Może moje życie nie jest zbytnio ciekawe, ale w niektórych momentach skomplikowane a czasami nawet beznadziejne...
Jednak są osoby, dla których warto żyć i dzięki którym w ogóle tu jestem.
To właśnie im dedykuję wszystkie poniższe słowa...
Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi. Jan Paweł II
"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem." Paulo Coelho "Alchemik"
No to jak jedziemy z koksem... Zaczynając od piątku oczywiście. Wiem miałam wczoraj, ale nie dałam rady. Teraz za bardzo nie pamiętam piątku i tu mam kłopot ;/
Nic szczególnego nie było. Oo.. jaja były na edukacji prawno-policyjnej. Wszyscy prawie na lekcji pozgłaszali nieprzygotowanie. Ja oczywiście nie :) Szkoda mi było bo tylko jedno jest. No więc większość pozgłaszało, jakieś przeszło 25 osób, Na 32 w klasie. Zapowiadało się pytanko to każdy tchórzył. Na końcu pani nie pytała ;D. A mi się z nich wszystkich śmiać chciało. Stracili nie potrzebnie jedną jedyną kropkę heh... Nic więcej nie było w szkole godnego mojej uwagi. Po szkole wybrałam się z Dominiką do CCC bo upatrzyła sobie buty. Zaszłyśmy a butów już nie było :) Gdy juz szłam w kierunku przystanku spotkałam Martynę i wybrałam się z nią na inny niż planowałam. Ale za to było super. Dawno się z nią tak fajnie nie bawiłam. Pośmiałyśmy się na przystanku, trochę nam odwalało, ale to normalne gdy jesteśmy razem. Te typy tak mają. No i tak jakoś przeleciał piątek.
W sobotę było bardzo pracowicie, bym powiedziała. Musiałam sobie torta zrobić. Od razu powiem że wyszedł mi jak zawsze dobry. I do tego jeszcze dwa placki, ojj.. przepraszam półtora bo pół jednego robiłam w piątek. Więc smakowicie było. Na końcu jeszcze sprzątanie pokoju i takie tam... O rysowałam znowu :) Normalnie szaleję.
A dzisiaj... Dzisiaj to gościnnie było. Oczywiście skład gości ten co zawsze :)
Torcik... Właśnie, już zaliczyłam swoją szesnastkę świeczki zdmuchnięte. Życzenie pomyślane, takie same jak co roku. Może teraz się spełni. Ale niestety ciocia z wujem nie przysiedzieli za długo, bo gości dostali ;/ Ale ważne że w ogóle byli. Często się widujemy więc jest ok :)
Więc podsumowując niedziela szybko zleciała. Najlepsze dni zawsze szybko mijają. I to jest najgorsze.Ale za rok kolejne urodzinki. Odliczajmy dni... To już siedemnaście. OMG jaka ja stara jestem. A pamiętam jak do przedszkola chodziłam, ooo... waśnie jak ślub brałam z kolegą. To były czasy. Nie zapomnę tego nigdy. :)]Albo jak taka jedna Ula nas goniła i gryzła, udawała psa. Te niektóre pyszne obiadki. Pamiętam nigdy zupy nie chciałam zjeść. Zawsze zostawiałam i drugie danie tylko wciągałam. Potem pierwsza klasa, strach jak to będzie, a jednocześnie radość. Niesamowita pani Biegańska. Moja wychowawczyni... Uczenie się czytać, pisać i liczyć. Pierwsze przyjaźnie. Kto by pomyślał. Agata. Kiedyś takie nierozłączki a teraz całkiem inne światy. Przecież my do szkoły razem chodziły. Zawsze po nią wstępowałam. Pokłócone jak już byłyśmy to nie dłużej jak na jeden dzień. Była chora, albo na wózku jeździła to zawsze do niej chodziłam, nigdy jej nie zostawiłam. Niesamowite jak ludzie się zmieniają. Druga klasa, pani Wojtczak. I trzecia powrót do pani Biegańskiej. Poczucie władzy, bo najstarsza klasa w szkole. Czwarta klasa tu się pojawia strach. Koryta... Duży świat dla małej szarej myszki. Nowi znajomi. Agata poszła na bok. BArdziej z Sylwią i Beatą się kumplowałyśmy. Pamiętam u Sylwii w chowanego się bawiłyśmy, u mnie też nieraz. Fajne czasu. Piąta klasa, już więcej rozumiałam z życia. Pojmowałam ten cały codzienny koszmar. Pamiętam jeden dzień na języku polskim tylko nie wiem dokładnie czy to w piątej czy w szóstej klasie p. Zielazna do mnie. "Stało się coś, że taka smutna jesteś? Życie jest piękne" A ja coś takiego " Nie zawsze" Pamiętam ten moment :) A klasa szósta. Już człowiek dojrzalszy. Najstarsi w podstawówce. Nam się miało. Ławki zawsze były nasze :) Zakończenie było niesamowite. Ta szafka jak w dół poleciała. Gimnazjum... Jeszcze większy świat. Człowiek sie taki dorosły wydawał :) W podstawówce się bał po tych schodach wchodzić a teraz stało się to normalnością. Gimnazjumm... Świat wielu przygód. Pierwsze głupie myśli. Ten częsty smutek. Te chwile co nic nie dawało nadziei. Koszmar. A teraz... Ja się pytam gdzie są te czasy co mnie nic nie interesowało, żyłam wolnością- czasy przedszkola. Nic nie musiałam. Teraz gimnazjum się skończyło, pozostały tylko wspomnienia jest jeszcze większy świat. Chociaż chciałabym przeżyć to wszystko jeszcze raz. Ale niestety czasu nie da się cofnąć. Trzeba żyć dalej i stwarzać kolejne sytuacje żeby na starość mieć co wspominać :)
Dzisiaj sobie uświadomiłam jak dawno nie rysowałam ;/
Oczywiście nie jest to coś pięknego, ale chęci były :)
A teraz chyba zapadnę w sen, bo jakoś mi się tak chcę :) ale jeszcze muszę nad tym pomyśleć... Może się na jakiś film skuszę xD
A dzisiejszy dzień opiszę jutro, bo nawet fajnie było :)
Nie pojmuje jak można pojąć tyle tego wszystkiego na raz. No przepraszam bardzo ja mam tylko jedną głowę, jeden mózg i mało czasu, a zeszytów jest cała masa. Jutro sprawdzian z anglika, kartkówka z PDG i pyta z niemca... Na dodatek jeszcze zadanko z chemii, ale jest pocieszenie z niemca na szczęście już zrobiłam.
Okropne jest życie ucznia w dzisiejszych czasach...
Nie wyrobie chyba...
Na dodatek dodam, iż jutro piątek więc muszę wstać po piątej... ;(
Idę wkuwać!!!
Nie chce mi się :)!!!!!
Dzisiaj chyba spać nie będę, nie ma na to czasu. Chyba niedługo w ogóle rzucę spanie...
Wczoraj było jednym słowem okropne, takie chore. Oczywiście w dosłownym tego słowa znaczeniu. Przeziębienie. Wykończyło mnie to. Najpierw szkoła. Czułam się jakbym była, a za razem jakbym nie istniała. Wszystko mnie bolało. Ludzie mówią do mnie, ja nie kojarzę o co im chodzi. Dziwne to było. W głowie szum. Tak cały czas. Raz zimno, raz gorąco. To takie uczucie jakbym leżała sama, na jakimś odludziu przez jakiś rok. Nie ruszając się, nic nie mówiąc, nikogo i niczego nie widząc. Okropieństwo. Tylko szum, który doprowadzał mnie do szału. Niemiecki- tak mnie gardło bolało, a tabletki nie pomagały. Miała być kartkówka, ale nam nie zrobiła chyba zapomniała. I zapytała Dominikę. Ta facetka jest jakaś zryta. Dominika odpowiedziała na wszystkie pytania tylko ie na jedno, w kilku popełniła błąd ale się poprawiła. I dała jej 3+. 4 co najmniej powinna dostać. Chamstwo moim zdaniem. A tyle pytań jej zadała że masakra. Potem same nudy były. Ooo... pierwsza jedynka wpadła do dziennika. Edukacja prawno-policyjna. Ale to było głupie. Przed lekcją stałam pod klasą i myślałam żeby czasami nie gadać z nikim bo mnie zapyta. No i stało się. Przecież musiałam zapomnieć i zagadać do Martyny. Bym przecież nie była sobą. Padło pytanie, a odpowiedzi brak. No cóż. Dostałyśmy jeden. Ale miałam nerwa. Ale niby to wymazała. Martyna mówiła, że z nią gadała czy coś, a ta wzięła gumkę i zmazała. Ufff... a mi ulżyło. A na historii? Jakbym zdecydowała się odpowiadać poprawiłabym to głupie trzy na cztery. Ale ja głupia powiedziałam, że nie będę. Nie byłam świadoma tego że tyle potrafię. Nauczycielka jest spoko, myślałam że doproszę się w końcu czwóreczki ale ona się tylko uśmiechała na moje propozycję ;) Ostatecznie dopisała mi tylko plusa do trójki. I dostałam 3+. Może następnym razem będzie cztery :) Na końcu był wf. Koszmar. Stan zdrowia naganny, ja niewidoczna, a wf wykańczający. Jak tu to wszystko pogodzić? Ja wszystko potrafię. Na szczęście nie było aż tak źle. Okropna rozgrzewka, później rzut piłką lekarską, czy jak to tam się nazywa. To był ból ;/// Nie dosyć, że mnie nadgarstek bolał max, to jeszcze mi kazali jakąś ciężką piłką rzucać. Znęcają się nad uczniami!!! Na szczęście później była tylko gra w siatkę. To mnie rozluźniło :) Fajnie się grało, ale krótko. Gdy szłam na przestanek, tak jakoś fajnie było jak nigdy. Słuchawki w uszach idę przez rynek. Patrzę z jednej strony dziadek karmi gołębie, patrzę z drugiem młody facet trzyma na rękach malutkie dziecko, gdzie indziej siedzą pary zakochanych i nad czymś dyskutują, a jeszcze gdzie indziej w samochodzie facet się denerwuje, bo zapewne mu się śpieszy.... Fajnie tak poobserwować ludzi w różnych sytuacjach.
Na końcu stwierdziłam, że ten wf mnie trochę wyleczył, bo znacznie lepiej się poczułam chociaż na godzinkę, bo gdy wróciłam do domu było to samo. Cały dzień nic nie jadłam, tylko kawałek chleba na kolację. Poszłam spać znacznie szybciej niż zawsze bo po 23 było. Usnęłam nawet laptopa nie wyłączyłam. ;) To przez to przeziębienie :///
A dziś? Fajny dzień. Trochę odpoczynku. Do szkoły nie szłam, bo jechali na te piaski, a ci co nie jechali to mówili że nie idą. Więc stwierdziłam sama nie pójdę. Więc odwiedziłam Koryta. Tam jak zawsze miła atmosfera i wspaniała gościnność. Szkoda że teraz tak szybko mi się nie trafi taka okazja :( Czas mi przeleciał zdecydowanie za szybko!!! To było okropne. Wtedy kiedy nie ma to pędzi jak szalony.. A jakby mógł to nie chce.Więc podsumowując dzisiejszy dzień, był świetny. Dawno nie miałam okazji żeby się tak pośmiać :) Fajnie się bawiłam, więc
DZIĘKUJĘ :)
Tak się temat dzisiaj zrodził i stwierdziłam, że do przemyślenia. Co prawda nie wiem czy mi to wyjdzie tak jak bym chciała, ale spróbuję coś napisać. Oczywiście mi się nie zrodził ;)
Spójrzcie jakie to wszystko jest beznadziejnie kruche. Może i jak coś się skończy to drugie się zaczyna. Ale przecież jak bolący jest ten koniec. Koniec czegoś ważnego. Czegoś na czym nam zależy. Płaczemy, obwiniamy o niektóre sprawy siebie, ale co to daje? Życie się będzie toczyć dalej, a my nic na to nie poradzimy. Ten jeden, jedyny krok potrafi zakończyć wszystko. Źle postawiona noga, wyjście z domu dwie minuty za wcześniej, zbyt słaba psychika i jeszcze wiele rzeczy, które mogą zniszczyć wszystko. Zakończyć coś co mamy najważniejsze, coś co dostaliśmy za darmo, nawet o to nie prosząc. Zostawiając na tym świecie tych, którym na nas zależało, tych którzy nas kochali. Najgorsza jest świadomość togo, że przychodzimy na świat po to, żeby umrzeć. Wiemy, że kiedyś nadejdzie ten koniec, ale i tak walczymy. Podejmujemy to wyzwanie, nawet nie zastanawiając się po co, a po co? Żeby coś osiągnąć, żeby być szczęśliwym choć przez ten jeden nadzwyczajnie krótki dzień, żeby doznać tego uczucia jakim jest szczęście. I właśnie chyba po to żyjemy, żeby sprawiać radość sobie, a przede wszystkim swoim bliskim. Bo przecież to całe życie składa się z ulotnych chwil. Coś jest, a za chwilę tego nie ma. Pozostają tylko wspomnienia. A najgorsze jest zabrać sobie ten skarb samemu. Może i czasami jest źle, ale po każdym deszczu zawsze wychodzi słońce. Wiem jak to jest, gdy wszystkie emocje, wszystkie złe chwile i przykre incydenty zbierają się razem, ładują w jeden worek, a on się napełnia i napełnia. W końcu kiedyś musi pęknąć. No i niestety przychodzi ten moment, że pęka. Wtedy myśli się o końcu. Widzi się tylko to, co najgorsze, daje słowo -nie idzie wytrzymać. Człowiek próbuje się wyładować. Tylko nie ma jak. Próbuje wszystkiego, ale jak na złość nic nie pomaga. Obwinia się o wszystko, myśli że jest nikim chce tylko jednego- końca, bo to nikomu nie sprawi przykrości. Jest sam. Nikogo nie interesuje jego los. Nie ma z kim pogadać, bo gdy przyjaciel jest potrzebny to w najważniejszym momencie jest nieosiągalny. I co mu wtedy zostaje? Nic. Widzi tylko przepaść i chce w nią skoczyć. Żeby już się nie martwić, żeby się nie męczyć, żeby w końcu być szczęśliwym, po tej drugiej stronie. Niestety, ale wiem jak to jest czuć pustkę, że nic nie ma sensu, że jest się nikim... To jest okropne. A wtedy się okazuje, że mostu nie ma, sznurek jest za słaby, żyletka i nóż boli, gaz śmierdzi, a tabletki są za drogie. Dylemat co wybrać. A gdy się zdecydujesz uznają cie za głupią, bo przecież każdy twierdzi, że życie jest piękne, że z każdej opresji można wyjść cało. Tylko szkoda że nie każdy rozumie jak niektórzy mają przesrane. Jak mają zbyt słabą psychikę do tego wszystkiego, że są zbyt wrażliwi do otaczającej ich sytuacji....
Przykre..
Zboczyłam trochę z tematu, ale cóż taka jest rzeczywistość...
Będę żyć po mojemu i nie zatrzymasz mnie
To moje życie
Będę dalej podążać za marzeniami...
...i nawet wtedy, gdy zrobię błąd i upadnę
Wiem, że oni zawsze będą po mojej stronie i pomogą mi się podnieść
Kocham was za to...
To moje życie i tu jest więcej do zrobienia i zrobię to, nie ważne co to jest, przejdę przez to
Jestem gotowy, aby poznać siebie lepiej
Nawet jeśli rzeczywistość uderzy mnie w twarz jak Mayweather
To moje życie i widzę w nim gówniany cel, który jest na dole...
Ale ja jestem głupia!!! Mieć cały weekend wolny, no może w większości wolny i nic nie robić. A jak przychodzi niedzielna noc, oj... już mamy poniedziałek... to wszystko na raz. Matma i geografia. Dobrze że tylko te dwa przedmioty. Ale może i tylko dwa, choć czuje się jakby było ich pięć. Jak ja nienawidzę robić wszystkiego na ostatnią chwile. Za tydzień będę robić każdego dnia po trochu. Sorka, ale sama w to nie wierze... ;D Weekendy mają to do siebie, że się odpoczywa, oczywiście kosztem niedzieli.
Dobra, kończę narzekać.
Dzisiejszy dzień jakiś taki gościny się okazał. Po obiedzie nudziło mi się max... Później przyjechał Nikoś. Z nim to się za bardzo nie idzie nudzić, więc było ok :) Później jeszcze ciocia z wujem przyjechali. Więc jakoś niedziela zleciała. Potem był czas na kolację. Dawid robił pizze ;) Co prawda moim zdaniem ostatnio mu lepsza wyszła, a on twierdzi, że ta mu lepiej smakuje. No cóż o gustach się nie dyskutuje.
Gdzieś koło 21 wzięłam się za te głupie zadania domowe i do teraz siedziałam. Z małą przerwą półgodzinną. Koszmar normalnie... ;) Ale cóż, trzeba trochę pocierpieć żeby coś osiągnąć.
A teraz nauki mam dosyć jak na ten wieczór, spać mi się nie chce i humor taki w miarę dobry, a w ogóle taki bardziej nie dobry... ;/// Nie wiem czemu, ale czegoś mi brakuje. Trudno to opisać.
Dziwne samopoczucie...
Nie chcę dzisiaj przynudzać, dlatego wrzucę tylko piosenkę :
"więc nie rób sobie krzywdy i nie trać wiary
bierz ciężar na bary i ruszaj stary ruszaj
Jeśli ty sam nie uwierzysz w siebie
nikt tego nie zrobi bądź pewien"
Nawet tak pozytywnie mi wyszło ;)
Bo "Nigdy nie mów nigdy się nie poddawaj"!! ;)
Co prawda wiem, że nie zawsze tak idzie, bo ja też nawalam, ale od pewnego momentu się staram, bo ktoś mi uświadomił, że warto...
Że jest po co żyć
i teraz jak mam w głowie jakiś durny pomysł
zastanawiam się dwa razy czy powinnam to zrobić.
Bo życie jest jedno. Się Nie Poddawaj!! Walcz do końca... ;)
Zawsze miej nadzieje na lepsze jutro ;D
I tu pozwolę sobie zacytować klasyka:
"Nawet jeśli wszyscy już w ciebie zwątpili
Pokaż że się mylili"
Tak szczerze to miałam już dzisiaj nie pisać, ale tak jakos mnie teraz naszło. Więc tak. Dzisiejszy dzień- piątek uważam za udany. Po pierwsze ponieważ zaczyna się weekend, a po drugie wspaniały wyjazd do kina. Ale zacznijmy od początku. Jak to w piątki miewam pobudka o 5.15. Straszna godzina, ale cóż. Jedna rzecz jest piękna w tym wstawaniu. Bo przecież chodzi o to, żeby w każdej czynności, czy każdej rzeczy znajdować coś dobrego, czy pięknego- co nie? ;) A wiecie co to będzie w tym przypadku? Wstawanie, ale nie moje, tylko DNIA. Ty się budzisz, a za oknem jeszcze ciemno. Potem z minuty na minutę się wyjaśnia. Wszystko się budzi. Samochody się pojawiają. Teraz to już nie to samo, ale latem jak miałam taką przyjemność ujrzenia tego to jeszcze ptaki ładnie śpiewały ;). Ale posłuchajcie co jest dalej.. Godzina 5.57- wychodzisz na autobus. Idziesz chodnikiem, patrzysz w niebo, a tam co? GWIAZDY... Fajnie. Pierwszy raz szłam do szkoły i patrzyłam w gwiazdy. Fajny widok ;D Później już nic ciekawego- jazda autobusem, gdzie wszyscy zaspani siedzą albo stoją i jak się można domyśleć zapewne narzekają w myślach na brak miejsc siedzących. Na horyzoncie pojawia się META- szkoła. Wreszcie. Jeszcze tylko na drugie piętro i będzie dobrze. Jedno... I drugie... Ufff... jestem. Spoczynek na podłodze. Oczywiście wszystkiemu temu towarzyszy muzyka z słuchawek. Co w efekcie jest jeszcze piękniejsze.
Z samego rana (lekcja 0)- angielski, na lekcji 1 także, więc dwa pod rząd. Zarobiłam plusika. :)
Dzisiaj byłam bardzo przewidywalna. ;D Mieliśmy mieć kartkówkę z matmy i PDG i pytała z niemca. Gadałam przed lekcjami z dziewczynami i takie coś wymyśliłam: z niemca spyta kogoś innego, z PDG przełoży nam, a z matmy zapomni... No, więc tak: lekcja trzecia niemiecki. "Jest ktoś chętny do odpowiedzi?" rozległo się to najokropniejsze pytanie. Weronika się chyba zgłosiła po dłuższym namyśle, więc git. Mnie nie spyta... Potem PDG. Trochę nas nastraszyła, ale końcowy efekt był taki że przełożyła na za tydzień, a na lekcji nic nie robiliśmy, NO i matma- Facet zapomniał. ;D
No to teraz trochę o kinie... Świetny wypad. Zresztą z niektórymi osobami nie da się tak, żeby jakiś wypad był nie doskonały :) Bo życie składa się z momentów. Trzeba łapać te najlepsze i zostawiać dla siebie, a od tych pozostałych najlepiej trzymać się z dala. Albo po prostu robić tak żeby ich nie było. A jeszcze co do samego filmu- uważam że był świetny. Wciągający i chwytający za serce. To jest niesamowite. Siedzisz w kinie oglądasz film i masz ciarki na skórze. To jest oznaka że coś się dzieje, że to nie jest byle jaki film, że to jest COŚ. A na końcu był moment, że łza w oku się zakręciła, a przez ble co tak się nie robi. Brakuje takich filmów w kinach. "Jesteś Bogiem" wymiata.
Jak dla mnie- świetny!!
Na końcu przesyłam podziękowania za możliwość wzięcia udziału w takiej wyprawie, bo przecież... ok, to już nie będę rozwijać tego wątku :)
a więc,:::
Dziękuję!!!!! ;D ;****
Niestety to tylko zwykłe dziękuję ;///
Ale zawarte jest w nim wszystko co najważniejsze :)
To jest chamstwo!
Dobra, może nie od razu tak ostro ;) A miało być tak pięknie to komuś się deszczu zachciało. Zawsze jak sobie coś zaplanuje to stanie się coś co te plany popsuje. Zapowiadał się dzień znakomity i jakoś tak nie wyszło. No i co dzisiaj zrobiłam? Zaspałam. Ale miałam sprinta rano :) Chyba pierwszy raz poszło mi to tak łatwo i szybko. Ok 10 minut 7 jeszcze, jeszcze. Ale cztery... ;D Tak prawdę mówiąc miałam wstać dzisiaj po szóstej, bo autobus miałam 7.13... Ok, obudziłam się, ale niestety usnęło mi się z powrotem :) Żałowałam strasznie bo to polski był pierwszy... o kurcze miałam od Natalii zeszyt wziąć... ups jutro ;/ Więc co było dalej... Jak po tym budziku zasnęłam to niestety obudził mnie Dawid gdy chodził po korytarzu. Zerwałam się. Telefon, patrzę 07.57. Ok mam jeszcze czas... Naglę mnie oświeciło, która!? Autobus 08.07. Zanim obliczyłam czy zdążę i czy mi się opłaca była już 07.58. Do tego 5 min musiałam poświęcić na przejście na przystanek. Więc jak już wspomniałam w cztery minuty się ogarnęłam. Szybko jak nigdy. Nowy rekord xD Na szczęście zdążyłam.Dzisiejsze lekcje były fajne prócz jednej. FIZYKI. Jak widzę tą babę to mi się nic nie chce. Przecież to nawet uśmiechnąć się nie umie. To jest koszmar. Na szczęście jest tylko jedna fizyka w tygodniu, a za tydzień jej nie będzie, bo nie wiem czy wspominałam ten cały wypad na park linowy przełożyli.Środa za tydzień. czyli cztery lekcje i wolne. Z dzisiejszego dnia to by było chyba tyle.
Spokojnie, jeszcze jest wczorajszy. Z wczorajszego dnia najbardziej zapamiętałam historię. I nawet polubiłam nauczycielkę. Fajna babka zresztą jej mąż też :) Pierwszy raz pytała. Chyba w ogóle jako pierwsza pytała naszą klasę. I niestety ale ja też znalazłam się w tej grupce przepytywanych. Niektórzy już by ją za to znienawidzili, ja chyba jestem jakaś inna, bo ją polubiłam. Pytała środkowy rząd siedzących. Fajnie to wykombinowała. Zadała jedno pytanie każdemu po kolei w kolejności takiej jak siedzieliśmy. Byłam druga, bo siedziałam w drugiej ławce, znaczy trzeciej, ale pierwsza była pusta. Na pierwsze pytanie odpowiedziałam poprawnie, co prawda po dłuższym zastanowieniu, ale odpowiedziałam. Dobra przyznam się, nazwisko tego całego gościa podpowiedzieli mi, ale po jakimś czasie bym sama powiedziała. Drugie pytanie było o rok, to ja jej: 1922. Dobrze :)... Trzecie niestety nie odpowiedziałam. Natalia też nie, więc pytała ławkę dalej. Ja w tym czasie zerknęłam do zeszytu i powiedziałam. Pani się tak dziwnie spojrzała i coś w tym stylu: jak to się stało że wtedy nie wiedziałaś a teraz wiesz. A ja że mam nieraz takie nagłe oświecenie, zapali mi się taka lampka i wszystko mi sie przypomina ;) Się na mnie patrzy i się uśmiecha ;D A i jeszcze była taka sytuacja. Roksana miała wymienić jakieś kraje. Były do powiedzenia dwa i ona je powiedziała i chciała jeszcze jakiś powiedzieć i się zastanawiała... iii... A pani ...iii to koniec. Ja akurat patrzyłam się na nią i tak : Ona własnie to chciała powiedzieć ;) wyczytałam to z jej oczu :). Pani znowu się na mnie patrzy i znowu się uśmiecha :D Przyszedł w końcu czas na oceny ;/// ten najgorszy moment. Jednej postawiła, przyszła kolej na mnie, patrzy się na mnie ja na nią. Trzy. A ja : no jak, cztery. Za mało na cztery. Przecież tak dużo powiedziałam. Trzy. Niestety musiałam poszanować tą decyzję. Ale i tak wywalczyłam coś takiego, że wpisała pani ołówkiem i na następnej lekcji można poprawić. Jakby nie ja to dwie dziewczyny dostały by jedynki. :) Powinny mi dziękować... Jeszcze coś. Mieliśmy mieć na ławkach kartki z imieniem. Ja na swojej napisałam: Angela. Pani to tak fajnie mówiła. Z akcentem na DŻ :) Gdy wychodziliśmy z klasy Natalia do mnie: Pani cię chyba zapamięta. A przecież ja nic takiego nie zrobiłam :)
Czyli weekend możemy zaliczyć do historii. Jest tylko jedno pocieszenie : za pięć dni kolejny, bo ten już niestety nie wróci, a tak suppperrr by było gdyby trwał trochę dużej. A jutro poniedziałek ;)
Czy są jakieś plusy poniedziałku? Może coś wynajdę. Yyy... mam. Może na siatkówkę jutro pójdę :) Fajnie tak sobie pograć, ale nie wiem czy zostać mi się będzie chciało. Ale się postaram... Trzeba robić to co się kocha i to co sprawia przyjemność. Właśnie jak już o przyjemności mowa. To jutro trzeba bibliotekę odwiedzić ;D Książka mi się skończyła i nie ma co czytać, a w autobusach nie można się nudzić. Na szczęście nudzić się nie będę bo jak pojadę do szkoły to niestety nie będzie warunków do czytania. Mam tu na myśli pełny autobus. Nawet pospać nie będzie można ;//// A to mi się jutro przyda. Z obliczeń wynika jakieś 4 godzinki snu. Jakoś przeżyję... Do budzika pozostało mi 5 godzin i 40 minut. Odejmując czas napisania tego posta, pisanie z koleżanką i naukę na geografię zostaną jakie 4 godziny, a może nawet i mniej... Ale ok do rzeczy. Niedziela jak najbardziej udana. Dłużej sobie pospałam. Gości dzisiaj miałam. No i w końcu pojechałam do Koryt. Tam wspaniałe spotkanie z Moniczką i Izą. Za brakło tylko Pyśki, ale ta była niedostępna przez wyjazd do galerii. Czas tak mi szybko przeleciał że nawet nie wiem kiedy była 19. Pełno tematów było do opowiadania. Każda miała coś do powiedzenia o swojej nowej klasie i w ogóle o wszystkim. Uświadomiło mi to spotkanie jak dawno nie widziałam Moniczki. Bo Izę to prawie codziennie widuję w autobusie ;) Fajnie tak się spotkać i powspominać. Ale my się na śmiały wspominając Skorzęcin i różne inne przypały nawet te z podstawówki. Trzeba by było chyba się częściej spotykać. Ale idzie zima i nie za bardzo będą warunki. Ale ja już coś wymyślę.
Chyba będę kończyć na dzisiaj. Jeszcze geografia.. Nie chce mi się uczyć :) Nie no ale trzeba. Miałam jeszcze o czymś napisać ale mi wyleciało z głowy. Ty typy już tak mają :)
Więc idę do nauki... Jak mi się przypomni to jutro napiszę ;)
Dobranoc... O kurczę to już po pierwszej ;/
Weekend!!! Kocham to... W końcu można się wyspać :)
Po tej koszmarnej pobudce o 05.15 jestem padnięta. Pierwsze dwie lekcje to był angielski. Jezuuu ja prawie spałam, nie jestem nawet pewna czy na tym drugim nie usnęłam na chwilę ale chyba nie zdążyłam. Usiadłam w ostatniej ławce i się oparłam o rękę. Chyba z dziesięć minut przed dzwonkiem pani takie coś "pani śpiąca nam powie..." Jak się w tamtym momencie zerwałam. Nie wiedziałam co się dzieje. Ona na mnie ja na nią. Ale w końcu oprzytomniałam i odpowiedziałam poprawnie na to pytanie. Potem jeszcze trzy razy mnie chyba czegoś spytała. O liczbach było-powtórka z gimka, więc odpowiedź znałam. Fuck! Potem był niemiecki. Kolejna chińszczyzna. Na następnej lekcji ma pytać na ocenę. AhA.. czyli się zaczyna! Ale z niemca na ocenę? Chyba oszalała! Następnie chemia. Kolejny dramat. Dwie najgorsze lekcje tego samego dnia i to jeszcze pod rząd. Blleee... Ale babka od chemii jest nawet fajna. Więc da się jakos przeżyć :) Edukacja prawno- policyjna. Lubię tą lekcję. Też babka jest fajna i czas szybko zleciał. PDG to nudy bo pełno pisania i nic więcej. Nie wiem po co niektórzy nauczyciele duktują tyle notatki przecież lepiej byśmy zrozumieli gdyby nam to wytłumaczyła a nie dyktowała tyle. Gościu od matmy fajnie tłumaczy. Co prawda na następną lekcje też już trzeba cobie co nieco przypomnieć, bo jak nie będziemy umieli to da nam jak to stwierdził- szmatę... No i doszłam na koniec. Podstawy przedsiębiorczości. Nadal nie wiem czy mam wierzyć w ten zbieg okoliczności. Ale od początku. Temat był: Zachowanie się człowieka w sytuacjach trudnych.- brzmi fajnie. Potem łatkami tak jak siedzieliśmy po czterech pani wymyślała jakiś trudny problem który może pojawić się w rodzinie. Oczywiście każdej grupie inny. I tutaj co do zbiegu okoliczności. Ciekawi na jaki temat trafiłam? "Alkoholizm w rodzinie." Po prostu mnie zatkało. A potem był taki spontan. Martyna siedziała za mną. I momentalnie spojrzałyśmy się na siebie z miną zaskoczenia. No później trzeba było napisać jak należy postąpić w takiej sytuacji i co czuję ta osoba oraz jego rodzina. Niby zadanie ułatwione. Ale jak przyszło co do czego nie mogłam porządnie zdania skleić. Ale w końcu wspólnymi siłami coś wymyśliliśmy, a praktycznie to wymyśliłyśmy, bo Szymon tylko przepisywał :) Każda grupa po kolei czytała. U nas miałam czytać ja. Ale nakłoniłam Natalię, sama nie wiem jak by mi to wyszło, a ona na szczęście zgodziła się. Po przeczytaniu każdego przypadku pani mówiła kilka zdań od siebie na ten temat. Gdy Natalia skończyła to zaczęła mówić na ten temat. Tylko nie wiem dlaczego patrzyła się akurat na mnie. Był nawet moment, gdy patrzyłyśmy sobie prosto w oczy. Wtedy wydawało mi się że jakby mówiła to tylko do mnie. Jakby nie było nikogo innego w klasie. Dziwne uczucie to było. A może po prostu jestem przewrażliwiona i mi się to zdawało. Sama nie wiem jak na to wszystko spojrzeć. Trzymajmy się tego że to był zwykły zbieg okoliczności, bo niby skąd by miała wiedzieć. Na szczęście to jest niemożliwe...
A jeszcze coś. Gdy wypowiedziała nasz temat klasa się zaśmiała. Oczywiście nie cała, ale to było dziwne. Głupie jest to że niektórzy ludzie nie zdają sobie sprawy jak trudno jest żyć z niektórymi rzeczami i się z tego śmieją....
Ale okazało się że napiszę. Zrobiłam potajemne głosowanie z którego jednoznacznie wynikło, że mam napisać. Opisując dzisiejszy dzień... yyy... Więc szkoła, szkoła, szkoła... Dzisiaj nawet nie było tak źle. Siedem lekcji w tym dwa wuefy. Więc tak jakby było pięć lekcji w tym na jednej pracowni biurowej pisaliśmy jakiś tam test pierwszaka z matmy. Czyli tak jakbyśmy mieli cztery lekcje. Informatyka- to się nic nie robi, tym bardziej że miałam klawiaturę popsutą przy kompie i nie mogłam nic prawie zrobić. Prawo nawet polubiłam, to chyba dzięki nauczycielce, bo taka miła się mi wydaje. Na razie jest spoko. Co tam jeszcze dzisiaj było? Ekonomie- to też trochę zabawnie było ;) No i chyba nic więcej z tego wynika. A ostatnie wuefy. Fajnie nawet było. Na pierwszym zrobiła nam rozgrzewkę wymęczającą oczywiście i rzut piłką lekarską oraz skok w dal z miejsca. A na drugim natomiast na połowie sali graliśmy w koszykówkę. Po czterech nas było w drużynie. W każdej jeden chłopak. Z jednymi wygraliśmy 16: 6 chyba jakoś tak. Z tego oczywiście nie chcąc się chwalić z dwanaście ja zdobyłam :-) A drugi mecz musieliśmy przerwać ponieważ koniec lekcji był. Ale jak się nie mylę to byśmy przegrali, bo tam był Szymon, a on jest taki wielki że masakra... xD Więc po wf było gorąco, a ja zrobiłam największą głupotę jaką mogłam zrobić. Wyszłam na zewnątrz, ze szkoły bez bluzy. Ale na szczęście jestem trochę odporna ;) Więc nic mi nie jest. Gardło mnie tylko trochę bolało. Ale wypiłam gorącą herbatkę malinową i mi przeszło xD
W domu dopiero o !6.35. Chociaż raz chciałabym skończyć o 13 ;D. Szczerze to wolałabym chodzić tak jak jutro, czyli lekcje zaczynać o 07.10 i kończyć wcześniej. Ale prawdopodobnie mają być jeszcze jakieś zmiany w planie, mam nadzieje że na lepsze. Jutro jest jakaś rada czy coś i ma być ustalane. Jakoś to będzie.
A dzisiaj miałam fajną niespodziankę. Moniczka do mnie zadzwoniła. Nie ma jak to spędzić dwudziestu minut przy telefonie. Wstępnie się umówiłyśmy. Teraz sobie uzmysłowiłam jak dawno jej nie widziałam i jak dawno z nią nie gadałam. A dzisiaj gdy zakończyłam rozmowę to się zdziwiłam że to trwało 20 minut.
Nie powiem, bo brakuje tych wspólnych przerw i przesiadywania na stołówce. ;-)
Ale niestety co było to nie wróci, życie się toczy do przodu i tego nie zatrzymamy. Pozostają tylko wspomnienia, których nikt nam nie odbierze. Chociaż tyle.
Dzisiejszy dzień do najlepszych nie należy, ale dla pocieszenia do najgorszych też nie ;)
Znowu to wszystko wraca. Mam nadzieje jednak, że długo trwać nie będzie.
Dzisiaj starałam się tym nie zawracać głowy. Nie zwracałam po prostu na nią uwagi. Nawet w miarę mi to wychodziło. Tylko najgorsze jest to proste pytanie: czy długo tak potrafię. Ale o tym się przekonam w między czasie. Chciałabym tak to znosić zawsze, bo nie oszukujmy się, że to się skończy jest małe prawdopodobieństwo. ;(. Ale dzisiaj to nie wiem co było powodem mojego nieprzejmowania się. A może właśnie ta dłuższa przerwa. Nie mam pojęcia.
Ale zmieńmy temat ;) Nie wiem czy wspominałam, iż zaczęłam czytać nową książkę. Jest to wspaniałe zajęcie w czasie jazdy autobusem. Po pierwsze czas szybciej leci, a po drugie zaspakajam autobusową nudę. Ale niestety jest to możliwe tylko gdy ulokujesz sobie miejsce siedzące, a z tym jest bardzo trudno. Jak na razie wychodzi mi całkiem, całkiem. A książka też się rozkręca. "Szeptem". Poleciła mi Natalia. Koleżanka z ławki ;). Tak jak ja uwielbia czytać. A co do tego potrafi wspaniale rysować! W szkole podczas przerw czasami przesiadujemy w bibliotece. Po pierwsze nie ma tam takich tłumów, a po drugie można pogadać o książkach i pooglądać jakie są.
Co więcej o szkole? Co do nauczycieli. Polubiłam pana od geografii. Co prawda co lekcje pyta i daje dużo do pisania, ale i tak go lubię. Natalia nazwała go Miki, chociaż nie wiem dlaczego. Natomiast facetka od fizyki mi do gustu nie przypadła. Pani w bibliotece- jeszcze jej nie znam, ale wydaje się miła. Może się okaże że mam szczęście do bibliotekarek szkolnych :)
Na dzisiaj to chyba tyle. To pozdrawiam i żegnam ;)
Ołłł... Widzę, że mnie dawno tutaj nie było ;-/ Ale co ja mogę na to poradzić, nie zawsze jest o czym pisać, a jak już jest o czym to jestem tak na maksa zmęczona dniem że koszmar. :) Ale dzisiaj mamy niedziele więc czasu troszeczkę więcej jest. Można sobie posiedzieć dzisiaj przy laptopie bezinteresownie i polatać trochę po necie. Czyli nudy max. Czasami brakuje mi tego czasu xD.
Weekend spędziłam odpoczywając. Piątek był super. Nie licząc oczywiście tej wczesnej pobudki. Ale niestety tak będzie co piątek i muszę się do tego przyzwyczaić. Trudno się mówi. Ale gdy już wstałam to było ok. Jazda autobusem okazała się fatalna. Dobrze że wszystkie miejsca siedzące były pozajmowane, bo gdybym usiadła to na 100% byłabym w stanie śpiączki. W szkole było lajtowo. Tylko dwie lekcje. Potem te całe zajęcia integracyjne. Nawet fajna sprawa z tego wyszła. Ogólnie fajne zabawy niektóre i faktycznie to trochę pomaga. Okazało się że znam trochę więcej ludzi z klasy. Oczywiście nie wszystkich bo nie mam aż tak dobrej pamięci. Ale wychowawczyni zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Potrafiła wymienić każdego z imienia. Nie no sssza-cccunn... Mam nadzieje że z upływem czasu będę też tak potrafiła. ;D Po tym wszystkim robili foty. O ile się ie mylę to Marta przyniosła aparat. No i wyszło jakieś sto trzydzieści zdjęć o ile się nie mylę :D Wszystkie są na fejsie ;)
Jestem zadowolona max że jestem w tej klasie. Panuje super atmosfera, a mówi się że atmosferę budują ludzie co nie? Po prostu E rządzi!!! Jest git!!! Nie wiem czy o czymś nie zapomniałam napisać ;-/ Ale pozdrawiam i miłego poniedziałku ;D!!!!
Elegancko... Nie wiem kto mądry wymyślił szkołę od 7.10. To jest koszmar! Tak nie może być ;) Bo przecież żeby się ogarnąć i zdążyć na autobus który odjeżdża 6.03 trzeba wstać o 5.30, no może 5.40 =) Nie wyobrażam sobie tego jakoś! Na dodatek pierwsza lekcja jest z podziałem na grupy czyli nie będzie ani Martyny, ani Natalii. Koszmar!!! Czyli sen przez całe czterdzieści minut. Nie no. Uważam na lekcjach heh... na niektórych :) A tak serio to ta szkoła jest jakaś dziwna, ok może nie szkoła ale nasza wychowawczyni i ten cały plan lekcji. Mam nadzieje że to tylko przez ten pierwszy tydzień będą problemy z planem. Nie czaje tego mieli 2 miesiące wakacji to mogli wymyślić ten cały plan lekcji a nie teraz. Nie wiem jak oni to robią że mamy mieć w tygodniu cztery lekcje angielskiego a mieliśmy jedną, natomiast druga grupa miała już pięć. Ale co tam, to nie mój problem. A co do wychowawczyni to mam pecha. Już od czwartej klasy mam pecha. Czy chociaż raz nie mogłabym mieć jakąś fajną? W gimku przetrwałam od klasy czwartej do trzeciej gim. to i teraz przetrwam te cztery lata. Oj w piątej klasie było super, ale bodajże tylko przez pół roku chyba. Pani Będzieszak była super! Pamiętam ją ;) A do tego ta niezapomniana wycieczka...Którą nawet nauczycielki z uśmiechem wspominają.
A jutro po tej przedwczesnej pobudce tylko dwie lekcje. Zawsze to jakieś pocieszenie... to nie wiem dlaczego nam każą tak wcześnie wstawać. Będziemy mieć zajęcia integracyjne. Żeby się lepiej "poznać" heh... Przecież my się już znamy. Ok, może nie wszyscy, ale jest grupka osób z którymi się miło spędza czas. Przerwy mijają bardzo szybko. To może nas chociaż puszczą prędzej do domu :) Fajnie by było tak szybciej wrócić. Od środy jest fajnie w szkole. Porównując dwa ostatnie dni do wtorku i poniedziałku to jest ogromna różnica. Beata też się przeniosła, ale niestety nie do nas :( poszła na księgowość, chodzi razem z Natalią K.
Jeszcze wspomnę o nauczycielach. O tej naszej już wspominałam. Taka, jak to Sylwia mówi "groźna" ;) do kitu jest. Nawet nie umie dobrze planu lekcji nam podać. Wczoraj nam mówiła że dzisiaj będziemy mieć pracownie ekonomiczną, a mieliśmy pracownie biurową. Całkiem co innego. Tyle jest teraz tego wszystkiego że się prawie gubię. Wróćmy do nauczycielek. Jedna od prawa jest fajna. Oczywiście jak na początku. Potrafi rozmawiać z uczniami i ma podejście. I dużo się uśmiecha, a to samo mówi za siebie. Facet od gegry też spoko. Nie umie mówić "R" Pyta co lekcje, ale i tak jak na razie go lubię. A ta od tej całej pracowni biurowej taka dziwna. Ale nie najgorsza. Pani od anglika jest fajna ale nie wiem czy z nią będę mieć. Moja była wychowawczyni. Milutka. A WF, mieliśmy mieć z tym fajnym kolesiem, a nam dali jakąś jędzę. Kolejny Koszmar.
Więcej na razie nie powiem bo nie pamiętam. :) To dopiero początki. Mam jednak nadzieje że nadal będzie fajnie.
Tylko jest jeden problem. Ale nie mam ochoty tutaj o tym pisać. Mam nadzieje że to wszystko się ułoży.
Po mimo okropnego męczenia dopisuje mi nawet dobry humorek ;)
Dzisiaj był strasznie długi dzień który zleciał bardzo szybko. Pełno robot i tak jakoś się szybko ciemno zrobiło. Nawet z Rambem nie zdążyłam sie pobawić, znaczy zdążyć bym może jeszcze zdążyła, ale padałam jak to tak grzecznie mówiąc na twarz więc nie byłam w sanie ;D
Dzisiaj chyba pójdę do swojej komnaty zadumy trochę szybciej :) Ponieważ jutro trzeba przed siódmą wstać ;/ Koszmar... a to dopiero drugi dzień. Ja chce wakacje!!! Na szczęście niedługo piątek i weekend ;-) Wyśpię się może w końcu.
Dzisiaj w szkole nudy max! pierwsze lekcje to zapoznanie z PSO czy jak to tam się nazywa, czyli czterdzieści pięć minut siedzenia na czterech literach i robienie NIC. A w między czasie nauczyciel próbuje nam tłumaczyć jak wygląda jego prowadzenie lekcji i jak ocenia. Pierwsze była gegra. Gościu nawet spoko. Da się przeżyć. W ogóle nauczyciele na pierwszy rzut oka są spoko. Wydają się mili. Potem jakoś religia, edukacja prawno-policyjna, niemiec, WF, podstawy ekonomi, i coś jeszcze tylko nie pamiętam. I oczywiście w innej kolejności. Aaa... i facet od wf jest super :) Pan Miczke 2 ;D nie no żart, ale jest równie zajefajny... ;)
Nowa ciekawostka o której muszę wspomnieć. Udało się. Będę chodzić do klasy z Tyną, Sylwią, Pandą i Ptakiem. Znalazła się dziewczyna która się ze mną zamieniła. Więc może będzie trochę lepiej. Gadałam z Beatą i z tego co mówiła to też by chciała się przenieść. Trzymam za nią kciuki, bo jej nie zazdroszczę. Ta klasa jest jakaś zryta! Normalnie patologia ;D Ale ja to zawsze mam pecha ;) Przyzwyczaiłam się.
Dzisiaj Pyśke widziałam ;) jechałam z nią do szkoły i ze szkoły :) chociaż w autobusie się widujemy, zawsze to coś ;)
A co było po szkole? Yyyy... przyszłam 16.20- coś tak. No i zjadłam obiadek, trochę usiadłam i TV oglądałam z babcią, a później robiłam z tatą sok :) Trochę nam to zajęło. A na koniec Dawid zrobił wyśmienite tosty... Wiecie jak to smakuje gdy się je tosta zrobionego przez brata? Jak nie to żałujcie :) Potem wypadało ogarnąć kuchnie po tym wszystkim, wypełnić jeszcze kilka innych obowiązków no i tak właśnie minął mi dzień do godziny 20.30. Dopiero potem uruchomiłam laptopa. A teraz jestem przeszczęśliwa że mogę leżeć na łóżku i wypocząć :)
No to kolejny koszmar mojego życia...
Nie wiem czy wyrobię, ale na pewno się nie poddam. To jest pewne.
Jutro podejmę próbę zmiany klasy. Podejrzewam że nikt nie będzie chciał się zamienić, ale spróbować warto. Jak nie będzie chętnego to pójdę do dyrki... Może ona mnie jakoś przeniesie. Bo w tym syfie raczej nie wyrobie za długo. To dopiero pierwszy dzień a ja już mam dosyć ;-/ Dlaczego to ja zawsze musze mieć pecha. Ale cóż trzeba jakoś przeżyć. Może dam rade...
W końcu nie należy bać się zmian. Z każdą zmianą może przyjść coś pozytywnego i coś nowego...
Wszystko ma swoje
Wady,
Zalety,
nie licząc szkoły to dzisiaj był fajny dzień. Grałam z Dawidem w kosza, a później w nożną ;D śmiechowo było. A potem mnie gonił ulicą, ponieważ babcia powiedziała że mam podlać kwiatki, to jej powiedziałam że za chwile... A on jak to ma w zwyczaju na żarty że mam teraz, a ja mu nazłość że nie. No i mnie zaczął gonić. Oczywiste oczywistością jest że on jest szybszy więc dogonił mnie już jak dobiegłam do sąsiada. I musiałam wrócić, w końcu się doczekał bo podlałam kwiatki ;-) On w między czasie poszedł zanieść pompkę od basenu bo zapomniał schować, a tam trzeba wejść do góry po takiej fajnej drabinie to to mu tą drabinę podniosłam do góry że nie mógł zejść. Powiedział że oberwie. Jak nie teraz to kiedyś indziej :) i tak się go nie boje!!! xD
Oprócz tego Rambo mnie dwa razy udrapnął swoim pazuryrem. Raz w rękę i mi zostanie na pewno znowu blizna i będzie jedna na drugiej ;/ a co tam ;) a drugi raz w noge ale już nie widać chyba ;D I tak Kocham tego Psiaka!!!!
NO to zaczynamy... Zarąbiście w końcu mamy wrzesień!!!- czuje ktoś tu entuzjazm? Bo ja ani odrobiny. Koszmar :) nienawidzę pierwszego dnia szkoły... Stypa jak nic. po co w ogóle iść pierwszego dnia? Tylko po plan lekcji ;/ i nic więcej. Koszmar...
I znowu zacznie się:
"byle do piątku"- jako pocieszenie dla każdego
"nienawidzę poniedziałku"- pierwsza myśl po weekendzie
większa radość z każdego weekendu i z każdego święta
wczesne wstawanie
odpały na lekcjach
dokuczanie nauczycielom ;D
przerwy z wspaniałymi ludźmi////
itp, ipd...
To tylko 300 dni- leee... chyba AŻ
Nie no dam rade, jakoś. Trzeba myśleć pozytywnie, co tam że dzisiaj była spina z dwoma nowymi "koleżaneczkami" będą inne. Sorry... ale nie trawię takiego czegoś jak człowiek się czepia drugiego o rzecz, o której nie ma zielonego pojęcia. To jest psychiczne moim zdaniem. Jak można śmiać się z czegoś jeżeli zna się tylko mały szczegół... chore... Ale co tam nie będę się przejmować dwoma osobami, jeżeli w gimku wytrzymałam tyle czasu z niektórymi to tutaj też dam rade. A jeszcze jest nadzieja że się przeniosą, niby dużo ludzi tak robi ;D
Więcej na ten temat jutro... a za mną ostatni weekend tegorocznej wolności. Spędziłam go... yyy... odwiedziłam babcię i dziadka. Straszne nudy, ale dałam radę. A i wspomnę o czymś. W sobotę sobie poszłam do kościoła i prawie pode mną siedziała taka babka. Do kogoś mi podobna. Tak przez chwilę się zastanawiałam i się domyśliłam. Była max podobna do byłej nauczycielki fizyki. Teraz nie pamiętam jak się nazywała, ale normalni myślałam że to ona. Ale później jak zobaczyłam ją z twarzy to inna była. Szkoda, bo ją lubiłam, była taka sprawiedliwa :)
Co tam jeszcze robiłam? nic!!! Lenistwo max! I mi to się podobało.
Chyba będę kończyć, bo by wypadało wcześniej iść spać... Taaa... ja i wcześniej spać. Wierzy ktoś w to?
Dobra, to tak: tym którzy wybierają się jutro do szkoły to życzę powodzenia z całego serducha :) a tym co cie to po prostu miłego dnia... xD jutro może zdam relacje z pierwszego dnia... O ile nie zaśpię na autobus ;P