"Buntownik z wyboru", "Stowarzyszenie umarłych poetów", "Jumanji", "Pani Doubtfire" To chyba są te najbardziej znane filmy, teraz tak patrzę i jest ich dziesiątki :)
Koleś się zabił, a niby taki zabawny, widocznie dobry z niego aktor nie? Depresja potrafi zabrać każdego. A ludzie po jakimś czasie uczą się ją ukrywać. Fajne słowa umieściła "Polityka" na Facebooku :
- Komik popełnia samobójstwo. Dlaczego właściwie wydaje się nam to dziwniejsze, niż gdyby na swe życie targnął się artysta dramatyczny?My, widzowie, popełniamy prosty błąd, utożsamiając wykonawcę z typem granych ról. W potocznym wyobrażeniu komik to po prostu bardzo zabawny człowiek, urodzony wesołek, który obudzony w środku nocy opowie bardzo śmieszny dowcip.Pamiętam taki rysunek Szymona Kobylińskiego: zmęczony aktor wraca po spektaklu do garderoby, spogląda żałośnie w lusterko, wyciera pot z czoła, a w tzw. dymku mamy jego myśl: „Pewnie znowu napiszą, że aktor bawił się wraz z publicznością”. Naprawdę ważne jest tylko to, żeby bawiła się publiczność.
Pod maską codzienności każdy z nas potrafi przykryć wszystko. I tylko od nas zależy jak to życie ociągniemy dalej i czy je w ogóle pociągniemy. Szkoda mi Robin'a ale widocznie tam do góry też potrzebują trochę humoru i garstki dowcipów. :) Więc wielki szacun dla aktora i niech odpoczywa, bo nie miał łatwo. Tak chciał, zadecydował i zaryzykował. Uwolnił się od pędzącego, zasyfionego świata. [*]

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz