Powiem wam nawet że dzisiejszy dzień był jednym z lepszych, które ostatnio mi się przytrafiły. Po pierwsze olałam to co sprawia największy ból. Starałam sie po prostu nie zwracać na to uwagi i to ignorować. Szłam swoim torem i na zbaczałam z kursu. Po drugie- po lekcjach poszłam na zakupy i kupiłam prezent, choć nie wiedziałam co, to coś wymyśliłam. Mam nadzieję, że choć trochę się spodoba, bo na prawdę miałam pustkę w głowie. Po trzecie- dotarłam na koncert, na którym grała Pyśka :) Pamiętam, że jak mi o tym powiedziała, to ja zareagowałam, ze tam będę, potem jednak wszystko mi się pomieszało i trochę rzeczy zawaliło, ale dzisiaj koło mc'a spotkałam jej siostrę z koleżankami i tak się zgadałyśmy, że idzie na koncert na dziewiętnastą. No to ja pomyślałam, że może jeszcze będą bilety, no i nie zgarniecie- były :) Niestety nie dosiedziałam do końca, ale na najważniejszym byłam. Całość ogólnie mi się bardzo spodobała. Takie super odreagowanie całego ciężkiego tygodnia. Chyba częściej bym musiała gdzieś się wyrwać, może by mi się przyjemniej zrobiło. Po czwarte- heh.. aż tak dobrze to nie jest :)
Niestety nie ma dnia bez minusów. Boli mnie kolano! Wczoraj jak zaczynałam biegać o mnie już lekko pobolewało, ale przestało. Później jak skończyłam to znowu zaczęło. I dziś jak wstałam. I jak chodziłam. Tak mnie rwie.... ;/ Ale maścią posmarowałam i czekam na poprawę, bo przecież jutro musi przestać, bo trzeba biegać.
A teraz chyba pójdę spać. Zapowiada się ciężki weekend. Muszę się nauczyć historii i biologii. I nie ma że nie mam siły, po prostu muszę! Dam radę.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz