansy żadnej.
-A jednak-Seht wyciągnął z kieszeni silnik-to chyba należy do was.
-Skąd ty… to ty go ukradłeś. Dziękujemy ci z całego serca-Sam wziął zmniejszony świecący silnik w jego rękach nagle się powiększył.-Teraz tylko musimy włożyć go tam gdzie jego miejsce i możemy startować. Super
Emma podskoczyła z radości. Sam wyjął zegarek nacisnął guzik a z niego wyskoczył statek kosmiczny po czym zaczął montować brakującą część. Po kilku minutach wrócił na  swoje miejsce.
-Jeszcze raz ci bardzo dziękujemy. Nie wiem czy byśmy sobie bez ciebie poradzili.
-Cała przyjemność po mojej stronie
Podeszli do Seht’a  i jeden za drugim uścisnęli mu rękę. Po czym wsiedli do statku i go odpalili, a zrobili to tak cicho ze nawet człowiek siedzący w środku by nie usłyszał. Pokiwali mu przez okno i wystartowali. Seht stał tak jeszcze przez jakieś pięć minut potem wrócił do domu i położył się do łóżka chociaż za kilka minut miało wschodzić słońce. Leżąc myślał nad tym co go spotkało i nadal do końca nie mógł w to uwierzyć. Po czym zapadł w głęboki sen.

                                       Koniec

Szkolny piątek

Po dzisiejszym dniu przyznam, że szkoła do szczęścia czasami się człowiekowi przydaje. Podkreślając oczywiście słowo "czasami". NO dobra może nie tak szkoła, ale ludzie. Tylko jakby nie szkoła to bym dzisiaj tych ludzi nie spotkała. Po całym wczorajszym dniu, którego wieczór mnie jakoś dobił z niewiadomego mi powodu i po dzisiejszej pobudce godzina dokładnie 05.05, co prawda ten budzik mnie nie dobudził. Na szczęście drugi telefon uruchomił swoje dźwięki pięć minut później i ten mnie dobudził. Więc na nogach stanęłam o 05.12. Te budziki już mnie denerwują. Chyba bym musiała muzyczkę zmienić, bo mi się niedobrze robi jak to się włącza :)
Wczoraj jak już wspomniałam miałam brak nastroju i nic nie zrobiłam i z niczego się nie nauczyłam. Tak więc po przyjeździe do szkoły trzeba było przepisać notatkę z chemii, albowiem mnie nie było na tej lekcji, gdyż był wyjazd do Poznania, no i trzeba było jeszcze matmę zrobić, a raczej odrobić.
Nadszedł czas na koszmarne lekcje języka angielskiego. Nie no lekcje nie były by takie złe, gdyby nauczycielka byłą inna. Tej to chyba nikt nie lubi. Pytała ;/ Ale na szczęście miałam jeszcze do wykorzystania kropkę. Na niemcu kartkówka ;( Następna lekcja chemia- nudy. Później edukacja Prawno- policyjna, ale ufff... na całe szczęście nie było pani, bo znając ją to by pytała. Zrobili nam za to fizykę. Już lepsze to :) Z lekcji na lekcje mi się humor poprawiał. To chyba za sprawą Natalii. Siedzieć z nią w ławce to żadna lekcja nie będzie poważna. ;)
Jeszcze wracając do fizyki to trochę mi się nudziło na początku.


I te moje zdolności plastyczne! Niesamowite :)

Po fizyce było PDG. Akurat luzy, ponieważ pani musiała cos tam z inną panią zrobić i tak wyszło, że Marta dyktowała notatkę, część klasy pisała oczywiście ja też byłam w tej części, a reszta nic nie robiła. Gadali, telefonami się bawili i takie tam. Ooo... pani mnie pochwaliła, powiedziała że nie wie czym jest to spowodowane ale się zmieniłam ostatnio, na lepsze. Ja mniej więcej chyba wiem czym. Ale mniejsza o to. 

To już w klasie, ale gdy pani jeszcze na początku lekcji gdzieś wyszła: 

Z Natalką :)

Po tym czymś była matma, na której byłam aktywna. Oczywiście razem z panią Natalią. Ta to mnie rozwala. Pan wyszedł po coś tam na chwilę, po czym wchodzi nie zauważony przez nas obie, bo my zagadane . Natalka wyskoczyła z tekstem: "skąd on się tu wziął" a następnie stwierdziłyśmy że jest ninja, albo się teleportował, innego rozwiązania nie było.
Ostatnie było PP, na którym mnie nie było ponieważ gazetka szkolna wzywała. Gdy się zakończyło spotkanie wchodzimy do klasy, a tu taka cisza. Jak nigdy, po prostu. My takie zdziwko co się dzieje. Po lekcji się okazało, że pani na nich nakrzyczała, że się źle zachowują czy coś, nie znam szczegółów bo mnie tam nie było, a nie chciałabym jakiś plotek rozsiewać.
Dziś, praktycznie to już wczoraj nie było maszynopisania, więc do domu wróciłam o 15.20 -gdzieś około. I tak zakończył się dzień szkolny.
A dzień weekendowy rozpoczął się genialnie :)

piątek, 8 lutego 2013

Koncert

Koncert Starego Dobrego Małżeństwa...
To jest coś Niesamowitego, przez duże N :)

Ten stworzony nastrój,
Ten głos,
Te teksty piosenek,
Te rytmy...
Po prostu niesamowity klimat. Mógłby człowiek tak siedzieć i słuchać, i słuchać, i słuchać...

Usłyszeć taki koncert na żywo, to jest coś .
Piosenki niektóre skłaniające do refleksji nad sobą i nad życiem.
Odpoczynek dla duszy.
Takie oderwanie od szarej rzeczywistości, od świata codziennego.

Więc z całego serduszka jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję za zaproszenie, był to piękny wieczór, który niestety przeminął zbyt szybko.

I na koniec:


"Jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz 
Cudne manowce, cudne manowca, cudne, cudne manowce"

 "Jak suchy szloch w tę dżdżystą noc 
Jak winny - li - niewinny sumienia wyrzut, 
Że się żyje, gdy umarło tylu, tylu, tylu."

czwartek, 7 lutego 2013

Tłusty czwartek

A wy ile dzisiaj pączków zjedliście?
Aż strach się przyznać nie? A ja wam powiem że zjadłam tylko jednego i mi wystarczyło :)

Reportaże

Jeszcze jedna rzecz. Miałam napisać o tym wczoraj ale mi się już nie chciało z uwagi na późną porę dnia. Sen mnie dopadł. Co prawda później od razu nie usnęłam, ale po jakimś czasie mi się udało.

We wtorek, ale nie ten co był teraz, ale tydzień temu uczyłam się pilnie, aż w pewnym momencie włączyłam TV. Akurat wyskoczyła mi dwójka o ile się nie mylę i leciał Ekspres Reporterów. Zostawiłam, bo przeczuwałam że czasami może jakiś fajny reportażyk poleci. No i zgodnie z moimi przypuszczeniami tak się stało.
Najpierw zaciekawił mnie taki o chłopaku, nie pamiętam ile miał lat, ale był już chyba pełnoletni. Został zamknięty w więzieniu za kradzież worka węgla. Nie miał taty, żył z siostrą i mamą. W domu im się nie przelewało i nie było ich stać na zakup opału. Tak też pewnej nocy poszedł i zabrał. Tylko teraz dokładnie nie wiem czy to zabrał z torów, gdzie pociągi przewoził węgiel czy z jakiegoś składu opału. Ale chyba to pierwsze, ponieważ była wzmianka o tym że dużo ludzi tak robi. Nawet jacyś przestępcy, którzy kradną i sprzedają. Nikogo nie złapali tylko tego jednego chłopaka, który chciał tylko do ogrzania mieszkania. Tamci znosili po kila worków i nic, a tyn wziął tylko jeden i go zamknęli. Na dodatek później gdy się jego mama wypowiadało okazało się że był chory od dzieciństwa no coś. Po jakimś okresie czasu trafił do szpitala w ciężkim stanie, nawet rodziny nikt o tym nie poinformował. Pewnego dnia chłopak umarł. Zapłacił życiem za jeden worek opału. A to była wina strażników, ponieważ chłopak skarżył się na bóle i różne take a oni nic nie zrobili. myśleli że udaje. Maskara.

A drugi który bardziej zapamiętałam i który mnie wzruszył był o jedenastoletnim (jak się nie mylę) chłopcu . Jego rodzice byli chorzy. Mama miała zanik mięśni a tata stwardnienie rozsiane. Poruszał się na wózku. Mamę natomiast trzeba było karmić, myć i te sprawy. I po mimo tak młodego wieku ten chłopak sobie radził ze wszystkim i do tego chodził do szkoły jak każde inne dziecko w jego wieku. A w domu gotował, zajmował się sprawami papierkowymi że to tak nazwę i wszystkim co było potrzebne + opieka nad rodzicami. Zadano mu pytanie, jakby miał złotą rybkę i możliwość trzech życzeń o co by poprosił? Powiedział, że o zdrowie dla rodziców, jako nie zdrowie to lekarstwa, które są bardzo drogie i na które ich nie stać, a ostatnie życzenie zostawiłby na zapas, tak na wszelki wypadek. Jego tata gdy się wypowiadał to się popłakał. Powiedział że to on powinien opiekować się synem grać z nim w piłkę, wychodzić na spacery i te sprawy a jest na odwrót. Opowiedział też że kiedyś powiedział synowi, że gdy będzie miał 18 lat usuną się z jego życia, nie będą już dla niego ciężarem, on zaś mu odpowiedział, że nigdy ich nie zostawi.
Po czym ojciec wypowiedział te słowa "To jest mój mały bohater"...

Snyyyy

Pamiętacie ten post w którym opisywałam swój sen. Wiecie ten co mnie przeraził wojna i te sprawy. No to dwa dni później miałam inny. Śnił mi się ząb. A raczej zęby. Teraz to już dokładnie nie pamiętam jak to było szczegółowo. Ale pamiętam że mi jeden wyleciał. Był taki jakiś zepsuty i w pewnym momencie wypadł. Nie przejmowałabym się tym jakbym nie wiedziała co to oznacza. Ale tego nie sprawdzałam w senniku z doświadczenia wiem że zęby oznaczają śmierć. O fuck. Ale na szczęście minęło sporo czasu i nic sie nie przytrafiło, więc jest ok. A po drugie to i tak nie wierzę w to wszystko :)
Po tej nocy był jeszcze jeden. Ktoś, nie powiem kto wjechał samochodem w płot na moim podwórku. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Wszyscy byli cali i zdrowi. Efektu zniszczenia doznał tylko samochód. Miał rozbity przód po prawej stronie. A i jeszcze jedna sprawa. Ten samochód różnił się od tego, którym obecnie porusza się ta osoba. Ale słyszałam lub czytałam kiedyś gdzieś, że to jest normalne. W snach niby ludzie i różne rzeczy, przedmioty wyglądają inaczej.
I od tamtego snu jest cisza. Nic mi się nie śni, albo może po prostu nie pamiętam. :)

W-F

Jak wspomniałam w drugim z kolei niżej poście opiszę czwartkowy wuef.
Na początku chciałyśmy zrobić akcję, że się żadna nie przebiera, bo nikomu się nie chciało ćwiczyć. Ale jednak dwie dziewczyny postanowiły się przebrać, więc reszta włącznie ze mną też to poczyniła. To było takie nie chcę mi się ale muszę. Jakoś się pogodziłyśmy i zeszłyśmy na dół na salę. Tam pani sprawdziła obecność i zaczęła się rozgrzewka jak w zwykle jest to w zwyczaju. Kilka kółeczek w okół sali i jakieś tak krążenia ramion i te sprawy. Rozłożyła z uczniami niećwiczącymi przeszkody na sali. Jakieś słupki przez które się skacze, górną część skrzyni, materace, skakankę, ciężarki, piłki lekarskie i do kosza, ławkę i chyba nic więcej nie było, nie pamiętam. No ale mniejsza o to, każdy był przy jednym ćwiczeniu i miał je wykonywać przez minute, po czym miało nastąpić przejście. I tak tez było. Szła już trzecia rundka i byłam na skrzyni, gdzie trzeba było naskakiwać raz jedną, raz drugą nogą. W pewnym momencie straciłam równowagę, więc żeby nie zaliczyć podłogi stanęłam na chwilę. Pani akurat to zobaczyła i do mnie z tekstem, że nic nie robię i mi wstawi jedynkę. To mnie zbulwersowało i to na maxa. No to ja do niej, że się zachwiałam i musiałam chwilę stanąć, a po drugie jak inni nie ćwiczą a pani się na nich patrzy to im nic nie powie. Ona chyba coś że jakoś co chwile nic nie robię. Potem mi nawet do słowa dojść nie pozwoliła. I to ma być kultura? Ja sobie wypraszam. Żeby mnie obrażać i psuć mi samopoczucie w piękny czwartek? Jak tu żyć z takimi ludźmi? Przyszła druga lekcja w-fu. Wszystko ok. rozdzieliła chłopaków i grali w piłkę, a nam kazała w siatkę. Super, w końcu coś porządnego. Aż do czasu niestety. Trochę pograłyśmy i wzięło jej się na jakieś ćwiczenia z piłką do kosza. Podawanie z kozłem i bez kozła, dwutakt i te sprawy. A potem jeszcze kazała nam się ścigać kozłując piłkę. No ok wszystko było by dobrze, ale nam dała wycisk, a chłopacy sobie grali w piłkę na połowie sali. Jeżeli to grą można było oczywiście nazwać. Bo co spojrzałam to stali i kopali piłkę. A gdzie tu jest sprawiedliwość? Jakieś równouprawnienie albo coś w tym stylu? No gdzie?
Ale ja jej jeszcze pokaże.
Jeszcze mnie nie znają w tej szkole! :)

środa, 6 lutego 2013

Fotki

Obiecane kiedyś fotki z wyjazdu do poznania :) :

Pan Ostafi :-)

Z panią Asią :)

Przed wywiadem


Pokonana ;D

Nasza ekipa!

Chwilka relaksu

Opis

No siemasz ! :)
Jejciu jak mnie tu dawno nie było, ale na szczęście powróciłam. Sama nie wierze, że aż tyle wytrzymałam. A jednak cuda się zdarzają. A pomyśleć, że jeszcze około miesiąca temu myślałam osobiście swoją własną mózgownicą iż tydzień bez neta jest niemożliwością, a ja wytrzymałam półtora miesiąca :) Jestem z siebie dumna! Oczywiście nie licząc wchodzenie na neta w trakcie niektórych lekcji. ;D

Więc tak... yyy... Ostatni mój post wył w niedziele o ile się nie mylę, no to zaczynamy. Zaległości:
O ile dobrze pamiętam i o ile moja pamięć jest choć jeszcze trochę sprawna to było to tak:
Poniedziałek dnia 20.01.2013 roku. Dzień zaczął się od angielskiego. Jeju jak ja tych lekcji nie lubię. Z tą nauczycielka chyba się nie da lubić. Masakra. Potem kilka innych lekcji w tym religia na której miała być kartkówka, ale której nie było ponieważ pani się zgodziła nam zrobić w środę. I dobrze bo nic nie wiedziałam. Miało o być z fragmentów ewangelii. No i jakoś dzień szkolny minął a zakończył się pracownią ekonomiczną. Na siatce zostać mi się po pierwsze nie chciało, a po drugie zamierzałam się uczyć. Więc powrót do domu. Tym samym busem wracały Patrycja, Paulina i Iza, wiec smutno nie mogło być :) Jeszcze jak wracałyśmy to siedziałam z Pauliną i akurat na przeciwko takiej pani która miała reklamówkę w napisem "Uśmiechnij się jutro będzie lepiej". No i tak mi się jakoś lepiej zrobiło ;D  No i w domu był mój pierwszy dzień zgodnie z postanowieniem bez komputera i neta. Więc spędzałam popołudnie przy historii, bo we wtorek czekał mnie zaległy sprawdzian. No i się nauczyłam, w końcu chcieć to móc.
Jak już jestem na sprawdzianie to przejdę do wtorku. Na pierwszej lekcji historia. No i właśnie ten sprawdzian. Uczyłam się długo i dacie wiarę co się stało. Pani dała mi nie to co umiałam. Tylko z coś co w ogóle mi nie pojawiło się przed oczyma. Masakra! I jak tu się nie wściekać? To była zemsta na mnie, tylko jeszcze nie wiem za co. Ale ja się dowiem. Ja się jeszcze wszystkiego dowiem. Potem to przyznam nie pamiętam co było dalej. Niestety, przykro mi. Ale w domu z to kolejny dzień przy książkach, a nie przy laptopie. Niesamowite! W tym dniu zasiadłam do religii i pisma świętego :)
Środę zaczęłam od  prawa. Tak lekcja po lekcji przeszłam do religii na której kartkóweczka. Myślałam, że chociaż trzy dostane, bo dwóch odpowiedzi byłam pewna na 100%. A jedna odpowiedź jedna ocena. Pytań było sześć. Jejku jak pani oddawała te kartkówki to normalnie mnie zatkało. Dostałam sześć! s z e ś ć, 6, całe 6. To był szko. Jedyna w klasie :) Szacun nie? No i potem ostatnia lekcja fizyka. Środa jest jedynym dniem, w którym jestem w domu po 15. Najszybciej :) I to był jedyny dzień w którym nie musiałam się uczyć, ponieważ natomiast czwartek jest dniem luźnych lekcji. Poszłam po pierwsze szybciej spać  a po drugie czytałam książkę.
Czwartek- nic ciekawego się nie wydarzyło. W szkole nudy. No nie w-f był bardzo ciekawy! Aż za bardzo. Pani nam dała taki wycisk że masakra. Ale ten w-f sobie pozwolę opisać oddzielnie. A w domu pełna motywacja i nauka na PDG. To, to był koszmar. Czarna magia, ale na szczęście udało mi się ją pojąć. Byłam chyba jedną z trzech osób, która nie miała ściąg. Geniusz po prostu :) Cztery godziny, całe cztery godziny kułam, a przy tym walczyłam ze zmęczeniem. A powiem wam że się nauczyłam tak mi się bynajmniej wydaje. Bo jeszcze nam pani nie oddała, może uczyni to w piątek. I właśnie bym zapomniała bo jeszcze do nauki była ekonomia. Druga czarna magia. I powiedzcie mi jak pojąc na raz dwa przedmioty? Jak dla mnie rzecz niemożliwa. Próbowałam ale nic z tego. Więc podjęłam się tylko PDG a ekonomie zostawiłam. Efektem z ekonomii był dop. Ale lepsze to nisz ndst. Zawsze jakieś pocieszenie :)
A piątek? Pobudka o piątej, dwa angielskie- masakra! Kartkówka z PDG nie okazała się bardzo trudna, jak się ktoś uczył potrafił napisać, sprawdzian z ekonomii koszmarny. Jeszcze kilka innych lekcji + dodatkowe zajęcia monotechniki i do domu. Byłam w nim piętnaście po piątej. Z nadzieją włączenia laptopa i neta, a tu się okazuje że się popsuło ;/ I nie ma neta.Więc weekend spędziłam na TV, książce i muzyce. Nie było źle. A w sobotę zrobiłam pączki :) Były pyszne! A tłusty czwartek dopiero jutro. Oj tam :)
Ten tydzień był bez stresu. Żadnych sprawdzianów ani kartkówek- na szczęście. Wczoraj, było fajnie. Po szkole poszłyśmy do świetlicy. Tam odrabianie lekcji z dziećmi i przyznam się że miałam problemy z trzecią klasą :) Ale dałam radę :)
A się rozpisałam :)