Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


wtorek, 2 lutego 2016

Kraków

Witam wszystkich. Wiem, wiem minął prawie miesiąc od mojej ostatniej wizyty tutaj. Wybaczcie, były ferie, wydaje mi się, że własnie z tego powodu powinnam mieć więcej czasu. Lipa, bo nie miałam go ani więcej, ani mniej. tyle tylko, że nie spędziłam czasu w szykole. ;) Jeden plus :) 
Dwa tygodnie ferii, przeleciało jak dwie godziny. Poniedziałek, pierwszy dzień ferii, zdecydowałam że jednak pojadę do tej szkoły. Dodatkowa matma, bo przecież do matury trzeba się przygotować, angielski, bo przecież matura niedługo... Wszędzie tylko matura, matura, matura. Szału idzie dostać.. Weszłam na pięć minut tu, pięć tu i pojechałam do domu. Byłam? Byłam- zaliczone. Nawet bym nie pomyślałam, że w pierwszy dzień ferii tyle ludzi chodzi do szkoły. Straszne rzeczy się dzieją. Reszta tygodnia była taka, że albo siedziałam i czytałam 'Pana Tadeusza". Tu muszę się pochwalić, podchodziłam do tej lektury chyba po raz trzeci i w końcu ją przeczytałam. Jestem z siebie dumna. Jak nie lekturka to matematyka. Wieczory w książkach. Fantastycznie. Niby coś tam z tego wiem, a;e czasu też trochę na to poświęciłam. Bo co innego można robić w ferie- uczyć się. Jeszcze tylko trzy miesiące. No i potem tylko 8 egzaminów do zdania. Żyć nie umierać. 
Więc w ferie miałam trzy dni odpoczynku. Kiedy to wybraliśmy się do Krakowa. Szczerze? mam prawie dwadzieścia lat i byłam tam po raz pierwszy. piękne miasto i jest co zwiedzać. Co tu dużo mówić? To były piękne trzy dni. Po przyjeździe trochę pobłądziliśmy, ale trafiliśmy na miejsce. Zakwaterowaliśmy się no i stwierdziliśmy, że nie ma co tracić czasu idziemy gdzieś. Bartek stwierdził, że może zaczniemy od tego co najdalej. No świetny pomysł, brzegiem Wisły podążyliśmy na Kopiec Kościuszki, przechrzczony przez nas na Kopiec Kreta. Ładniej brzmi, krótsza nazwa, lepiej zapamiętać, no tylko był jeden problem bo mapa nam nie chciała wyszukać :) Zrobiliśmy tego dnia jakieś 10 km, wieczorem miał być jeszcze spacer po rozświetlonym Krakowie, ale tak padliśmy, że nie było siły wstać. Więc przełożyliśmy to na drugi dzień :) W poniedziałek zwiedziliśmy Wawel chyba po całości, rynek, kościoły i te wszystkie bramy, znaczy się na pewno nie wszystkie, okno papieskie, rycerza spotkałam :) A wieczorem? Mecz! Główne centrum kibica- czy jakoś tak się to nazywało. na małym rynku wielki namiot, w środku pełno kibiców, wielki telebim i kibicowanie ;) Potem jeszcze spacerek i czas spać. No i niestety jak to zawsze przychodzi czas odjazdu. Trochę pospacerowaliśmy, jeszcze trochę pozwiedzaliśmy i trzeba było iść na ciapąg. I do domku :( 
Jednak było super! Kilka fotek z wyjazdu :

Na kopcu kreta :) 
Pewnie nie każdy to dostrzegł, ale na tym zdjęciu nie chodzi o mnie, tu chodzi o tego ptaka :)

Moi rycerze 

Wisła!

Łapka z mistrzostw na rynku :)

Tam wszędzie były smoki! :) Jakby to Kraków był 
No to się dobrały dwa Bałwany!

"Gdy patrzę w twoje oczy wiem, że nie muszę już niczego szukać"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz