Wstałam wcześniej. Pomagałam tacie. Niby nic się nie działo, ale jednak coś się stało. Dzisiaj pierwszy raz od dosyć dawna tak normalnie rozmawiałam z mamą. Teraz tak sobie myślę, że czytając to ktoś może stwierdzić, że głupia jestem. Ale na serio nie pamiętam ostatniego dnia w którym bym z nią o czym gadała. Nie wiem jak to Dawid robi że on tak na legalu pożartuje z nią i wszystko, ja tak nie umiem. Dawid też był dzisiaj w nastroju. Pożartował, powygłupiał się :) Więc dzisiejszy dzień uważam za udany. Na dodatek placek upiekłam. Nawet mi wyszedł ;D pycha...
Dzień przyjaciela- "spraw by twoi przyjaciele czuli się wyjątkowo" (o ile dobrze pamiętam tak to szło). Więc ja postanowiłam moich przyjaciół już obdarować w piątek, bo wiedziałam że dzisiaj ich nie spotkam. Więc Martynka dostała różyczkę i lizaka ucieszyła się max, a druga reakcja była taka- "a ja do ciebie nic nie mam" :) heh... Mi wystarcza sama jej obecność. A rysunek myślę że zrobił niespodziankę :) Nie wiem jak dużą, ale mam nadzieje że chociaż malutką. Uśmiech na twarzy był, a to jak dla mnie to już dużo. To było w moich zamiarach. Sprawić uśmiech na twarzy. W obu przypadkach mi się to udało.Odniosłam swój sukces, to moje drugie zwycięstwo. Pierwsze było wtedy, gdy poznałam te dwie wspaniałe osoby... :)
Dzisiaj chyba idę za chwilę spać, chociaż jeszcze wcześnie... może jeszcze poczytam.
Na koniec:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz