Powinien być jeszcze jeden dzień, który można by poświęcić na poczytanie książki, nauczenie się czegoś, może napisanie jakiegoś wiersza, własnie bo konkurs tuż tuż... Nie ma weny, a jak jest wena nie ma czasu. A co do weekendu co to są dwa dni? Piątek się nie liczy bo jak się wróci ze szkoły to się nic nie chce. Sobota- trzeba posprzątać domek, pomóc trochę tacie w miarę możliwości, potem kościół, jak się wraca to już ciemno i pozostaje oglądnąć coś w TV lub "posiedzieć" w necie. No i po sobocie. Przychodzi niedziela, w niedziele się nic nie chce, ale człowiek musi się uczyć bo w poniedziałek do szkoły, na szczęście na godzinę 12.30 więc można się wyspać i w autobusie się pouczyć i powtórzyć to co będzie potrzebne. Niestety następny tydzień nie należy do luźnych tak jak ten nie należał. W poniedziałek kartkówka, wtorek sprawdzian, środa... heh w środę praktycznie nic nie ma, ale ja nie pisałam tydzień temu kartkówki więc raczej będę musiała ją napisać, czwartek kartkówka- "tylko" 100 angielskich słówek, oczywiście 90% z nich nigdy nie słyszałam i piątek- w piątek nic zaplanowanego nie ma i mam nadzieje że tak pozostanie, bo w czwartek nie będzie czasu na naukę. Mam nadzieje że dotrwam jak najdłużej bez oceny niższej niż dostateczny, po pierwszym miesiącu mam trzy ocenki, dwie piąteczki i czwóreczkę. Jakby tak dalej było to bym nie pogardziła. Oczywiście lepiej idzie niż w tamtym roku, bo wtedy to pierwszą moją oceną było 2+, ale na szczęście w tym roku nie ma geografii :) Ale jeszcze miesiąc się nie skończył, jeżeli jutro pani odda sprawdziany z polskiego i dostane mniej niż trzy to będzie załamka. Sprawdzian nie był trudny, nie potrafiłam odpowiedzieć tylko na połowę pierwszego pytania i na połowę ostatniego. Ale brakło mi czasu. 11 pytań, w których trzeba było się w miarę rozpisać i tylko 40 minut. Więc żeby nie tracić cennych minut zostawiałam niedokończone zadanka, aby później się dłużej zastanowić, bo wyleciało na chwilę z głowy, ale później nie było kiedy więc zamiast 5 przykładów zostały 3. Wolałabym dużo bardziej odpowiadać niż pisać, było by to o wiele prościej dobrać w słowa. Ale cóż. No i jeszcze zostaje ocena z sprawdzian z matmy. Liczę chociaż na 4, ale znając mnie popełniłam banalny błąd w najprostszym zadaniu i będzie dużo mniej. Ale nie ma co mówić na zapas, będzie co będzie, najwyżej wykuję na poprawę.
A teraz zmykam zjeść jakąś kolację i wracam uczyć się na prawo :)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz