Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


poniedziałek, 30 września 2013

Dzień chłopaka

Dla wszystkich PANÓW

I tych większych i tym mniejszych
I tych starszych i tych młodszych


Najszczersze życzenia
Wiem że trochę późno, ale jakoś nie było czasu.

Więc WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!!!!!! :D
UŚMIECHÓW NA TWARZY I INTELIGENCJI (której brakuję) :)

P.S. A co do płci pięknej, mam nadzieje że nie zapomniałyście o "chłopcach".
Ja tatusiowi i braciszkowi kupiłam po lizaczku :D

niedziela, 29 września 2013

Co piękne to zbyt krótkie

Czy tylko mi się wydaje że te weekendy są zbyt krótkie?
Powinien być jeszcze jeden dzień, który można by poświęcić na poczytanie książki, nauczenie się czegoś, może napisanie jakiegoś wiersza, własnie bo konkurs tuż tuż... Nie ma weny, a jak jest wena nie ma czasu. A co do weekendu co to są dwa dni? Piątek się nie liczy bo jak się wróci ze szkoły to się nic nie chce. Sobota- trzeba posprzątać domek, pomóc trochę tacie w miarę możliwości, potem kościół, jak się wraca to już ciemno i pozostaje oglądnąć coś w TV lub "posiedzieć" w necie. No i po sobocie. Przychodzi niedziela, w niedziele się nic nie chce, ale człowiek musi się uczyć bo w poniedziałek do szkoły, na szczęście na godzinę 12.30 więc można się wyspać i w autobusie się pouczyć i powtórzyć to co będzie potrzebne. Niestety następny tydzień nie należy do luźnych tak jak ten nie należał. W poniedziałek kartkówka, wtorek sprawdzian, środa... heh w środę praktycznie nic nie ma, ale ja nie pisałam tydzień temu kartkówki więc raczej będę musiała ją napisać, czwartek kartkówka- "tylko" 100 angielskich słówek, oczywiście 90% z nich nigdy nie słyszałam i piątek- w piątek nic zaplanowanego nie ma i mam nadzieje że tak pozostanie, bo w czwartek nie będzie czasu na naukę.  Mam nadzieje że dotrwam jak najdłużej bez oceny niższej niż dostateczny, po pierwszym miesiącu mam trzy ocenki, dwie piąteczki i czwóreczkę. Jakby tak dalej było to bym nie pogardziła. Oczywiście lepiej idzie niż w tamtym roku, bo wtedy to pierwszą moją oceną było 2+, ale na szczęście w tym roku nie ma geografii :) Ale jeszcze miesiąc się nie skończył, jeżeli jutro pani odda sprawdziany z polskiego i dostane mniej niż trzy to będzie załamka. Sprawdzian nie był trudny, nie potrafiłam odpowiedzieć tylko na połowę pierwszego pytania i na połowę ostatniego. Ale brakło mi czasu. 11 pytań, w których trzeba było się w miarę rozpisać i tylko 40 minut. Więc żeby nie tracić cennych minut zostawiałam niedokończone zadanka, aby później się dłużej zastanowić, bo wyleciało na chwilę z głowy, ale później nie było kiedy więc zamiast 5 przykładów zostały 3. Wolałabym dużo bardziej odpowiadać niż pisać, było by to o wiele prościej dobrać w słowa. Ale cóż. No i jeszcze zostaje ocena z sprawdzian z matmy. Liczę chociaż na 4, ale znając mnie popełniłam banalny błąd w najprostszym zadaniu i będzie dużo mniej. Ale nie ma co mówić na zapas, będzie co będzie, najwyżej wykuję na poprawę.
A teraz zmykam zjeść jakąś kolację i wracam uczyć się na prawo :)

sobota, 21 września 2013

Wypracowanie

Wczorajsze pisanie wypracowania trwało od godziny dwudziestej do godziny pierwszej. Takie tam pięć godzinek na skajpaju z Dominiką. Ale to jeszcze nie koniec, bo została nam do napisania jeszcze połowa. Nieźle się wczoraj uśmiałam. Miałam chwile weny i chwile pustki, ale dałam radę i szło nam fajnie. Więc był moment gdy wiedziałam co chce stworzyć a nie umiałam tego dobrać w słowa, więc było ja mówię a ty piszesz. Dominika wzięła to do serca i coś nam się zrodziło: Trochę jest to nawet logiczne :)

"Nie zdawałam sobie sprawy, że nauczyciel może poczuć się zlekceważony moim zachowaniem. Tak też poczuła się Pani Profesor Milena Kulas. Z tego powodu jako karę zadała mi mi jako karę kazała mi napisać wypracowanie o temacie jedzenia na lekcji po lekcji po zadzwonieniu dzwonka nie po lekcji po zakończeniu lekcji nie czekaj gdy zadzwonił dzwonek ogłaszając nam koniec lekcji podeszłam do biurka Pani Profesor aby zapytać o szczegóły gdy nasza rozmowa potoczyła się na temat w kierunku aż do odpowiedzi dlaczego tak uczyniłam Pani dowiedziała się o mojej chorobie i zmieniła temat wypracowania."

Trochę jest to nawet logiczne :)

Bilard

Poniedziałki są dniami w które nie wiadomo co robić czekając na autobus. Tydzień temu po zjedzeniu pizzy poszłyśmy pograć w bilarda. Taka mała fotorelacja :)













Jakościowo trochę słabe, bo niestety było kiepskie oświetlenie, ale ważne że było fajnie :)

Fire

Tą piosenkę puściła nam w piątek pani na WOK-u. Spodobały mi się te rytmy i dzisiaj postanowiłam ją odszukać. Miałam mały problem, bo nie znałam ani wokalistki, ani tytułu, nawet zapomniałam jak słowa leciały. Wiedziałam jedno, że pochodzi od Romów. Szukałam długo, aż znalazłam listę najbardziej poznawalnych Romów. Znalazłam piosenkarkę Ayo i wtedy mi się przypomniało, że to ona. NO i tak oto odszukałam piosenkę :)




środa, 18 września 2013

Hipcio

Koniec... Co prawda nie wszystkiego, ale to co najważniejsze to zrobiłam. Pozostała mi dodatkowa nauka angielskiego i czytanie książki. Mam problem, bo chce przeczytać do piątku, a zostało mi przeszło 100 stron. Niby to jest nic, ale nie ma kiedy czytać. Zostaje mi tylko jutro autobus powrotny, mam 9 lekcji to sobie usiądę. W szkole nie będzie kiedy, w domu też brak czasu. Przydałyby mi się dodatkowe dwie godziny w dobie. Bym może się wyrabiała. Własnie nie ma czasu a ja się rozpisuje. Choć jest 21.30. czyli o 22 zacznę angielski jakaś godzinka mi zleci, potem jeszcze książka godzinka i jak tak pójdzie to przeczytam ją do tomorrow  :) Ale w takim razie muszę się pośpieszyć. Dzisiaj był dziwny dzień na matmie moja głupota mnie przerażała, ale na szczęście pozytywnie, kilka błędów: zamiast przeczytać "parametrów" moje usta wypowiedziały "parlamentów" Natka się trochę pośmiała, a po jakimś czasie zamiast powiedzieć że są jeszcze za dinozaurami czy jak to tam się mówi, to ja mądra stwierdziłam że są za mamutami. Taki tam błąd. Ale na serio byli daleko bo my to zadanko zdążyłybyśmy zrobić dwa razy. Od drugiej klasy uwielbiam matme bo nam nauczyciela zmienili. A i jeszcze wątek polskiego. Dzisiaj robiąc zadanie musiałam zbierać kartki bo mi wszystkie z zeszytu wyleciały. No ok nie wszystkie, ale wszystkie te co są luźne. No i weź tu bądź świętym i domyśl się którą gdzie włożyć. Ale zrobiłam zadanko i chyba półtora godziny nad nim siedziałam i są trzy stronki :) A ja miałam się nie rozpisywać. Chyba tak nie potrafię. No to zamieszczam wierszy, który przed paroma minutami skoczyłam pisać i spadam.


 Pewnej nocy przez pagórek
Szedł pośpiesznie Niebieski Kapturek
Spotkał dawnego przyjaciela
I zapytał jak się miewa
Hipcio w swej radości 
Zapomniał że się na kapturka złości
Tak się rozmowa ułożyła
że Hipcia z Kapturkiem pogodziła
Po zakończeniu długiej rozmowy
Hipcio poszedł do swej żony
Tam zjadł pyszną kolacyjkę
I popił starym winkiem
Wszystko mu tak smakowało
aż się zwierze po kichało
Wszystko dobrze się skończyło
I w rezultacie było bardzo miło.

niedziela, 15 września 2013

To co komuś dajesz....

Jeżeli to jest reklama, to ja się pytam dlaczego w Polsce nie potrafią takiej stworzyć?

Zachęcam do obejrzenia, warto.


sobota, 14 września 2013

Dzisiejszy koszmar ;/

Ale miałam sen. Szczerze, to długo czekałam na jakiś sen, ale ludzie dlaczego to nie było coś milutkiego? Akcja działa się u mnie w domu. Nie wiem jak to wszystko opisać. To była taka dziwna sytuacja. Nasz dom opętał, niee... to złe słowo. W naszym domu zjawił się taki dziwny stworzeń :) Był to taki niby clown. Tylko nie był to taki clown jacy są w cyrkach, on był dużo straszniejszy i większy, a do tego miał jakieś złe moce. Wdarł się on do nas i na początku nikt o tym nic nie wiedział. Po jakimś czasie zszedł on na dół, bo to było tak jakby zabarykadował się w moim albo wuja pokoju. Co było dziwne? To że w tym śnie była moja ś.p. babcia. Dziwnym trafem akurat razem z dziadkiem nas odwiedzili. Ten dziwoląg zabrał babcię i przekształcił w złą, długo jej nie widzieliśmy, co jakiś czas schodziła, a za nią schodził on. Miała takie dziwne, duże oczy, włosy takie nastroszone i minę poważną, clown natomiast miał wymalowaną na biało twarz, ten charakterystyczny czerwony nos i wymalowany uśmiech, jak to zawsze miał Joker w filmie Batman. Schodzili razem a my się baliśmy, mieliśmy pistolety ale nie mogliśmy nic zrobić, bo on miał takie moce, że mógł nas pozabijać. Baliśmy się. Babcia przychodziła by zobaczyć dziecko. Do tej pory nie wiem co to było za dziecko i kogo ono było. Wiem tylko, że był to noworodek, płakało cały czas gdy babcia je trzymała. Brała je za każdym razem na kilka sekund i odchodzili. My zostawaliśmy w kuchni. Za każdym razem gdy znikali na schodach w tajemniczych okolicznościach znikała też jedna osoba z nas. W pewnym momencie został tata, babcia i ja. Przyszedł wuja i twierdził, że to jego wina, że on czegoś nie zrobił co powinien był zrobić, że teraz wszyscy przez niego zginą. Nie wytrzymał z tym przekonaniem i poszedł w paszcze lwa, chciał to wszystko odkręcić tylko, że już nie wrócił. Bałam się i to koszmarnie. Wszyscy się bali. stałam przy drzwiach z jakąś bronią, chyba to był karabin i wpatrywałam się w lusterko i czekając aż pojawi się cień, aż po raz kolejny będą schodzić, tylko że tego dziecka już nie było. Po co mieli by zejść? po mnie? Czekałam wiedziałam, że gdy tam pójdę to zginę, ale nie chciałam pozwolić aby zabił innych. Nie tatę, nie babcię. Musiałam coś zrobić. W pewnym momencie coś usłyszałam, coś się stało, wiedziałam, ze za chwile zejdą, że przyjdą po mnie, później będzie kolej na pozostałych. Nie było ratunku. Pozostało okno. Nie wiem co wtedy myślałam, przecież on wszystko widział, każdy nasz ruch. Właśnie dlatego nie mogliśmy uciec, rozstrzelił by nas, a może byłoby jeszcze gorzej. Jednak ja wybrałam, miałam jakiś plan, może obejść go od tyłu, zabić go w niemożliwy sposób, miałam tą resztkę nadziei, widziałam to światełko w tunelu, nie wiem co to było ale było to coś. Wystartowałam do babci pokoju, ona tam siedziała jak zawsze na swoim miejscu, opierała się o stół, i pytającym wzrokiem obserwowała jak pędzę do okna i je otwieram. "Co ty robisz?"- usłyszałam. I tylko tyle. Wchodziłam na parapet i... obudziłam się.  
Do tej pory się zastanawiam czy chciałam ich wszystkich uratować, czy po prostu moim celem była ucieczka. Wiem, że w tym momencie gdy podjęłam decyzję coś się wydarzyło, coś usłyszałam, nie wiem tylko co. Wiem jeszcze że koszmarnie się bałam.... że przyjdzie moment że zniknę i ja.

piątek, 13 września 2013

Hello Kitty

Mamy weekend. A co to oznacza? Że wieczorem mam czas na pisanie, czytanie i odpoczynek.
Wczoraj gdy byłam załatwić sprawę u pani pedagog z Natalią, Dominiką i Pauliną nasza rozmowa została skierowana na dziwny tor. Mam tu na myśli symbolikę znaku "Hello Kitty". Kilka dni wcześniej dowiedziałam się że jedna z naszych katechetek uważa ten znak za zło, że tak się delikatnie wyrażę. Więc pani Ania postanowiła nam powiedzieć dlaczego i opowiedziała na "historię" tego znaku. Dowiedziałam się, że ten biedny kotek nie bez przyczyny jest bez mordki. Pewien człowiek miał dziecko, które miało nowotwór jamy ustnej, czy coś w tym stylu. Zawiązał on pakt z szatanem i poprosił o uzdrowienie dziecka. Po nie długim czasie dziecko wyzdrowiało, a wspomniany wyżej mężczyzna postanowił stworzyć znak z tej okazji. Ktoś tam zaprojektował właśnie tego kotka i dlatego on nie ma mordki. Więc w dzisiejszych czasach nawet kotek może być znakiem szatana i wszystkich słych demonów. Dzisiaj mi się o tym przypomniało i wpisałam w google "hello kitty" oczywiście trafiłam na tą historię opisaną wyżej i dowiedziałam się, że ogłosił to także ksiądz na jakimś zebraniu, ale czytam dalej, bo jednak byłam ciekawa tej prawdziwej historii, dowiedziałam się, że jest to pomysł Japończyków. Znak został zaprojektowany przez jakąś firmę w 1974 roku, jako pierwszy ukazał się na portmonetce, dziś jest rozpowszechniany gdzie się da, a małe dziewczynki uwielbiają tego kotka. Nasuwa się pytanie, na które w tamtej historii była odpowiedź. Co z mordką? Otóż projektantka celowo ominęła ten szczegół, aby nadać kotkowi nastrój w jakim akurat znajduje się człowiek patrząc na niego. Widzisz takiego kotka bez ust gdy masz wspaniały nastrój, to przecież automatycznie sam w wyobraźni rysujesz mu uśmiech, gdy jesteś smutny to zwierzak w twoim umyśle też nie będzie radosny. To takie uniwersalne. I sorry, ale ja dużo bardziej wierzę w tę historię. Logiczne przecież, że jakby to był znak szatana to nie promowali by tego tak na różnych plecakach, zeszytach, piórnikach czy też bluzkach. Przecież pełno tego wszędzie. Nawet słyszałam, że w Japonii, czy tam gdzieś nawet samochody produkują czy coś :) No i przecież jest jeszcze bajka! I jeszcze jedno opowieść z szatanem jako pierwsza opublikowana została na jakiejś stronie internetowej, która utrzymuje się z tego, że wymyślają mroczne historię. No to faktycznie tamten ksiądz miał powody do wierzenia w jakieś głupoty.
Jeszcze trochę i dojdzie do tego,że w moje smerfy wcielą jakiegoś demona. Bo ważniak się za mocno przemądrzały, laluś był na lalusiowaty, osiłek za mocny a i przecież smerfetka była sama w wiosce, może przecież demon w nią wstąpił, a na początku była płci przeciwnej. Szkoda, że mało osób wie, że smerfetkę stworzył Gargamel, aby przechytrzyć smerfy, ale na szczęście ta sztuka mu się nie udała.
W dzisiejszym świecie jakaś masakra się dzieje. I jeszcze zlikwidowali wieczorynkę!!!

Mimo wszystkim, którzy wierzą w pierwszą historię wstawiam Kitty :)

Pracowicie

Dzisiejsze kończenie plakatu podczas przerwy w bibliotece :)
Jak to szło?
Natalia zrobiła,
Ja dałam pomysł,
a Dominika dała siebie :)





czwartek, 12 września 2013

Troszkę czasu :)

Lubię taką chwilę, gdy jest trochę spokoju, mogę usiąść, pomyśleć, napisać coś tutaj. Tych chwil jest niestety z dnia na dzień coraz mniej i własnie dlatego z dnia na dzień coraz bardziej je sobie cenie. Dawno nic nie pisałam i tak szczerze to nie wiem od czego powinnam zacząć. Drugi tydzień szkoły dobiega końca, liczę na to że miesiąc za miesiącem będzie uciekała bardzo szybko, byle do czerwca. Jest czwartek, jutro piątek, a że nie mam dwóch ostatnich lekcji to minie szybko. No i weekend. Ale od ostatniego weekendu też się trochę wydarzyło. Aaaa... wspominałam że zjechałam ze schodów? :) Schodzę sobie na legalu i nagle wylądowałam na dole :) Tak szybko jak spadłam tak też szybko się podniosłam. Co prawda z bólem, ale dałam radę. W efekcie mam bzzzytkiego siniaka na ręce i mnie bolą plecy, znaczy tak w jednym miejscu, tak bardziej na dole. Boli to teraz chyba za dużo powiedziane, bo już przeszło, ale czasami jeszcze da się to odczuć. We wtorek mieliśmy WF i normalnie były takie mini zawody. Kilka konkurencji i która drużyna pierwsze, nie chwaląc się wygraliśmy :) Ale do czego dążę, ostatnią konkurencją była takie coś, że trzeba było biegnąć tyłem do materaca, zrobić przewrót w tył, obiegnąć słupek, przewrót w przód i biegnie następna osoba z rzędu. No a ja sobie biegnę i dobrze m idzie, końcowa fazę, robię przewrót w przód z rozbiegu i tak walnęłam na to bolące miejsce... i taki ból. Ale dałam rade :) Miało być po kolei a z soboty weszłam na wtorek. W niedziele nic się ciekawego nie działo, Agata przyjechała, to trochę posiedzieliśmy, pogadaliśmy itp. A poniedziałek? To był dzień. Szkoła od 12.30. Pospałam sobie do dziesiątej, poszłam do sklepu po chlebek, normalnie zjadłam sobie na spokojnie śniadanko. W szkole też mi szybo minęło. Siedzę przy kompie, bo mieliśmy pracownie ekonomiczną i tak patrzę na zegarek a to już 16. Nawet nie zauważyłam kiedy to się stało. Lekcje skończyły się o 17.40 a busa miałam o 20. Coś trzeba było robić. Wybrałyśmy się z Dominiką do MC. I jakoś czas minął. W domu byłam przed dziewiątą. Środa była wczoraj, ale nie pamiętam co się działo :) Ta moja pamięć. Wiem że niemiecki był, a niemieckiego nie lubię. A dziś? Lekcje nam skrócili! Fajnie, bo tak szybko minęło. Lekcja 30 minut to w sam raz :) jedna za drugą leciały. Ominęłam polski, oczywiście ja tego nie chciałam, ale tak wyszło. Poszłam z Natalką do pani pedagog, bo ona po jakiś wniosek chciała  iść No to sobie usiadłam i się rozgadałyśmy, przyszła Dominika i przypomniała, że miałyśmy o wolontariat spytać. No to czekałyśmy aż pani ogarnie wszystkie te wnioski i na spokojnie nam odpowie na pytanie. Czekałyśmy całą przerwę, i lekcję, ale i tak nic nie załatwiłyśmy. Nie moja wina przecież, że przyszłyśmy na dwie minuty, zwolnione byłyśmy na sekundę, a siedziałyśmy tam 40 minut :) Przyszedł czas na autobus. W końcu... Ale nie sądziłam że będę tyle stać w korku! TO była jakaś masakra. Jeszcze jak na złość nie wzięłam książki, żeby sobie poczytać. Nie wieżę że zmarnowałam tyle czasu! Jak na złość musiałam zapomnieć. A zaczęłam czytać "Ofiara losu" kontynuuje czarną serię :) Znaczy kontynuuję ale w dalszym ciągu od tyłu :) Dotarłam ze spóźnieniem do Koryt, nie ma jak to odwiedzić stare śmiecie :) W bibliotece jak zwykle powitał mnie uśmiech na twarzy ze strony p. Uli. Więc stwierdzam, że bardzo mile spędziłam dzisiejsze popołudnie. Tak jakoś niestety bardzo szybko zleciał mi tan czas. Jak to mówią w miłym towarzystwie czas szybko płynie. Ale spotkanie bardzo miłe i udane. Dziękuję za poświęcony czas :)

Po przyjeździe dowiedziałam się, że Dawid zrezygnował z Wrocławia, a to oznacza, że będzie wyjeżdżał tylko na weekendy. Co mnie o dziwo cieszy, bo tak pusto w domu bez niego. W niedziele dużo o tym myślałam, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej, że te czasu gdy było się małym i grało w piłkę na ogródku już nigdy nie powrócą. Dziwnie się to wszystko ostatnio układa. Wszystko się zmienia, coś jest, a później tego nie ma. Jakoś nie mogę się przyzwyczaić, chociaż sytuacja się powtarza już po raz któryś to i tak dziwnie się czuje i sama nie wiem czego bym chciała.

poniedziałek, 9 września 2013

Panie

Utwór, który zauważyłam na facebooku, wydaje mi się że tekst jest ciekawy:



Proszę o życie słyszysz? Powiem głośniej, błagam cię o życie. Takie życie jak teraz z bólem i ze łzami w oczach mojej małej.
Nie zabijaj mnie teraz jak wszystko widzę i słyszę. Nie zabijaj mnie kiedy cierpię.



Panie czemu Cię nie ma na dworcach,
czemu dzieciom zabierasz rodziców i
czemu Cię nie ma jak patrzą przez okno,
a gdzie wtedy jesteś jak płaczą po cichu.




Twoje dzieci chorują z niemocy,
mają życie usłane cierniami,
depresja zabija, marzenia jak trotyl,
jeden jest zdrowy na stu opętanych.




Panie, nie wiem jak mam Ci dziękować za życie,
choć czasem pękam,
wtedy nie wiem co robię gdy chwytam za łychę,
znów zwalnia pętla,
Panie, nie wiem czy dobrze zrobiłem,
że tworzę czy to moje miejsce,
czy może mego miejsca wcale tutaj nie ma aa.




Panie, dałeś mi brata, jest mi bliski,
dam się cońce brata,
weź mu zabierz smutne myśli,
niech ten chłopak zacznie latać.
Panie, dałeś mi piękne słowa,
pióro do ręki i chyba wrażliwość,
i chyba polecę na Pas Oriona,
do domu wrócę zimą..

niedziela, 8 września 2013

Biedne zwierzątka

Tak sobie siedzę w pokoju i włączyłam TVN, a tam akurat leci MasterChef. No to sobie oglądam. Przychodzi koleś i mówi że chciał przygotować wiewiórkę, ale zdecydował się królika. Jeżeli dobrze zdaje sobie spraw co to wiewiórka to jest to małe, rude zwierzątko, które biega w lasach po drzewach. Ja się pytam jak można to jeść? Ja bym nie chciała tego zobaczyć na talerzu a co dopiero zjeść. Tak samo ten niewinny królik. W sobotę dzwoniła ciocia i ja akurat odebrałam telefon. Rozmawiamy i nagle zadałam pytanie- co ma na obiad? A ona do mnie że królika. Zaczęłam jej nawijać, że to kiedyś skakało po lesie, miało rodzinę, było szczęśliwe, że dzieciom matkę zabrała, teraz ją będzie jeść. Zakończyła mój wywód tak: już mi się odechciało tego królika.
Patrząc na to z drugiej strony. Jemy kurczaki. Czym się różni biedna kurka od króliczka? Na szczęście ja za mięskiem to za bardzo nie jestem, więc dużo nie jem. Ale niektórzy to twierdzą, że obiad bez mięska to nie obiad. Zabijamy by żyć. Kurczak, świnka- ok, dzisiaj to normalne, króliki w kuchni też już coraz częściej są spotykane, ale wiewiórki, sarny, konie? Nigdy w życiu tego bym nie przełknęła, baa... nie nabiłabym na widelec. Jak można zjeść coś co było kiedyś szczęśliwe? Co sprawiało tyle radości. Czy miał ktoś kiedyś tak, że idzie lasem, albo wśród większej ilości drzew i widzi na jednym z nich wiewiórkę? Takie małe, włochate. rude zwierzątko. Ta radość małego dziecka. Nie pamiętam kto, ale ktoś przy mnie kiedyś powiedział: pierwszy raz widzę z tak bliska wiewiórkę na wolności. Wyobrażacie sobie to, że za jakiś czas ta sama wiewiórka trafia na czyiś talerz? Ja tego nie widzę,  nawet wolę sobie nie wyobrażać. Idźmy dalej. Konina, co chyba tak nazywa się mięso z konia. Dla niektórych koń jest pasją. Znam osoby, którzy uwielbiają konie, jeżdżą na nich, uważają je za niesamowite stworzenia. No a za jakiś czas konia zabijają i dają ludziom do jedzenia. Kobieta robi na obiadek takiego konika. Kilka dni wcześniej tata z okazji dnia dziecka zabrał dzieci aby sobie pojeździły konno. Kobieta nie zdaje sobie sprawy, że jest to ten sam koń, że tan koń sprawiał jej dzieciom tyle frajdy.
Dobra, już zostawię w spokoju te biedne zwierzątka.
Chyba pójdę myju i spać, choć z drugiej strony.... jutro przecież sobie długo pośpię. Jak wstanę o dziesiątej to zdążę jeszcze jechać do sklepu po chlebek. Autobus mam o 12, niby fajnie, ale wolałabym jechać o siódmej i wrócić wcześniej, bo przecież z poniedziałków teraz nic nie będę miała oprócz tego, że się wyśpię. Jestem chora jak myślę o tym że lekcję kończę o 17.40 a autobus mam o 20.05. To jest masakra jakaś. Ale spokojnie może wuja będzie w domu i będę go mogła odwiedzić :)

Kartka

Kiedyś już się taki post pojawił. Znaczy nie do końca taki, ale podobny.
Chodzi o kartkę z kalendarza. Znów wyrywając kartkę na odwrocie przeczytałam ciekawe cytaty. 
Sekretem szczęśliwego życia jest wyrozumiałe akceptowanie zmian.
~James Stewart

Nie myśl o szczęściu. Nie przyjdzie- nie zrobi zawodu, przyjdzie- zrobi niespodziankę.
~Bolesław Prus

Jeśli chodzi o szczęście, to warto się po nie bardzo nisko schylić.
~Erich Maria Remarque 


Ludzie nigdy nie wiedzą, że są szczęśliwi, wiedzą tylko, kiedy byli szczęśliwi.
~William Somerset Maugham

Ludzie młodzi sądzą, że za pieniądze wszystko można kupić, gdy dorosną, są tego pewni.
~Oscar Wilde

piątek, 6 września 2013

Człowiek


Bo przecież jak to było w "Stary człowiek i morze"- "(...) człowiek nie jest stworzony do klęski- powiedział. - Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać"

środa, 4 września 2013

Tak po prostu...

Pierwszy raz w życiu mam tak dosyć szkoły już po dwóch pierwszych dniach!
Jeżeli ja wytrzymam do czerwca to będzie cud!!!

Dlaczego ja jestem tą głupią idiotką, która wierzy w prawdziwą przyjaźń? Chyba źle to napisałam,powinnam zmienić czas na przeszły. Bo wierzyłam, ale wiele się pozmieniało. I nie mam pojęcia czy ktoś będzie wstanie sprawić by ta wiara powróciła.
Dlaczego jestem tą, która nie wie co wybrać, która łudzi się nadzieją, że jeszcze kiedyś będzie dobrze. Powtarzam to sobie od dawna, że pora odpuścić, zapomnieć, przejść samemu przez wszystko... tylko ja jak zwykle nie potrafię, ja jak zwykle tęsknie za tym co było kiedyś, nie umiem zapomnieć, a to mnie niszczy.

Od wczoraj mam większy powód, przez który znienawidziłam szkołę. Ale o tym nie chce pisać. No a dzisiaj się dowiedziałam takiej rzeczy, że sama się nie spodziewałam takiej swojej reakcji. Wszystko się wali! Nic już nie będzie tak jak kiedyś, nic nie będzie tak jak dzisiaj...
Nic dwa razy się nie zdarza
I nie zdarzy...
Choć tak bardzo bym chciała!!!

poniedziałek, 2 września 2013

"Lecz czemu mnie do raju bram Prowadzisz drogą taką krętą"

No i się zaczęło. Jutro w domu będę o godzinie 17.15. Aż bardzo się cieszę z tego powodu. Sarkazm w takim przypadku mile widziany. Plusem w jutrzejszym dniu jest to, że pospać mogę do godziny ósmej. Jeszcze się dobrze nie zaczęło, a ja bym chciała żeby się skończyło.
Chyba nie o tym chciałam dzisiaj pisać. Kilka nocy z rzędu nie mogłam spać, kilka ostatnich dni pogrążona byłam w różnych myślach. Do jakiego wniosku doszłam? Chyba do żadnego. Jestem pewna, że chciałam, aby moje życie przybrało inny bieg. Jakbym dostała teraz jedno życzenie, poprosiłabym o cofnięcie czasu. Jakieś kilka dobrych lat. Nie wiem czemu, ale chciałabym zacząć wszystko od nowa. Pobyć dzieckiem, chciałabym jeszcze raz zasmakować tej wolności, kiedy nic cię nie martwi, nie ma wszelkich problemów, nie wiesz co to prawdziwy ból. Taaa.... tylko czasu się nie cofnie. Nigdy już nie przeżyje tych samych dni, nigdy nie zacznę niczego od początku. Z chęcią niektóre wydarzenia przeżyłabym inaczej, niektórych ludzi bym sobie odpuściła, a o innych powalczyłabym inaczej, bo teraz i tak ani tych, ani tych nic nie obchodzi. Przepraszam, przyjdą gdy będzie trzeba w czymś pomóc. Ale cóż takie jest życie. Nie zbyt kolorowe, ale też nie całe czarne. A w przedszkolu wszystko było prostsze. Potem podstawówka, przyjaźnie, które coś znaczyły. Nie zapomnę tego, osoba, która dziś jest zwykłą koleżanką, a kiedyś najlepsza przyjaciółka. Kłótnia? tak była, najdłuższa trwała chyba jeden dzień. Oglądałyśmy Króla Lwa, chodziłyśmy razem do szkoły, odwiedzałyśmy się bardzo często, nawet w chorobie, różne zabawy, wyobraźnia działała. To były czasy. Dzisiaj ludzie się chyba zmienili. A może to ja się za bardzo zmieniłam, może już na to wszystko nie zasługuję, a może po prostu jest lepiej tak jak jest. Może powinnam poradzić sobie z tym wszystkim sama, a może w ogóle nie powinnam sobie poradzić. Co jest przykre? Najbardziej to, że chcesz z kimś pogadać, ale nie ma z kim.
"I ciągle mam nadzieję, że... 
Że chyba wiesz, co robisz, Boże. " - i tą nadzieją chyba będę żyć, bo nic innego nie pozostaje. 


niedziela, 1 września 2013

I do szkoły

Co mam powiedzieć? Ze koniec wakacji? Przecież to każdy wie. Ale potwierdzę, za trzy godziny skończą się jedne z najgorszych wakacji jakie kiedykolwiek miałam. Dlaczego jedne z najgorszych? Wpłynęło na to wiele spraw. Nie będę o nich mówić bo długo by opowiadać. A i jeszcze coś, nie ma jak to kończyć wakacje z niedającym spokoju katarem, bólem głowy, brakiem sił, brakiem apetytu i wszystkimi innymi objawami grypy. Cudowne samopoczucie.

Mimo wszystko życzę wytrwałości w tych najbliższych dziesięciu miesiącach. NO i byle do wakacji, może następne będą lepsze...