Chciałam wam się pochwalić. Wczoraj 9,5 kilometra, a dzisiaj 10! :) I powiem wam, że to było proste do wykonania. Wczoraj miałam fajny moment w bieganiu jak w Ligocie spotkałam na drodze jakiegoś chłopca na rowerku. Patrzy na mnie jak biegnę, a ja na niego jak jedzie. I tak nagle przyspieszyłam on się uśmiechnął i też dodał gazu. No to ja jeszcze szybciej, no i on też. Niestety przegrałam :( Ale do tej pory mam ten jego zadziorny uśmieszek przed oczami :) I na końcu ta radość "Wygrałem!" Takie niby nic a poprawiło mi niesamowicie nastrój i do domu dobiegłam z uśmiechem na twarzy :)
Dzisiaj z kolei było inaczej. Nie spotkałam nikogo, ale radość sprawił m dystans. Gdy w słuchawkach usłyszałam - dziesięć kilometrów- to mimo, że już nie miałam sił, mimo że rogi mi już odmawiały, to się nie dałam i dodałam gazu! Jakby ten ból mnie jeszcze bardziej motywował.
Moje dzisiejsze przesłanie brzmi tak : A gdy już na prawdę nie możesz to wiesz, że musisz i właśnie wtedy dajesz z siebie wszystko :-)
A teraz jeszcze coś. Tak sobie weszłam na "Polska Biega" i wypełniłam ankietę, a co za tym idzie spisałam się w spisie biegaczy. Za swoje motto wybrałam "Ból jest przejściowy, duma trwa wiecznie", miałam dylemat. Rozważałam jeszcze opcję "Mam na wszystko wybiegane" , jednak ostatecznie wybrałam to pierwsze. Jestem biegaczem z numerem: 36302 :)
Chyba się trochę wkręciłam :) Na szczęście jest to pozytywny nałóg...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz