Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


piątek, 31 stycznia 2014

Ferie 2014

No i długo oczekiwane ferie :)
Niestety, albo i na szczęście moje zaczęły się już dziś rano, gdy wstałam do szkoły i nie mogłam ani słowa z siebie wydusić. Gardło to mnie chyba nigdy jeszcze tak nie bolało. Jeszcze to czuję, ale już nie tak bardzo.
Więc tradycyjnie, drugi rok z rzędu ferie zaczynam przeziębieniem. Cóż i to trzeba pokonać.


No to życzę Wam abyście odpoczęli i zregenerowali siły.
No i oczywiście zrealizowali plany, które sobie postawiliście na tegoroczne ferie

P.S. A ja tam dalej mam nadzieję, że pojadę w Himalaje i wejdę na Everest :) 

czwartek, 30 stycznia 2014

Ciężka noc

To jest jakiś koszmar. Dzisiaj w nocy spałam może jakieś dwie godzinki ;/
Pamiętam godzinę drugą, czwartą, czwartą trzydzieści i potem jeszcze długo nie spałam, a obudziłam się coś po szóstej. I tak wyglądała dzisiejsza noc, ale to jeszcze nie koniec atrakcji. Głowa to myślałam, że mi odleci, a gardło... Jakbym miała w nim jakieś szpilki i jakby mnie kuły, a przy przełykaniu to mnie skręca. I do tej pory się z tym męczę. Nic nie pomaga.
Więc wczoraj miałam się uczyć, właśnie miałam, ale tak się źle czułam, że mi nie wyszło. Poszłam do łóżka szybciej i musiałam jeszcze wiersze pani przesłać i kilka z nich dopiero napisać :) Ale do północy się wyrobiłam, tak mnie trzęsło, że postanowiłam zmierzyć sobie temperaturę. 37,1 - łeee no to nie jest źle, czułam się jakby było znacznie gorzej, gdy mierzyłam o drugiej w nocy, także było 37,1. O czwartej, gdy sen nadal nie przyszedł to mi wykazało coś ponad 38. Z myślą, że zawsze mogłoby być gorzej położyłam się z nadzieją, że mi przejdzie. Do szkoły miałam jechać busem o 7.13 lecz o 6.30 było na termometrze jeszcze 37 i coś, więc zrezygnowałam. Ale o godzinie ósmej mówię sobie dzisiaj kartkówka, co z tego, że nic nie umiem- pojadę. Tym bardziej że spadło mi do 36,8 więc było git. Szczegół że przez cały dzień przymulona chodziłam , było mi niedobrze, wszystko mnie bolało i nie miałam siły. Za to od nauczycielki usłyszałam "Ty jedź do domu i do łóżka" Takie pocieszające to było :)  Jednak jakoś dotrwałam do końca i szczęśliwie wróciłam do domu, a jeszcze tylko jutro i dwa tygodnie wolnego. Jak ja się niesamowicie cieszę na te ferie. Tylko nie chcę ich tak jak i w tamtym roku zaczynać ich w łóżku z przeziębieniem. Mam nadzieję że jutro będę już się lepiej czuła i będę mogła normalnie funkcjonować.
A c o w tym wszystkim najgorsze? Że jest to drugi dzień, podczas którego nie mam sił ćwiczyć, n cóż nadrobię w weekend i wyjdzie na to samo. A teraz chyba zmykam myju myju i spać, bo po tej nocy jestem padnięta!

środa, 29 stycznia 2014

Czyż to nie jest piękne?

Czy nie jest to wręcz udany dzień?
Co prawda trzeba było wstać już o 5.20, trzeba było żyć w stresie, że nic nie umiesz, trzeba było jednak żyć w przekonaniu, że jakoś to będzie i nie zwątpić w swoje możliwości i umiejętności.
Ja osobiście nadal dopiero co otrząsam się z szoku, w który wpadłam coś przed 15, jak się lekcja powoli kończyła. Tą lekcją był niemiecki. Pierwszy raz po lekcji z tą nauczycielką, po lekcji tego przedmiotu wyszłam z klasy z uśmiechem na twarzy, prawie w podskokach i wypowiedziałam słowa: I'm happy" :) Powód? Nic wielkiego, po prostu dostałam czwóreczkę z odpowiedzi. Ja! Moja skromna osoba, która nawet nie zajrzała przed lekcją do zeszytu, która w domu nie miała czasu aby zerknąć w notatki. Jednak głupi ma zawsze szczęście.
Ostatnio jest tak, ze nie ma chwili wytchnienia. Co dziennie trzeba się na coś uczyć, coś pisać, coś robić. Ale nie ma co narzekać, jest dobrze.
Kolejna dobra wiadomość? W piątek skrócone lekcję. Ze szkoły wyjdę o godzinie 12:45 lub coś koło tego. Czyż to nie jest piękne rozpoczęcie ferii? A do tego w piątek żadnych sprawdzianów, kartkówek itp. Aaaa... no i przecież będę tylko na 3 lekcjach, albowiem idziemy do aresztu śledczego :) No i gitara.
A teraz czas chyba wykuć słówka na angielski i trochę teorii na pracownie.
Więc Bajooo :)

niedziela, 26 stycznia 2014

Szybka analiza

Rok temu w marcu naliczyłam, ze pozostało 70 dni nauki. Ciekawe jak mi wyjdzie w tym roku jeżeli zrobię to teraz, tj. pod koniec stycznia. Wiem głupieje, ale ja chce wakacje! A więc:
mamy 26 stycznia....
pozostało 152 dni do wakacji!
z czego 1 do 16 ferie, czyli 152-16= 136 dni
następnie 2 tygodnie praktyk, od 31 marca do 13 kwietnia doliczmy tu jeszcze ten weekend 30 i 29 marca czyli kolejne 16 dni bez szkoły 136-16=120 dni
matury i egzaminy, czyli 5 dni wolnego 120-5= 115
weekend majowy i Boże ciało to kolejne 3 dni- pozostaje 112
A i jeszcze przecież święta niedługo- od czwartku do wtorku- 6 dni 112-6= 106 dni
34 dni weekendów 106-34= 72....
Czyli że zostało 72 dni szkoły? Heh fajnie :)

Zimnooo

Jak już tak leżę w tym łóżku pod kołderką , na nic nie mam ochoty i nadal jest mi zimno to już coś napiszę :) Przyznaje, dziś w porównaniu do wczoraj czuje się fantastyczne.
Sobota- przez cały tydzień o niej marzyłam, by w końcu odpocząć, zregenerować siły na następny tydzień, a tu co? Nieustający katar, rozsadzający ból głowy i do tego gardło, w którym mnie coś gryzło. Weekend jak ze snu! :) Nawet nie było sił i chęci żeby książkę otworzyć i poczytać, a to mi się bardzo rzadko zdarza. Nie mówiąc już o ćwiczeniu, do którego nie miałam sił, bo chęci były.
A dzisiaj jeszcze muszę sobie na polski powtórzyć, jutro sprawdzian. Chciałabym chociaż cztery z niego dostać, ale zapewne mi to nie wyjdzie :) Pamiętam dużo z lekcji, więc nie będzie tak źle, a do tego Makbet może mi trochę podniesie ocenę :)
A teraz tak z nudów kilka fotek z ostatniego czasu....

Pamiątkowe foto po zakończeniu misji "kelnerowanie" na wigilii, która odbyła się w styczniu :)
A w piątek w nagrodę dostałyśmy pączki i po czekoladzie. Ja swoją nakarmiłam głodujące dzieci, wchodzisz na angielski z czekoladą, wychodzisz bez niej i nawet nie spróbujesz :)
A tak szczerze to się ciesze że jej nie miałam, trochę kalorii mniej dobrze robi :)


Jak się nie mylę był to poniedziałek ostatnia godzina lekcyjna, czyli tak koło siedemnastej.
I zero skapy przez nauczycielkę, że my pstrykamy sobie foki :)
Oczywiście co chwilę na nas zerka, a my robimy dziwne miny

Ciąg dalszy poniedziałkowej nudy...

Rozgrywki siatkówki dziewczyn i my jako kibice.
Niestety naszym przypadło trzecie miejsce 

A to PMIS i moje nudzenie się oraz wyposażenie piórnika Dominiki

Środa godzina 7:15 lub okolice. Lekcja prawa.
I tylko niektórzy wiedzą o co w tym tak naprawdę chodzi :D

wtorek, 21 stycznia 2014

Taki mamy klimat.

I nic na to nie poradzimy! Dla mnie jest głupotą mówić że zima zaskoczyła, gdy na kalendarzu widnieje data 20 stycznia. Sorka ludzie ale jest zima! A zimą musi być zimno :) Jednak wczoraj to było coś.
Mogłam sobie pospać do ósmej, a nawet i dłużej jednak nie bo Dawid wraz z tatą 20 minut przed siódmą zechcieli wyjechać do pracy. No ok, co dziennie to robią, ale wczoraj to mieli około 7 podejść. Słysze jak coś próbuje jechać a mu nie wychodzi. WTF? Przy ostatnim podejściu postanowiłam jednak wyjść z łóżka i zobaczyć co się dzieje, ale gdy wyszłam było już za późno, ujrzałam tylko zamykającą się bramę i migające światełko. Jednak gdy spojrzałam na chodnik domyśliłam się o co chodziło. Zresztą po powrocie ze szkoły nieźle tatę wyśmiałam :) Ale ja tego dnia nie byłam lepsza. Lód na kilka centymetrów na całej powierzchni ziemi a ja w adidas'kach :) No spoko, moja próba podejścia pod górkę którą mam na wjeździe powtarzała się kilka razy, dopiero, gdy zmądrzałam i przeszłam trawą udało mi się wyjść na chodnik. Tam jednak także lód! Wszędzie był lód. Ale nie na środku drogi! Szczerze? Wolałam byś potrącona przez samochód, który jechał wolną prędkością (bo wszystkie tak jeździły) niż przewrócić się, walnąć w głowę stracić przytomność i tak leżeć i zamarznąć :) Bo przy samochodzie to by ktoś z niego wyszedł i mi pomógł, a tak t nikt, bo pustki były.  W tych moich kochanych bucikach zaliczyłabym powtarzam BYM glebę zaledwie 12 razy. Co to jest? Na mnie to nic. Jednak ani razu się nie przewróciłam i z tego się cieszyłam gdy o 21 wróciłam do domu. (A tam czekała na mnie jeszcze jedna niespodzianka, książka którą zamówiłam do mnie dotarła!)
Dziś rano jednak przeprosiłam moje zimowe buciki z tamtego roku i w nich czułam się stabilniej i to bardzo, wydaje mi się że w tegorocznych to bym nie dała rady :) Dzisiaj normalnie to szłam na pewniaka, nie to co wczoraj kroczek przy kroczku. Wróciłam do domu i pytam taty czy wczoraj było bardziej ślisko czy to sprawka moich butów? A on mi na to, że jemu się wydaje, że o dziś jest gorzej.... No spoko. Dziękuję buciki! :)

A pamiętaliście o dniu babci? Jednak całą drogę powrotną modliłam się żeby nie walnąć i nie strzaskać prezentu :) Babcia się ucieszyła i ja za razem też :)
Na dziś koniec. Jutro pobudka po piątej, więc chyba czas spać. Ale i tak nie usnę :/
Dobranoc

Nie przyzwyczajaj mnie..

Nieprawdopodobne? A jednak!

Wczoraj zanim wróciłam do domu miałam tyle do napisania, tyle dobrych wiadomości... Ja wiedziałam, ze zbyt wiele na jeden dzień. Jak na moją osobę byłoby to zbyt piękne. Ale cóż takie jest życie. Jednak nie będę dołować, bo staram się nawet teraz tu siedząc przed lapkiem i skrobiąc coś na klawiaturze tego nie robić, tak mimo wszystko. Jednak nieraz wszystko puszcza, jak wczoraj w nocy. Jak dzisiaj na matmie, gdy włożyłam słuchawki do uszu włączyłam piosenkę na fula i się sypło. To była chwila, to była moja chwila, gdy nie słyszałam nikogo, oprócz muzyki i śpiewającego, gdy napisałam tego cholernego sms'a i się rozkleiłam. Na szczęście nikt nie wiedział, no oprócz Natalki :)
Jednak miało być o tych dobrych chwilach. Poniedziałek był taki, że normalnie dwa razy na jednej lekcji złapałam totalną zawiechę i nie wierzyłam w to co się dzieje. Otóż lekcja wychowawcza. Pamiętacie jak wspominałam o samoocenie, którą pisaliśmy? Napisałam, ze chciałabym bardzo dobre, ale wiem że będę mieć dobre? Tam padło: numer 6- wzorowe. Mój wzrok na panią i tak dobre 4 minuty! Ja? Wzorowe? Normalnie moja kariera dosięgła największego szczytu i to pierwszy raz w swoim życiu. Ja nadal w to nie mogę uwierzyć! Wiem, wy pewnie też! :) Przejdźmy jednak do drugiego zawieszenia, otóż pani podawała oceny z PDG na półrocze. Będzie trzy, będzie trzy, będzie trzy, będzie trzy... To działo się w myślach, potem był ścisk ręki Dominiki, która ze mną siedziała. Rozległo się numer 6- dobry. O_o Ja? Czwórkę? No chyba nie! Ja się chyba po prostu nie doceniam. To była fantastyczna lekcja. Gdy pani usłyszała moją radość powiedziała takie zdanie: Chyba jako jedyna dostałaś za zadanie piątkę. Hehehe.... ja! Dzisiaj się okazało, ze tą piątkę miała jeszcze Daria no i nie wiem czy ktoś jeszcze.

P.S. A teraz mała niespodzianka, zjedźcie na sam dół i zobaczcie co się zmieniło :)

piątek, 17 stycznia 2014

Mini podsumowanie tygodnia

Uwielbiam weekendy, co prawda myślałam, ze ten spędzę w łóżku, ale mi tak jakoś przeszło. Nawet nie zauważyłam kiedy. Wczoraj poszłam spać o 23 bo już nie mogłam wytrzymać. Pękała mi głowa i bolało mnie gardełko, jeszcze od czasu do czasu brzuch, ale to tak dziwnie. No ale jak mam być szczera to usnęłam coś po drugiej. Więc jak zwykle lipa z dłuższego snu, Dzisiaj rano mi się trochę zaspało. Pamiętam jak wyłączałam budzik, potem chyba słyszałam jeszcze Dawida jak wychodzi z pokoju, a później to już tylko pamiętam jak się zerwałam za 20 ósma i uświadomiłam sobie że mi autobus pół godziny temu odjechał. No i z tego powodu nie było mnie na matmie i nie wiem co dostałam z kartkówki. Jeżeli już jestem przy ocenach to dziś podsumowanie półrocza, albowiem nauczyciele zasiedli razem i odbyli radę. A ja do tej pory nie wiem jakie mam zachowanie i jaka mi wyszła ocena z PDG. A co do zachowania to wiem, że będzie co najwyżej dobre. Tak już mam w naturze, choć z tego co pamiętam nic złego nie zrobiłam. Jak jak napisałam na kartce gdy pisaliśmy samoocenę i ocenę innych gdy zasłużyli na lepsze lub gorsze zachowanie (jeśli chcieliśmy) - system oceniania jest taki, ze nie ważne ile zrobisz dla szkoły, będziesz miał kilka nieusprawiedliwionych godzin to i tak nie dostaniesz bardzo dobrego. Ale to było dobre. Każdy napisał kilka myślników, a Angela pierwsza strona, druga strona, trzecia strona :) ale trzeciej nie zapełniłam. Ale wiecie, nie żebym aż tyle zrobiła i się tym wychwalała, po prostu to była moja chwila szczerości względem p. Biel. Nadal nie wiem czy nie ma mi tego za złe, ale mam nadzieje, że nie. To się okażę. W końcowym akapicie przeprosiłam grzecznie za szczerość i poprosiłam o wyrozumiałość. Po przeczytaniu minę miała poważną i powiedziała że podziwia odwagę niektórych osób :)
Wróćmy jednak do dzisiaj. Czajcie jest styczeń, a ja na wigilii byłam. Fajnie nie :) To już czwarta na której byłam, ale patrząc inaczej pierwsza w tym roku :) Robiłyśmy za kelnerki. Idziesz z dużą tacą wypełnioną kawą i herbatom  co myślisz? - Byle nie upuścić, byle nie rozlać, byle nikogo nie oparzyć :) Za drugim razem już było pewniej. Gdy pierwsze raz wzięłam to w ręce i później wszystkie szklaneczki zostały rozniesione to była taka ulga... ręce mi opadły :) Ale ogólnie było fajnie. Doszłam do wniosku, ze takie kelnerowanie nie jest głupim zawodem.
Co tam się jeszcze ostatnio działo? W środę na przykład odwiedziłam kuzynkę i już dostałam zaproszenie na ferie, z którego wątpię czy skorzystam. A poza tym doradzałam w robieniu maski. Zrobiłam wąsa i go przykleiłam :) Jestem z siebie dumna. A gdy szukałam jak wygląda wąs wśród gazet BRAVO jakie posiada Sandra dostałam szoku! Jedna gazeta, druga, trzecia.... aż tu naglę znalazłam MERITUM ja tak patrze i- skądś to znam. Patrze na Sandrę i z niedowierzaniem- a skąd ty masz Meritum? Okazało się że jak była w Ligocie to od jakiejś koleżanki dostała, czy tam kupiła. I tak sobie przeglądam, okazało się że ubiegło roczna, oglądam- żadnego ciekawego felietonu, na końcu wykreślanka, za moich czasów była trzy razy większa, przewracam dalej- krzyżówka- za moich czasów była dłuższa... No cóż czas leci, wszystko ulega zmianie, młodzi się mniej angażują, a dla mnie skład gazetki i robienie tych wszystkich krzyżówek i wykreślanek, pisanie felietonów było to najlepsze zajęcie w tej szkole. Tyle czasu się poświęciło, którego do dzisiaj nie żałuję, tyle energii włożonej, której nie żałuję, tyle radości z tego było. Ale niestety wszystko się kiedyś kończy. Ale powspominać zawsze można, bo wspomnień nam nikt nie zabierze i jeśli się chce, nigdy nie uciekną.
A pamiętacie ten śnieg co spadł w środę? Ja jechałam akurat w środę na szóstą. I wychodzę 5.55 z domu i tak patrze, a tu biało. Ja myślałam, ze mam jakieś przewidzenia albo że mi się jeszcze oczy nie otwarły i nadal śpię. W końcu było jeszcze wcześnie i wszystko możliwe. Jednak wyszłam na zewnątrz prze kluczyłam drzwi i wtedy uwierzyłam że to się dzieje na prawdę. Ale miałam taki szok jak dawno takiego nie doznałam.

Jeszcze się pochwalę. Moje mini stado słoniątek wzrosło do piętnastu. :)

P.s. A teraz sobie zapuściłam radyjko, które kiedyś słuchałam codziennie wieczorem, a jakoś ostatnio nie ma na to czasu :) Ale nadal miło do niego wracam.


wtorek, 14 stycznia 2014

Odpoczynek

Czekałam na ten moment, gdy w ciągu tygodnia, nie w weekend można się położyć w łóżeczku z gorącą herbatką u boku, laptopem na kolanach i na spokojnie odpocząć i napisać kilka słów.
Mimo, że powrót do domu dopiero około godziny 21 to mam czas na bloga. Sama się dziwie co ja tu robię :) Ale jest poniedziałek więc cieszmy się :) pozostało tylko cztery dni do weekendu :) I z tego co wiem w tych 4 dniach nie będę pisać żadnych sprawdzianów, kartkówek itp. Czyż to nie jest piękne? No ok, niby jutro piszemy z matmy, ale przecież to jest matematyka. Z WOS-u, historii, biologii, a nawet z polskiego idzie wykuć na pamięć, ale matmy jak nie zrozumiesz to nie zrobisz. Można tam się nauczyć tylko wzorów, reszta to czysta improwizacja i w moim przypadku to co zapamiętasz z lekcji. A z ostatniej lekcji pamiętam tyle, że rysowałam samoloty :) oj sorka, to chyba było na przedostatniej. Jednak liczę na ciupkę szczęścia, które często mnie odwiedza. Na przykład w środę pisaliśmy kartkóweczkę z PDG, we wtorek pani powiedziała, ze napiszemy z wzorów. No to ja wykułam jak głupek wszystkie wzory. A na kartkówce był tylko jeden, a reszta to teoria. No i jaki efekt? Dziś się dowiedziałam, że dostałam 4 :) To jest nie możliwe, ale chyba to jednak się stało :) Jak ja się cieszę :) Bo liczę przecież na 3 na półrocze :) Z tej radości postanowiłam jutro odwiedzić Matras i kupić jakąś książkę. Zastanawiam się jednak, który tytuł wybrać. "Przesunąć horyzont" czy "Kobieta na krańcu świata 2". ale chyba wybiorę jednak to pierwsze, tam jest o wyprawach w góry, a ja przecież kocham góry :)
A dzisiaj oddałam wiersze na konkurs :) oddając je stwierdziłam, ze daje szansę wygrać tym razem innym. Dlaczego? Bo wyszły banalne. No i były pisane w takim moim stanie dziwnym dość. Miałam wenę, a nie umiałam nic dobrać w słowa. Zaskakujące prawda? :)
Jeszcze mi pozostaje otworzyć głowę i umysł na miłość i coś stworzyć. Tym razem może uda się coś sensownego :P
Chyba czas spać, bo jutro jednak szkoła... I do tego ta matma... Ale pośpię sobie do ósmej :) Dobrej nocy!


Tak wychowałam się na tej bajce :)
i nawet ją nadal lubię 
I to chyba po niej jestem taka szurnięta
Ale jestem z tego dumna!
:)

niedziela, 12 stycznia 2014

Czas się ogarnąć

Tyle do zrobienia, a tak mało sił. Dziś mam napisać wiersz i nauczyć sę połowy zeszytu czarnej magi. Na dzisiejszy dzień są to rzeczy niewykonalne. Brzuch mnie boli, a do tego moja głowa przechodzi piekło. To, że mnie boli to mało powiedziane, jest to uczucie nie do opisania. Świat pędzi a ja stoję. Masakra jakaś. Poczekam chwilę może mi przejdzie, albo tabletka mi pomoże. Bo przecież muszę się ogarnąć, jest tyle do zrobienia!
Byle do pierwszego lutego! Potem 2 tygodnie luzu!


Ja już nie będę o sobie przypominać..

piątek, 10 stycznia 2014

W końcu króciutka przerwa...

Mamy WEEKEND! Fajnie może się w końcu wyśpię, bo ten tydzień był ciężki ale wszystko jest ok bo dotrwałam. Dziś tak jakoś dziwnie szybko czas leciał i to nie tylko mi ale dziewczyną w klasie też. Lekcje leciały jedna za drugą i gdy dzwonek dzwonił to było tylko takie: "już?". Dziś pisałam niemiecki, ale jak zwykle dostałam pytania na które nie znałam odpowiedzi. No cóż, na kilka odpowiedziałam, może chociaż dostateczny dostanę. A dziś jeszcze zamierzam stworzyć wiersz na konkurs. Temat co prawda nie jest łatwy, bo trzeba coś stworzyć o Janie Pawle II, ale ja już coś wymyślę.  W końcu obiecałam :) A do 31 stycznia mam coś stworzyć o miłości. Tyle trzeba napisać a weny jak nie było tak nie ma :(
A zauważyliście że dzisiaj dobiliście 10 000 odsłon?
Dziękuję Wam wszystkim za to, że jesteście i czytacie! Pozdrawiam i ściskam :)
Przepraszam, że tylko dziś tyle, ale jestem padnięta i nic mi się nie chce :)


Życie jest małą ściemniarą, 
wróblicą, wygą, cwaniarą.
Plącze nam nogi i mówi idź !
Nie wierz, nie ufaj mi !!!
(Bo nie zasłużyłam ;/ ) 



czwartek, 9 stycznia 2014

Dobrze jest...

Wiem, wiem, wiem Niemiecki czeka... No cóż niech czeka, ja się tak za wami stęskniłam dzieci moje kochane, że muszę coś napisać choć jeszcze nie wiem co. Nie będę wam przecież przynudzać mówieniem, ze nie ma na nic czasu :) Ten tydzień jest ciężki i się strasznie ciągnie mimo, że poniedziałek był wolny. Mamy czwartkowy wczesny wieczór, na dworze temperatura dodatnia mimo, że jest prawie połowa stycznia. Nauki pełno, bo przecież prawie wszystkim nauczycielom zachciało się zrobić sprawdzian tydzień przed radą. Wytrwać do siedemnastego, a potem będzie trochę czasu luzu. Ludzie wyszłam aż z trzema dwójkami na półrocze. Oczywiście z języków i zawalają mi średnią. A dlaczego? Bo anglikom zachciało się mieć kilkanaście czasów jakby przyszły, przeszły i teraźniejszy nie wystarczał, no i oczywiście Niemcom zachciało się mieć język nie do pojęcia, ale ludzie na co mi niemiecki? On jest używany tylko u nich, a ja tam się nie wybieram! Reasumując moja średnia nie sięga czterech :( A mogła! Lenistwo wzięło górę, no cóż no koniec roku będzie lepiej. Z angielskich obydwóch się podniosę i z niemca też (hehehe), z PMIS postaram się o 5, z Polskiego też i będzie średnia 4,0 i super. Cuda się zdarzają :D Pomarzyć można.
A teraz do rzeczywistości. Poniedziałek mimo, że było święto ja wieczorem zakuwałam, nawet odpuściłam sobie wyjazd do Twardogóry z wujem, choć mnie namawiali i opuściłam wyjazd z rodzicami gdy odwozili dziadka do domu. Zrezygnowałam a rzecz angielskiego, we wtorek przed lekcją się dowiedziałam, że sprawdzian został przełożony. Nie no spoko :) Wracam do domu po 17 jem obiad idę się uczyć na PDG i zapasy. No spoko, przepisałam notatkę i przeczytałam 2 razy wszystkie zapiski lekcyjne z zapasów i stwierdziłam że wezmę to na logikę, potem wkuwałam PDG. Pani powiedziała będzie ze wzorów. Wszystkie wzory nauczyłam się na pamięć, wszyściutkie. W między czasie jeszcze próbowałam zrobić zadanie z matmy którego nie umiałam i nie zrobiłam (rozwiązałam je dopiero na lekcji poprzedzającej matme :) ) i przepisałam notatkę z pracowni. Spać poszłam koło północy, mimo zmęczenia usnęłam po pierwszej i spałam do 5.15 ponieważ obudziłam się 2 minuty przed budzikiem. I małą schizę miałam, że pomyliłam godziny ale wszystko się dobrze skończyło. W środę sprawdzian z zapasów napisałam na 3, a na PDG mimo że miały być wzory dostaliśmy jakieś głupie regułki i jeden wzór.  W domu byłam po 16 zjadłam obiad i poszłam pisać notatkę z edukacji prawno-policyjnej.  od godziny 17.30 chyba do godziny 00.10 pisałam. Z przerwą na dwie herbaty i zrobienie zadania z pracowni. To było tylko 18 stron, ręka to myślałam, że mi odleci :) Dotrwałam do końca i się cieszę z tego powodu i dobrze że to wszystko napisałam, bo dziś na sprawdzianie ten zeszyt okazał się być potrzebny. A dziś pozostał mi niemiecki. Taki mały romansik :)
Więc zasuwam wkuwać :(

Jeszcze wam coś powiem :) Nie ma jak to usłyszeć od brata "chcesz Nequik'a?" mnie zamurowało za jego hojność ale nic nie mówiłam bo by się jeszcze rozmyślił :) a tak słodki akcent przed niemieckim mile wskazany :)

p.s a może jeszcze dzisiaj, a jak nie dam rady to jutro dodam na drugim blogu moją wenę, która mnie wczoraj dopadła za zmęczenia :)

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Trochę o Łodzi...

Dzisiaj stanęłam przy swoich książkach i zaczęłam się zastanawiać, którą zakupiłam jako pierwszą. W końcu wyciągnęłam odpowiednią i otwieram, a tam..... Nie wiem czy wspominałam kiedyś, że zagubiłam zakładkę do książek? A tak właściwie to ta zakładka zakładką nie jest, to bilet z koncertu SDM-u, który wzięłam sobie za zakładkę. No i właśnie ona tam była. Wpadłam w szok :) Tylko nie wiem jak to się stało, bo przecież gdy ją zagubiłam przeszukałam wszystkie książki, nawet przekartkowałam tą z biblioteki, którą miałam jako ostatnią wypożyczoną i nic, A była na samym brzegu :) Jednak w natrze nic nie ginie :) rzecz tylko bawią się z nami w chowanego :) Albo nie, inaczej... My je chowamy i zapominamy gdzie :)
Ale to tak na marginesie było
Wczoraj przywitała mnie Atlas Arena i znów mam problem bo nie pamiętam czy o tym kiedyś wspominałam. Czasami mam tak, że spotykam koleżankę ona coś mówi, ja: a skąd wiesz? ona: z bloga :) Czasami się zastanawiam czy nie piszę za dużo, bo zapominam co i kiedy :) Ale co mi tam. Więc wczoraj po długiej podróży dojechaliśmy do Łodzi. Tam najpierw z racji tego, ze mieliśmy dużo czasu udaliśmy się do największej w Polsce galerii handlowej. To takie bydle, że wejdziesz i już nie wiesz jak wyjść :) Nie no, aż tak źle to nie jest. Jeśli ma człowiek pamięć i głowę do tego to trafi wszędzie, ale co prawda musi się trochę nachodzić. Później przyszedł czas na mecze, była nuda max, szczególnie z jednego powodu, ale to szczegół i nie ważne zresztą, ale gdy Polki wyszły na boisko to zaczęło się ciekawie. Uwielbiam tą atmosferę, gdy kilka tysięcy ludzi śpiewa hymn z podniesionymi w górę szalikami i flagami. Po formalnościach przyszedł czas na kibicowanie, co wam będę opowiadać, to wszystko widzicie w TV, ale wierzcie mi, ten kto był to już wie, na żywo, a w telewizji to wielka różnica. Siedzisz tam i przeżywasz, drzesz się i się cieszysz gdy zdobywają nasze punkty. Super sprawa. Ale mimo to jeżeli zorganizują kolejny taki wyjazd ja nie jadę :) A co mi się najbardziej podoba w kibicowaniu? Fala! :) Chyba każdy ją lubi :) I jak to fajnie wygląda, gdy wszyscy się podnoszą po przeciwnej stronie.
Niestety to że wczoraj rozgromiły rywalko 3:0 nie dało im udziału w mistrzostwach, ponieważ niestety dziś przegrały i to do zera! Szkoda, bo nawet na nie liczyłam.





I na zakończenie jeszcze coś wam powiem. Dziś w końcu znalazłam chwile i skończyłam czytać książkę. "chce się żyć"- powiedziałabym wam coś o niej ale po pierwsze jak mam być szczera to mój organizm domaga się snu, a po drugie sami musicie przeczytać mi się podoba. I chce poznać opinie na jej temat :) Więc na nie czekam :D choć podejrzewam, że się nie doczekam :)
Ale co mnie m.in tam ujęło. Jedna z ostatnich stron, jak jeden chłopak wszedł na scenę i miał opowiedzieć o swoim życiu, to on podziękował Bogu za chorobę. Podziękował, bo jakby nie ona to by się nie uczył i nie przeczytał by książek, jako najstarszy syn odziedziczyłby gospodarstwo i nawet nie miałby czasu na szkołę. Więc za to dziękował. A Mateusz wyznał, że spełniło się jego marzenie, jakim było być zrozumianym przez drugiego człowieka. Od dwudziestu kilku lat marzył by ktoś go zrozumiał i się doczekał. I jak to powiedział - marzenia się spełniają.

czwartek, 2 stycznia 2014

Tak w nowym roku...

No i mamy nowy rok. I takie zapytanie, pierwszy rok w nowym roku czemu by tu poświęcić? Biorąc oczywiście pod uwagę fakt, że trzyma mnie nadal zmęczenie.Stwierdzam, że za rok siedzę w domu i nigdzie nie jadę na Sylwestra! :) Co prawda długo to wszystko tam nie trwało, ale mi dało popalić, dobra będę szczera, to nie jest zmęczenie po sylwku, tylko po nocy, która to wszystko zakończyła. Nienawidzę ludzi chrapiących! Jak można chrapać komuś do ucha? Za nic się nie wyspałam! Co ja tej nocy przeżyłam. Nie jadę więcej na noc do Agaty, albo inaczej, pojadę, ale pod żadnym pozorem nie będę spać z Sandrą w jednym pokoju. 
A poza tym, ten ostatni dzień roku uważam za udany :)
A co działo się w Nowy Rok? Wstałam, zjadłam śniadanko, i m się nudziło. Więc wzięłam Sandry lalki Barbie i się zaczęłam bawić. Dziwne to było, bo z tego co pamiętam to gdy byłam mała nie bawiłam się lalkami barbie, zawsze uważałam je za dziwne i nadal tak uważam. Ale to nie zmienia faktu że 01 stycznia coś mnie mogło tknąć i mogłam zmienić zdanie na temat lalek. A co jeśli z nowym rokiem to do mnie przyszło i już tak zostanie? Nieeeeeeeeeeeeeeee!!!! Ratunku!!
Nie chce lubić lalek, wole samochodziki :) i słonie :)
Ale to nie tylko ze mną było dziwnie tego dnia, Nikodem, gdy przyszedł i zaczęliśmy się bawić to nie jakieś dinozaury ale także lalki. Może to był jakiś światowy dzień lalek, albo coś w tym stylu. No i oczywiście młody fryzjerem został. Założyłam sobie perukę, taką różowo-czarną i zaczął mnie czesać i "obcinać". Genialny jest! Niestety nadszedł także czas powrotu do domu, a dziś do szkoły. Ale nie było, aż tak źle. Gdyby nie ból głowy i senność to byłoby całkiem w porządku. Frekwencja dzisiejsza też mnie powaliła 10 na 28. Nie jest źle :) P. Biel się wkurzyła i weszła do nas na lekcje i zaczęła przemawiać, ale nie rozumiem nadal jednego. Dlaczego, jeżeli my byliśmy krzyczała na nas? Mogła poczekać z tym do czasu, aż przyjdą nieobecni. Bo czy to nasza wina że ich nie ma? Złoże się, że i tak jak przyjdą to dostaną opieprz tylko niektórzy, bo inni to mogą wszystko, przecież co to nie oni. Jak ja mam dość pewnych osób w tej klasie. 
Ale były też pozytywne skutki dzisiejszego dnia. Jednym z nich jest piąteczka za aktywność na polskim :) Już druga z Makbeta :D Muszę się starać o piątkę na koniec roku. Może coś z tego wyjdzie, a z matmy nie wiem czy dam radę, ale może na 4 dam radę. W końcu mam jeszcze styczeń, luty. marzec, kwiecień, maj i czerwiec :) Jaaaa.... jeszcze pół roku! :( 

Idę dzisiaj szybciej spać! Tak jak wczoraj, mówiłam że pójdę wcześniej. Jakoś mi nie wyszło, ale szybciej poszłam. A że nie usnęłam ;( Biedactwo. 

A oto wynik mojej zabawy :

Oto jest para, która właśnie za siebie wyszła.
Jest to panna Krysia i gejowaty Ken. Nie mają oni głów, ponieważ stracili w wypadku.
O dziwo oni nadal chodzą, mówią, widzą i słyszą, choć nie wiem jak to wszystko jest możliwe.
Pomiędzy nimi widać dziecko. Jest ono małe, ale za to ma charakterystyczną dużą, białą głowę. Ktoś zapyta dlaczego a ja już mu pędzę z odpowiedzią. Naukowcy do tej ppory się nad tym zastanawiają, pewne jest jednak, że ma to związek z faktem, iż rodzice głów nie mają. Może tak to wyszło, że dziecko ma trzy razy większą niż powinno mieć, aby myślało za wszystkich trzech :)

Oto królowa śniegu. Nie wiem dlaczego, ale tak wyszło. Jest ona ubrana w dużo za duży strój, który zapożyczyła, albo też ukradła (co bardziej prawdopodobne) od swojej dużo większej koleżanki. Szło ją w ten strój owinąć chyba 5 razy :)
Z głową ma taki fajny stojący kołnierz, którego tu niestety nie widać, a szkoda, bo można by go uznać za jeden z głównych i charakterystycznych części tego stroju. ;)

Cała brygada w komplecie. Można tu dostrzec postacie przedstawione wcześniej jak i dużo innych. Np. Kobieta w czerni- idzie własnie na pogrzeb, choć sama nie wie do kogo, kobieta ubrana za faceta, której niestety dokładnie nie widać na tym zdjęciu. Ale już tłumaczę. Była ona ubrana w strój swojego brata, ponieważ pragnęła iść na bal. A z faktu iż nie miała stosownej sukienki wzięła wdzianko brata, jego zamknęła w piwnicy, a sama poszła się bawić :) i jest wiele wele innych, ale niestety nie chce mi się ich opisywać.