"Życie jest darem, a umiejętność jego przyjęcia polega między innymi na podejmowaniu codziennych wyzwań"
Cytat jak to cytat, ale jak dla mnie jest to cytat z przekazem. Książka, którą zamierzam zaraz opisać jest z tych, które warto przeczytać. Tak bynajmniej mi się wydaje. Opowiada o historii dwunastki dzieci, które żyją w ciągłym strachu, niepokoju i którym od małego doszczętnie wpajano do głowy że są do niczego, nic nie potrafią i że nigdy do niczego w swoim życiu nie dojdą, że po prostu są nikim...
Historia oparta na autentycznych wydarzeniach. Mężczyzna opisuje swoje dzieciństwo, najgorszy okres w swoim życiu. Dla dziecka dzieciństwo powinno być czymś wspaniałym. Chwile spędzone z rodzicami na wspólnych zabawach, wspólne spacery, rozmowy, wsparcie u rodziców. Jednak okazuze sie że nie każdy ma wspaniałe dzieciństwo, nie każdy może polegać na swoich rodzicach.
"Są dzieci, które kulą się z przerażenia za każdym razem gdy usłyszą kroki ojca w drzwiach"
Ta opowieść zaczyna się jedną z najokrutniejszych sytuacji. Wayne miał sześć lat. Jego własny ojciec o mało go nie zabił. Ok, może i miał powód do złości, bo chłopak rozbił szybę ale bez przesady. Ojciec go po prostu skatował. Zaczął go kopać gdzie popadnie, zaciągnął do łaziki gdzie trzaskał o wannę, topił i wszystko co najgorsze. Pomimo wielkiej ilości krwi, wszystkich ran ten człowiek nie przestawał. Obok w pokoju siedziała matka. Nic nie zrobiła. Nie zamierzała nawet go powstrzymać. Bała się, przecież by ją zabił.... Po tej sytuacji Wayne nie poznał sam siebie. Stanął przed lustrem i nie poznał że to on sam....
Nie było dnia w którym by nie oberwali, no chyba że ojciec wracał tak pijany że od razu kładł się do łóżka. Tak było przez wszystkie lata dzieciństwa. Dzień w dzień. Dzieci były żywione starym chlebem (w późniejszym czasie nazwanym dla świń) który miały posmarowany masłem orzechowym albo ketchupem. Nic więcej nie dostały. Były więźniami we własnym domu. Ojciec porobił bramki, żeby nie wychodziły. Za każdym razem gdy wyjeżdżał i wracał z pracy one musiały tam stać żeby je otwierać i zamykać. Jak ich nie było to wpadał w szał no a wtedy wiadomo co się działo. Potrafił wynaleźć najmniejszy drobiazg za który można komuś wtłuc.Wayne moczył się do łóżka, nieraz mu się udało to ukryc odwracając materac na łóżku, ale gdy nie zdążył obrywał. Twarz miał wcieraną aż do w mokre miejsce, robiła mu się aż czerwona. Tak za każdym razem. Wychował je tak że donosili jedno na drugiego, one na tym zyskiwały i miały powód żeby się podlizać i być tym lepszym. Donosiciel wtedy był wynagrodzony i nie dostawał lania. W późniejszym czasie i tak dostał za to że skarży. Wayne tak jak i jego rodzeństwo byli przekonani że wszyscy tak mają. Że wszyscy ojcowie tak robią i że to jest normalne tylko inne rodziny są bogatsze i sie lepiej ubierają. Chłopak był ze szystkich najsilniejszy. Potrafił uciekać. Niezauważony wychodził do lasu, gdzie mieli wstęp zabroniony. Udawało mu się to. Tam czuł się wolny, jadł owoce, rozmawiał z drzewami które uważał za przyjaciół.... Te dzieci z matką miały ciężkie życie. Drżeli jak tylko usyłszeli koła samochodu na podjeźnie. Dzień w dzień. Matka uciekała gdy tylko zaszła w kolejną ciążę. Ojciec ją szukał i sprowadzał do domu. Nie mogli skończyć szkoły, bo gdy tylko dosięgnęli odpowiedniego wieku musieli iść do pracy i zarabiać na ojca. Wszystko co zarobili musieli oddać. Wayne w wieku chyba piętnastu lat uciekł. Pomagali mu koledzy których poznał w parku. Potem znalazł prace i raził sobie w życiu. Aż wpadł w narkotyki. Udało mu się z nich wyciągnąć.
Nie będę zdradzać jak się historia kończy. Powiem tylko że Wayne przeżył jeszcze wiele. Umarł mu synek. Dwa razy się ożenił. Chciał popełnić samobójstwo. Jednak przetrwał całe życie.
Jak to książka która daje do myślenia, przynajmniej mi dała. Opowiada jak przetrwać nawet to najgorsze. Pokazuje żeby sie nigdy nie poddawać.
"Najważniejszą rzeczą jest, by samemu nie karać się za popełnione błędy, lecz iść śmiało do przodu, dzień po dniu."
I tym optymistycznym akcentem nie zdradzając wszystkich sekretów kończę ten nieudany post. Nieudany ponieważ myślałam że ten opis mi lepiej wyjdzie a tu takie coś ;/ ale cóż..
Może moje życie nie jest zbytnio ciekawe, ale w niektórych momentach skomplikowane a czasami nawet beznadziejne... Jednak są osoby, dla których warto żyć i dzięki którym w ogóle tu jestem. To właśnie im dedykuję wszystkie poniższe słowa...
Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II
Jan Paweł II
"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz