Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


piątek, 5 października 2012

"you make"- i ktoś wie o co chodzi :)

Wreszcie piątek, jestem z siebie dumna że wytrwałam. Ten tydzień był wykańczający. Jeżeli ja już tak twierdze to na serio musiało być ciężko. Co dziennie jakaś kartkóweczka, czasami nawet dwie. Męczarnia. Do tego jakieś zadanka, pisanie notatek, np, ta wczorajsza gdzieś tak 5 stron. Przychodzi człowiek ze szkoły najszybciej po piętnastej i to tylko we wtorki i piątki. W poniedziałek przed szóstą coś, środa po szesnastej, czwartek tak jak w poniedziałek. Więc po powrocie nic się nic nie chce. I to moim zdaniem nic dziwnego. Marzenie leglnąć się i odpocząć. Więc zawsze przy laptopie posiedzę, no a to wiadomo czas szybko zleci. Ani sie nie oglądnę jest kolacja. Po kolacji znowu mi się nic nie chce. Ale za zwyczaj schodzę na dół do babci i oglądam telewizor. Dopiero później lekcję i nauka. Przed 22 jakoś więc nieraz nawet zleci do drugiej w nocy. W między czasie jeszcze Facebook i nawet czasami długie rozmowy z Dominiką. :) Relaks musi być ;D Chętnie nieraz bym poszła szybciej spać, ale jak? Wiem to moja wina, bo jakbym sie wzięła za naukę wcześniej to by było więcej luzu. Ale po pierwsze nic mi nie wchodzi do głowy popołudniami, a po drugie wracam ze szkoły, od nauki i znowu do książek? To chyba by było coś nie tak... Kurczeee... a już nie pamiętam kiedy ostatnio przy jakiejś książce przysiedziałam. Nie, w autobusie w środę chyba. Ale to była chwila. Nie mam ochoty na nic. Bym musiała jutro coś relaksacyjnego sobie wymyślić i odreagować jakoś.

Jakis raport z ostatnich dni?
yyy... Środa pobudka 5.15- szkoła- kartkówka z prawa. Może jakąś trójeczkę dostanę. Nie nauczyłam się ;/// Pożyczyłam Martynie zeszyt i mi nie przyniosła. Później do szkoły nie przyszła. I tak jakoś wyszło że nic nie umiałam. Ale cóż, najwyżej będę poprawiać. Wiem, zawaliłam. Żałuje. Po szkole Nikodem przyjechał. Był taki chyba jakiś nie wyspany bo popłakał sie 2 razy. Ale uspokoił sie gdy wzięłam go do pokoju i włączyłam Toma i Jerry'ego. No a w godzinach nocnych nauka, bo na drugi dzień kartkówka z ekonomi.

Czwartek. Dzień... przyznam że udany :) Do szkoły dopiero na 2 lekcje więc mogłam pospać do 7.15. Pierwsza lekcja Informatyka. Spoko luz i pierwsza szósteczka w dzienniku :) Po raz kolejny jestem z siebie dumna ;D Potem było prawo, starałam się być aktywna... Dobrze powiedziane- starałam się :) Lubię nawet prawo. Kolejne dwie lekcje pracownia biurowa. I tu były jaja. Oczywiście nie mogło zabraknąć oceny bardzo dobrej :) Potem w grupach miałyśmy przedstawić scenki i pokazać jak udzielać pierwszej pomocy w nagłych wypadkach. Oczywiście wnioskuję, że nasza grupa zrobiła to najlepiej. Ja sie popłakałam ze śmiechu. Był to wypadek samochodowy. Monika na krześle wjechała w Dominikę. To było takie zderzenie, że aż strach ;D Udzielałam pierwszej pomocy ;) A na końcu przyjechała karetka... Pani była z nas dumna :) No i ostatnia lekcja podstawy ekonomi, no i kartkóweczka. Liczę chociaż na trzy. heh... ;D Oczywiście normalnością było to, iż miałam pytania na które odpowiedzi nie znałam, a grupa druga te na które bym odpowiedziała. Zaczynam się do tego przyzwyczajać. Po ekonomi planowo powinniśmy miec jeszcze dwa wf ale nam odwołali wiec wolne. Musiałam z Dominiką czekac do godziny 15 bo koszykówka była. Więc postanowienie- idziemy na miasto. Tej mega hurtowni nigdy nie zapomnę :) Została z nami Magda bo planowo miała być odwiedzona księgarnia i zakupione książki do Anglika, ale tak wyszło że nie wyszło i nadal książek brak :) Ale co tam może następnym razem :D Cały tae wypad był super,  a później jeszcze wyczerpujący kosz. Grało się fajnie trzy na trzy. Dziewczyny spoko więc jest ok. Wreszcie dom. Odpoczynek. Długi. A w nocy lekcje. Normalka. Prawie zasnęłam przy zeszytach. A konkretnie przy zeszycie z PDG. Koszmar. Tyle przepisywać, a dzisiaj na lekcji jak bym nie miała to by się nic nie stało. Bo nawet nie sprawdzała, a przynajmniej bym się wyspała.

No i piąteczek. Co się dzisiaj wydarzyło. Eee... Wczesna, nawet bardzo wczesna pobudka, co prawda się trochę człowiekowi zaspało, ale  na busa zdążył. 5.45 była. Autobus podjeżdża 6.03. Rachu ciachu i byłam na przystanku. Nawet nie zdążyłam się nacieszyć tym spacerem w ciemnościach. Ale za to w środę mogłam :) Gwiazdy na niebie, księżyc świeci, lampy jeszcze pozapalane. A ja już nie śpię. Super.. Ale wróćmy do dzisiaj. Pierwsze dwie lekcje Angielski. W miarę fajnie. Niemiecki! ;// Koszmar. Ja nie rozumiem ludzi którzy to lubią. Przecież to jest okropieństwo. Horror wszech czasów. Nie wyrobie długo z tym niemcem. Na lekcji dosłownie prawie spałam, a jeszcze przyszło mi siedzieć w pierwszej ławce, bo w takiej małej klasie mamy. TO jest znęcanie się nad uczniami. Na dodatek muszę to znosić dwa razy w tygodniu. Dwie lekcje, czyli mnożąc 45 min razy dwa wychodzi dziewięćdziesiąt minut. Półtorej godziny swojego życia tracę tygodniowo na jakieś niestworzone, chińskie rzeczy. Licząc dalej- 90 min razy 4 tygodnie miesięcznie to jest 360 min, mnożąc razy 10 miesięcy to jest 3600 minut, czyli  60 godzin. Podsumowując przez rok stracę 60 godzin na bezsens. Jak dla mnie t jest zbyt wiele. Ale ok, zostaje mi się chyba tylko z tym pogodzić. Idźmy dalej. Chemia- nudy. Edukacja prawno- policyjna i tu się pojawia kartkówka, ale tym razem napisałam dużo. Bynajmniej tak mi się wydaje. Albo ok, nic nie będę mówić na ten temat bo jeszcze dostanę dwa i będzie. :) Powiem tak liczę chociaż na cztery. CHOCIAŻ- heh... dobre :) Pozytywne myślenie. Kolejne było PDG i tu mnie ta kobieta zdenerwowała max! JA się namęczyłam e nocy, do drugiej siedziałam przy czym prawie usnęłam, a ta nawet na to uwagi nie zwróciła.  Wyszła sobie po jakiś 5 minutach lekcji z klasy i nie wróciła już więcej. Czy to jest normalne, oczywiście mnie to ucieszyło bo nic nie robiliśmy, ale później na nas się będzie darła że mamy tyły i nic nie wiemy. Założę się, że tak będzie. O.o No i matma. Nudy, co prawda byłam przy tablicy. :) Ale i tak nudy max. Ten facet jest niemożliwy. Już go lubię. Co prawda musieliśmy trochę pisać w "kajecikach" i zadał nam dużo do "chałupki" ale jest spoko. :) No i prawie meta... Jeszcze tylko planowo PP, ale było spotkacie wolontariatu, a to coś dla mnie więc musiałam odpuścić sobie lekcję i iść na spotkani. Fajna sprawa z tym. Można komuś pomóc tak bezinteresownie, do tego poznać nowych ludzi i ogólnie zrobić coś dobrego dla świata i czerpać z tego radość. Coś wspaniałego. Podejrzewam że będę chodzić do przedszkola pomagać. Kocham dzieci. :) Fajna rzecz. Trzeba się postarać !!!
To by było chyba na tyle z dzisiejszego dnia.
Trochę się rozpisałam :)
Się trzymajcie!!! ;D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz