Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


środa, 26 września 2012

Przemyślenia

Tak się temat dzisiaj zrodził i stwierdziłam, że do przemyślenia. Co prawda nie wiem czy mi to wyjdzie tak jak bym chciała, ale spróbuję coś napisać. Oczywiście mi się nie zrodził ;)

Spójrzcie jakie to wszystko jest beznadziejnie kruche. Może i jak coś się skończy to drugie się zaczyna. Ale przecież jak bolący jest ten koniec. Koniec czegoś ważnego. Czegoś na czym nam zależy. Płaczemy, obwiniamy o niektóre sprawy siebie, ale co to daje? Życie się będzie toczyć dalej, a my nic na to nie poradzimy. Ten jeden, jedyny krok potrafi zakończyć wszystko. Źle postawiona noga, wyjście z domu dwie minuty za wcześniej, zbyt słaba psychika i jeszcze wiele rzeczy, które mogą zniszczyć wszystko. Zakończyć coś co mamy najważniejsze, coś co dostaliśmy za darmo, nawet o to nie prosząc. Zostawiając na tym świecie tych, którym na nas zależało, tych którzy nas kochali. Najgorsza jest świadomość togo, że przychodzimy na świat po to, żeby umrzeć. Wiemy, że kiedyś nadejdzie ten koniec, ale i tak walczymy. Podejmujemy to wyzwanie, nawet nie zastanawiając się po co, a po co? Żeby coś osiągnąć, żeby być szczęśliwym choć przez ten jeden nadzwyczajnie krótki dzień, żeby doznać tego uczucia jakim jest szczęście. I właśnie chyba po to żyjemy, żeby sprawiać radość sobie, a przede wszystkim swoim bliskim. Bo przecież to całe życie składa się z ulotnych chwil. Coś jest, a za chwilę tego nie ma. Pozostają tylko wspomnienia. A najgorsze jest zabrać sobie ten skarb samemu. Może i czasami jest źle, ale po każdym deszczu zawsze wychodzi słońce. Wiem jak to jest, gdy wszystkie emocje, wszystkie złe chwile i przykre incydenty zbierają się razem, ładują w jeden worek, a on się napełnia i napełnia. W końcu kiedyś musi pęknąć. No i niestety przychodzi ten moment, że pęka. Wtedy myśli się o końcu. Widzi się tylko to, co najgorsze, daje słowo -nie idzie wytrzymać. Człowiek próbuje się wyładować. Tylko nie ma jak. Próbuje wszystkiego, ale jak na złość nic nie pomaga. Obwinia się o wszystko, myśli że jest nikim chce tylko jednego- końca, bo to nikomu nie sprawi przykrości. Jest sam. Nikogo nie interesuje jego los. Nie ma z kim pogadać, bo gdy przyjaciel jest potrzebny to w najważniejszym momencie jest nieosiągalny. I co mu wtedy zostaje? Nic. Widzi tylko przepaść i chce w nią skoczyć. Żeby już się nie martwić, żeby się nie męczyć, żeby w końcu być szczęśliwym, po tej drugiej stronie. Niestety, ale wiem jak to jest czuć pustkę, że nic nie ma sensu, że jest się nikim... To jest okropne. A wtedy się okazuje, że mostu nie ma, sznurek jest za słaby, żyletka i nóż boli, gaz śmierdzi, a tabletki są za drogie. Dylemat co wybrać. A gdy się zdecydujesz uznają cie za głupią, bo przecież każdy twierdzi, że życie jest piękne, że z każdej opresji można wyjść cało. Tylko szkoda że nie każdy rozumie jak niektórzy mają przesrane. Jak mają zbyt słabą psychikę do tego wszystkiego, że są zbyt wrażliwi do otaczającej ich sytuacji....
Przykre..

Zboczyłam trochę z tematu, ale cóż taka jest rzeczywistość...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz