Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


wtorek, 12 sierpnia 2014

Zbieramy kilometry :)

No Siema Co Tam? :) Żyjecie, czy nie żyjecie? Bywacie ty jeszcze? Czytacie co nieco? Ehhh... Mam nadzieję, że jest tu choć jedna mała, a jakże ważna osóbka, której sprawia przyjemność fakt, iż może poczytać moje głupoty :) A jak nie, to przecież sama dla siebie też lubię pisać :)

Bieg, bieg, bieg... Tego mi brakowało. To był raczej truchcik, ale zawsze to coś. Nawet z ciekawości muszę sprawdzić, kiedy po raz ostatni biegałam. Dobry tydzień temu? Niecały, ostatnio we wtorek. To był ten dzień chyba co się źle poczułam, nooo i Sandra wtedy była. Pamiętam :) A potem leniuchowałam ;/ Nienawidzę siebie za moje lenistwo. Ten miesiąc miał wyglądać dużo inaczej. Wracając jednak do dziś. Było super, a gdy już słońce do końca zaszło to było jeszcze lepiej. :) Ciemność, wszędzie ciemność, a Ty sam na sam z drogą prowadzącą do celu. Sam na sam z wolą walki. Sam na sam z kłótnią umysłu z mięśniami- dam radę, już nie mogę. Jednak wygrywasz! :) I to jest najlepsze w tym wszystkim. Dziś nie liczył się dla mnie czas, bo on był kiepski, nie najgorszy jaki miałam, ale do tych dobrych nie należał, liczyło się to 9,5 kilometra i uczucie wewnętrznej satysfakcji :) Teraz tak patrzę, że dla fundacji PMK zrobiłam 399 km - fajna liczba :) trochę mało, ale jutro trochę dorzucę. Co prawda jeszcze nie wiem, czy wsiądę na rower i znowu przejadę około 50 km tak jak to było wczoraj, czy pobiegnę około 10.
Własnie wczoraj, ale miałam przygodę. Tak sobie jechałam, jak ostatnio, tylko zamiast skręcić na Raszków odbiłam w lewo na Szczury. Szczurów nie spotkałam, ale okolice zobaczyłam :) No a wszystko zakończyło się tak, że wyjechałam w Raszkowie e tym samym miejscu. Po prostu zrobiłam sobie takie kółeczko. A gdy już byłam w Raszkowie i tak naprawdę jechałam już do domu, to stwierdziłam, że zrobię sobie jeszcze takie małe kółeczko, odbiję w lewo i wyjadę następną drogą. Ale ja zawsze muszę coś wykombinować i skręciłam nie w tą drogę co miałam skręcić. Jednak już nie chciało mi się nakręcać, myślałam że ta droga nie będzie za długa. Niestety, była. Asfalt mi się skończył to raz, dwa- zaczęły się kamienie i to nie było przyjemne, trzy- robiło się ciemno! Yyyy.... to nie było miłe :) Jechałam, jechałam i jechałam i nie było końca. Jak ja się ucieszyłam, gdy już poznałam gdzie jestem. Zobaczyłam po lewej drzewa i wiedziałam, że już tu kiedyś byłam. I końcu po krótkim czasie ujrzałam drogę główną i Biedronkę. Ucieszyłam się i to max!!!! Jednak przede mną był najgorszy dystans. Odcinek Raszków-dom, Nie wiem dlaczego ale nie przepadam za jazdą tamtędy. Szczególnie w ciemnościach bez światła. Ale dziś z tatą wymieniliśmy żarówkę i poprawiliśmy dynamo i będę razić po oczach :) Heh, żart takie mocne to nie są, ale ważne że świecą. Stwierdziłam, ze jakby mnie tak coś puknęło to by bolało i nie mam pewności że.... to nie byłby koniec, a boleć mogłoby już przecież bardzoooo długo i do końca ;/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz