Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


piątek, 29 czerwca 2012

To już jest koniec...

To był ostatni dzień, ostatni raz, ostatnia chwila...
Wiedziałam że będzie smutno, łzy się poleją, ale nie sądziłam że aż tak.
Cały występ nie wyszedł najgorzej. Prawda, że mogło być lepiej ale do końca nie zawaliliśmy i to się liczy. Cały występ ok. na ostatniej piosence łzy w oczach, ale dotrwałam. A jak zeszłyśmy to w ryk. Pyśka, Moniczka...- jak szkoła bez nich?? Ja jakoś tego nie widzę. A nauczyciele? Tak się na niektórych narzeka. A także mi ich będzie brakowało. Matematyka bez pani Moch... Historia i wos bez pani Świerblewskiej Geografia bez pani Niezgódki... WF bez pana Miczke... polski to przeżyje bo lekcje nie były aż takie fajne ale pani Trzeciak jest fajna może nie pod względem nauczania ale fajnie się z nią rozmawia o różnych rzeczach. Taka na luzie. No i na koniec oczywiście coś najważniejszego po pierwsze środa bez kółka dziennikarskiego to nie środa :(, a biblioteka bez najwspanialszej pani bibliotekarki jaką kiedykolwiek poznałam, to nie biblioteka. Ogólnie szkoła bez przyjaciół, bez osoby która rozumie cię jak mało kto, która jest gotowa przyjechać do ciebie w momencie "zagłady", która zadowala po prostu tym że jest to nie szkoła. Ok może i będą nowi ludzie, nowi nauczyciele ale już nie tacy to co najlepsze nie zdarza się dwa razy. Bo taka nauczycielka to rzadkość, człowiek z kryształu.  Ale zawsze można znaleźć powód do odwiedzin- chyba :)
TO wróćmy jeszcze do pożegnań, chociaz ich nie znoszę. Zapomniałam dzisiaj o jednej nauczycielce- pani Świerblewskiej..może nie tak zapomniałam ale nie dostrzegłam jej nigdzie... pani Stefańska też tak szybo uciekła :(  Ale mam nadzieje że jeszcze kiedyś się zobaczymy.
Na dzisiaj koniec bo taki smutny dzień dzisiaj... i nadal mi się chce płakać :(

czwartek, 28 czerwca 2012

Ostatni raz...

Łoł...
Jutro zakończenie, ostatni dzień- dziwne uczucie...
Nadal jednak nie mogę przyjąć do wiadomości tego że 1 września nie pojadę autobusem do Koryt tylko w przeciwną stronę, że nie zobaczę znajomych tylko pełno nowych twarzy.
Wszystko co najlepsze się skończy...
Ale żyjmy chwilą obecną. Co będzie jutro to będzie. Wszystko musi się kiedyś zakończyć, żeby mogło przyjść coś nowego. Może coś lepszego- jak dla mnie może nie ale dla ludzi ze szkoły może tak... 
Chyba mogę pozwolić sobie powiedzieć że dzisiaj był fajny dzień. A w ogóle to nie do końca.  Nie mam pojęcia po co oni nam kazali przyjechać do szkoły na godzinę ósmą jeżeli i tak nic nie robiliśmy, a próby zaczęły się po dziewiątej. Ponieważ wtryniła się klasa szósta. A potem p. Stefańska pojechała i była taka próba że ja nie mogę... Mówię swoje z Pawłem a wszyscy gadają że nawet siebie nie słyszymy, zwrócic im uwagę to powiedzą: sama bądź cicho, a nasza niesamowita wychowawczyni patrzy na to wszystko i jje bułkę. No sorry!! Pytała mi się coś to jej odpowiedziałam, a potem wyskoczyła na mnie że podnoszę na nią głos. Ja na nią. Ciekawe kto zaczął. A jeszcze powiedziałam to stwierdziła że źle a na końcu i tak wyszło na moje i głupio się uśmiecha że ona na to wpadła.  Szkoda mi takich ludzi. Ok była ta próba pierwsza w całości i ostatnia. Jutro porażka max!! Miała być jeszcze jedna to wszyscy pojechali do domu.I jak tu się ma człowiek nie denerwować? W jakich ja warunkach muszę pracować... To jest nie do zniesienia. Dobra kończę o tym wszystkim bo mi się nie dobrze robi jak o tym myślę.
Przejdźmy do radośniejszego momentu dzisiejszego dnia. Oczywiście chodzi mi o nic innego jak o kółko. Tak szczerze to, to nie było takie radosne ponieważ to było ostatnie spotkanie :( przeleciało szybko, szkoda bo fajnie było na w te wszystkie środy. Ale było zabawnie. Atrakcje były: mega wyśmienita kawa oraz równie pyszny tort. Ale kalorii przybyło ;/ ale co tam jakoś to przeżyje. I jeszcze jedna sytuacja była radosna. Nie sądziłyśmy z dziewczynami że prezent zrobi takie wrażenie. Zaskoczyło nas to trochę. Ale oczywiście pozytywnie :) Ja myślałam że taki mały upominek może sprawić komuś tyle radości. To był jak dla mnie niesamowity widok.
To co było nie wróci... "Coś się kończy, coś zaczyna... pewne chwile mijają bezpowrotnie" Tak było jest i będzie. A ja to muszę jakoś przetrać choć nie ukrywam będę tęsknić...

Co do późniejszej części dzisiejszego dnia to nic wielkiego... Pies mnie ugryzł ;( ała... Ale boli tylko jak dotknę więc nie jest źle, mam nadzieje że do jutra zejdzie, bo wstyd z taką poharataną ręką ;D... Ups teraz mi się przypomniało że zaproszenia nie dałam ;/ Ale to i tak nie istotne bo i tak nikogo nie będzie :-) 

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Pustka

Zna ktoś to uczucie? Nawet sama nie wiem jak to opisać... Czuje się tak, tak pusto, a do tego nikomu nie potrzebna. Wszystko dookoła mnie denerwuję a cierpią na tym ludzie z którymi przebywam.W szkole od samego rana pokłóciłam się z Beatą. Ok, zadała banalne pytanie, ale to mój błąd że się na nią wydarłam. Nie potrafiłam nad tym zapanować. Musiałam krzyknąć. Na szczęście długo się nie gniewała. Następnie malutka sprzeczka z Moniczką, ale to jakby wcale tego nie było. Ale jednak było. Zdenerwowałam też się na Pandę, zaczepiał się, miałam prawo. Tylko że zawsze inaczej reagowałam, dzisiaj wszystko to tak samo z siebie wychodziło. A w domu nie było się na kim zemścić, babci mi szkoda. Przy niej próbowałam się hamować, a co lepsze jak najmniej mówić. Na końcu cierpiał Rambo, na niego się wydarłam. A teraz? Teraz sama nie wiem co czuję. Chciałabym się wyżyć- nie ma na kim ani na czym... Wejść na dach o krzyknąć, rozwalić coś, pogadać z kimś... Jestem głupia przecież to i tak nie pomoże. Usnąć i obudzić się jak wszystko będzie dobrze, czyli chyba nigdy...

Ale jedno bardzo proste pytanie: Dlaczego ja sie tak czuję? Przecież nic wielkiego się nie dzieje. Taką sytuację w jakiej jestem teraz już przechodziłam nie raz. Przetrwałam, przeżyłam, a teraz od piątku jest inaczej niż zawsze było. Jest gorzej.
Wczoraj, to znaczy nawet już dzisiaj usnęłam dopiero o trzeciej, a spać poszłam o pierwszej. Ktoś może zapytać co tak długo robiłam. Próbowałam zapomnieć, nie myśleć. Znowu wracały do mnie te wszystkie wspomnienia, a ja znowu NIE WYTRZYMAŁAM, NIE DAŁAM RADY... Te widoki są okropne, nienawidzę nocy, bo to zawsze wtedy to wszystko powraca. Jakby tak można wykasować wszystkie złe wspomnienia to może wtedy zachciało by mi się choć trochę żyć. 

piątek, 22 czerwca 2012

Brak chęci...

Za tydzień to już będzie koniec...
W szkole trwają wielkie przygotowania na nasz ostatni wspólny dzień szkolny. Próby, próby i jeszcze raz próby... Potem stres, kilka wypowiedzianych słów, kilka piosenek, śmiech, łzy i to już będzie koniec. Został ostatni tydzień, pięć dni... Ja sobie tego nie wyobrażam. A co tam coś się musi skończyć żeby mogło zacząć się coś innego.
Wróćmy jednak do chwili obecnej.
Chociaż nie jest to ani chwila radosna ani wywołująca choć nutkę uśmiechu na twarzy.
Przez cały tydzień to samo. Jeden dzień był spokoju, dzień wywiadówki, ale to tylko i wyłącznie dzięki mnie. Jakby nie ja to i tak by to zrobiła. Nie chciałam żeby sytuacja powtórzyła się z przed kilku lat. Pamiętam to jakby było wczoraj. Jeszcze Dawid chodził tu do szkoły. Cel był jeden. Zatrzymać ją żeby nie jechała na wywiadówkę. Ostatecznie się udało, chociaż było trudno. A w środę to wszystko mogło sie powtórzyć. Na szczęście w porę zeszłam na dół. A dzisiaj co wywinęła? Nie mam siły do tego całego świata... Jedno bardzo proste pytanie: Dlaczego ja??
Może tego tak nie widać po mnie w domu, próbuję robić wszystko żeby o tym nie myśleć włączam tv, muzyczkę i inne różne rzeczy, ale to zawsze do mnie wraca, to tak nie idzie. A to uczucie kiedy babcia ci powie prosto w oczy, że już jej się nie chce żyć. Płakać mi się chciało. A co ja mam niby powiedzieć?? Ona myśli że mi jest łatwo? Wcale tak nie jest. Nie mam ochoty na to wszystko. Najgorzej jest w nicy wtedy myśli błądzą, wracają wszystkie złe wspomnienia, teraz kiedyś kilka dzni temu przypomniała mi się wigilia, innego razu nieprzespane noce. Dlaczego tych wspomnień nie idzie wymazać?? Chcę zapomnieć...

wtorek, 19 czerwca 2012

Skorzęcin

Joł
Działo sie troszeczkę
Cztery dni Skorzęcina... Spróbuję trochę opisać ale oczywiście wszystkiego nie dam rady.
Piątek, 15 czerwca godzina 9.00 wyjazd spod szkoły. Na miejsce dojechaliśmy coś po 12 bo jeszcze jakiś tam dworek odwiedziliśmy w Kołaczkowie. NA miejscu od razu domki, rozpakowanie się, plaża i odpoczynek. W nocy rozmowy. Gadałyśmy z dziewczynami chyba do piątej, potem nam ptaki zaczęły przeszkadzać i poszłyśmy spać :-) Ale rozmowy były o wszystkim w niektórych chwilach chciało się płakać, a z niektórych śmiać. Drugi dzień- gorąco... Przed południem poszliśmy na plaże. Kompu- kompu potem na koc i opalanie się. Tak słońce dawało że ja nie mogę.Plecy sobie spaliłam do dzisiaj mnie bolą. A w sobote myślałam że tam padnę. Ale ja to jakoś zniosłam. Marlena jak wyglądała. Cała czerwona była. Chyba wyglądała najgorzej ze wszystkich. Z Pyśki też jaja były. Ją złapało tylko na ramieniu. Ale co ona z tym ramieniem wyprawiała. Marlena tak nie przeżywała jak ona. Oklady robila sobie z tego co tylko mogła. Ogórki w słoiku wyciągnęła i sobie okładała :) Cały dzień to ramie przeżywała. Ubaw z niej był jak ja nie mogę. A Iza... Przez cały dzień nic ją nie bolało. Wieczorem Marlena uświadomiła jej że ma czerwone nogi i że sobie je opaliła. To ona od razu ze ją piecze, że boli i takie tam. xD One były niemożliwe. Dzień trzeci- Niedziela. Nie było już tak gorąco. Więc z kąpieli i opalania nici, ale wykorzystałyśmy czas inaczej. Poszyłyśmy we trójkę na spacer. Byłyśmy tam gdzie chyba nikt inny z naszej grupy nie był. Porobiłysmy zdjęcia, pośpiewałysmy, powygłupiałyśmy się- całe my. Ale było warto. Na wieczór była próba na zakończenie roku. Chłopacy takie sceny robili że koszmar. Pękałam ze śmiechu nieraz. A w nocy co się działo. Leżymy już w łózkach i sobię myślę coś za szybko żeby już spać, przecież to ostatnia noc. Mówię do Pyśki włącz coś do zaśpiewania. "Skrzydlate ręce". Ok może być. Na całe gardło zaczynam śpiewać potem dołanczają  Pyśka i Iza. Paulina i Moniczka się zdenerwowały i wyskoczyły z "Koko Euro Spoko". My w śmiech ale nie dajemy za wygraną i następny był utwór " Bo to co dla mnie". Paulina potem wyskoczyła z jakimś Disco Polo. Jak zaczęła tańczyć to my tam nie mogłyśmy przestać się śmiać. To było chyba coś przed trzecią. Dziewczyny z domku oboj zaczęły pukać, oj przepraszam jedna dziewczyna, która denerwuje mnie samym byciem. Myśli że jest najważniejsza i każdy ją lubi. Tacy ludzie są żałośni. Potem przyszła pani i zaczęła cos mówić, że mamy już byc cicho. Nie chciało mi się z nią kłócić bo bym jej powiedziała kilka słów. Cała reszta mogła wariować. Mogli w nocy wychodzić przez okna gdy byliśmy już pozamykani. To jest nic. Papierosy i alkohol też jak widać był dozwolony. To nie jest przesada. A to że my pobawiłyśmy się trochę to już wielkie halo. Tak było ze wszystkim. Gdzie chłopacy i pani Agatka chcieli iść to musiało być wykonane. Oni chcą tam to my też musimy. Oni to, to my też. Koszmar. A gdy chciałysmy w domku zostać. Ok mogłyśmy ale jakie miny nauczycielki robiły. Tak samo było jak siedziałyśmy na molo a reszta była na boisku. od razu dzwoniła gdzie my jesteśmy i co tam robimy jak miałysmy być na boisku. Tylko że jak my szły tam to dziwnym trafem nikogo nie było. Nasza paczka zawsze była uznawana w drugiej kolejności. A ja przez cały czas myślałam że procenty są zabronione uczniom na wycieczce także. Ale jak sie okazuje nie kazdy tak myśli. Ale koniec tematu bo szału dostaje. Więc na czym to ja skończyłam... Tak... jak pani przyszła nas uspokoić. A potem dostałyśmy smsa od dziewczyn z domku obok. Nie będę pisać treści bo nie wypada. Ale Monika się nam popłakała. A my od razu wiedziałyśmy kto jest taki mądry.  Cieszę się że jeszcze tylko dziesięć dni musze z nimi wytrzymać.Po tym smsie nie mogłam sobie darować żeby troche hałasu nie narobić. Więc zrobiłam sobie z Pyską kawę i zaczęłam się pakować. Co z tego że było trzecia w nocy. Jeszcze obmyślałam czy by nie zaczęć walić w ścianę, ale odpuściłam. Poszły by rano do pani i by było. Nie będę się zniżać do ich poziomu. Jeszcze taka głupia nie jestem i rozum mam na swoim miejscu. Ostatni dzień był najgorszym. Ale przetrwałam i do domu. Dwugodzinna podróż w końcu dobiegła końca. Dawid przyszedł po mnie i mi przyniósł torbę :-) Wszystko było pięknie i elegancko aż do jednego momentu. Gdy ją ujrzałam. Ja myslałam że tam nie wyrobie. Tak mi się płakac chciało... Normalny nastolatek czy tam dziecko wraca z wycieczki wita go mama, pyta jak było, chce żeby popowiadał trochę. Przynajmniej ja to tak sobie wyobrażam. Ona mi nawet wczoraj sie nie spytała jak było, głupiego cześć nie powiedziała. Nie byla chyba w stanie. A dzisiaj? Poszłam do szkoły, w ostatniej chwili chciałam nie iść ale mówie sobie, bycie w domu nie zniosę, dawno ludzi nie widziałam, a do tego musiałam dac bluzkę Martynie. Lubię ten uśmiech na twarzy z powodu prezentu. Lekcje dzisiaj były takie, takie luźne. Na chemii pani jakiś filmik puściła, na wf pan nas poczęstował kawą :) na matmie nic. Na polskich był pojedynek gigantów. 3a na 3b. Gra Kocham cie Polsko. Było super i do tego wygraliśmy. Potem podróż na lody ;-) były pyszne. Opłacało się. Na EDB nic gadaliśmy. A ostatni był chórek. Pośpiewałam trochę sobie. Ogólnie w szkole dzisiaj fajnie było. A po szkole znowu do domu i znowu to samo. Ale co tam. Po kolacji poszłam na rolki trochę odreagować. Przyznam ze pod samochód bym wjechała. Ale ominął mnie. Po prostu za wolno jechał. Babcia jakas tam siedziała i mi pokazała że głupia jestem.

Na koniec kilka fotek z wycieczki :
Bo to właśnie chwila jest najważniejsza 
życie może być piękne...

środa, 13 czerwca 2012

"Kocham cię"

...Przyszedł do mnie
I przetarł
Moje zapłakane oczy
Kocham cię
Takim jakim jesteś
Za twoją głęboką wiarę
Która budzi we mnie
Zaufanie
Kocham cię
Za twoje dobre serce
Które jest pełne ciepła
Kocham cię
Za to ciepło
Które ofiarujesz
Bliźniemu....

Jakby tak ktoś przyszedł i przetarł łzy.... ;-/

Oj tam... Zmieńmy temat
Fajny nawet dzisiaj dzień był :) Najpierw chyba z 25 minut do szkoły jechaliśmy bo autobus się popsuł. Ale było fajnie, o meczu dyskutowałyśmy.  Widać Euro wszystkich zaciekawiło nawet dziewczyny. Nigdy bym nie pomyślała że one mogą tyle o tym wszystkim wiedzieć ;D A jak dyskutują... coś niesamowitego :)

Wyjazd do Ostrowa ;) co prawda trochę mi się tam nudziło, ale nie było źle. Jak się te wyniki skończyły to już było lepiej. Dużo lepiej. Zaczęło mi coś odwalać. Ale ja tak czasami mam. Idzie się przyzwyczaić.

Już widzę co się jutro będzie działo- dzień przed wycieczką. każdy będzie przeżywać :D Ciekawa jestem co się tam będzie działo, jeśli świecąca myśli że będę robić tylko to na co ona pozwoli to się grubo myli. Dla mnie najważniejsze jest to żeby był Internet. Bo i tak będą nudy...

A dzisiaj miałam pokój posprzątać ;/
Jakoś mi to nie wyszło :)

Piosenka

wtorek, 12 czerwca 2012

Coraz bliżej końca

Malutka zmiana w wyglądzie bloga, sama nie wiem czy na lepsze czy nie, nie mam zdania na ten temat.
Jeszcze muszę dać z boku rubrykę z "cytat na dziś"- tylko nie wiem czy to wypali, bo to się wiążę z codzienną zmianą ;) a znając mojego lenia nie wiem jak z tym będzie. Ale raz na dzień można tą minutkę poświęcić :) a może lepiej "cytat tygodnia". Jeszcze się zastanowię.

Dzisiaj mecz!! Trzeba oglądać, jak to wypada na polaka głosuje na nich chociaż wiem że przegrają. Ale co tam 2:1. :-)

Wczoraj siedziałam do drugiej. Szukałam czegoś na zakończenie roku. Nawet mi się udało coś znaleźć, pani powiedziała że jeszcze zobaczy ale chyba może być, jak nie to niech sobie sama poszuka ;D
Dzisiaj w szkole było nawet nie najgorzej, jedna z gorszych rzeczy to odwołane kółko :( brak chórku to już nie ten sam wtorek. Dziewczyny coraz bardziej przeżywają wycieczkę. A ja jakoś nie mam zapału na nią jechać, najchętniej bym nawet zrezygnowała ale już trochę za późno... Może to dlatego że Martyna nie jedzie, to już nie będzie to samo. Ale ostatni raz wspólnie to trzeba wykorzystać choćby miała to być najgorsza wycieczka na jakiej byłam. Wróćmy jednak do wydarzeń z dnia dzisiejszego. Chemia- normalka nudy max. WF- pana nie było- czyli nudy max, Matma- wszystko proste, wkurzyła mnie wczoraj pani Moch, odpowiadałam na jej pytania to mi powiedziała że mam nic więcej nie mówić, przestałam jej odpowiadać na pytania to stwierdziła że nic nie robię- koszmar, a jak jej się spytałam co mam w końcu robić i gdy stwierdziłam że wszystko co robię jest źle- jak mówię źle jak nic nie robię źle to mi groziła uwagą. Ona po prostu już mi nie chce piątek wpisywać bo bym miała ich za dużo. :) Następnie dwa polskie, materiał już przerobiony ( zresztą już na każdym przedmiocie) to nie było co robić. Czyli nudy max. I ostatnie EDB sprawdzian- prosty!! 20 minut i napisany. Nie wiem po co teraz chodzić na lekcje ;/ Lekcje teraz powinny być na świeżym powietrzu i takie milsze ;)
I dom.... a teraz leże i łeb mi pęka... ;/ i co dalej??  :)




Niedługo wakacje sama nie wiem czy się cieszyć czy nie, cieszę się bo odpocznę trochę i może wkońcu się wyśpię, ale są i minusy nie będę co dziennie widywać znajomych, ostatni raz z nimi w takiej grupie, w takim składzie- nie chce się tego kończyć. Ale wszystko musi się kiedyś zakończyć, czas na nowy etap. Może to i dobrze.

A i jeszcze skład gazetki niedługo  ;D - są jednak jeszcze powody do radości...
Na koniec jakaś pioseneczka....
Tylko mam dylemat... ;-/
                                 A jednak.. :::::::::



sobota, 9 czerwca 2012

uśmiech oznacza zwycięstwo

Dzisiaj było tak inaczej, tak weselej.

Wstałam wcześniej. Pomagałam tacie. Niby nic się nie działo, ale jednak coś się stało. Dzisiaj pierwszy raz od dosyć dawna tak normalnie rozmawiałam z mamą. Teraz tak sobie myślę, że czytając to ktoś może stwierdzić, że głupia jestem. Ale na serio nie pamiętam ostatniego dnia w którym bym z nią o czym gadała. Nie wiem jak to Dawid robi że on tak na legalu pożartuje z nią i wszystko, ja tak nie umiem. Dawid też był dzisiaj w nastroju. Pożartował, powygłupiał się :) Więc dzisiejszy dzień uważam za udany. Na dodatek placek upiekłam. Nawet mi wyszedł ;D pycha...

Dzień przyjaciela- "spraw by twoi przyjaciele czuli się wyjątkowo" (o ile dobrze pamiętam tak to szło). Więc ja postanowiłam moich przyjaciół już obdarować w piątek, bo wiedziałam że dzisiaj ich nie spotkam. Więc Martynka dostała różyczkę i lizaka ucieszyła się max, a druga reakcja była taka- "a ja do ciebie nic nie mam" :) heh... Mi wystarcza sama jej obecność. A rysunek myślę że zrobił niespodziankę :) Nie wiem jak dużą, ale mam nadzieje że chociaż malutką. Uśmiech na twarzy był, a to jak dla mnie to już dużo. To było w moich zamiarach. Sprawić uśmiech na twarzy. W obu przypadkach mi się to udało.Odniosłam swój sukces, to moje drugie zwycięstwo. Pierwsze było wtedy, gdy poznałam te dwie wspaniałe osoby... :)

Dzisiaj chyba idę za chwilę spać, chociaż jeszcze wcześnie... może jeszcze poczytam.
Na koniec:


wtorek, 5 czerwca 2012

Brak weny

Cały dzień taki do kitu trochę, a teraz mi uśmiech z twarzy nie schodzi. Małe-wielkie rzeczy a tak cieszą. Ale zacznijmy od początku. Nie no na serio nic nie umiem z sensem napisać. Ale ok ja bierzem się do roboty :). więc... (dziwnym trafem nadal nic)
.......
.......
.......
.......
ok mam. Wstałam rano, i poszłam do szkoły. (sukces, zaczęłam xD) w szkole brak nastroju. Miałam taką ochotę na czekoladę że masakra. Po niej zawsze się nastrój poprawia, no prawie zawsze :-) Mała kapka tego całego humoru przyszła na wychowawczej. Musieliśmy plakat zrobić o przemocy. Oczywiście cała klasa miała robić ale okazało się że robiłam sama z Beatą. Oj przepraszam pani nam pyci, pyci pomogła. Zaczęłam rysować tą dziwaczną dłoń ale nie potrafiłam więc ona wkroczyła. Jak narysowała tą dłoń to ja dziękuję. Ubaw jak ja nie mogę. Zlitowałam się i spięłam i w końcu narysowałam. potem kilka napisów i plakat gotowy. A na wf co się działo. Już wtedy humorku powróciło trochę więcej ale to nadal nie było to... Niemiecki i chata. W domu jak zawsze. Lubię te dni gdy wracam o 16 ze szkoły :-) Jutro xD Jest kółko jest moc... ;-)
Dobra mijają wolno te głupie, długie godziny, ale jakoś lecą. Byle do kolacji, potem to jest lepiej.  No to po kolacji poszłam sobie piłkę do kosza porzucać. A potem na truskawki!!! A po truskawkach to miałam taki nastrój jak na wf. Czyli dobrze jak nie za dobrze. I tak zleciał dzionek potem lekcjeee... Co prawda nie lekcje ale nauka - historia ;/ w środe rozprawkę na lekcji będziemy pisać i trzeba się nauczyć, ale co tam to jutro :) Dzisiaj nie mam ochoty, następnie gg, szczere rozmowy które uwielbiam. I dobrnęłam do mety. Idę do łazienki- prysznic i te sprawy. Wracam jak gdyby nigdy nic i o mało w kartony nie weszłam. Wiem brzmi to jak z "M jak miłość" ale taka prawda, idę do pokoju a tam pod drzwiami dwa kartoniki. Farby i pędzle. Wow... Szok... Wuja :) Po prostu go kocham. Podziękowałam mu i spytałam czy to spóźnione dzień dziecka, a on tylko: nie wiem, czy się nada.... :) Nie no brakuje mi słów. Namaluję coś dla niego :-) I to będzie jedyne dzieło które mi się uda, oj drugie dzieło po sławnej krówce oczywiście :-) A teraz tak się ciesze że muszę się mleka napić. Więc idę odwiedzić lodówkę, na pewno tęskniła.
A teraz Martynka się odezwała....- TO ONA JESZCZE NIE ŚPI??? nie no żarcik :)

niedziela, 3 czerwca 2012

Nicnierobienie

Super... Właśnie przed 10 minutami dowiedziałam się, że nic nie robię.
Widocznie to co robie nikogo nie interesuje, ba... nie to nikogo nie interesuje. To ja nikogo nie interesuje. Coraz więcej ludzi ma mnie gdzieś, a przychodzą tylko wtedy, gdy coś potrzebują. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja głupia zawsze się nad ludźmi lituję. Miękkie serce, czy jak to tam nazwać. Nigdy nie potrafię odmówić. Jakoś to znoszę, ale kiedyś nie wytrzymam. Mam dosyć tego wszystkiego. Jest coś do zrobienia to każdy taki milutki a jak nie ma sprawy żadnej to nawet człowiek nie spojrzy, nie odezwie się. To jest nie do wytrzymania.
Wróćmy jednak do nicnierobienia. Odmówię zrobienia jednej rzeczy na dziesięć to od razu jestem nicnierobem, i tylko potrafię leżeć przy laptopie. Tak tylko szkoda że ona nie widzi że to że siedzę z laptopem to nie jest nic. Zapomniałam, przecież nauka sama wchodzi do głowy, a rozprawki przecież same się napiszą. A jak mam jakąś jedynkę to się pyta dlaczego się nie nauczyłam, a gdy chce się uczyć to narzeka że nic nie robię i mam się do roboty wziąć. Mam dosyć tego punktu widzenia. Ja zawsze byłam i będę NAJGORSZA. To że Dawid całymi dniami siedzi w pokoju to jest nic. To że nawet talerza po sobie nie umie umyć to nic przecież ona za niego może umyć. To że nie wstanie na obiad - to on może, a jak ja nie wstanę to wielki hałas, że później będę po lodówce szperać. Mam dosyć bycia drugą wolałabym w ogóle nie być. Jak zacznę nic nie robić to dopiero otworzy oczy. Ja sobie nie pozwolę. Jeszcze jej się głupio zrobi. Teraz od kilku dni nie piję to myśli że robi za wspaniałą mamusię? Wcale nie. Po prostu jej nienawidzę. Kiedyś potrafiłam z nią rozmawiać, a teraz gdy mam jej coś powiedzieć to jestem chora. W ogóle z nią nie gadam. Jak już jej w czymś pomagam to bez słowa, jest cisza. A jak mnie o coś zapyta a ja nie odpowiem to sie drze czy nie umiem odpowiedzieć. Kiedyś się wydarła czy nie umiem odpowiedzieć a ja akurat coś jadłam to jej się głupio zrobiło gdy powiedziałam że z pełną buzią się nie mówi. Ciekawe jak długo jeszcze będę musiała to znosić. Jak nie wytrzymam to będzie za późno. Ale jak już stwierdziłam i tak się nikt mną nie interesuję więc każdemu będzie wszystko jedno.
Teraz trochę zmienię temat. Jeszcze kilka tygodni temu nie chciałam wychodzić z tej szkoły. Teraz myślę, że może to i lepiej. Niektórzy przynajmniej nie będą musieli ze mną na siłę gadać i mnie widywać. Ulży im. A wiem że jest trochę takich ludzi. Nie mam pojęcia czy oni myślą, że ja doła złapie cz coś gdy mi powiedzą "odczep się" przecież to czuć jak ktoś czuje do mnie niechęć. Wystarczy tylko powiedzieć " nie chcę z tobą gadać", trochę szczerości jeszcze chyba nikomu na złość nie zrobiło.
Ja nie potrzebuję fałszywych ludzi wokół siebie.
Ja nie potrzebuję litości!! 

piątek, 1 czerwca 2012

Na deser


Dzień Dziecka

Nie lubię tego święta. Nie wiem dokładnie dlaczego, ale wydaje mi się, że wszystko jest takie sztuczne i podstawione. Może po prostu jestem przewrażliwiona albo coś w tym stylu.
W szkole był w tym roku nowy wymiar dnia dziecka. Jak zwykle nasza klasa dowiaduje się o wszystkim ostatnia. Ale do tego zaczynam się powoli przyzwyczajać. Zawsze tak było. Ale się spięliśmy. Na szybko skecz, scenariusz, role rozdane wszystko ok. Stary skład tylko inny kabaret. Wszytko ładnie, pięknie, elegancko aż nie okazało się że kabaret jest "nieodpowiedni" wszystko inne jest ok tylko jak zwykle my. Bo przecież jakby to było gdybyśmy raz coś wygrali. Tylko że my umiemy odpuścić, zawsze odpuszczamy we wszystkim. Przykro mi się na maxa zrobiło jak to usłyszałam. Coraz więcej ostatnio rzeczy wyszukanych, czy napisanych przeze mnie jest nieodpowiednich. Doszłam do wniosku że to był ostatni raz kiedy chciałam coś zrobić. Nigdy więcej. Bo niby po co. Siedziałam godzinę żeby scenariusz napisać na marne. Godzina w plecy. Ale co tam. I jak zwykle klasa 3 gimnazjum najgorsza. Do tego zdążyłam się przyzwyczaić. Potem będzie że się nie angażujemy w nic i że to nasza wina. A przepraszam, czy to jest moja wina że ostatni się o tym dowiedzieliśmy i czy to jest moja wina że nasza praca poszła na marne? Chyba raczej nie. Miałam nerwa i nawet długo mnie trzymał.
Kolejna sprawa i kolejne zdenerwowanie. Mecz. Zaproponowałam żeby zagrać dziewczyny z trzeciej na nauczycieli. Nie wiem czy ktoś to przypadkiem źle zrozumiał, czy było to specjalne nie wnikam. Po prostu dowiedziałyśmy się że ma grać 2 gim. nie no spoko wszystko było by ok niech sobie nawet  grają jestem za, tylko wypadało by szczerze poinformować nas, że jest taka sytuacja i nie chcą grać na nas tylko na klasę drugą. Wtedy nie było by problemów. Trochę szczerości i każdy byłby zadowolony. Ja wiem że niektórzy by ucieszyli jakby zamiast nas na boisku stanęły inne dziewczyny, o rok młodsze. To było widać i tego nie da się ukryć. Nie wiem czy niektórzy myśleli że my się obrazimy jeżeli powiedzą- " słuchajcie jest taka i taka sytuacja mieliśmy grać ale wolimy zagrać na 2gim" tak trudno było? Czułabym się lepiej.
Ja nie potrzebuje litości ani w jednej ani w drugiej sprawie. Wole szczerość. Ale wszystko było minęło.
Co do meczu to się odbył. I było zabawnie. Sama nie wiem czy to była pozytywna energia czy wymuszony uśmiech. Ale nawet jeżeli niektórzy udawali to im to wychodziło. Nie da się ukryć. Końcowy wynik 3:2 oczywiście dla nas :-) Mi się podobało chociaż miało mnie tam w ogóle nie być. Chciałam odpuścić.

Na zakończenie taki mały incydent zabawny incydent :-)
Pani Świerblewcka przyjechała ze swoimi synkami. Takiego jednego małego słodziaka ma. Jak się nie mylę to Kacper. No i Łukasz się pytał czy jak go zagada to czy dostanie 5 z historii, a pani stwierdziła że jak on mu odgada to dostanie nawet 6. Nie udało mu się. Mi na początku też, ale później mi dał część i teraz nie pamiętam co ale odgadał do mnie :) Pani słyszała, więc może jakaś szósteczka na z historii... heh :-) 

No i tak jakoś minął ten dzień. Niby dzień dziecka, a jak każdy inny.