Miałam tu być wczoraj, a jestem dziś :)
Tak na początek zaserwuje wam pigułki szczęścia, abyście mogli w nastroju czytać moje zapiski :)
No więc je zeli już się nałykaliście to mogę zaczynać.
Najpierw się poskarżę, bo weekendy lecą za szybko. Nawet odpocząć nie zdążę, a już jest koniec soboty, jutro niedziela i znowu poniedziałek. Powinien być jeszcze dzień pomiędzy sobotą a niedzielą. Wtedy i człowiekowi byłoby lepiej na duszy. Taki trzydniowy weekend, chyba nikt by nie pogardził. Co komu szkodzi? No dobra ewentualnie żeby już nie robić zamieszania to poszłabym na ustępstwa i nie pogardziłabym wolnym poniedziałkiem. Przecież i tak każdy na niego narzeka.... Dobra zmieniam temat bo moje tutejsze wywody i tak nic nie dadzą. Tak coś mi się wydaję, że we wtorek zejdę na grypę. Nie byłby to aż tak bardzo zły pomysł. Dwa sprawdziany i kartkówka. M A S A K R A. I ja mam się nauczyć? Na niemiecki- nie ma szans, na angielski- może jutro troszeczkę, a pracownie- w poniedziałek koniecznie. Czyli jednak grypa odpada, bo przecież zawsze jest lepiej pisać z klasą niż później samemu, zawsze jest nadzieja, że ktoś lub coś pomoże :) Nieeee.... Ja nie ściągam :) A co do sprawdzianów jeszcze, ostatnio z matmy pisaliśmy, jaka to była patologia :) Załamka kompletna. Dostałam kartkę, tak na nią patrzę iii... chińszczyzna. Łudzę się że będzie chociaż dwa :) Ja się po prostu boję mojej średniej w tym roku. Jak ja dostanę swoje świadectwo i spojrzę na oceny, to stwierdzę jedno: "Jaka ja jestem głupia!" No cóż są ludzi podatni na naukę i ci drudzy. Ja nic na to nie poradzę, że nie mam głowy do tego wszystkiego. Przecież bardzo bym chciała :)
Nie schodząc jeszcze z tematu szkoły, pamiętacie jak wspominałam, ze zostałam nazwana bezczelną? NO to własnie w piątek odbyłam rozmowę z tą oto nauczycielką i jeszcze jedną. Jaka to była masakra. Wiedziałam, ze ludzie są dziwni, ale że aż tak? Dla niektórych słowa wypowiedziane normalnym tonem "nie mam kartki" są nie na miejscu, baa... są nagannym zachowaniem. I jeszcze każą się za to przepraszać. Trzymajcie mnie bo upadam! Powiedziałam pani PROFESOR, że nie mam jej za co przepraszać, to ona do mnie że nie rozumiem własnych błędów. NO i co najważniejsze kazała mi zapamiętać, że jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Już chciałam zapytać czy mi grozi, no ale się powstrzymałam. Po kilku minutach, gdy już zadzwonił dzwonek stwierdziłam, że to nie ma sensu i powiedziałam jej to - przepraszam. Mam nadzieję że się domyśliła że to szczere nie było :) Nienawidzę jak mi ludzie coś wmawiają. A teraz będzie tak, że na każdym kroku będzie robić wszystko, żebym była tą gorszą. I nie tylko ona. Takie są realia polskich szkół.
Koniec tematu szkoły. W piątek byłam w kinie :) Fajne uczucie, deszczowy dzień, ulice mokre, ludzie pod parasolami, a ty siedzisz w kinie, przez półtorej godziny nic więcej cię nie interesuje jak tylko duży ekran na którym wyświetlają film. A co do filmu, oczywiście nie inny jak Powstanie Warszawskie. Byłam bardzo ciekawa tego filmu. Jeżeli ktoś jeszcze nie widział to niech zobaczy. Nie moja rzecz, by go opisywać, ale powiem jedno podobał mi się :) Co w nim jest najważniejsze to, to że to wszystko się działo, żadnej fikcji, jestem pd wrażeniem. Moją uwagę zwrócili kamerzyści- Karol i Witek, jeżeli dobrze pamiętam, niesamowita odwaga biegać z kamerą po mieście, które jest ostrzeliwane...