Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


czwartek, 12 września 2013

Troszkę czasu :)

Lubię taką chwilę, gdy jest trochę spokoju, mogę usiąść, pomyśleć, napisać coś tutaj. Tych chwil jest niestety z dnia na dzień coraz mniej i własnie dlatego z dnia na dzień coraz bardziej je sobie cenie. Dawno nic nie pisałam i tak szczerze to nie wiem od czego powinnam zacząć. Drugi tydzień szkoły dobiega końca, liczę na to że miesiąc za miesiącem będzie uciekała bardzo szybko, byle do czerwca. Jest czwartek, jutro piątek, a że nie mam dwóch ostatnich lekcji to minie szybko. No i weekend. Ale od ostatniego weekendu też się trochę wydarzyło. Aaaa... wspominałam że zjechałam ze schodów? :) Schodzę sobie na legalu i nagle wylądowałam na dole :) Tak szybko jak spadłam tak też szybko się podniosłam. Co prawda z bólem, ale dałam radę. W efekcie mam bzzzytkiego siniaka na ręce i mnie bolą plecy, znaczy tak w jednym miejscu, tak bardziej na dole. Boli to teraz chyba za dużo powiedziane, bo już przeszło, ale czasami jeszcze da się to odczuć. We wtorek mieliśmy WF i normalnie były takie mini zawody. Kilka konkurencji i która drużyna pierwsze, nie chwaląc się wygraliśmy :) Ale do czego dążę, ostatnią konkurencją była takie coś, że trzeba było biegnąć tyłem do materaca, zrobić przewrót w tył, obiegnąć słupek, przewrót w przód i biegnie następna osoba z rzędu. No a ja sobie biegnę i dobrze m idzie, końcowa fazę, robię przewrót w przód z rozbiegu i tak walnęłam na to bolące miejsce... i taki ból. Ale dałam rade :) Miało być po kolei a z soboty weszłam na wtorek. W niedziele nic się ciekawego nie działo, Agata przyjechała, to trochę posiedzieliśmy, pogadaliśmy itp. A poniedziałek? To był dzień. Szkoła od 12.30. Pospałam sobie do dziesiątej, poszłam do sklepu po chlebek, normalnie zjadłam sobie na spokojnie śniadanko. W szkole też mi szybo minęło. Siedzę przy kompie, bo mieliśmy pracownie ekonomiczną i tak patrzę na zegarek a to już 16. Nawet nie zauważyłam kiedy to się stało. Lekcje skończyły się o 17.40 a busa miałam o 20. Coś trzeba było robić. Wybrałyśmy się z Dominiką do MC. I jakoś czas minął. W domu byłam przed dziewiątą. Środa była wczoraj, ale nie pamiętam co się działo :) Ta moja pamięć. Wiem że niemiecki był, a niemieckiego nie lubię. A dziś? Lekcje nam skrócili! Fajnie, bo tak szybko minęło. Lekcja 30 minut to w sam raz :) jedna za drugą leciały. Ominęłam polski, oczywiście ja tego nie chciałam, ale tak wyszło. Poszłam z Natalką do pani pedagog, bo ona po jakiś wniosek chciała  iść No to sobie usiadłam i się rozgadałyśmy, przyszła Dominika i przypomniała, że miałyśmy o wolontariat spytać. No to czekałyśmy aż pani ogarnie wszystkie te wnioski i na spokojnie nam odpowie na pytanie. Czekałyśmy całą przerwę, i lekcję, ale i tak nic nie załatwiłyśmy. Nie moja wina przecież, że przyszłyśmy na dwie minuty, zwolnione byłyśmy na sekundę, a siedziałyśmy tam 40 minut :) Przyszedł czas na autobus. W końcu... Ale nie sądziłam że będę tyle stać w korku! TO była jakaś masakra. Jeszcze jak na złość nie wzięłam książki, żeby sobie poczytać. Nie wieżę że zmarnowałam tyle czasu! Jak na złość musiałam zapomnieć. A zaczęłam czytać "Ofiara losu" kontynuuje czarną serię :) Znaczy kontynuuję ale w dalszym ciągu od tyłu :) Dotarłam ze spóźnieniem do Koryt, nie ma jak to odwiedzić stare śmiecie :) W bibliotece jak zwykle powitał mnie uśmiech na twarzy ze strony p. Uli. Więc stwierdzam, że bardzo mile spędziłam dzisiejsze popołudnie. Tak jakoś niestety bardzo szybko zleciał mi tan czas. Jak to mówią w miłym towarzystwie czas szybko płynie. Ale spotkanie bardzo miłe i udane. Dziękuję za poświęcony czas :)

Po przyjeździe dowiedziałam się, że Dawid zrezygnował z Wrocławia, a to oznacza, że będzie wyjeżdżał tylko na weekendy. Co mnie o dziwo cieszy, bo tak pusto w domu bez niego. W niedziele dużo o tym myślałam, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej, że te czasu gdy było się małym i grało w piłkę na ogródku już nigdy nie powrócą. Dziwnie się to wszystko ostatnio układa. Wszystko się zmienia, coś jest, a później tego nie ma. Jakoś nie mogę się przyzwyczaić, chociaż sytuacja się powtarza już po raz któryś to i tak dziwnie się czuje i sama nie wiem czego bym chciała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz