Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


sobota, 14 maja 2016

Już po i na spokojnie

No i po wszystkim ;) Ostatnia matura minęła i nawet udało mi się ją zdać. Ustny angielski to było coś, czego obawiałam się najbardziej. Ledwo, ledwo, ale jednak się udało. Jednak mimo wszystko to było straszne :/ Do matur pisemnych podeszłam na lejcie, zero stresu. Każdy mówi, ze to takie ważne i te sprawy, ale do mnie w głębi duszy to do końca nie dochodziło i fakt, że mogłabym nie zdać, ale jednak w pewnym momencie dotarło do mnie, że to jest możliwe. Na 100% jak poszło dowiem się oczywiście w lipcu. Mam nadzieję, że wszystko poszło pozytywnie. Jak doszło do ustnych, to zorientowałam się, że stresik jednak trochę jest. Na polskim bałam się jednego, że trafię na jakieś tematy językowe. Jak przyszedł na mnie czas, weszłam do tej sali, wylosowałam temat, usiadłam, zobaczyłam że mam tekst i temat o namiętności to się uspokoiłam. Później największym moim zmartwieniem, było to, ze nie bardzo zrozumiałam ten tekst, miałam "Cierpienie Młodego Wertera", pierwsza myśl? Książka jest w pokoju na półce, ale nikt jej nie przeczytał, w końcu nawet tego nie przerabialiśmy. Pamiętałam tylko tyle, że zakocha się on w kobiecie. Mało powiedziałam własnie na temat tekstu bazowego i może właśnie dlatego, dostałam tylko 70 procent. Później powiedziałam szczegółowo o Wokulskim, następnie o "Romeo i Julii", później jeszcze "Tytanic" i jakoś zleciało. Jak tylko powiedziałam pierwsze zdanie, to poczułam się spokojnie i wszystko co złe ze mnie wypłynęło i na spokojnie wszystko mówiłam :) Oczywiście gdy wyszłam z sali, byłam pewna, ze powiedziałam za mało i na pewno nie zdam.
Ale co tam polski, piekło przyszło w piątek. Ja i języki- to nie pasuje do siebie. Przed ustnym angielskim dopadł mnie strach i obawa. Gdy już tam weszłam wiedziałam, ze mało w tym sensu, ale się nie poddałam. Pierwsze zadanie, dymki, coś o bójce w szkole, trochę powiedziałam, ledwo ale się udało. Ucieszyłam się, gdy zobaczyłam obrazek, bo wiedziałam, że coś na ten temat powiem. Trzy starsze panie w basenie, powiedziałam, nie dużo, al;e zawsze coś, i ostatnie zadanie, dwa obrazki muzea, i które bym wybrała, a które odrzuciła. Powiedziałam, nie więcej niż w poprzednich zadaniach, ale zawsze coś. No i się udało. Ledwo, ale się udało. A to najważniejsze, gdy wyszłam, to nogi mi się ugięły i nic nie pamiętałam, co tam się działo. Po chwili dopiero sobie wszystko przypomniałam.
Przeszło, teraz zapomnieć.
Po maturze stwierdziłam, że trzeba to uczcić. Pojechałam do Bartka i zrobiliśmy grilla :) A teraz sobie siedzę i piekę mini babeczki :)
Trzymajcie się :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz