Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


środa, 30 maja 2012

Towarzystwo robi swoje

Z niektórymi ludźmi każda chwila nawet ta zwykła jest piękna. Liczy się z kim spędzamy czas a nie jak... ;)
Dzisiaj Ostrów z Martyną... Było super. Po prostu sympatycznie. Śmiesznie i szczerze. Lubię takie chwile. Chwile spędzone sam na sam z osobą bardzo mi bliską gadamy wtedy o wszystkim, śmiejemy sie z najmniej śmiesznych rzeczy, odwala nam głupawka na maxa...- po prostu jest pięknie.
Więc tak papiery złożone zostaje się tylko modlić żeby nas przyjęli. Mam nadzieje że wszystko się dobrze skończy. xD
Przed 12 już byłam w domu, poczekałam chwilę i był obiad. Spaghetti... Mmmmmm,,, pycha. A potem na kółko do szkoły. Jak zwykle się oplacało bo było zabawnie i śmiechowo. Na myśl że jeszcze tylko kilka takich spotkań mnie odrzuca. Ale cóż. Życie płynie do przodu i się nie zatrzyma. Jakoś trzeba przetrwać to co będzie.
Po kółku taki dziwny incydent się mi przydarzył. Stoję z dziewczynami na schodach przed szkołą i gadamy. Wychodzi dyrektorka. Mówimy "do widzenia", ona odpowiada- wszystko ok. Aż nagle zatrzymuję się odwraca i się pyta, a w ogóle to stwierdza- ciebie nie było na fizyce. Grzeczna odpowiedź: nie było mnie. A gdzie byłaś? Już chciałam powiedzieć że to moja sprawa gdzie jeżdżę ale pomyslałam że odpuszczę, dam jej spokój. Kolejna grzeczna odpowiedź że byłam papiery do szkoły zawieźć. A teraz przyjechałam na kółko. Ona tak na mnie wzrok. Odwróciła się i szła już, a ja do niej "Bo mi zależy" A ona coś tam pod nosem dokładnie nie zrozumiałam pierwszych słów, ale ostatnie były takie- szkoda że nie na fizyce i chemii. Że niby skąd ona może wiedzieć że mi nie zależy. To że nie jestem jakimś geniuszem i nie mam dobrych ocen, to chyba nie oznacza że mi nie zależy. Chyba lekka przesada. Szkoda że juz poszła bo bym kilka słów jej powiedziała. Ale chyba tak i tak nie wypada. Powiedziałam tylko: Jakieś sugestie?- ale tego już nie usłyszała i poszła. Wkurza mnie takie coś.
No, dzisiaj się chyba już nic więcej nie zdarzyło. W domu dokończyłam oglądanie fajnego filmu, napisałam recenzje "Poczwarki"  zrobiłam lekcję i tak minął jakoś ten dzień i wieczór. A teraz chyba pójdę spać. Ostatnio coś szybciej zaczęłam chodzić. Taka zmęczona ostatnio jestem. Nawet nie mam czasu na książkę. W weekend poczytam. Może jak dobrze pójdzie to całą :) okażę się jak to będzie...

poniedziałek, 28 maja 2012

Dzień Matki

Koniec weekendu. Mamy już poniedziałek.
Dzisiaj tylko kilka zdań, bo idę spać.
Wczoraj był dzień matki. Każdy normalny człowiek składa swojej mamie życzenie i dziękuje za to że jest przy nim. Ale nie ja. Nie było mnie stać na głupie "wszystkiego najlepszego". Nie umiałam stanąć przed nią, spojrzeć w oczy i powiedzieć jednego głupiego zdania. Po raz pierwszy chyba. Co roku coś powiedziałam, ale w tym nie umiałam. Jestem za słaba. Za co ja jej miałam niby dziękować? Za to że przez nią cierpię, a może za to że akurat tego dnia nie wypiła, za to że potrafi wytrzymać tych kilka dni w miesiącu? Nie potrafię!! Nie mam pojęcia czy to ze mną jest coś nie tak. Ale wszystko na to wskazuje. Nie potrafię ostatnio nawet rozmawiać z własną rodziną. Swobodniej rozmawia mi się z przyjaciółmi i ze znajomymi.
Ok. Koniec tematu.
W niedziele ciąg dalszy choroby, chociaż już lepiej się czułam. Do południa straszne nudy. Obudziłam się jak nigdy po 9. Koszmar, A;e jakoś dałam rade zajęcie sobie znalazłam i jakoś zleciało do obiadu. Potem przyjechała ciocia z wujem. Przywieźli lody i od razu poczułam się zdrowsza :-) Zostali na grillu i tak jakoś dzień przeleciał. A za kilka godzin szkoła. Więc idę spać, bo przez tą chorobę zmęczona strasznie jestem...

sobota, 26 maja 2012

Koncertowo....

Sobota.. Pierwszy raz w weekend bez przyczyny tak szybko wstałam. To chyba dlatego, że wczoraj poszłam szybciej, o 24 już spałam. To przez zmęczenie. :)
Opisując wczorajszy dzień to do południa nic ciekawego się nie działo. Dostałam 5- z angielskiego za kartkówkę. xD Ale za to po południu, godzina 19- koncert. Zacznijmy od początku. Albo inaczej. Dwa dni przed  tym wydarzeniem ostatecznie zdecydowałam że wystąpię. Ok wszystko dobrze jakby nie moje gardło. zaczęło, ale co tam to był zwykły ból gardła- tabletka i przejdzie. 24 maja- próba generalna o godzinie 24 zaczęła mnie łapać grypa. Katar, ból głowy, gardła. Koszmar. Po przyjeździe z próby wzięłam kilka tabletek z nadzieją że mi minie. 25 maja- dzień koncertu. Wstaje rano ledwo mogłam coś powiedzieć, gardło myślałam że mi pęknie, a z głową też było nie najlepiej. Głupie uczucie zdecydować się na coś 2 dni przed, po ciężkich namysłach, a potem złapać grypę i brać pod uwagę to że jednak może się nie wystąpi. Powiedziałam definitywnie tak, to już zaczęłam się na to nastawiać, a potem to uczucie że moge nie dać rady, że gardło mi na to nie pozwoli. Ale zawalczyłam zjadłam kilka tabletek na grypę i poszłam do szkoły. Wierzyłam w siebie, że mi się uda :) Dopiero po 5 lekcji zaczęło mi sie robić lepiej. Zdążyłam wziąć 5 tabletek cholinex. Jakoś przetrwałam. Godzina 17 było znacznie lepiej.A o 18 już byłam w szkole. Najpierw wiadomo trzeba było się przebrać i takie tam organizacyjne sprawy. Przyjechała Martyna, w sms-ie wygadałam się że coś dla niej mam. Od razu chciała wyciągnąć ode mnie cóż o takiego, ale nieeee ja się nie dałam. Ale w końcu doczekała się i dostała. Zdjęcie zrobiło ogromne wrażenie. Jej uśmiech, ta radość nie do opisania... Po prostu dla takiej chwili, dla tego widoku było warto. Dla takich chwil, dla takiego widoku warto żyć. Coś niesamowitego. A jak ona się cieszyła to ja jeszcze bardziej. No i przyszedł czas na premierę, nie powiem bo ludzi trochę było. Stresu brak :-) Wejście było najgorsze, ale nie przewróciłam się więc było dobrze. Pierwsza piosenka- jest dobrze. Potem kolejne. Jakoś przeleciało. Było super... Co prawda nadal mam wrażenie że tam nie pasowałam. Ale cieszę się że dałam się namówić, widok ludzi siedzących na przeciwko i w skupieniu słuchających piosenek jest cudowny  co ważne będzie co wspominać za kilka lat.
A teraz by wypadała wyjść z tego łóżka, ale mi się nie chce ;-/

środa, 23 maja 2012

Żyję chwilą

Nowy blog, to może oznacza nowy rozdział.
Rozdział szczęścia... Może mi to wyjdzie. Jak na razie staram się nie myśleć o złych rzeczach. No dobra myślę o nich ale staram się to robić tak żeby te lepsze chwile były górą. Żeby co najmniej te dwie siły się równoważyły. Od kilku dni daję radę. :)
Ostatni blog zakończył się na...maju dokładnie nie wiem teraz daty. Jedno jest pewne zdenerwowali mnie max. Przecież ja nic złego nie zrobiłam, a oni tak w biały dzień, Nie mogę wejść na kokpit a bez tego nie idzie pisać. Durnie!!!!!!   
Ostatni czas- działo się trochę. Ale o większości zapomniałam :-/
O tym chyba nie było: wyróżnienie w konkursie na wiosenny wiersz wygrałam Receptę na szczęście :)
Pokłóciłam się z kolejną nauczycielką ale już szczegółów nie pamiętam, ale mnie zdenerwowała to nie mogłam sobie pozwolić.
Zaczęłam cieszyć się życiem, stwierdziłam że chyba się opłaca. Nie należy czekać na cud bo on nigdy nie nastąpi, a przez to możemy stracić to co mamy. Ja już wygrałam w swoim życiu dużo i teraz postanowiłam się tym cieszyć. Mam przyjaciół. Mam osoby na które zawsze mogę liczyć. Mam wrażenie że bez nich nic by nie miało sensu, ale MA SENS. Bo są, za co dziękuje. Bo usłyszeć od kogoś - dobrze że jesteś- jest czymś niesamowitym. Pojawia się uczucie że jest dla kogo żyć, że ktoś się interesuje. Człowiek czuję się potrzebny wracają chęci życia, smutek ucieka. Przez ostatnie kilka miesięcy, przez ten rok szkolny dużo się zmieniło. Osoby, które mijałam kiedyś na korytarzu o dziwo zemną rozmawiają, a osoby z którymi potrafiłam przegadać całe przerwy zeszły na drugi plan. Stały się mniej potrzebne. Ale wydaje mi się że tak jest lepiej. Co z tego że niektórzy mnie może obgadują, mnie to nie interesuje niech sobie mówią co chcą po prostu mnie nie znają. Nie widzą rzeczywistości, ale i z takimi osobami trzeba wytrzymać. Przyjaciel jest osobą niesamowitą, podczas smutku potraf rozśmieszyć nie pytając o powód. Najważniejszy skarb jaki daje Bóg. Poświęci swój cenny czas nawet mu go brakuję tylko po to, aby pogadać, zapytać jak się czujesz, czy napiszę zwykłe co słychać i świat staje się lepszy, uśmiechnięty.... inny :)
A ostatnią super rzeczą jaka się wydarzyła to wyjazd do kina. Nie chce mi się teraz pisać relacji z tego wyjazdu, ale powiem że NAD ŻYCIE piękny film, co prawda spodziewałam się czegoś więcej, ale było ok. A Titanic- nigdy nie przepadałam za tym filmem, ale był spoko ;)

Liczy się chwila i to właśnie nią trzeba żyć, ją zapamiętać, bo gdy minie będzie już za późno...
I tego się trzymajmy, jak o tym zapomnę to proszę mi walnąć w twarz!!!