Działo sie troszeczkę
Cztery dni Skorzęcina... Spróbuję trochę opisać ale oczywiście wszystkiego nie dam rady.
Piątek, 15 czerwca godzina 9.00 wyjazd spod szkoły. Na miejsce dojechaliśmy coś po 12 bo jeszcze jakiś tam dworek odwiedziliśmy w Kołaczkowie. NA miejscu od razu domki, rozpakowanie się, plaża i odpoczynek. W nocy rozmowy. Gadałyśmy z dziewczynami chyba do piątej, potem nam ptaki zaczęły przeszkadzać i poszłyśmy spać :-) Ale rozmowy były o wszystkim w niektórych chwilach chciało się płakać, a z niektórych śmiać. Drugi dzień- gorąco... Przed południem poszliśmy na plaże. Kompu- kompu potem na koc i opalanie się. Tak słońce dawało że ja nie mogę.Plecy sobie spaliłam do dzisiaj mnie bolą. A w sobote myślałam że tam padnę. Ale ja to jakoś zniosłam. Marlena jak wyglądała. Cała czerwona była. Chyba wyglądała najgorzej ze wszystkich. Z Pyśki też jaja były. Ją złapało tylko na ramieniu. Ale co ona z tym ramieniem wyprawiała. Marlena tak nie przeżywała jak ona. Oklady robila sobie z tego co tylko mogła. Ogórki w słoiku wyciągnęła i sobie okładała :) Cały dzień to ramie przeżywała. Ubaw z niej był jak ja nie mogę. A Iza... Przez cały dzień nic ją nie bolało. Wieczorem Marlena uświadomiła jej że ma czerwone nogi i że sobie je opaliła. To ona od razu ze ją piecze, że boli i takie tam. xD One były niemożliwe. Dzień trzeci- Niedziela. Nie było już tak gorąco. Więc z kąpieli i opalania nici, ale wykorzystałyśmy czas inaczej. Poszyłyśmy we trójkę na spacer. Byłyśmy tam gdzie chyba nikt inny z naszej grupy nie był. Porobiłysmy zdjęcia, pośpiewałysmy, powygłupiałyśmy się- całe my. Ale było warto. Na wieczór była próba na zakończenie roku. Chłopacy takie sceny robili że koszmar. Pękałam ze śmiechu nieraz. A w nocy co się działo. Leżymy już w łózkach i sobię myślę coś za szybko żeby już spać, przecież to ostatnia noc. Mówię do Pyśki włącz coś do zaśpiewania. "Skrzydlate ręce". Ok może być. Na całe gardło zaczynam śpiewać potem dołanczają Pyśka i Iza. Paulina i Moniczka się zdenerwowały i wyskoczyły z "Koko Euro Spoko". My w śmiech ale nie dajemy za wygraną i następny był utwór " Bo to co dla mnie". Paulina potem wyskoczyła z jakimś Disco Polo. Jak zaczęła tańczyć to my tam nie mogłyśmy przestać się śmiać. To było chyba coś przed trzecią. Dziewczyny z domku oboj zaczęły pukać, oj przepraszam jedna dziewczyna, która denerwuje mnie samym byciem. Myśli że jest najważniejsza i każdy ją lubi. Tacy ludzie są żałośni. Potem przyszła pani i zaczęła cos mówić, że mamy już byc cicho. Nie chciało mi się z nią kłócić bo bym jej powiedziała kilka słów. Cała reszta mogła wariować. Mogli w nocy wychodzić przez okna gdy byliśmy już pozamykani. To jest nic. Papierosy i alkohol też jak widać był dozwolony. To nie jest przesada. A to że my pobawiłyśmy się trochę to już wielkie halo. Tak było ze wszystkim. Gdzie chłopacy i pani Agatka chcieli iść to musiało być wykonane. Oni chcą tam to my też musimy. Oni to, to my też. Koszmar. A gdy chciałysmy w domku zostać. Ok mogłyśmy ale jakie miny nauczycielki robiły. Tak samo było jak siedziałyśmy na molo a reszta była na boisku. od razu dzwoniła gdzie my jesteśmy i co tam robimy jak miałysmy być na boisku. Tylko że jak my szły tam to dziwnym trafem nikogo nie było. Nasza paczka zawsze była uznawana w drugiej kolejności. A ja przez cały czas myślałam że procenty są zabronione uczniom na wycieczce także. Ale jak sie okazuje nie kazdy tak myśli. Ale koniec tematu bo szału dostaje. Więc na czym to ja skończyłam... Tak... jak pani przyszła nas uspokoić. A potem dostałyśmy smsa od dziewczyn z domku obok. Nie będę pisać treści bo nie wypada. Ale Monika się nam popłakała. A my od razu wiedziałyśmy kto jest taki mądry. Cieszę się że jeszcze tylko dziesięć dni musze z nimi wytrzymać.Po tym smsie nie mogłam sobie darować żeby troche hałasu nie narobić. Więc zrobiłam sobie z Pyską kawę i zaczęłam się pakować. Co z tego że było trzecia w nocy. Jeszcze obmyślałam czy by nie zaczęć walić w ścianę, ale odpuściłam. Poszły by rano do pani i by było. Nie będę się zniżać do ich poziomu. Jeszcze taka głupia nie jestem i rozum mam na swoim miejscu. Ostatni dzień był najgorszym. Ale przetrwałam i do domu. Dwugodzinna podróż w końcu dobiegła końca. Dawid przyszedł po mnie i mi przyniósł torbę :-) Wszystko było pięknie i elegancko aż do jednego momentu. Gdy ją ujrzałam. Ja myslałam że tam nie wyrobie. Tak mi się płakac chciało... Normalny nastolatek czy tam dziecko wraca z wycieczki wita go mama, pyta jak było, chce żeby popowiadał trochę. Przynajmniej ja to tak sobie wyobrażam. Ona mi nawet wczoraj sie nie spytała jak było, głupiego cześć nie powiedziała. Nie byla chyba w stanie. A dzisiaj? Poszłam do szkoły, w ostatniej chwili chciałam nie iść ale mówie sobie, bycie w domu nie zniosę, dawno ludzi nie widziałam, a do tego musiałam dac bluzkę Martynie. Lubię ten uśmiech na twarzy z powodu prezentu. Lekcje dzisiaj były takie, takie luźne. Na chemii pani jakiś filmik puściła, na wf pan nas poczęstował kawą :) na matmie nic. Na polskich był pojedynek gigantów. 3a na 3b. Gra Kocham cie Polsko. Było super i do tego wygraliśmy. Potem podróż na lody ;-) były pyszne. Opłacało się. Na EDB nic gadaliśmy. A ostatni był chórek. Pośpiewałam trochę sobie. Ogólnie w szkole dzisiaj fajnie było. A po szkole znowu do domu i znowu to samo. Ale co tam. Po kolacji poszłam na rolki trochę odreagować. Przyznam ze pod samochód bym wjechała. Ale ominął mnie. Po prostu za wolno jechał. Babcia jakas tam siedziała i mi pokazała że głupia jestem.
Na koniec kilka fotek z wycieczki :
Bo to właśnie chwila jest najważniejsza |
![]() |
życie może być piękne... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz