Zawsze mam kłopot jak zacząć, a zresztą nie tylko z tym. Kłopot mam też nieraz z pisaniem. Przed zaczęciem pełno myśli, pełno pomysłów, a jak przychodzi co do czego to o połowie zapominam. Ale cóż taka moja natura. Ale dzisiaj będzie ogólnie o życiu :)
Jak na razie wszystko jest ok. no może nie do końca wszystko, ale zaczęłam się już przyzwyczajać do obecnej sytuacji. Najgorsze to były pierwsze dni. Wtedy nie dawałam rady. Z tego powodu głupią rzecz zrobiłam, ale ja już tak mam. Z nerwów robię coś czego robić nie powinnam. Przecież ból mi już nawet nie pomaga, ale zawsze pojmę że to było nie potrzebne po fakcie... Oj, rozwinęłam nie potrzebny wątek. To było chyba tydzień temu, więc dawno i nie prawda... Na czym to ja skończyłam?? Ano tak.. że nie dawałam rady, jak to tak powiem teraz się przyzwyczaiłam. Już przeżywałam kilka razy taką sytuację. Teraz jest ok. Najgorzej będzie jak ona wróci i będzie udawać że nic się nie stało. Ja zawsze potrafiłam jej wybaczyć. Potrafiłam nawet z tatą po nią jechać. Teraz nawet nie mogę pojąć dlaczego... Dlaczego byłam taka głupia. I to jest w tym wszystkim najgorsze. Że potrafię jej to wszystko wybaczyć. Najgorsze rzeczy. I za to siebie nie na widzę. A teraz co? jest fajnie nie ma jej dajemy sobie rade. A za kilka dni zrobi wejście smoka i będzie udawać kochaną mamusie. Nie cierpię tego stanu!! Już wole jak piję albo jak jej niema niż jak udaję że nic się nie stało. Jak udaje że ona nic złego nie robi... A ja jak zwykle jej wszystko wybaczę. :( Niby dlaczego tak się dzieje? Bo co bo to mama?? No i co z tego. W dupie to mam. Ale dlaczego ja nie potrafię jej tego wszystkiego wygarnąć? Jestem zbyt słaba. :(
Miałam się cieszyć wakacjami, a ja znowu opowiadam jakieś historie przez które uśmiech nie pojawia mi się na twarzy.
Jakoś nie potrafię się cieszyć. Nie czuję tych wakacji. Jakby ich nie było. Brakuje mi w nich czegoś. Dokładnie nie wiem czego. Ale chyba tu chodzi o to, o czym pisałam ostatnio. O oderwanie się, odizolowanie, odcięcie od rzeczywistości.Ale cóż nie ma co marzyć :)
Dzisiaj oderwałam się na kilka godzin. Z Pyśką i Izą się spotkałyśmy. Było zabawnie. Pogadałyśmy, pośmiałyśmy się jakoś ten czas zleciał. Chwila relaksu. Lepsze to niż nic.
A teraz się dziwacznie czuję :(
Niby nic sic nie stało, ale czuję jakąś pustkę. Ale tak jeszcze nigdy nie miałam, taka do niczego nie potrzebna. Nie to chyba źle ujęte. Bo ludzie odzywają się do mnie jak czegoś potrzebują. Tylko jak w czymś pomóc, albo coś zrobić. A ja się narzucać nie będę. Ale cóż jakoś trzeba przetrwać na tym świecie...
Może moje życie nie jest zbytnio ciekawe, ale w niektórych momentach skomplikowane a czasami nawet beznadziejne... Jednak są osoby, dla których warto żyć i dzięki którym w ogóle tu jestem. To właśnie im dedykuję wszystkie poniższe słowa...
Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II
Jan Paweł II
"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz