Co ja mówię. Przecież są lepsi i ja o tym wiem, ale do wszystkiego potrzebne są dni, tygodnie, miesiące i lata praktyk. A od kiedy ja biegam? Tak na poważnie to nie wiem, jednak wiem, że od 30 kwietnia wszystko mi się zapisuje w Endomondo. I wiem, że tamtego dnia robiłam już około 6 kilometrów. Heh, troszku mało w porównaniu do dzisiaj, ale jednak to dla mnie było "już". Później było raz mniej, raz więcej, zależy od sił. 10 maja miałam 7,3 km- tak to było dużo. Nie wiem co się ze mną działo, bo po tym dniu było tylko gorzej, może to przez naukę :) na coś trzeba zwalić. Dopiero miesiąc później 12 czerwca przebiłam 8 km. 1 lipiec- już wakacje i zaczęło się na ostro 9,5 km, a drugiego przebiłam 10 km i tak przez tydzień, ale później zaczęła się praca i nie było tyle sił. A jak były to były na krótsze dystanse, a poza tym tam nie było gdzie biegać :) starałam się trzymać formę jak tylko mogłam. Jednak zmądrzałam i daję odpocząć swojemu organizmowi bo czyłam jak mi odmawiał. 17 sierpnia grubszy dystans-12,6 km, no potem niedziela i 15,4 no i dziś. I na tym się kończy. Zobaczymy co jutro dzień przyniesie i na co siły pozwolą. Ale jutro chyba zrobię krótszą trasę, w czwartek będzie dzień odpoczynku, co do piątku to już mam plan, a weekend- yyyy... jeszcze daleko :P
Miałam jeszcze o niedzieli napisać jak się zaciągnęłam w las. Szukałam stawu, który niby jest w ligockich lasach :) No tak znak "do czerpania wody"- czy jakoś tak- jest, a więc tam się udałam, ale wody nie ujrzałam. Na szczęście znak o leśniczówce nie kłamał. Domek przyznam fajny. Nigdy bym jednak nie zamieszkała tam. Kompletna dzicz. Jak z horroru. Mieszkając tam nigdy bym żadnego horroru nie obejrzała i to jest pewne. Normalnie ostatni dom o lewej. Jeden biały domek, na środku polany, a w okół lasy! No i około 4 km do najbliższego sklepu. A jakbym nagle mała ochotę na coś słodkiego? Albo na naleśniki a nie miałabym mleka? Ludzie. Nie piszę się na taki scenariusz :) Niby jest git. Bo natura, świeże powietrze ect. Aaaaa... komary? yyyy.... definitywnie mówię -nie :) Ale szacun dla śmiałków :D Kłaniam się nisko. Jak już wspominałam byłam tam, a później chciałam wrócić inną drogą niż przybiegłam. I skręciłam w ścieżkę, która z lekka zarosła. Musiałam z biegu przenieść się na spacer, bo bym nie dała rady. Spacerek jednak był cool. I dotarłam do ścieżki, która ścieżką była. Równiutka, prościutka, i zachęcająca do biegu. Tak oto dobiegłam do końca lasu, a tam... barierka. No tak, bo do lasów można wejść, ale już wyjść to nie bardzo :) Następna scena jak z horroru. "Zatrzymać ją za wszelką cenę" A co jeśli w tamtym domu jednak nie mieszkają ludzie? Wampiry, wilkołaki, zombie.... Tym to komary by na pewno nie przeszkadzały. Podejrzane i logiczne. Wniosek z tego taki- więcej tam nie pobiegnę, wybierajmy neutralne grunty :)
I w tym momencie mają się pojawić zdjęcia
..............mają
.........się
.....pojawić
No tak, poszukiwania kabla USB.
Logika moja- przeszukać cały pokój, narzekać "przecież niedawno sprzątałam", "nigdzie go nie ma"
A on spoczywa tam gdzie zawsze :)
Oczywiście przed bieganiem musi być :)
I w trakcie sweet focie też :)
iiii.... ostatnie :)
A teraz mykam... chyba znów nie oglądnę filmu. Czaicie, że wczoraj włączyłam i nawet połowy nie obejrzałam bo padłam ze zmęczenia i właśnie dziś czuję to samo.
Chyba nawet go nie będę włączać ;/
Dobranoc :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz