Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II


"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem."
Paulo Coelho "Alchemik"


poniedziałek, 13 maja 2013

Nie ogar!!!

Jejciu... myślałam że to będzie inne uczucie. ;/

Dzisiaj, yyy.... byłam nieobecna. Jakbym była na lekcjach a zarazem jakby mnie tam nie było. Opisując zdarzenia od 1 lekcji... To mało pamiętam. Wiem że przed lekcjami Iza zapytała co mi jest, a ja że nic i że mam lekcje tu, teraz. Wzięła mnie za idiotkę i tak właśnie się czułam. Na biurowej wiem że mieliśmy robić prezentacje. zrobiłam coś kopiuj, wklej nawet nie czytając. Siedziałam słuchając muzyki i jakoś zleciało. Druga biurowa- pamiętam, że z braku neta włączyłam pasjansa. To jeszcze nic. Nadszedł czas na angielski. Z tej lekcji pamiętam tylko, że był wątek daty. Miałam napisać. Podeszłam do tablicy, najpierw trzeba było ją zmazać. Nie wiedząc co się dzieje, spojrzałam w górę i mnie oświeciło że tydzień temu robiłam dokładnie to samo. Biorę to coś do mazania... góra i dół... Nie idzie! Ludzie pomóżcie! Ale ciężko! Myślałam że odpłynę, ale dałam radę. Zmazałam!!! Pisak w dłoń i napisałam "Today is" i dalej pojawiły się schody. Poniedziałek! Więc piszę Monday... the... o fuck! który dzisiaj? Patrze na nią. Ona na mnie. A ja nadal nie wiem który dzisiaj mamy. Sięgnąć po telefon? Pada słowo "trzynasty". Ahaaaa... Teraz weź się człowieku ogarnij i pomyśl jak jest trzynaście. Pisak w ręce, ręka do góry i piszę... "th" to na pewno, ale co dalej? Wiem że gdzieś musi być r, ale gdzie? To kilka sekund trwało wieczność. Aż w końcu powiedziała: "zostaw miejsce i pisz dalej" ufff... ulżyło. Tylko jedno pytanie. Co ma być dalej? Został miesiąc i rok. No to prościzna. "...of May 2013" Finisch!!! W końcu usiądę. Meta! Pozostało podejść do stolika i spocząć. To przecież tak nie wiele. Jeden krok, drugi, trzecie... Jestem. Ostatnia misja przetrwać do dzwonka. Potem taki przymuł, że nic nie wiem. Łaskawie kilka przerw później dowiedziałam się że coś gadała o mnie. Szkoda że nie wiem dokładnie co, bo bym tego nie zostawiła bez komentarza! Jeśli ktoś wie co si działo proszę o poinformowanie.. Dzwonek! Jest!!! Przerwa! Pędem z klasy, gdzieś daleko stąd! Ale potem był niemiecki. Usiadłam w najdalszej ławce, w kącie, włączyłam status niewidoczny i dobrnęłam do końca. Tylko że potem jeszcze drugi niemiecki. Na tej lekcji powoli wracałam do żywych. Opisywałyśmy jakiś pokój ze zdjęcia. byłam z Karoliną i Weroniką i jakoś dałyśmy radę. Później religia. Szliśmy do Synagogi, a tam babka coś gadała o Konstytucji i jakaś wystawa czegoś była. Wróciliśmy dopiero na 20 minut ostatniej lekcji, na której czułam już się lepiej, choć nadal nie zbyt dobrze.
Ale przetrwałam i za to należą się brawa.
Przez cały ten koszmarny dzień czułam że mnie mdli i że zaraz zwymiotuję. A powód tego wszystkiego to ludzka głupota! Ale cóż.
Jazda powrotna była z Izą i Pati więc mnie jakoś wyciągnęły z tego bagna i trochę zapomniałam, a w domu coś zjadłam i też było lepiej. A teraz coś czuje, że coś wraca ;/
Ale jakoś dam chyba radę...

1 komentarz:

  1. Na angielskim Pani mówiła że jak ona czegoś nie umiała to starała się nie rzucać w oczy o jak szła do tablicy to normalnie. A nie jak ty i Cię nasladowala :-D zabawne to było. Bo trochę jej to nie wyszło ;-)

    OdpowiedzUsuń