Kłębiło się to we mnie długo, aż w końcu mogę to powiedzieć głośno. Jestem tego pewna.
Ludzie odchodzą, tak wiem. Takie jest życie, rodzimy się, żyjemy i cały czas z myślą że śmierć prędzej czy później nadejdzie. Tylko nie rozumiem dlaczego. Dlaczego odchodzą ci, którzy powinni żyć jak najdłużej, którzy są wzorcem? Jakoś nie potrafię dobrać słów, nie mam pojęcia co napisać. Tysiąc myśli na sekundę, ale nie umiem ich złapać. Pani Jola Schubert. Osoba, która walczyła, która się nie poddawała, która trwała... i trwać będzie, głęboko w sercu.
Ktoś by powiedział "przecież nie znałaś jej długo". I ja się z tym zgodzę. Pamiętam ją trochę z podstawówki, tylko tam nie miałam z nią styczności. Tak na prawdę poznałam ją w trzeciej gimnazjum na lekcji języka polskiego. Pamiętam ten strach, wszyscy przeżywali, bo niby mówią że jest surowa i wymagająca. Ja w to do końca nie wierzyłam, po prostu nie chcieli się uczyć to tak mieli. Już na pierwszej, albo drugiej lekcji dostałam piątkę. Nie chciałabym kłamać więc powiem, że nie byłam aniołkiem na jej lekcjach. Potrafiłam postawić na swoim i dążyć do swojej racji. Kończyło się wymianą zdań. Pamiętam spór o głupi przecinek. Polonistka, to przecież powinna mieć rację, ale ja i tak dążyłam do swojego. pewnego dnia poprosiła mnie o przysługę. Wtedy uświadomiłam sobie, że chyba jednak coś takiego jak odrobina zaufania się ujawniła. Bo przecież pierwszej lepszej osobie nie podaje się maila i hasła do niego. Potem jeszcze prosi o przepisanie i wysłanie, gdzieś tam. Przecież to jakieś ważne raporty szkolne były, czy coś. Z każdą kolejną lekcją widziałam w niej coraz więcej pozytywnych cech. Dostrzegałam ten zapał nauczyciela, to wypełnianie roli z pasją, tą radość. Ten wzór którego większość nie dostrzegła. Może po prostu widzieli w niej tylko nauczyciela, a nie człowieka.
Angela ze łzami w oczach czytam Twoje wspomnienie o p. Joli. Dziękuję Ci za nie. I ta puenta...
OdpowiedzUsuń