Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


wtorek, 4 lutego 2014

Akcja "ratunkowa"

No to mieliśmy dzisiaj przygodę.... Ale wszystko zaczęło się tak :
Babcia postanowiła jechać na jakiś czas do cioci, tak na kilka dni odpocząć. Dawid, że ok, zawiezie ją. No to i ja się zabrałam. No i pojechaliśmy. Trochę posiedziałam u cioci, usłyszałam że schudłam i posprzeczałam się z nią na ten temat. Bo dziwnym trafem każdy to dostrzega tylko nie ja. masakra! Poźniej poszłam do Agaty, też posiedzieliśmy, pośmialiśmy się, zarówno tu jak i tu nasłuchałam się że mam przyjechać na ferie, chociaż na parę dni. Jeju oni mi oferowali nawet, że po mnie przyjadą :) Cudnie :) W sumie to chyba się jednak skuszę. Ale najgorsze w tym wszystkim będzie to, że nie będę mogła ćwiczyć, ani nie będzie tam moich hantelków. Szkoda by było się tak opuścić na te kilka dni i potem z powrotem robić wszystko by zatrzymać kondycje. Ale chyba się skuszę, najwyżej zdecyduje się tam na bieganie, bo przecież pogoda ostatnio całkiem dobra. Ale wróćmy do dnia dzisiejszego. Po tak mile spędzonym czasie przyszedł czas na powrót do domu. No i jedziemy, najpierw przebiegły nam ulicę dwa kotki w tym jeden czarny. czy to był jakiś znak? Chyba nie, tym bardziej że ja przesądna to nie jestem. No i jedziemy dalej, jesteś już pod Korytnicą i nagle JA: O JEZU- i po chwili dodałam- tam ktoś leżał! Dawid tak na mnie i "Zatrzymujemy się?" po czym powoli zwalniał. Powiedział że pewnie pijany, ja potwierdziłam, ale przecież równie dobrze mogło się mu coś stać. NO i zaczął cofać, powiedział że mam iść zobaczyć. Ja w panikę, że jak poznam czy jest pijany, a jak mi coś zrobi? Spojrzał na mnie i po prostu powiedział że wyczuję. Przed wyjściem powiedziałam "choć ze mną" Poszedł :) Złapałam tego faceta za ramie i pytam czy mnie słyszy? A on nic, nawet się nie rusza. Próbuję znowu i nic. Do Dawida,  że nie reaguję, od podszedł porządniej nim wstrząsnął i się obudził. Jaka ulga. Ale jechało alko jak nie wiem. Bełkotał coś po swojemu, podnieś się nie umiał. Wyciągnęliśmy z niego jak się nazywa i że mieszka w Bieganinie. Pytamy gdzie dokładnie a on że w Bieganinie. I nic więcej. Ja na Dawida, że go przecież nie zostawimy tak, jeszcze się zabije a ja nie chce mieć nikogo na sumieniu.  Dawid, że możemy go odwieź ale przecież nie wiemy gdzie. Po chwili dał nam dowód, pomyślałam że tam przeczytamy numer domu i trafimy, jeżeli był rowerem nie może być z daleka. Wyciągnął ten dowód, ale się okazało że to nie jego, chyba to żony był i to jeszcze ten stary taki. A tam nic znaleźć nie idzie, za nic w świecie nie było tam numeru domu. W tym czasie wybełkotał numer, ale wierz tu teraz pijanemu, ledwo trzymającemu się na nogach mężczyźnie. Powiedziałam do Dawida, ze przecież go nie zostawimy, najwyżej staniemy i zapytamy jeżeli znamy nazwisko to może go skojarzą. Zapakował rower i pojechaliśmy w stronę Bieganina. Stanęliśmy przy pierwszym domu jaki się trafił i podeszłam zapytać. jak ja się cieszyłam że otworzyła taka miła pani :) Doszłyśmy do wniosku o kogo chodzi i powiedziała mi gdzie n mieszka. Podziękowałam i pojechaliśmy dalej. Jednak okazało się że albo my się pomyliliśmy w liczeniu, albo ona, bo to według obliczeń wyszedł nam o jeden dom dalej niż tej pani. Ale w końcu dotarliśmy. Poszłam do owego domu, a tam pies pod drzwiami, większy niż Rambo. Ale w końcu ktoś wyszedł. Było ona może w moim wieku. Potwierdziła że on tam mieszka i powiedziałam jaka jest sytuacja.  Zawstydziła się ogromnie. Zresztą kto by się nie zawstydził. Jakby do mnie przyjechali obcy ludzie i powiedzieli, że znaleźli np. tatę, (bo to chyba jej ojciec był) pijanego, który leżał przy drodze to bym się pod ziemie zapadła. Tak też poszła za mną wzięła rower i już jej więcej nie zobaczyłam.
A my wróciliśmy do domu. Super przygoda co nie? Jakby on tam tak leżał przez całą noc, a zapowiadają ujemne temperatury, kto wie co by z nim było? A tak mam spokój, bo wiem że dotarł do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz