Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


czwartek, 19 czerwca 2014

Kiekrz

Obiecałam wystukać coś o wycieczce.
Pogoda nam się udała :) I to było bardzo dobre, nie wyobrażam sobie tego wszystkiego w deszczu. Dzień pierwszy był super. Po przyjechaniu na miejsce było ogarnianie pokoi i zakwaterowanie, czyli norma. Później poszliśmy na musztrę z policjantami. Było trochę śmiechu, trochę powagi i trochę starania się :) Ogólnie wyszło wszystko dobrze. Następnie był obiad. Bez pomidorowa zupa pomidorowa. Jakkolwiek to brzmi ta zupa nie miała smaku jedynie makaron był dobry :) A na drugie danie były zemniaczki i nóżki z kurczaczka. Szału to nie robiło, ale zjeść się dało. W końcu każdy lubi coś innego i inaczej doprawione więc było ok. Wszyscy przeżyli nikt się nie otruł, każdy przeżył. Aaaa... zapomniałam, gdy wracaliśmy z musztry zaczęło mnie boleć znowu kolanko. Nie ma co, jeszcze mi tego brakowało. Na szczęście jednak zapakowałam maść i bandaż, bez tego to bym chyba nie dała rady. Jak po obiedzie chodziliśmy po łąkach, lasach, polach, czy co to tam było to myślałam że nie dojdę z powrotem. Dostaliśmy listy i nim musieliśmy się kierować do celu. Podzielili nas chłopacy i dziewczyny. Kierując się według wskazówek dotarłyśmy jakoś do tych głupich łódek, potem szukaliśmy polany, którą minęłyśmy bo nie wiedziałyśmy o co chodzi. Więc trzeba było wracać i robić jakiś totem nie niszcząc drzew i krzewów. Tu związałyśmy, tu owinęłyśmy, tu coś dołożyłyśmy i w końcu nadszedł czas powrotu. Wtedy to myślałam że kolano mi pęknie. Jednak dotarłam na miejsce i po drodze usłyszałam, że jestem dzielna dziewczyna :) Musiałam w pewnym momencie zwolnić i akurat nauczycielki szły za mną i się pani zapytała jak kolano, i powiedziała że jakbym się nie czuła na siłach to mogę zostać następnym razem w ośrodku, czy coś w tym stylu. A ja że dam radę najwyżej będę skakać na jednej nodze i właśnie wtedy padły słowa że jestem dzielna :) Nie ma co, to w końcu JA :D
Później poszli do sklepu, ja już nie dałabym rady, a poza tym nic nie chciałam, jednak później i tak poszłam. Następnie kolacja, odpoczynek i "dyskoteka" :) Tak się wybawiłam że masakra. Mam nadzieję że wyczuliście sarkazm :) Ale potańczyłam trochę, no i z laskami znalazłyśmy czas na porobienie zdjęć. Godzinna 22.30 rozejście do domków, czas na prysznic i sen. Jednak w nocy godzinne warty. Już wiedziałam że moja i Natalii przypada od 3.30 do 4.30. A o godzinie 2.30 było bardzo fajnie. Akurat ja całej tej nocy nie spałam, zdrzemnęłam się na 10 minut przed samą pobudką, ale to szczegół. Więc godzina może 2.20 laski te co się na warcie świecą nam lampką do okna, wszyscy u nas śpią tylko nie ja. Myślałam że im się nudzi i dla jaj. Dziesięć minut później na czele z nauczycielem robią pobudkę wszystkim. Pada hasło - macie pięć minut i macie być wszyscy na zbiórce. Więc wszyscy wskakują w dresy i bluzy i jechane. Tam się okazało, że mamy szukać tych durnych totemów, co je robiliśmy. Nawet nie wiek kto i wiem tylko że w jakiś krzakach, jakaś laska znalazła i poszłyśmy spać. Chłopacy niby nie znaleźli ale i tak poszli spać. Ległam się na łóżko, wiedziałam że i tak nie zasnę, a za godzinę i tak musiałam wstać więc to byłoby nieopłacalne. o 3.30 przed domek i pod koc. jakbym tak siedziała to by było jeszcze gorzej, bo było niesamowicie zimno. Więc po kilkunastu minutach poszłyśmy się przejść i foty sobie postrzelałyśmy z Natalią. I ta godzina szybko minęła. o 4.30 do domku, w piżamkę i pod kołderkę. Ale jak już wspominałam zasnęłam z 10 min przed pobudką, która było około siódmej. Rozruch poranny. Biegaliśmy, ja jednak przez moje kolano zgubiłam grupę. Śniadanko. Później kajdankowanie, jakieś odciski, coś jeszcze z kryminalistyki, następnie żaglówki albo łódeczka. Posterowałam sobie łódeczką :) Fajna zabawa :) Później jogging, byłam pierwsza na mecie :) Było tak fajnie gorąco. Obiad. A po obiedzie szliśmy tak gdzie pierwszego dnia na musztrę i tam były takie niby podchody, a zwało się to Bieg Patrolowy. Były 4 drużyny i każdy miał swoje zadania. Trzeba było wszystko zrobić. Byliśmy jako drudzy, ale nasze rezultaty były lepsze :)
Powrót, kolacja, ognisko, "dyskoteka", sen. Tym razem trochę spałam, oczywiście oprócz warty na której czuwałam :) No i ostatni dzień. Znowu rozruch, tym razem dobiegłam jako pierwsza i się nie zgubiłam. Śniadanie, wielkie sprzątanie i wyjście z ośrodka. Poszliśmy oglądać koniki policyjne, jakiś tam pokaz był, końcowy apel i na pociąg. I do domu. I koniec. Wreszcie.
Fajnie było pod względem tych "atrakcji". Te wszystkie podchody, warty, zabawy, biegi, itp. To było super. Jedną rzeczy bym w tym wszystkim zmieniła i bym nie uważała tej wycieczki za taką beznadziejną. Stwierdziłam, ze to była ostatnia na jaką pojechałam. Jedyna wycieczka na której  nie dałam rady psychicznie i po prostu gdy zostałam sama nie zapanowałam nad łzami. Na szczęście nikt nie widział. Było minęło :) I nie powróci!
Teraz wam wrzucę kilka fotek i kilka jeszcze później jak mi Monika prześle :)


W tej fotce chodziło o to, żeby był widoczni napis na łodzi, jednak nasz fotograf tego nie zaczaił ;)


Z Moniką na pomoście czy co to tam było :)


sweet focia z Darią :)

Dancing z Monią

Efekty warty, za niedługo wzejdzie słońce, czekałam długo żeby zobaczyć wschód jednak później skojarzyłyśmy że to nie po tej stronie więc i tak nie zobaczymy ;( A mogło być tak pięknie.


A ta fota mi się podoba :)





A tu już za dnia. I to właśnie ten napis miał zaistnieć na tamtym zdjęciu :)
Marzyciel
Te wszystkie łodzie i żaglówki miały super nazwy :)



I na koniec koniki :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz