Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


czwartek, 18 kwietnia 2013

Kolejny dzionek

Dzisiaj był taki fajny dzionek, tyle by można opisać, ale ludzie jestem tak padnięta, a do tego mnie tak główka boli, że najzwyczajniej w świecie mi się nie chce.

Wszystko zaczęło się od szkoły, tam oczywiście jeszcze nie było miło i przyjemnie, ale było nas mało w klasie więc były luzy, a do tego pogoda dopisała więc jest git.
"Po" szkole wylegiwanie się na trawce w miłym towarzystwie :) Tylko jedno mnie wkurzyło brak lodów!! Bo przecież jak można. Człowiek idzie do sklepu, a tam pustki- nie ma... Ok przeżyjemy, rozglądamy się w około brak sklepów, ok przeżyjemy. Poleżałyśmy i trochę zapomniałam, a tu za moment przychodzą gościary siadają na trawce z lodem! No masakra dokładnie! Ja tu narzekam że nigdzie nie ma, a te mają czelność usiąść dokładnie tak aby mój wzrok sie na nie kierował i z apetytem pochłaniać zawartość pudełka.  Minęła godzinka. Przeleciała szybko, spędzona na rozmowie, śmiechach z byle czego i komentowaniu ludzi i ich zachowań. A to było w tym wszystkim najlepsze. Śmiech praktycznie z niczego. I za to m.in uwielbiam Martynę!!!
Nadszedł czas powrotu, idziemy, idziemy, jesteśmy na Wrocławskiej no to kierunek żabka i lodyyy... a tu żabka zamknięta, albowiem dostali towar czy coś. No dziwny zbieg okoliczności. Idziemy do grosika. Na szczęście tam i było otwarte i dysponowali lodami. Hura!!! Udało się!
Trochę czekania na przystanku, Martyna do domku, a ja do świetlicy. Dziś tylko jeden chłopak [przyszedł więc luzy. Pograliśmy w karty, a dokładnie w osła. Wygrałam. :)

A w domu? Obiadek, później trzeba było tacie pomóc. I tak jakoś zleciało. Nawet fajnie było. I pomoc taty na problem mamy: "Kurcze, zostawiłam grabie na tamtym ogródku" "To zawołaj może przyjdą" :) Ale jednak się okazało że nie przyszły i trzeba było iść samemu. No cóż życie jest okrutne :)
Oooo... i co się wydarzyło. Dawid do mnie: "gramy w kosza?" A ja take oczy na niego i zdziwienie. No ale dobra zgodziłam się. I fajowo było :) Mimo zmęczenia i bólu nóg dałam radę. I nawet dużo nie przegrałam, bo tylko o jeden rzut do kosza. Ale nie ma jak to grać w kosza przy radiu w którym akurat wydobywają się słowa: "W życiu piękne są tylko chwilę"
Aaa... i jeszcze siatkę rozłożyliśmy. Zaczęliśmy nawet grać ale się ciemno zrobiło. No i trzeba było wracać do domu.

A teraz siadam!!! Nogi mnie bolą, głowa mnie boli, spać się chce, jutro trzeba przed szóstą wstać, trzeba się słówek nauczyć!!!! Masakra!!! Więc zmykam!
Dobranoc xD

41 DNI 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz