Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


wtorek, 26 sierpnia 2014

Dzień za dniem...

O jaaaaaaaa... Miałam tu być wczoooooooraj ! Czy nie sądzicie, że jak zaczynały się wakacje to mówiłam, że będę miała czas na pisanie? Yyyy - no właśnie chyba tak było. Jednak jestem dzisiaj, lepiej późno niż wcale, a poza tym ważne że się pojawiłam. Wiem jak bardzo się cieszycie. Pochwalę się znowu, tak, tak, tak - jestem chwalipięta. Tylko, że uwielbiam, swoje osiągnięcia i kolejne kilometry! :) Przecież nie będę tego wszystkiego gnieździć w sobie, jak mogę napisać, a wy przeczytacie. 16,19 km. Joł! Ten wysiłek wspaniale wpływa na moje samopoczucie. To chyba tylko dzięki temu te wakacje są do zniesienia. Co ja mówię, przebiegłam tylko trochę ponad 16 kilometrów. Co to jest? O czym ja tu mówię? -I tacy się znajdą. Jednak wskocz w wygodne buty, przebiegnij ten dystans, biegnij pod górkę i z górki, biegnij lasami i asfaltem, omijaj błoto i gałęzie, nie zatrzymuj się nigdzie, a gdy już dobiegniesz stań na przeciw mnie i powiedz, że to zrobiłeś. Wtedy przyznam Ci rację, że jestem kiepska :)
Co ja mówię. Przecież są lepsi i ja o tym wiem, ale do wszystkiego potrzebne są dni, tygodnie, miesiące i lata praktyk. A od kiedy ja biegam? Tak na poważnie to nie wiem, jednak wiem, że od 30 kwietnia wszystko mi się zapisuje w Endomondo. I wiem, że tamtego dnia robiłam już około 6 kilometrów. Heh, troszku mało w porównaniu do dzisiaj, ale jednak to dla mnie było "już". Później było raz mniej, raz więcej, zależy od sił. 10 maja miałam 7,3 km- tak to było dużo. Nie wiem co się ze mną działo, bo po tym dniu było tylko gorzej, może to przez naukę :) na coś trzeba zwalić. Dopiero miesiąc później 12 czerwca przebiłam 8 km. 1 lipiec- już wakacje i zaczęło się na ostro 9,5 km, a drugiego przebiłam 10 km i tak przez tydzień, ale później zaczęła się praca i nie było tyle sił. A jak były to były na krótsze dystanse, a poza tym tam nie było gdzie biegać :) starałam się trzymać formę jak tylko  mogłam. Jednak zmądrzałam i daję odpocząć swojemu organizmowi bo czyłam jak mi odmawiał. 17 sierpnia grubszy dystans-12,6 km, no potem niedziela i 15,4 no i dziś. I na tym się kończy. Zobaczymy co jutro dzień przyniesie i na co siły pozwolą. Ale jutro chyba zrobię krótszą trasę, w czwartek będzie dzień odpoczynku, co do piątku to już mam plan, a weekend- yyyy... jeszcze daleko :P
Miałam jeszcze o niedzieli napisać jak się zaciągnęłam w las. Szukałam stawu, który niby jest w ligockich lasach :) No tak znak "do czerpania wody"- czy jakoś tak- jest, a więc tam się udałam, ale wody nie ujrzałam. Na szczęście znak o leśniczówce nie kłamał. Domek przyznam fajny. Nigdy bym jednak nie zamieszkała tam. Kompletna dzicz. Jak z horroru. Mieszkając tam nigdy bym żadnego horroru nie obejrzała i to jest pewne. Normalnie ostatni dom o lewej. Jeden biały domek, na środku polany, a w okół lasy! No i około 4 km do najbliższego sklepu. A jakbym nagle mała ochotę na coś słodkiego? Albo na naleśniki a nie miałabym mleka? Ludzie. Nie piszę się na taki scenariusz :) Niby jest git. Bo natura, świeże powietrze ect. Aaaaa... komary? yyyy.... definitywnie mówię -nie :) Ale szacun dla śmiałków :D Kłaniam się nisko. Jak już wspominałam byłam tam, a później chciałam wrócić inną drogą niż przybiegłam. I skręciłam w ścieżkę, która z lekka zarosła. Musiałam z biegu przenieść się na spacer, bo bym nie dała rady. Spacerek jednak był cool. I dotarłam do ścieżki, która ścieżką była. Równiutka, prościutka, i zachęcająca do biegu. Tak oto dobiegłam do końca lasu, a tam... barierka. No tak, bo do lasów można wejść, ale już wyjść to nie bardzo :) Następna scena jak z horroru. "Zatrzymać ją za wszelką cenę" A co jeśli w tamtym domu jednak nie mieszkają ludzie? Wampiry, wilkołaki, zombie.... Tym to komary by na pewno nie przeszkadzały. Podejrzane i logiczne. Wniosek z tego taki- więcej tam nie pobiegnę, wybierajmy neutralne grunty :)
I w tym momencie mają się pojawić zdjęcia
..............mają
.........się
.....pojawić
No tak, poszukiwania kabla USB.
Logika moja- przeszukać cały pokój, narzekać "przecież niedawno sprzątałam", "nigdzie go nie ma" 
A on spoczywa tam gdzie zawsze :)

Oczywiście przed bieganiem musi być :)


I w trakcie sweet focie też :)

iiii.... ostatnie :)


A teraz mykam... chyba znów nie oglądnę filmu. Czaicie, że wczoraj włączyłam i nawet połowy nie obejrzałam bo padłam ze zmęczenia i właśnie dziś czuję to samo. 
Chyba nawet go nie będę włączać ;/ 
Dobranoc :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz