Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


sobota, 26 maja 2012

Koncertowo....

Sobota.. Pierwszy raz w weekend bez przyczyny tak szybko wstałam. To chyba dlatego, że wczoraj poszłam szybciej, o 24 już spałam. To przez zmęczenie. :)
Opisując wczorajszy dzień to do południa nic ciekawego się nie działo. Dostałam 5- z angielskiego za kartkówkę. xD Ale za to po południu, godzina 19- koncert. Zacznijmy od początku. Albo inaczej. Dwa dni przed  tym wydarzeniem ostatecznie zdecydowałam że wystąpię. Ok wszystko dobrze jakby nie moje gardło. zaczęło, ale co tam to był zwykły ból gardła- tabletka i przejdzie. 24 maja- próba generalna o godzinie 24 zaczęła mnie łapać grypa. Katar, ból głowy, gardła. Koszmar. Po przyjeździe z próby wzięłam kilka tabletek z nadzieją że mi minie. 25 maja- dzień koncertu. Wstaje rano ledwo mogłam coś powiedzieć, gardło myślałam że mi pęknie, a z głową też było nie najlepiej. Głupie uczucie zdecydować się na coś 2 dni przed, po ciężkich namysłach, a potem złapać grypę i brać pod uwagę to że jednak może się nie wystąpi. Powiedziałam definitywnie tak, to już zaczęłam się na to nastawiać, a potem to uczucie że moge nie dać rady, że gardło mi na to nie pozwoli. Ale zawalczyłam zjadłam kilka tabletek na grypę i poszłam do szkoły. Wierzyłam w siebie, że mi się uda :) Dopiero po 5 lekcji zaczęło mi sie robić lepiej. Zdążyłam wziąć 5 tabletek cholinex. Jakoś przetrwałam. Godzina 17 było znacznie lepiej.A o 18 już byłam w szkole. Najpierw wiadomo trzeba było się przebrać i takie tam organizacyjne sprawy. Przyjechała Martyna, w sms-ie wygadałam się że coś dla niej mam. Od razu chciała wyciągnąć ode mnie cóż o takiego, ale nieeee ja się nie dałam. Ale w końcu doczekała się i dostała. Zdjęcie zrobiło ogromne wrażenie. Jej uśmiech, ta radość nie do opisania... Po prostu dla takiej chwili, dla tego widoku było warto. Dla takich chwil, dla takiego widoku warto żyć. Coś niesamowitego. A jak ona się cieszyła to ja jeszcze bardziej. No i przyszedł czas na premierę, nie powiem bo ludzi trochę było. Stresu brak :-) Wejście było najgorsze, ale nie przewróciłam się więc było dobrze. Pierwsza piosenka- jest dobrze. Potem kolejne. Jakoś przeleciało. Było super... Co prawda nadal mam wrażenie że tam nie pasowałam. Ale cieszę się że dałam się namówić, widok ludzi siedzących na przeciwko i w skupieniu słuchających piosenek jest cudowny  co ważne będzie co wspominać za kilka lat.
A teraz by wypadała wyjść z tego łóżka, ale mi się nie chce ;-/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz