Dzień co prawda zaczął się koszmarnie. Jak tylko zobaczyłam sypiący śnieg za oknem to się przeraziłam. Połowa marca a tu jeszcze Zima. Ponoć w Rosji ma być największa zima od kilku lat, czy coś tam. I to w marcu!!! Poszaleli! No i gdy już się pogodziłam ze śniegiem, wyszłam na autobus i tak sobie szłam ulicą to pomyślałam że jest piękny krajobraz. Mimo to że powinna być wiosna, a ta zima mi się znudziła to mi się ten widok spodobał.
Humor więc mi się szybko poprawił, tym bardziej że w busie była Iza i nie musiałam jechać sama, a w dodatku miałam miejsce siedzące, co w porannej jeździe jest rzadkością. Trochę pożartowałyśmy i tak jakoś zleciało że znalazłyśmy się w Ostrowie.
Pierwsza lekcja to PRAWO, czyli nic :) Nie no a tak na serio to niektórzy zrobili prezentacje o jakiś tam podatkach i przedstawiali. Więc cała lekcja minęła, a i tak nikt nie słuchał. Nawet zastanawiałam się czy pani zdaje sobie z tego sprawę. Nawet bym ją uświadomiła, ale po co jeszcze się załamie i co wtedy :)
Przerwa pomiędzy PRAWEM a POLSKIM została spędzona w bibliotece. Musiałam wydrukować sobie przemówienie, a poza tym Natalka przepisywała swoje. Tan dowiedziałam się, że można mówić zarówno "patrzyłam" jak i "patrzałam". Ale ludzie litości! Jak to brzmi? "patrzałam", może jeszcze "paczałam"? Przecież to razi po uszach ;/ Jeszcze co do mojego tekstu, wczoraj męczyłam się do północy. Wymyślałam co się dało, obawiałam się że to nie na temat albo coś w tym stylu. Co prawda byłoby mnie chyba stać na więcej, ale wyszło jak wyszło. Zaczęła się lekcja i wtedy zdałam sobie sprawę, że praktycznie jeszcze tego nie czytałam w całości. Tylko tak jak pisałam to tyle z tego wiedziałam :) Zaczęłam czytać, ale pani mówiła więc musiałam jej słuchać. Było losowanie, no i tak dobrze było bo znając mojego pecha mogłam iść jako pierwsza. Poszłam jako trzecia. Na szczęście w uwagi na to że to nasz pierwszy raz mogliśmy czytać. Dobra powiem szczerze... Denerwowałam się max. Ale jakoś to przeżyłam. I dostałam wymarzoną piąteczkę. Normalnie jak tu się z tego nie cieszyć? Nie idzie...
Kolejne lekcje zleciały jako tako. Nudy i tyle. No i bym zapomniała, na EDB co przeczuwałam od początku mnie spytał. Na szczęście że on pyta pisemnie, to coś się wykaraskało.
W domu byłam 15.30- jedyny dzień w którym wracam to tej godzinie. Nie licząc piątku bo mamy skrócone lekcje.
A teraz? Siedzę sobie wygodnie, piszę z Natalką. I ten jej tekst:
"Jesteśmy oryginalne,
w tym szarym tłumie odznaczamy się kolorami?"
Normalnie ona to potrafi wywołać uśmiech na twarzy :) i tak pocieszyć człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz